🌸Już niebawem ponownie dostępna w sprzedaży urocza opowieść o dziewczynie, która nie miała nic prócz listu w ręce i wiary w lepszą przyszłość.
🌸Amelia, bo tak miała na imię, została odarta ze wspomnień, odarta z pamięci, ale nikt i nic nie było w stanie pozbawić jej pewności, iż marzenia się spełniają. Była drimerką…
🌸 Jesteście ciekawi, jak potoczyły się losy dziewczyny, która przewróciła do góry nogami spokojne życie mieszkańców malowniczej Zabajki? Czekajcie cierpliwie na wznowienie. 😉
Już niedługo! 🙏
A tymczasem poznajcie mój ulubiony fragment „Amelii”:
Zabajka – niewielkie, urocze miasteczko, zagubione pośród jezior i lasów Tucholi – wygrzewała się w promieniach późnowiosennego poranka, niczym zadowolony z życia kot. Bruk uliczek okalających rynek lśnił po krótkim, ale rzęsistym deszczu, który spadł tuż przed świtem. Drzewa w parku przed ratuszem wyciągały gałęzie ku słońcu, trawa zieleniła się radośnie, a jaśmin, który właśnie zakwitł, rozsiewał wokół odurzające aromaty. Mieszkańcy niespiesznie ruszali do swoich zajęć, ale jeśli nadarzyła się okazja na zamienienie paru słów z sąsiadem czy niewinne ploteczki z sąsiadką, chętnie z niej korzystali. Dzień wstawał piękny, ciepły i słoneczny…
Nic, absolutnie nic – żadne znaki na niebie czy na ziemi – nie zapowiadało rewolucji, która lada moment miała zburzyć spokój miasteczka.
Ta rewolucja miała na imię Amelia – być może Amelia, bo nie na pewno – i właśnie się obudziła. Przez chwilę leżała nieco zdezorientowana, wpatrując się w sufit, potem ostrożnie zerknęła na boki, wreszcie usiadła i rozejrzała się po pokoju. Gdy tu przybyła, w domu panowały egipskie ciemności. Prawdopodobnie nie było prądu, bo żadnym pstryczkiem-elektryczkiem nie udało się Amelii włączyć światła.
Teraz więc poznawała najbliższe otoczenie, czyli niewielki pokój, do którego po omacku dotarła i w którym zasnęła, nie mając siły nawet na szybką kąpiel. Zresztą kąpiel po ciemku w obcym domu nie była tym, o czym marzy się po długiej podróży. Przez okna, zasłonięte pożółkłymi ze starości kotarami, próbowały wedrzeć się do środka promienie słońca, co Amelię, osóbkę z natury pogodną, od razu nastroiło pozytywnie. I do poranka, i do pokoju, który dał jej przytulenie w ciemną noc, i do domu, który ponoć należał do niej, a wreszcie do miasteczka, które od dziś miało być jej miasteczkiem.
Zabajka – tak się nazywało. Nie mogło nazywać się piękniej. Amelia, nie namyślając się ani chwili dłużej, wyskoczyła z łóżka, przebiegła przez pokój i korytarz, otworzyła na oścież przeszklone drzwi, stanęła na schodkach i… zamarła na moment, chłonąc piękno otoczenia wszystkimi zmysłami, a potem nabrała do płuc pachnącego majem powietrza i krzyknęła na cały głos:
– Goooood moooorning, Zabajko!
Życie w Zabajce zastygło na parę chwil. Wszyscy, którzy akurat byli na rynku, zwrócili zaskoczone spojrzenia ku dziewczynie stojącej na progu jednej z kamieniczek. Kobietom od razu rzuciła się w oczy niecodzienna uroda nieznajomej:
lśniące, czarne włosy, duże oczy, okolone długimi rzęsami i smagła cera. Mężczyźni nie mogli nie zauważyć zgrabnej, szczupłej sylwetki, odzianej w… no tak, w nocną koszulę. Nie było nikogo, kto nie uniósłby w tym momencie brwi ze zdumienia.
A Amelia pomachała im wszystkim, krzyknęła:
– Chciałam się tylko przywitać! – i… już jej nie było.
Zamknęła za sobą drzwi, oparła się o nie plecami, zaśmiała się do siebie, po czym – skoro z Zabajką zawarła już znajomość– ruszyła na zwiedzanie domu.
Czekam z niecierpliwością na wznowienie, Wy pewnie też! ❤️