Dzisiaj licznik wejść na stronie przekroczył 100 000. Dzięki, kochani odwiedzający! Mam nadzieję, że zawsze będzie tutaj co czytać, co zakreślać i co komentować.
Czy ja prezentowałam kiedykolwiek na mojej stronie jakieś stosiki? Tak! Stosiki trzy nawet. Przy czym pierwszy i trzeci jest nadal aktualny, drugi trochę zmalał.
Tym razem załączam zdjęcie stosiku książek, z ostatniego miesiąca, które powędrują do zaprzyjaźnionej biblioteki (pozdrawiam panie bibliotekarki z Jadowa).
90% z książek z stosiku kupiłam (kurczę, nie wydaję na ciuchy, nie wydaję na kosmetyki, nie hazadruję się, nie piję, nie palę i nie ćpam, ale kupnie książki nie potrafię się oprzeć…), pozostałe dostałam od wydawców. Część przeczytałam, część była zakupową pomyłką (najgorsza była ta, po której się dużo spodziewałam, czyli „Coco”, miałam nadzieję na dobrą biografię, a dostałam coś, czego nie da się czytać).
Dochodzę do prywatnej prośby: DZIEWCZYNY, ODDAWAJCIE KSIĄŻKI! Większość zakupów i część prezentów (dostajecie przecież egzemplarze recenzenckie) są to tzw. „jednorazówki”, książki, które miło się czyta, owszem, ale wrócić do nich już się nie wróci. No, rodzinie i przyjaciołom można pożyczyć, ale kiedyś oddadzą i… i książka wędruje na półkę biblioteczki. Po co? Żeby ładnie wyglądała i zapełniała biblioteczkę. Wtedy gość wchodzi do pokoju i jest pod wrażeniem ilości przeczytanych książek. Jeśli po to gromadzicie stosy niepotrzebnych książek, to co gość powie o mnie? Mam… niech się rozejrzę: narożną witrynkę, regalik, półkę w kredensie i jeszcze jeden regalik z książkami. Jest tego – jak na pisarkę – niewiele, bo mimo iż domek jest spory, to po prostu szkoda mi miejsca na półki od podłogi do sufitu zastawione kurzołapkami – a książki nieczytane kurz zbierają genialnie. Mimo tego (nielicznych przejawów oczytania) raczej nikt nie ma wątpliwości, że oczytana jestem. Opisana też jestem ;).
Co robię z „jednorazówkami” – i to nie tymi, które dostaję, bo ja rzadko coś dostaję, a kupionymi za ciężkie pieniądze? Oddaję. Gdy mieszkałam w Warszawie oddawałam do hospicjum dla dzieci – książki dziecięce – i dla biedaków leżących na oddziale białaczkowym – książki dla dorosłych. Teraz, sorry, ale nie jestem w stanie tachać tego stosu do Warszawy, zasilam więc systematycznie w nowości i bestsellery bibliotekę w Jadowie. Niech ludzie czytają! Książka żyje przecież tyle razy, ile razy jest przeczytana! Po kija mam kisić stosiki książek, do których nie zajrzę, na półkach? Żeby alergii na kurz dostać? A nie, żeby goście myśleli, że jestem mądra. Trudno, pomyślą, że jestem głupia, bo w domu tylko regalik i witrynka…
Dziewczyny, biblioteki, jak cała kultura w naszym kraju, są w bardzo złej kondycji, wspomóżmy je my – czytelniczki.
Jeszcze lepszym uczynkiem jest oddanie książek potrzebującym: ludziom w szpitalach na przykład. Oni leżą miesiącami, każda książka jest czytana przez dziesiątki pacjentów, dla wielu jest jedyną radością w smutnej szpitalnej egzystencji. Nie pozbawiajcie ich tej radości tylko dlatego, żeby Wasze półki ładnie wyglądały!
Podzielcie się książkami. Oto moja prośba, oto mój apel.
Co Wy na to?