Nie wiem jak Wy, ale ja mam kilka lęków, z którymi… cóż… nie potrafię sobie radzić. Pierwszym z nich są… rekiny. Kurde, dziewczyny, rekinów boję się tak (choć nigdy nie miałam z żadnym do czynienia, przynajmniej nie bezpośrednio), że nawet filmów czy reklam z rekinami oglądać nie mogę. Boję się ich tak, że – choć umiem pływać od dziecka – paraliżuje mnie strach, gdy wchodzę do rzeki, czy jeziora, gdzie NA PEWNO nie ma rekinów. Po prostu: nie widzę dna i już umieram ze strachu. W basenie mogę zaś pływać do upadłego.Dziwne, no nie?
Drugą fobią, przez którą nie mogę już wyjeżdżać do ciepłych krajów, są karaluchy. O rany……. W śródziemnomorskich hotelach niestety się zdarzają, a ja zawsze, ale to zawsze muszę się na jakiegoś natknąć w moim właśnie pokoju. I potem mogę spokojnie wsiadać w samolot i przedwcześnie wracać do kraju, bo już w tym pokoju nie zasnę. I tak oto pożegnałam się ze słońcem w środku zimy. Ale kilka karaluchów, wrzeszcząc jak szalona ze strachu, przedtem ubiłam. Z rekinem nie byłabym taka odważna….
Ale chyba największym lękiem napawa mnie – i tu bardzo proszę nie śmiejcie się ze mnie – pewien zakręt. Codziennie jeżdżę do pobliskiego miasta po moje młodsze dziecię. Jadę codziennie od trzech lat tą samą drogą, zwyczajną dwupasmówką i każdego dnia dwukrotnie pokonuję ów zakręt – zwyczajny, niczym się nie wyróżniający, nawet niezbyt ostry, a jednak… gdy do niego dojeżdżam, czuję jak włos mi się jeży na karku. Na swój prywatny użytek nazywam go zakrętem śmierci, choć nikt tam chyba do tej pory nie zginął, bo na poboczu nie stoją żadne krzyże. Wolę nie myśleć, że ja będę pierwsza….
(Jezu, jak ja nie cierpię tego zakrętu… a już szczególnie, gdy jadę z dzieckiem….).
Nie bardzo wiem, jak sobie z tą fobią poradzić. Rekiny – nie wchodzę do morza, jeziora, rzeki, że o oceanie nie wspomnę. Karaluchy – nie jeżdżę do ciepłych krajów. Ale zakręt? Gdybym mogła, to wyprostowałabym tę drogę, albo jeździłabym inną, ale nie ma takiej możliwości. A może nie jest to strach przed głupim zakrętem, tylko przed śmiercią? I jak z tym lękiem sobie radzić?
Jeśli macie jakiś pomysł, to napiszcie. I nie dziwcie się, że co i rusz uśmiercam moich bohaterów – to jest mój sposób na odreagowanie lęku przed śmiercią. I przed tym okropnym zakrętem również. A może… i właśnie teraz przyszło mi to do głowy, to strach przed zakrętem na drodze życia? Może boję się zmian? A powinnam pamiętać, że……..