Dziewczęta (i chłopcy) na stronie Allegro fundacji Akogo możecie od dziś licytować „Poczekajkę” z autografem.
Cena wywoławcza to zaledwie 10zł (książka jest nowiutka), a cel zacny: wspieramy dzieci w śpiączce i walczymy o ich wybudzenie razem z Kliniką Budzik.
Pamiętajcie, że trzeba pomagać. Pamiętajcie, że to może przydarzyć się każdemu dziecku i każde może potrzebować kiedyś pomocy tej fundacji. Pamiętajcie na koniec, że książkę z moim autografem nie tak łatwo zdobyć, więc… potrójnie warto!
Liczę na Waszą hojność, pokażcie, moi Kochani, na co Was stać.
Ostatnia organizowana przeze mnie aukcja dla jednej z Czytelniczek okazała się ogromnym sukcesem i wierzę, że teraz też nie zawiedziecie.
Tak więc….
Stosik, czyli co leży na mojej szafce nocnej oraz ważna ankieta
Czasem pada w wywiadach pytanie, co czytam. Odpowiedź jest zawsze taka sama: wszystko, byle było ciekawe. Naprawdę potrafi zachwycić mnie bardzo różnorodna tematyka.
Obecnie obok łóżka mam stosik książek. Oto on:
„Wyspa na prerii” – ujęła mnie przepiękna oprawa książki, przeczytałam w parę godzin, uśmiechnęłam się parę razy, fajna opowieść.
„Szept cyprysów” – zakupiona wczoraj ze względu na przepiękną okładkę, ciekawe, czy treść jej dorówna.
„Kenia, Tanzania i Zanzibar” – zakupiona w celach wiadomych, dzięki temu przewodnikowi wiem, że farelka… może się przydać 😉
„Do światła” – od czasu „Metro 2033” mój syn, tak jak i ja zachwycony tą serią podrzuca mi co lepsze tomy, ten jest naprawdę dobry, czytam.
„Akademia wampirów” – polecona bodajże przez którąś z Was, ale… utknęłam gdzieś w połowie, może do niej wrócę
„Pierwsza dama” – dobry thriller polityczny (choć czytałam lepsze)
„Diana – moja historia” – kurczę, wiem, że powinnam przeczytać, ale… też utknęłam
„Kameliowy ogród” – znów kupiona ze względu na okładkę, teraz równie na czasie jest autorka Sarah Jio, fabuła naprawdę ciekawa i nie wiem dlaczego nie mogę tej książki skończyć
„Dom służących” – kupiona chyba dlatego, że ostatnio wszystko, co ma „służące” w tytule trzeba przeczytać, zaczęło się ciekawie, ale… muszę chyba zrobić drugie podejście
„Smaczne życie Chalotte Lavigne” – dostałam w prezencie i nie zajrzałam, ale brzmi smacznie.
Czytałyście którąś z powyższych? Podobała się? Macie zamiar przeczytać?
Mniej więcej raz w roku pytam Was w arcyważnej ankiecie, jak trafiłyście na moje książki. Liczę, że i teraz nie zawiedziecie, oddając rekordową ilość głosów, a mi i Wydawcom dając dużo interesujących informacji…
Dlaczego nie będzie autobiografii oraz o znikających komentarzach (i książkach)
Jedna z Czytelniczek napisała w miłym komentarzu, że chętnie przeczytałaby moją autobiografię. Wierz mi, moja droga, że nie byłoby to nic ciekawego. Wiodę nudne do bólu życie dzielone między komputer, ogród a dzieci. Z przerwami na odskoki typu „o, tam jeszcze nie byłam” – wsiadam w pociąg, pks, samolot i jadę, tudzież lecę. I ląduję w bardzo dziwnych miejscach, gdzie mam mnóstwo dziwnych przygód, które – gdy opisuję je potem w książkach – uznajecie za nieprawdopodobne i „Kasię jak zwykle poniosła wyobraźnia”.
Pozostańmy więc przy powieściach.
Poza tym usłyszałam kiedyś, że pisarz zaczyna pracować nad autobiografią, gdy brakuje mu pomysłów na książki, a ja pomysłów mam tyle, że życia mi nie wystarczy (lub oczu, palców, czy mózgu) na ich spisanie.
Choćby teraz mam ochotę napisać:
dwie bardzo poruszające powieści z serii czarnokociej
kilka tomów nowej serii obyczajowej
co najmniej dwa tomy sagi rodzinnej
nadal i stale „Miasto Walecznych”
jeszcze za dwie książki fantasy
jedną sci-fi
pięć książek z serii podróżniczo-przygodowej (podróże dalekie) i trzy z tej samej (podróże nieco bliższe)
oprócz tego dwa scenariusze seriali i dwa filmów pełnometrażowych.
Widzicie gdzieś tutaj miejsce na autobiografię? :))
Dostaję sygnały, że znikają komentarze. Komentarze hejterskie kasuje moderator, ale takie normalne… nie mam pojęcia co się z nimi dzieje… Przepadają w czeluściach internetu. Spam jest sprawdzany co jakiś czas, tak więc tam też ich nie ma, ale… dla chcącego nie ma nic trudnego. Każdy, komu na tym zależy, kontakt ze mną lub Anią Nowak-koordynatorką nawiąże i to co chce przekazać – przekaże.
Dodam, że czasem przepadają też maile do mnie i ode mnie, ale cóż… listy też giną i odnajdują się po latach. Nie odsądzajcie mnie więc od czci i wiary i nie obrażajcie się, tylko jeśli macie coś ważnego do powiedzenia/napisania piszcie do skutku.
Fundacja, która dostała kilkadziesiąt książek z autografami na aukcję… milczy. Aukcja miała się odbyć pod koniec lipca i…? Nie wiem, co się z tymi książkami stało. Czytają je, czy co? Nieco tym skonsternowana przekazałam następną partię książek innej fundacji i mam nadzieję, że ta jednak przekaże je na aukcję, Wy będziecie mogły zdobyć moją książkę z autografem, a wspólnie pomożemy biednym dzieciakom.
Wpis ten ozdobię banerkiem z fanpejdża, na którym trwa właśnie sympatyczna (i rekordowa) rozdawajka…
Bierzecie w niej udział? 🙂
A to było tak…
Była sobie sympatyczna, choć nieco postrzelona dziewczyna, której wymarzyło się mieszkanko w Wenecji. Tak właśnie, i nigdzie indziej!, chciała pojechać na kilka tygodni, pomieszkać w uliczce nad kanałem, poczuć zapachy tego pięknego miasta i poznać jego smaki.
Jak postanowiła, tak uczyniła.
Zaraz po ukończeniu studiów za zarobione przez pięć lat pieniądze poleciała prościutko do Wenecji. Ale… ktoś nad nią czuwał. Jej kochający, czasem nadopiekuńczy starszy brat, dla którego smarkula młodsza o dwanaście lat była oczkiem w głowie. Ów brat poprosił swojego przyjaciela, arcyprzystojnego Włocha, by miał oko na jego postrzeloną siostrę, która ma zwyczaj przyciągania najprzeróżniejszych przygód. Włoch, Giovanni nazwijmy go roboczo, oczywiście się zgodził, bo jasnowłosa, uśmiechnięta dziewczyna bardzo przypadła u do serca i tak oto wysnuła mi się wakacyjna opowieść, której zakończenia nie znam, a tytuł i okładkę stworzyłam specjalnie na okoliczność tego wpisu.
A to było drugie tak…
Pewna pisarka miała przyjaciółkę. Nieco szaloną globtroterkę, która jednego dnia potrafiła zajadać kiełbaski z grilla w ogrodzie owej pisarki, drugiego wysyłać jej pocztówkę z Australii, czy innej Wenezueli. I za to pisarka – która wrosła w cztery ściany swojego domu – ją kochała. Tę przyjaciółkę. Ale pewnego razu przyjaciółka złamała rękę, nogę, głowę, czy coś tam i nie mogła wyruszyć w następną podróż, która była już opłacona, umówiona i w ogóle.
Wybłagała więc – używając nacisków, szantaży i podstępów – by w tę podróż („wiesz, poleżysz sobie na plaży, opalisz się, wykąpiesz w krystalicznie czystej wodzie, jednym słowem wyrwiesz się ze swojego zaścianka i odpoczniesz od bębnienie w klawisze”) pojechała pisarka.
Czegóż nie robi się dla przyjaciół ze złamaną ręką, nogą czy tam głową.
Pisarka wsiadła w samolot do Mombasy, gdzie na lotnisku miał ją odebrać niejaki Thomas. Przewodnik, mówiący po polsku. („Jest okej. Polubisz faceta”). Na widok owego przewodnika – nie wspominając już o Mombasie, pisarce odebrało oddech, bo takiego faceta jeszcze nie widziała. Krokodyl Dundee, przeniesiony z australijskiego buszu wprost do Afryki. Ów zmierzył ją mało przyjaznym, niemal wilczym spojrzeniem, bo spodziewał się kumpeli-globtroterki, a otrzymał… cóż… pisarkę, która na safari po afrykańskim buszu przytargała laptop oraz farelkę, żeby w nocy nie było jej zimno.
I tak się rozpoczęła Wielka Afrykańska Przygoda. Po drodze on jej uratował życie (ach ta malaria), ona jemu (ach ci kłusownicy) i gdy przyszła pora rozstania na tym samym lotnisku w Mombasie…
No to którą opowieść byście, moje kochane, przeczytały?
„Zakochaną w Wenecji”, czy „Randkę w ciemno w Kenii”?
Oto licznik odwiedzin wskazał milion wejść w me skromne progi!
Jeśli wierzyć statystykom bloggera, od dnia otwarcia bloga (pierwszy post został napisany 26 lipca 2011 roku, a więc przy okazji obchodzimy trzecie urodziny „słonecznej strony), oprócz tego, że odwiedziłyście mnie już ponad milion razy, ja napisałam dobrze ponad 300 postów, a Wy zostawiłyście ponad 13 500 komentarzy.
Najwięcej odwiedzin ma zakładka Aktualności, zaraz potem Seria z tulipanem (tylko dla dorosłych ;), najwięcej osób przeczytało post „Zacisze Gosi napisało się, ale…”, a najwięcej odwiedzin (ponad 46 000) było w lipcu tego roku, a najwięcej wejść (ponad 3000!) było w dniu, kiedy to wywiad ze mną ukazał się na głównej stronie onet.pl.
Tyle statystyk.
Blog powstał w miejsce „zielonej strony” – czy są tutaj czytelniczki, które pamiętają te szalone chwilę na niej spędzone? Moje bardzo osobiste, a czasem zupełnie odjechane wpisy, forum, na którym dyskutowałyśmy nt. zielonej wróżki i różnych takich, Wasze niesamowite komentarze, które były ważną częścią początków mojej pisarskiej codzienności? Naprawdę dawałyśmy nieraz czadu… :))
Teraz strona ma raczej charakter informacyjny, bo ze zrozumiałych względów nie mogę być już tak bezpośrednia i otwarta jak kiedyś, ale też potrafimy się fajnie bawić. Wieczorki Czwartkowe, quizy, podczas których zadziwiałyście mnie znajomością moich książek – raz udało nam się nawet zamulić bloggera (podczas quizu poziomkowego) – tyle było wejść na raz, dobre jesteśmy, no nie? :)) – ankiety, wpisy do Księgi Gości i Kącika Recenzentek… To wszystko jest wspaniałe, niesamowite i bardzo Wam dziękuję, że jesteście.
Mam nadzieję, że strona będzie trwała, Wy będziecie mnie odwiedzać i zostawiać komentarze i nadal to miejsce pozostanie miejscem naszych spotkań. Ja najbardziej lubię zaglądać do Księgi Gości, gdzie zostawiacie dla mnie najpiękniejsze słowa, Wy najbardziej lubicie zaglądać do Serii z tulipanem (tylko dla dorosłych;), ale mam nadzieję, że kiedyś powstanie nowa seria, która zainspiruje Was do odwiedzin jeszcze bardziej.
Kurczę, przyznam, że jestem tak oszołomiona tym 1 000 000, że – ja, pisarka, z ponad 20 książkami na koncie – nie bardzo wiem, w jakie słowa ubrać myśli.
Powiem więc tylko jedno: DZIĘKUJĘ!!!
Dziś czuję, że naprawdę „sky is the limit”. A więc otwieramy wirtualnego szampana…
„Dla Ciebie wszystko” – pierwsza recenzja, oraz dlaczego Łukasz i czy karmicie rybki…
28 sierpnia zbliża się wielkimi krokami (nie chcę tego pisać! naprawdę nie chcę, bo kocham lato, kocham ciepło, kocham słońce i mogłabym mieć taką pogodę, nawet z tymi 30 stopniami w cieniu, przez cały rok), a wraz z nim premiera najmłodszej, czyli „Dla Ciebie wszystko”.
Możecie ją już zamawiać w przedsprzedaży, ale ja chciałam dziś przedstawić Wam pierwszą recenzję, jaką przesłała Cassiel. Link do recenzji TUTAJ
Oczywiście miałam obawy, jak będzie się dalszy ciąg losów Ani z Jabłoniowego Wzgórza i Daniela z Wiśniowego Dworku (oraz paru nowych i starych bohaterów) podobał i… podoba się!
Bardzom rada!
Ja ostatnio nie bywam w necie, bo jestem gdzie indziej, ale spostrzegłam, że zakończyła się ankieta „Gdybyś mogła wybierać, kto byłby Twoim Jedynym?” i okazuje się, że ponad połowa z Was pragnęłaby faceta takiego jak Łukasz z „Ogrodu Kamili”. Ja też. Na drugim miejscu jest Biorę wszystkich (ja też), na trzecim Raul de Luca (ja też), a na czwartym Aleksiej z „Nadziei” (ja też). Czyli jesteśmy zgodne. Tak się tylko zastanawiam, jakie cechy ma Łukasz Hardy, które tak Was (nas) w nim pociągają. Moim zdaniem to taki black heart o złotym sercu. Wie facet, czego chce i po prostu do tego dąży, a chce miłości pewnej kobiety. Koniec. Kropka. To samo Raul i Aleksiej. Lubię takich zdecydowanych facetów. I nie tylko ja.
Zauważyłam, że rybki są jakieś… wychudzone. Czy dokarmiacie je? To złote rybki, trzeba więc pomyśleć najpierw marzenie i dopiero potem je dokarmiać. Liczę na Was!
Na koniec załączam zdjęcie jednej z moich róż. Nie mam pojęcia co to za odmiana, bo karteczka odpadła, ale bardzo piękna.
I idę zrobić coś pożytecznego, czyli popisać.
Niedługo będę miała być może ciekawe wiadomości.
Trzymajcie kciuki i dokarmiajcie rybki w moim imieniu!!