Powoli kończę książki, przygotowywane do wydania w tym roku. Za kilka dni w księgarniach pojawi się „Dla Ciebie wszystko”, „Kawiarenką pod różą” jest gotowa do druku, jutro oddaję Wydawcy „Wojnę o Ferrin”, pozostanie tylko „Przystań Julii”…
I tak się zastanawiam, nad czym pracować po ukończeniu serii kwiatowej?
Czy coś w klimatach pogodno-poczekajkowych? A może coś wstrząsającego z serii czarno-kociej?
Mam ochotę i na to, i na to.
A moje drogie Czytelniczki? Za jakimi klimatami tęsknią? Co poczytałyby do poduszki?
PS. Zupełnie w innej czasoprzestrzeni się poruszam. Jest sierpień, jeszcze lato, a ja już myślę – i to na serio – o zimie, czy nawet przyszłej wiośnie, chociaż NIE CIERPIĘ jesieni i zimy!
PS2. Zauważyłam ostatnio narzekania na nadmiar akcji w moich powieściach… Hmm… Powiem Wam tak: nie lubię nudzić się, czytając książkę, więc tym bardziej nie będę się nudzić, pisząc książkę. Może kiedyś napiszę tę autobiografię i wtedy akcja będzie leniwa i dużo opisów przyrody, ale to jeszcze nie w tym dziesięcioleciu… 😉 Wracam do Ferrinu. Tam dopiero się dzieje…