To będzie wpis trochę z przymrużeniem oka, nie traktujcie go śmiertelnie poważnie, chociaż wszystko, co napiszę, będzie prawdą.
Ale najpierw fantastyczna nowina: w ciągu dwóch dni „Amelia” wspięła się „znikąd” na drugie miejsce w obyczajówkach empik.com. Pierwszego pewnie nie zajmie, ma mocną konkurencję, ale z drugiego też się cieszę. 🙂
A teraz już Top 10 najbardziej inspirujących (dla mnie) rzeczy na świecie:
1. Koleje Mazowieckie – wpływają bardzo dobrze na moją twórczość. Wiele powieści – z tych 30 już napisanych i kilkunastu, które są w planach – miało swój początek w pociągu Kolei Mazowieckich. Monotonna jazda, gdy nigdzie się nie spieszę, bo pociągu przecież nie popchnę, i pozostaje mi bujanie w obłokach (o dziwo, rzadko czytam w pociągu, wolę się gapić przez okno) naprawdę sprzyja twórczości. Bardzo dużo pomysłów przychodzi mi do głowy podczas długiego, niespiesznego spaceru. Najlepiej bez telefonu. Idę… idę… idę… pozwalam myślom płynąć zupełnie swobodnie i… no tak, zawsze muszę mieć przy sobie telefon, żeby zapisywać na nim te pomysły (i wysyłać je do siebie samej sms-em, szaleństwo :).
2. Wydawcy – tak, oni też potrafią wyzwolić we mnie gejzer pomysłów. „Nie napisałabyś, Kasiu, erotyku?” „Nie” Zaraz, zaraz, dlaczego właściwie „nie”? Ja czegoś nie potrafię napisać?! I tak oto powstał „Mistrz”.
3. Okładki – to znaczy przyszłe okładki. Parę razy zdarzyło się, że Wydawca przysłał jakieś zdjęcie, które nie pasowało do danej książki, ale… ale tak było z „Amelią”: Filia dobierała zdjęcie do „Kawiarenki pod Różą” i przysłała mi zdjęcie czarnookiej, czarnowłosej dziewczyny, a mi od razu wysnuła się w wyobraźni opowieść o tej dziewczynie. Mówię więc: „Do Kawiarenki nie pasuje, ale kupujcie tę fotkę i trzymajcie, bo napiszę do niej powieść”. Tak powstała „Amelia” 🙂
4. Sny – to kiedyś była dla mnie kopalnia pomysłów, bo świetne miałam te sny, przygodowe, kolorowe, pasjonujące. Niestety, od kiedy mam małe dziecko, nie wysypiam się „do końca”, ciągle synek budzi mnie, nim się sennie rozkręcę i to źródło inspiracji nie jest już tak wydajne, jak kiedyś. Ale dziecko dorasta, kiedyś przestanie mnie budzić akurat w trakcie fajnego snu, prawda? Muszę w to wierzyć…
5. Inne powieści – tak, tak, ponoć od czasów Biblii wszystko już zostało napisane, czy opowiedziane, mi jednak nie chodzi o zżynanie pomysłów, choć niechcący może się to zdarzyć, bo człowiek nie czytał wszystkich książek, jakie napisano (Sklepik z Niespodzianką jest ponoć podobna do fabuły jakiegoś serialu, nie zaprzeczam ani nie potwierdzam: serialu nie oglądałam, nawet tytułu nie przytoczę…) ale o inspirację „odwrotną”. Ktoś coś napisze, a ja myślę: a gdyby tak stało się zupełnie na odwrót? I zaczynam snuć swoją historię…
6. Miejsca – gdy poszukiwałam mojego miejsca na Ziemi, zjeździłam naprawdę pół Polski. Byłam w wielu pięknych (i okropnych, dla równowagi) miejscach, które czasem przywołuję, jako inspirację pisarską. Cypr i „Mistrz”… „Wiśniowy Dworek” i Wiśniowy Dworek – rzeczywiste miejsce gdzieś pod litewską granicą, niesamowicie magiczne… pałacyk w pewnej miejscowości i Jagódka z „Lata w Jagódce”… Właściwie każde miejsce, które opisałam w moich książkach, ma swój pierwowzór w rzeczywistości. Fajnie, no nie? 🙂
7. Ludzie – o, ludzie to kopalnia inspiracji. Jedno słowo, jedno spojrzenie na człowieka, może mnie pobudzić do wysnucia o nim opowieści. Tak powstała „Bezdomna” – inspiracją do tej historii, pierwotną, jeszcze przed spotkaniem właściwej Bezdomnej, był młody chłopak, chudy i zaniedbany, który tuż przy mnie sięgnął do śmietnika i zaczął w nim szukać jedzenia. Wstrząsające. Musiałam o nim kiedyś napisać.
8. Wiadomości – tydzień bez telewizji i internetu… tydzień bez wiadomości z kraju i ze świata… to moje marzenie. Ale w pracy pisarza wiadomości są nieocenione. To fakt, że życie pisze najdziwniejsze scenariusze i jeśli ktoś nie ma natchnienia i nie wie, o czym napisać następną książkę, a terminy gonią, wystarczy, że przestudiuje uważnie gazetę, jedną, drugą, trzecią i na pewno znajdzie coś, co go oszołomi, zadziwi, zaszokuje. Teraz nic, tylko obudować to własną historią i spisać. Ja podążam raczej odwrotną drogą – wymyślam coś, a potem szukam wiadomości na ten temat, by zagłębić się w daną sytuację, ale kiedyś na pewno ten sposób pobudzania wyobraźni mi się przyda.
9. Czysta kartka papieru (obecnie: pusty plik i migający kursor) – ponoć działa na wielu pisarzy deprymująco, przypominając szyderczo „Nie wiesz, co napisać!”. Ja, gdy otwieram nowy dokument i nie muszę pisać na dany temat, wpadam w radosny, twórczy zapał. Uwielbiam zapisywać pomysły książkowe, ot tak, bez konieczności napisania tych książek. Mam takich zaczętych pomysłów… zaczekajcie, zerknę na moją listę „Książki do napisania”… siedemnaście. O, mam jeszcze drugą listę „Następne książki”, tu też jest kilka tytułów i pierwszych rozdziałów. Dwa ostatnie to „Stand by me” (inspirowane piosenką o tym tytule) oraz coś… hmm… TWTS. Taki ma skrót. Kurczę, co to niby jest?! I od czego ten skrót?! 😉
10. Ostatnim źródłem inspiracji, a może pierwszym i najważniejszym, jestem ja sama. Moje przeżycia, wspomnienia, emocje, radości i smutki. Moje lęki, z którymi próbuję uporać się, „przerabiając je” w powieściach. Tak właśnie powstało „Nie oddam dzieci!”, z mojego lęku przed pewnym „zakrętem śmierci”… Po raz kolejny wróciłam też w „Amelii” do pewnego miejsca i pewnej sytuacji, której nie potrafię „przepracować”. Te z Was, które znają wszystkie moje książki, domyślą się, co to za miejsce. Może „Amelia” mi trochę pomogła, tak jak (trochę) pomogły mi „Dzieciaczki” z tym zakrętem… A może jeszcze nie raz w następnych książkach będę tam wracała? Któż to wie. Piszę to, co mi w duszy gra. I cieszę się, że to się Wam, moim Czytelniczkom, podoba.
Teraz już wiecie, skąd czerpię pomysły do moich książek? 🙂
Aha! Zapomniałabym o 11! Muzyka. Ona też działa na moją wyobraźnię niesamowicie inspirująco. Każda niemal opowieść jest pisana z muzyką „w tle”, każda książka kojarzy mi się z innym utworem. Ciekawe, czy zgadniecie, z jaką piosenką związana jest „Poczekajka”… 😉