Drogie moje Czytelniczki najpierw zagajenie…
Wasze recenzje trafiają do mnie właściwie tylko „z polecenia”. Albo podajecie mi linki do nich w zakładce „Kącik Recenzentek” (za co serdecznie dziękuję), albo wyświetla mi się zdjątko mojej powieści na Waszym blogu, albo zaprzyjaźnione dusze przysyłają mi recenzję, cobym rzuciła okiem i serce uradowała.
Tak było z TĄ RECENZJĄ (uwaga: duuży spoiler!). Choć w tym przypadku… zestresowałam się i strwożyłam. Bo ja przecież nie mam wykształcenia psychologicznego i piszę intuicyjnie! Owszem, jako pisarka jestem supersensytywna (po naszemu nadwrażliwa) na ludzkie zachowania, reakcje, słowa; wysłuchałam wielu, wielu opowieści, bo ludzie darzą mnie zaufaniem i zwierzają mi się często przy pierwszym spotkaniu; staram się pisać „z podtekstem”, czy jest to radosna powieść o spełnieniu marzeń (Poczekajka, Poziomka, Sklepik), czy przejmująca Nadzieja, w obu znajdziecie jakiś dramat, tylko czasem trzeba czytać między wierszami, ale czytając powyższą recenzję poczułam ogrom odpowiedzialności, jaki na mnie ciąży. Autorka recenzji jest pedagogiem i terapeutą, przedstawia moją książkę z punktu psychologicznego, a ja nie zdawałam sobie sprawy, że napisałam tak… brakuje mi określenia… profesjonalną? powieść. Gdy otworzycie link, będziecie wiedziały, o czym mówię.
Za recenzję Pani Arlecie dziękuję (mam nadzieję, że przeczyta ten wpis), a najbardziej za ostatnie zdanie, bo wiecie, że ekranizacja to moje wielkie marzenie.
I dochodzę do sedna tego artykuliku: kogo, moje Drogie, widziałybyście w roli Liliany, a kto mógłby zagrać Aleksieja?
Uruchomcie wyobraźnię, komputery i internet i przyślijcie w komentarzach linki do Waszych propozycji. Niech nie ogranicza Was czas, ani miejsce – mogą być to aktorzy z przeszłości i z Hollywood, przecież to tylko zabawa. O napisaniu scenariusza na motywach „Nadziei” nie myślałam (może powinnam?). Bardzo jestem ciekawa Waszych propozycji.
Ja pisząc książkę cały czas miałam przed oczami … jako Aleksieja i … jako Lilianę (haha, nie zdradzę kogo, dopiero na zakończenie zabawy).
A Wy?
Administrator
Jeszcze nie zaczęłam pisać „Zabajki”, gdy – zachęcona Waszymi recenzjami „Nadziei” i „prosimy o więcej takich książek, pani Kasiu” wymyśliłam historię nie mniej tragiczną niż ta Liliany i Aleksieja, ale bardziej… jakby to powiedzieć… ludzką? Taką, która (odpukać, odpukać) może przydarzyć się każdemu? Zainspirowała mnie prawdziwa historia pewnej kobiety, wstrząsająca, wkurzająca i pozostawiająca pytanie: jak to możliwe? Ale niech szczegóły pozostaną tajemnicą, a Wy, mając tylko zajawki i okładki wybierzcie: którą opowieść chętniej przeczytałybyście w serii z czarnym kotem: baśniową, pogodną Zabajkę, czy wstrząsającą, prawdziwą do bólu „Bezdomną”.
„Zabajka”
Pewnego ranka w
wiosce Zabajka, położonej gdzieś między Tatrami a Bałtykiem, zjawia się
urocza dziewczyna. Nikt nie wie, skąd przyszła ani kim jest. Co
najdziwniejsze ona sama też tego nie wie. Jednego wszyscy są pewni: wraz
z przybyciem Nieznajomej nadszedł czas zmian. Mo ona bowiem jeden wspaniały dar: wie, o czym marzysz i potrafi spełnić to marzenie.
„Zabajka” to opowieść o dobrych ludziach, pięknym miejscu i przesympatycznej bohaterce, utrzymana w magicznym klimacie „Poczekajki”, pełna emocji, doprowadzająca na zmianę do śmiechu i łez, czyli to, co w mojej prozie lubicie i czego w niej szukacie. Miała kiedyś nosić tytuł „Anioł na mojej drodze”, czy którejś z Was coś on mówi?
„Bezdomna”
Uratował jej życie bury, wychudzony kot, tak samo bezdomny jak ona sama. Gdy zamarzała powoli wtulona w kąt śmietnika, przyczepił się do niej i zaczął lizać po ręce, a potem po twarzy dotąd, aż otworzyła oczy i… znów miała się kim opiekować.
„Bezdomna” to historia uroczej, młodej kobiety z dobrego domu, która „dzięki” pewnemu osobnikowi traci wszystko: dom, rodzinę, pracę… i trafia na ulicę. Nie ma siły i chęci, by walczyć o odzyskanie tego, co straciła. Nie widzi sensu własnej żałosnej egzystencji i powoli stacza się na dno aż do wigilijnego wieczoru, gdy wszystko się zmieni za sprawą burego kota...
Czekam na Wasze wypowiedzi, Kochane. I nie jest to pytanie retoryczne, bo w przyszłym roku wydam albo jedną, albo drugą, obu nie zdołam…
„Więc żyj nam sto lat i uśmiech miej na twarzy, niech życie ci da to wszystko o czym marzysz!”
Komu śpiewam tę uroczą piosenkę (chyba jeszcze z czasów Fasolek)? Sobie! A raczej mojemu (to jest n a s z e m u) blogowi, bo oto rok temu napisałam pierwszego posta.
Przez ten rok:
1. odwiedziłyście mnie ponad 182 000 razy! To kosmiczna ilość, biorąc pod uwagę, że nie jestem celebrytką ani politykiem. 😀
2. zostawiłyście 4 443 komentarze, przemiłe, ciepłe, wspaniałe słowa o mnie i moich książkach
3. największą popularnością cieszyła się zakładka „Aktualności” i „Seria owocowa” oraz Quiz Poczekajkowy, najwięcej komentarzy zebrał z kolei Quiz Ferrinowy (aż się bloger zawiesił:)
4. udzielałyście się w ankietach, które bardzo pilnie śledzę i analizuję, najpopularniejsza zebrała ponad 300 głosów
5. dzieliłyście się zdjęciami naszych półeczek oraz swoich Słodycząt
6. zorganizowałam wielką ilość konkursów, w których z zapałem brałyście udział, wygrywając różne nagrody (przede wszystkim książki z dedykacją); najmilej wspominam Kąkórs ortograficzny, ale za Boga nie mogę go znaleźć, by sobie i Wam przypomnieć. Pamiętam tylko, że płakałam ze śmiechu czytając nadesłane prace.
7. nadsyłałyście recenzje (teraz zebrane w Kąciku Recenzentek), które – nie myślcie sobie – śledzą Wydawcy oraz wpisywałyście się do Księgi Gości; dostawałam również piękne, osobiste maile
8. poznałam nowe Czytelniczki i nowe Przyjaciółki.
Dziewczyny (i Chłopaki też) DZIĘKUJĘ WAM! Jesteście przekochane i przekochani. Zawsze powtarzam, że pisarz istnieje nie dzięki książkom, a dzięki Czytelnikom, i ja czuję się BARDZO zaistniała. :D:D
Dziękuję Sabince, bo to ona opracowała dla mnie szablon tego bloga, ja sama bym tego nie dokonała.
Dziękuję wszystkim obserwatorom, którzy zamieszczają linki do mojego bloga u siebie.
Dziękuję członkom Akademii…. eee… zagalopowałam się. 😀
Czego sobie i Wam życzę w dniu pierwszych urodzin? Postu o tytule „Przypominam, że jutro premiera kinowa ekranizacji „xxx”!!!!!” :D:D
Jeśli Wy macie jakieś życzenia, czy pomysły bardzo proszę napiszcie mi o tym. Chciałabym by to miejsce było jeszcze ciekawsze i jeszcze bardziej przyjazne. O, tego też sobie i Wam życzę: dobrych, pogodnych miejsc. I ludzi też.
Wasza Kejt
„Sklepik z Niespodzianką. Adela” dopiero jutro ukaże się w księgarniach, a niektóre z Was już przeczytały! Już piszą recenzje!
Dziękuję! 😀
Cieszę się, że książka się podoba, że zaskakuje, że wciąga. To dla mnie naprawdę ważne, bo bardzo, bardzo staram się trzymać poziom, a poprzeczka coraz wyżej! Mam nadzieję, że te z moich kochanych Czytelniczek, które Adelcię mają przed sobą (to znaczy jej lekturę) również będą kontente.
Dziękuję Wam za udział w Quizie Ferrinowym, byłyście nie-sa-mo-wi-te!! Ponad 230 komentarzy, w lwiej większości pytań i odpowiedzi! Dodam, że naprawdę trudnych pytań i naprawdę celnych odpowiedzi! W którymś momencie komety znikły, myślałam, że to błąd blogera, ale to po prostu za duża ilość na stronie (widzicie to? przekroczyłyście limit!! :D) i trzeba je rozwinąć (pod spodem jest taka ikonka „rozwiń komentarze” czy coś w tym stylu).
Za dwa tygodnie Quiz Sklepikowy, ale ograniczymy się do tomu pierwszego, Bogusi.
Teraz pracuję nad uroczą opowieścią o dwóch siostrach-bliźniaczkach, jednej z wielkiego miasta, drugiej z maleńkiej wsi, które spotykaj się pewnego dnia, zaczynają się licytować, która ma lepiej, która gorzej, która łatwiej, która trudniej i w końcu… tak, dobrze się domyślacie: chcą to sprawdzić na własnej skórze. Możecie mi wierzyć, że będzie się działo…
Wymyśliła mi się również bardzo przejmująca historia (dla tych z Was, które po „Nadziei” prosiły o więcej), ale o niej w innym artykule.
Jutro może być dzień pełen niespodzianek. Oczekuję dwóch. Jeśli chociaż jedna się uda, już będzie dobrze. Uprasza się o trzymanie kciuków!
Teraz proszę, byście podzieliły się swoimi wrażeniami po lekturze Adeli. Przypominam, że linki do recenzji możecie umieszczać w Kąciku Recenzentek. Już niedługo nowa zabawa, czyli Wielki Konkurs Recenzjowy, odsłona (hmm… czy ktoś wie, która to już), w której nagrodą będzie nowe Top20 Recenzentek.
PS. Ważne: piszcie, moje drogie, jak Adela promowana jest w księgarniach. Jeżeli „Nadzieję” gdzieś ujrzycie, też dajcie znać.
No, moje kochane Czytelniczki, oto trzecia odsłona naszej zabawy. Myślę, że najtrudniejsza w sensie logistycznym, bo znawczyń Ferrinu jest najmniej, ale najłatwiejsza w sensie merytorycznym, bo są owe znawczynie naprawdę oblatane. To pasjonatki Ferrinu, bo też opowieść ta dla wielu z Was (i dla mnie) jest szczególnie ważna. Towarzyszyłyście mi w czasach, gdy Gra powstawała i wiecie jak to było…
Mam nadzieję, że sprostacie wyzwaniu i ten quiz będzie zarówno arcytrudny jak i pasjonujący.
Oto reguły quizu: ta odsłona dotyczy „Gry o Ferrin”, nie wolno zadawać pytań z następnych tomów. Trwa od teraz do
godz. 22 w poniedziałek, czyli niemal
dwie doby. Jedna osoba zadaje dwa pytania (to nowość specjalnie w tej odsłonie), druga na nie odpowiada i zadaje
swoje dwa pytania. Jeśli dwie osoby odpowiedzą w tym samym czasie liczy się ta, co
będzie wyżej w komentarzach, bo komputer jest dokładny.
Pilnujcie kolejności, żeby nie wprowadzać chaosu! Każda z Was może
odpowiadać wiele razy, bo przecież chodzi o dobrą zabawę!
Pytania muszą być trudne! Tak, żeby odpowiedź nie była zbyt
łatwa! Bo wtedy nie będzie zabawy. Uwaga: wystrzegajcie się
spoilerowania, czyli zdradzania treści. Będę tego pilnowała. W
poprzednim quizie byłyście genialne i radziłyście sobie z takim
zadawaniem pytań, bym nie musiała interweniować.
Komentarze na czas quizu będą wchodziły natychmiast (ale nadal nie ma
możliwości pisania jako anonim), nie czekając na moją akceptację.
Pierwsze pytanie zadaję ja (będzie w pierwszym komentarzu). Co
jeszcze…. oczywiście będzie nagroda… (niestety nie „Powrót do Ferrinu”, bo nie mam ani jednego egzemplarza).
Za dwa tygodnie będzie quiz dotyczący „Sklepiku z Niespodzianką” i na koniec „Nadziei”.
Dziewczyny, wierzę w Was. Bawcie się dobrze, tak jak do tej pory.
Dawno nie było tutaj artykułu artykułowego. Były konkursy, zapowiedzi, słów kilka, ankiety, ale coś od serca…? Ostatnio chyba o samotności pisałam. I o byciu swoją przyjaciółką. Temat przyjaźni powraca dzisiaj wraz ze zbliżającą się premierą „Sklepiku z Niespodzianką. Adeli”, bo o tym seria z kokardką jest: o przyjaźni.
Powiem Wam, że niełatwo jest być Przyjacielem przez duże P. I nie dlatego, że ludzie stali się bardziej wymagający, tylko ja stałam się mniej uważająca. Ot co. Poniższe przykazania – efekt wielu lektur i własnych przemyśleń – kieruję do siebie, ale… może któraś z Was skorzysta i stanie się lepszą przyjaciółką?
Soł, Kasiu droga:
1. Dawaj, nie licząc na wzajemność
Przyjaźń jest bezinteresowna. Przyjaźń polega na braku wyrachowania. To nie jest „ja ci dam kilo cukru, ty mi oddaj w mące”. Jeśli dajesz, robisz to z serca, a nie z rozumu, ale…
2. Bądź wdzięczna,
Nie można wiecznie dawać, nie otrzymując niczego w zamian. Nie jest to wtedy przyjaźń a jakieś pasożytnictwo, a co najmniej komensalizm! Albo ze strony dającego jakiś upiorny, sztuczny altruizm, obliczony na to, by kiedyś biorącemu wszystko wygarnąć i wypomnieć. Jeśli jesteście takim dawczyniami, które tylko dają, dają, dają, zajrzyjcie w głąb siebie i odpowiedzcie na pytanie: co ja z tego mam? albo „po co ja to robię?”. Nie wolno też li tylko brać. Bo to rzeczywiście jest pasożytnictwo. Nie wierzę, że dawczyni nigdy niczego nie potrzebowała… może ty nie zauważyłaś? Bo nie chciałaś widzieć? Bądź więc wdzięczna, dziękuj za okazaną dobroć, za przyjaźń. Dawaj na miarę swych skromnych możliwości. Nie proszona – bo czasem ciężko prosić – oferuj pomoc, a jeśli zostanie przyjęta: pomagaj!
3. Pamiętaj (tak, tak, Kejt, to do ciebie).
Pamiętaj o imieninach i urodzinach przyjaciół. Pamiętaj imiona ich dzieci i mężów. Życzenia Bożonarodzeniowe wysyłaj w Wigilię, totalu, a nie w Wielkanoc! Mam z tym problem – z pamiętaniem – przyznam szczerze, bo… nie wiem dlaczego. Nie mam usprawiedliwienia. Swego czasu dostawałam mnóstwo życzeń z najróżniejszych okazji. Nie rewanżowałam się tym samym, więcej: czasem nawet nie dziękowałam i… strumyczek życzeń wysechł. Teraz mozolnie go wskrzeszam.
Jedna uwaga: nie wysyłaj życzeń na zasadzie „kopiuj – wklej”. Bardzo mnie irytuje taki „życzeniowy łańcuszek”, bo jeśli już wysyłam sms-a z życzeniami, to wystukuję go do każdego z osobna, a nie klikam w krzyżyk przy nazwisku. Minęły czasy świątecznych kartek, nie musimy biegać na pocztę, by obdzielić przyjaciół ręcznie nagryzmolonymi życzeniami, teraz wystarczy komórka albo komp, więc wysilmy się choć na tyle, by do każdego napisać osobno.
4. Wysłuchaj, nie pouczaj, nie dawaj dobrych rad.
Z tym pierwszym nie mam problemu – jestem dobrą słuchaczką, ale od razu, nim przyjaciel skończy mi się zwierzać, mam gotową receptę na jego problem. To wkurza! (Wkurza zwierzającego się, bo przecież nie mnie). Czasem musimy się jedynie wygadać. Potrzebujemy słuchającego i potakującego. Gdy chcemy dobrej rady, pytamy: „i co ja mam zrobić?”, prosimy: „poradź mi”. Gdy przyjaciel, nim zdążysz skończyć opowieść zaczyna swoje „ja bym…” nas trafia jasny szlag. Czego możemy sobie nie uświadamiać. Po prostu przestajemy się temu przyjacielowi zwierzać.
5. Nie wiś na przyjacielu, daj mu od siebie odetchnąć.
W naszym wieku – mówię o kobietach dorosłych, nastolatki rządzą się swoimi prawami – mamy swoje kłopoty: męża lub exmęża, dzieci (niemowlęta lub co gorsza nastolatki), teściową, szefa, wrednych kolegów w pracy albo takież koleżanki i czasem NAPRAWDĘ nie mamy siły dźwigać na barkach przyjaciela. Nie mówię tutaj o przypadkach nagłych, gdzie po to jesteśmy, by go dźwigać, ale – i to znów mówię do siebie – czasem przyjaciół zamęczasz. Ile razy dobra dusza może odbierać telefony w środku nocy i wysłuchiwać tych samych łzawych zwierzeń? Jak długo będzie przybiegać na każde twoje wezwanie? Długo. Jeśli to prawdziwy przyjaciel. Kiedyś jednak będzie miał dość i… zostaniesz sama. Oszczędzaj więc swoich przyjaciół, bo pewnego dnia, gdy NAPRAWDĘ będą potrzebni… odmówią.
6. Licz i niech liczą na Ciebie.
To zaprzecza poprzedniemu punktowi, może powinno być wcześniej: przyjacielem jest ktoś, na kogo możesz liczyć. Jeśli ciągle słyszysz: nie, sorry, nie mogę, nie mam czasu, nie, nie, nie… cóż, po którymś „nie” skreślasz takiego przyjaciela. Staraj się ze wszystkich sił, by przyjaciel mógł liczyć na ciebie. Nawet jeśli nie widzicie się latami, a dzwonicie do siebie od wielkiego dzwonu, gdy nadejdzie TEN DZIEŃ dzień życiowej apokalipsy przyjaciel stanie na wysokości zadania i uratuje, albo po prostu BĘDZIE. To również jest bardzo ważne. „Jestem przy tobie. Będę”. To podstawa przyjaźni. Dlatego tak ważne jest by wcześniej przyjaciela nie zamęczać, bo w TYM DNIU może mieć po prostu ciebie dosyć.
7. Myśl o przyjacielu.
Prezent bez okazji, jako dowód naszej przyjaźni bardzo, bardzo cieszy. Szczególnie, jeśli przyjaciel musiał zadać sobie trud, by go zdobyć i zrobił to, bo po prostu cię kocha. Ja kiedyś zwierzyłam się mojej przyjaciółce, że najbardziej brakuje mi kwiatów – tego, żeby ktoś mi je dawał, bo kocham kwiaty (wtedy mieszkałam w obskurnej kawalerce, gdzie nie było za grosz zieleni), kocham je dostawać, stawiać je w wazonie i na nie patrzeć. Od tego dnia moja przyjaciółka co tydzień (wtedy spotykałyśmy się w każdy wtorek, dziś bardzo mi tych spotkań brakuje) przynosiła mi kwiaty. Moje ulubione herbaciane róże. Nie muszę Wam mówić, że biegnąc w zimowy wieczór z pracy do kumpeli zdobycie herbacianych róż było ostatnią rzeczą o jakiej przyjaciółka marzyła? A jednak… Bardzo to doceniałam i niesamowicie za każdym razem się cieszyłam. Podwójnie.
Pamięć o przyjacielu nie musi być tak skomplikowana. Czasem widzisz coś, co przyjaciela przypomni: chustkę na szyję, wczesne czereśnie, pocztówka, czy książka – nie wahaj się, kup to lub zdobądź i obdaruj przyjaciela bez okazji. Tak właśnie.
8. Bądź lojalna, NIE ZDRADZAJ, nie obgaduj.
No tutaj nie mam problemu, bo chyba najbardziej cenię właśnie lojalność i wierność. Mam nadzieję, że Wy też. Opowieści o tym jak przyjaciółka uwiodła przyjaciółki męża i robiła jej rodzinę to dla mnie jakiś horror, a taka przyjaciółka to nie przyjaciółka a %^$@%^@$ i tu nie ma przeproś! Nie ma usprawiedliwienia! Jeśli ktoś kogoś wpuszcza do domu i swego serca to nie po to, by mu ten dom spalono, a serce złamano. Nic więcej nie powiem, bo to zbyt bolesny temat.
Nie jest również przyjacielem ktoś, kto za twoimi plecami cię obgada, obsmaruje i skrytykuje, choć w oczy ci się uśmiecha i wdzięczy. Po tym świecie chodzą ludzie wredni, ja to wiem, ale, kurde!, niech nie będą to przyjaciele! Jeśli przyłapiesz kogoś komu ufasz na takim świństwie, nie słuchaj tłumaczeń, po prostu skreśl tego kogoś z listy przyjaciół. Jeśli sama obmawiasz przyjaciół czy choćby oplotkowujesz… zmień się. To jest świństwo i tyle.
9. Wysłuchaj krytyki i weź ją sobie do serca.
Jeśli prawdziwy przyjaciel Cię skrytykuje… oj, to już musi być coś na rzeczy! Bo przecież przyjaciele są po to, by ocierać łzy. Sorry, ale nie wierzę w dobre intencje kogoś, kto ma dla Ciebie tylko krytyczne słowo. Prawda zawsze i za wszelką cenę to zwykły sadyzm, bo czasem należy ową prawdę przemilczeć, szczególnie jeśli nikt o nią nie prosi. Po kija mówisz przyjaciółce, która całą noc ryczała po awanturze z facetem, że fatalnie wygląda, ma zapuchnięte oczy i u fryzjera dawno nie była, a ciuchy na niej wiszą/opinają się? Owszem, może to być obiektywna prawda: twoja przyjaciółka ma w tej chwili oczy jak alergik zapylony bylicą, wygląda jak śmierć na chorągwi, włosy błagają o fachową pomoc i strasznie schudła albo przytyła, ale na Boga NIE MUSISZ JEJ O TYM MÓWIĆ! I tak to wie, albo powiedzą jej „życzliwi”, po co znęcasz się nad nią jeszcze i ty? To był przykład, ale czujecie o co chodzi. Przyjaciel, prawdziwy przyjaciel, w takiej chwili przygarnie i przytuli, a nie z wredną satysfakcją zacznie cię dobijać.
Dlaczego masz brać sobie krytykę przyjaciela do serca? Bo jeśli ktoś Cię kocha – a zakładamy, że przyjaciel Cię kocha – wie, że krytyka Ciebie zrani i sam przez to cierpi, nie sprawia mu to przyjemności, jeśli więc ktoś dla Ciebie, dla twojego dobra zadaje sobie ból, to, sorry, ale doceń to i zrób coś z tym.
Jeszcze jedno: jeśli zdarzy się Wam pokłócić PRZEPROŚ pierwsza! Nie czekaj, aż zrobi to przyjaciel, bo może poczuł się bardziej dotknięty, to nie są zawody na „kto kogo przetrzyma”, to przyjaźń, a nie małżeństwo! Przeproś pierwsza. Ot co.
10. Bądź ostoją, uśmiechem, promieniem słońca.
W tych dziwnych (żeby nie powiedzieć: mrocznych) czasach bardzo mało jest wokół nas radości. Przyjaciel, który wnosi ją do twojego życia jest na wagę złota. Nie musi być wiecznie uśmiechnięty! To nawet nienaturalne, ale przynajmniej na twój widok powinien się ucieszyć, rozpromienić, uśmiechnąć. Jeśli widząc Ciebie się krzywi z niechęcią… cóż: albo Ty nie jesteś przyjacielem, albo on.
Chwal, doceniaj, dziękuj. To naprawdę ważne, byś przynajmniej u przyjaciela znalazła dobre słowo. Nie musi Ci kadzić – pochwała, to nie kadzenie! Mam wspaniałą przyjaciółkę, która potrafi mnie nieźle skrytykować, czy mną potrząsnąć, ale… wiem, że w tym momencie na to zasługuję. Przyjacielska krytyka – krytyka płynąca z przyjaźni, ciepła, obiektywna, czy właśnie subiektywna, krytyka, której POWINNAŚ posłuchać – to po prostu bezcenne! (jakkolwiek nadużywany jest ten zwrot). Krytyka na końcu okraszona dobrym słowem: jeszcze cenniejsze.
A samo dobre słowo? Dobre słowo od kogoś, kogo kochasz i przez kogo jesteś kochana…? To po prostu bezcenność bezcenności, której Wam życzę, drogie Czytelniczki, z całego serca.
OMG jak mówi mój syn, czyli my God, jak mówię ja. Ależ dałam sobie do myślenia… Jaką jestem przyjaciółką? Czy sprostałam temu słowu? Temu zadaniu? O tym mogą powiedzieć tylko moi Przyjaciele. Aż się boję ich pytać…
PREMIERA 25. LIPCA!
Najmłodsza jest w domu! (Ha, jakbym kolejne dziecko urodziła i troszkę tak się czuję). Wydana przez Naszą Księgarnię, śliczna, pachnąca, gładziutka (ach ta satynowa okładka). „Sklepik z Niespodzianką. Adela”, czyli drugi tom opowieści o Bogusi, jej przyjaciółkach i miasteczku Pogodna, leżącym gdzieś między Koszalinem a Kołobrzegiem nad naszym pięknym, acz chłodnym Bałtykiem.
Co mogę Wam powiedzieć o Adeli (oprócz tego, że na pierwszych miejscach zapowiedzi trzyma się mocno)? Z pewnych przyczyn, które poznacie podczas czytania, bardzo przeżywałam tę książkę. Wprawdzie moim alter ego zdaje się być Lidka, bo to i pani weterynarz, i nieco zagubiona, ale utożsamiam się raczej z Adelą. Tą Adelą, która jest postacią wiodącą w drugim tomie Sklepiku. Nie powiem, że jej przygody i doświadczenia są moimi, bo tak nie jest, ale w jej skórę weszłam wyjątkowo mocno. I razem z nią śmiałam się i płakałam. Sprawdzałam na własnej skórze przepisy z jej sekretnego kajecika. Kibicowałam komuś, kto ją pokochał. Wkurzałam się na nią, gdy machnęła ręką na swoje życie i chciała… O tym musicie doczytać same.
Zachęcam Was do sprawdzenia przepisów, które umieściłam w tym tomie (tych z „Bogusi” oczywiście też). Kąpiel a la Kleopatra jest normalnie boska! Gdzieś go tutaj podawałam.
Egzemplarze recenzenckie – mam nadzieję – zostaną wysłane przez Wydawcę. Wygrane konkursowe wyślę ja, gdy tylko odzyskam środek lokomocji. Cierpliwości więc… Czekam na pierwsze wrażenia po lekturze. Do przeczytania, Kochane!
Dawno nie pytałam Was o zdanie nt. okładek! Czas nadrobić to niedopatrzenie.
Wprawdzie okładka do „Zabajki” (nie pytajcie, kiedy ta książka się ukaże, bo nie wiem) jest wstępnie zatwierdzona, ale wstępne zatwierdzenie zawsze można zmienić.
Ja dla sportu (żeby nie powiedzieć: z nudów, gdy nie miałam co pisać, bo mózg po Lidce resetowałam) porzeźbiłam właśnie „Zabajkę” i oto co mi wyszło:
Powiedzcie, która Wam się najbardziej podoba i która pasuje do serii z czarnym kotem (przypominam, że pierwszą książką z tej serii jest „Nadzieja”)? A która pasuje do takiej oto zapowiedzi: „Pewnego ranka w
wiosce Zabajka, położonej gdzieś między Tatrami a Bałtykiem, zjawia się
urocza dziewczyna. Nikt nie wie, skąd przyszła ani kim jest. Co
najdziwniejsze ona sama też tego nie wie. Jednego wszyscy są pewni: wraz
z przybyciem Nieznajomej nadszedł czas zmian.
„Zabajka” to opowieść o spełnionych marzeniach, utrzymana w magicznym
klimacie „Poczekajki”, czyli to co w prozie Katarzyny Michalak lubimy
najbardziej”.
Parę drobiazgów, umilacz, rozwiązanie konkursu i… Poziomkowa tęcza
1. Trafiłam na fajny umilacz (coś, co nazywa się fachowo widgetem, ale strasznie nie podoba mi się to słowo, ciekawe czemu) czyli Pogodę dla Ciebie, jest tam, w prawym górnym rogu. Już wiem, że pogoda wyświetla się zmiennie (np. w Szczecinie dla Warszawy), ale cóż… nikt nie jest doskonały. 🙂
2. Tutaj jest mini wywiad zorganizowany przez Diunam w ramach wyzwania czytelniczego. Pytania były fajne, dziękuję!
3. „Nadzieja” nadal otrzymuje świetne recenzje, za które serdecznie dziękuję. Piszecie też do mnie piękne maile, wzruszające nieraz do łez. Dziękuję! „Adelcia” uczepiła się pierwszego miejsca w zapowiedziach i trzyma się mocno. Dziękuję po raz trzeci (ale nie ostatni). 🙂
4. Wczoraj skończył się Słodki Konkurs z Niespodzianką. Minął też termin nadsyłania recenzji „Nadziei” w ramach Top20. Jeżeli nie ma Waszej recenzji w Kąciku Recenzentek, bardzo proszę o umieszczenie linka! Nie chciałabym przeoczyć żadnej.
5. Dostałam dwa piękne maile z podziękowaniem za „Sekretnik” (trzymam kciuki za dwie drimerki i ich marzenia) i właśnie sobie uprzytomniłam, że wracam do pewnego punktu w moim życiu tak, jak to radziłam w „Sekretniku”. Dlaczego chcę tam wrócić? Nie wiem. Ale się dowiem.
6. Gdy przysyłacie mi zdjęcia Waszych Słodycząt normalnie aż mnie za serce ściska. Kocham dzieci! Ale że nie każda z Was ma dzieci, to następnym razem otworzę Kącik czworonogów i lataczy, czyli naszych małych przyjaciół. Cierpliwości.
7. Za niecałe 2 tyg. Quiz: co wiesz o… Grze o Ferrin. Przygotujcie się! Może być ciekawie. Myślałam nad zmianą – tylko w tym quizie – regulaminu: ja będę zadawała pytania, Wy będziecie odpowiadać. Ale nie wiem, czy to dobry pomysł, bo do tej pory radziłyście sobie beze mnie i było cool.
8. A teraz już rozwiązanie Słodkiego Konkursu z Niespodzianką.
Adelę (gdy tylko dostanę ją do ręki) otrzyma:
Sylwik (ptysiek)
Karolina R (ciasto drożdżowe)
Marta J (słonko zza chmurki)
Agnieszka O (sernik)
i specjalne wyróżnienie dla Mammymisia. Izabelko, jesteś mistrzynią!
Przypominam, że w poprzednim konkursie Adelcię wygrały:
Jolinka
Ania BZ
i Klaudia.
Przyślijcie, kochane, adresy do wysyłki!
Oprócz tego do Top20 recenzentek (tych, które spełniły warunki Top) wydawca wyśle Adele ze swej puli, a ja ze swoich egzemplarzy autorskich też coś dorzucę.
Bardzo, bardzo jestem ciekawa, jak Wam się spodoba II tom „Sklepiku z Niespodzianką”…
Coś jeszcze chciałam, ale zapomniałam…:)
Ahaaa! Tutaj obok jest zdjęcie mojej prywatnej Poziomkowej tęczy. Dziś podczas burzy nagle zaświeciło słońce i… tadam! była. Nie gdzieś tam, na niebie, ale u mnie. Mam nadzieję, że zwiastuje to, na co od pary tygodni z niecierpliwością czekam…
Pierwsza odsłona, czyli quiz o serii poczekajkowej, poszła Wam bardzo dobrze. Ponad 100 trudnych pytań i odpowiedzi!
Ciekawe, jak dobrze znacie serię owocową?
Oto reguły quizu: ta odsłona dotyczy „Roku w Poziomce”, „Lata w Jagódce” i „Powrotu do Poziomki”, czyli książek na zdjęciu. Trwa od teraz do godz. 22 w poniedziałek, czyli ponad
dwie doby. Jedna osoba zadaje pytanie, druga na nie odpowiada i zadaje
swoje. Jeśli dwie osoby odpowiedzą w tym samym czasie liczy się ta, co będzie wyżej w komentarzach, bo komputer jest dokładny.
Pilnujcie kolejności, żeby nie wprowadzać chaosu! Każda z Was może odpowiadać wiele razy, bo przecież chodzi o dobrą zabawę!
Pytania muszą być trudne! Tak, żeby odpowiedź nie była zbyt
łatwa! Bo wtedy nie będzie zabawy. Uwaga: wystrzegajcie się spoilerowania, czyli zdradzania treści. Będę tego pilnowała. W poprzednim quizie byłyście genialne i radziłyście sobie z takim zadawaniem pytań, bym nie musiała interweniować.
Komentarze na czas quizu będą wchodziły natychmiast (ale nadal nie ma
możliwości pisania jako anonim), nie czekając na moją akceptację.
Pierwsze pytanie zadaję ja (będzie w pierwszym komentarzu). Co
jeszcze…. oczywiście będzie nagroda: „Rok w Poziomce” i „Powrót do Poziomki” (w twardych okładkach!) z moją
najserdeczniejszą dedykacją.
Za dwa tygodnie będzie quiz dotyczący „Gry o Ferrin”, potem „Sklepiku z Niespodzianką” i na koniec „Nadziei”.
No, jestem bardzo ciekawa, jak dziś Wam pójdzie.
Endżoj!