Ponieważ lubię weltbild.pl (obecnie ravelo.pl), a on chyba lubi mnie, z przyjemnością polecam Wam promocję na tym portalu. TUTAJ możecie kupić moje książki z dużym upustem. Z tym większą przyjemnością, że bardzo ładny baner umieścili na stronie głównej.
Przymierzam się do kolejnego nagrania „wieści z placu boju”, czyli vloga, bo od dwóch dni mam przymusowe wakacje – rozumiecie, zabroniłam sobie pisać aż do lutego, bo muszę zregenerować oczy, mózg, kręgosłup i oba nadgarstki – i zaczyna mnie nosić. Podejrzewam, że z tych wakacji wyjdzie to, co odkładałam z braku czasu: kilka scenariuszy. Bo przecież scenariusz to nie książka. W wakacje można mi go chyba napisać. (Niereformowalną pracoholiczką jestem normalnie…)
Ale o czym ja mam w tym vlogu opowiedzieć? O tym jak idzie zima, a ja najchętniej zwinęłabym się w kłębek pod kołdrą i przespała ten czas, najlepiej do kwietnia? Kto by chciał takie smęty oglądać? Chyba poczekam do wiosny, gdy znów będę sadzić poziomki…
Kurczę, jestem tak zaabsorbowana hmm… jakby to określić… przygotowaniami do następnych narodzin, że o mało co nie przeoczyłam premiery najmłodszej, czyli „Kawiarenki pod Różą”. Książka jest jak zwykle ślicznie wydana (dziękuję Wydawnictwu Filia), zawiera obiecany wstęp do „Amelii” (swego czasu zapowiadanej jako „Zabajka”) oraz zupełnie niezwykłe i fantastyczne przepisy na słodkości.
Mam nadzieję, że książka się Wam spodoba, zarówno opowiadania, jak i część poświęcona wypiekom. A już niedługo… „Wojna o Ferrin”, dwa opowiadania w dwóch antologiach, opowiadanie w „Poradniki Domowym” oraz ukoronowanie roku 2014, czyli „Przystań Julii”. Potem jeszcze tylko „Pani Ferrinu” i dłuuugie wakacje.
Choć znając mnie nie takie znowu długie się pewnie okażą. Już myślę, co ja teraz biedna będę robiła, skoro wszystko jest gotowe.
Może jakieś pomysły mi podrzucicie? ;))
PS. Od razu odpowiadam na pytania, nim zaczniecie je zadawać: „Kawiarenka” nie będzie wydana jako ebook i nie jest przewidywane specjalne świąteczne wydanie jak rok temu „Przepisu na szczęście”.
Wyobraź sobie taką sytuację: skończyłaś wszystkie prace na czas, na miejsce, na pewno i jesteś wolna. Masz wyczekiwane od paru ładnych lat i w pełni zasłużone wakacje. Bez telefonu, bez internetu, bez laptopa. Bez dziesiątek maili, w których każdy coś od Ciebie chce.
Dziećmi zajmą się dobrzy ludzie (dziadkowie na przykład), a sponsor (jeszcze nie wiem, skąd go wytrzasnąć) mówi: jedź, gdzie chcesz, z kim chcesz i na jak długo chcesz.
I oto nagle cały świat stoi przed Tobą otworem.
Dokąd byś się wyrwała, mając błogosławieństwo rodziny i pracodawców na tydzień czy dwa słodkiego lenistwa?
Mi się marzy to miejsce…
Ciekawe, czy którakolwiek z Was zgadnie, gdzie bym pojechała…
A Wy? Dokąd i z kim wybrałybyście się w Podróż Marzeń?
No i mam najmłodsze „dzieko” w rękach. Jest śliczne i pachnące, jak to noworodek. :))
Myślę, że będzie się podobało i wielbicielkom „babskiej” prozy i tym, które uwielbiają dobre przepisy. Naprawdę znajdziecie tu same pyszne, słodkie cudeńka…
Jak widzicie książka ma układ podobny do „Przepisu na szczęście” – opowiadania przeplatane przepisami, ozdobionymi uroczymi rysuneczkami autorstwa Olgi. Wiem, że „Kawiarenkę” już można kupić i już ją rozsyła empik.com Wiele z Was będzie ją pewnie miało jeszcze przed premierą.
Na koniec zapraszam na fanpejdż gdzie lada moment ruszy Wielka Kawiarenkowa Rozdawajka. 🙂
Endżoj!
Gdzie ja jestem? (Oraz zbliżająca się premiera „Kawiarenki pod Różą”)
Dawno mnie tu nie było. Wiem, wiem, zaniedbuję Was (przynajmniej tak mogłoby się wydawać) w rzeczywistości jest wprost przeciwnie: lubicie czytać nie tyle wpisy na blogu, co moje książki i nad nimi właśnie pracuję.
Prawdę mówiąc pracuję tak intensywnie, że gdyby nie dzwonił ktoś od czasu do czasu, zaczynając „Dzień dobry, pani Kasiu”, to nie wiedziałabym, jak się nazywam. Początek tego roku był bardzo spokojny. Ile było premier w pierwszym półroczu? Trzy? Coś koło tego, za to koniec… to morderczy maraton, w którym dzielnie usiłuję dobiec do mety.
Zaczęło się niewinnie, w lipcu wznowieniem „Poczekajki” (którą jednak przygotowywałam od początku, od redakcji, po okładki trzech tomów), potem było „Dla Ciebie wszystko”, teraz będzie „Kawiarenka pod Różą”, następnie „Wojna o Ferrin” i na końcu „Przystań Julii”. Co miesiąc nowa książka, a w międzyczasie dwa opowiadania do dwóch antologii i jedno dla „Poradnika Domowego”. Jeśli myślicie, że opowiadania to pikuś, bo są krótkie, to jesteście w błędzie – dla mnie to wymyślenie minipowieści, która ma swoją fabułę, swoich bohaterów, początek, rozwinięcie i zakończenie. Tak więc w ciągu sześciu miesięcy „wystąpię” w sumie osiem razy… Chyba już Was nie dziwi, że zniknęłam z bloga i jestem gdzieś między Milanówkiem, Ferrinem i Zabajką. Moją rodzinę nie dziwi już nic.
Oprócz tego normalnie prowadzę dom, wychowuję synów, piorę, prasuję i właśnie smażę powidła.
I oczekuję z niecierpliwością nowiutkich, pachnących drukarnią egzemplarzy „Kawiarenki”, która 24 września ukaże się w księgarniach. Myślałam, że przyjdą dzisiaj i będę mogła Wam je zaprezentować, ale nie dotarły… Pamiętajcie, że to opowiadania, a nie powieść, połączone z przepisami (ale jakimi! takich słodkości jeszcze w mojej książce nie było!), a właściwie początek „Amelii”, którą to książkę przewiduję na przyszły rok.
Jest na co czekać.
Wracam do pracy i dziękuję za wysokie notowania moich książek na najważniejszych topkach. To przecież tylko i wyłącznie dzięki Wam.
Gdy tylko dostanę książkę do ręki, na fanpejdżu ogłosimy kolejną rozdawajkę, tak więc trzymajcie rękę na pulsie. Okej, idę pomieszać powidła, bo mi się przypalą.
:*
Wasza Kejt