Czyli najsłynniejszej z moich książek, które… nie powstały? Właściwie jedynej – no, oprócz sagi rodzinnej, do której przymierzam się równie długo, co do Miasta?
Otóż zaraz po „Zemście” zaczęłam prace właśnie nad Miastem Walecznych. Zebrałam wszystkie epizody w jeden plik, w miarę chronologicznie i już teraz widzę, że sam pierwszy tom będzie miał ok. 400 stron. Tekstu już napisanego jest ponad 450 stron, 50 przechodzi do tomu II, do jedynki trzeba co nieco dopisać i… tu zaczyna się ten sam problem, co poprzednio. Bibliografia. Książki, które uzbierałam specjalnie do tej pracy, a raczej ich treść.
Dziewczyny… pisałam na różne tematy. Niektóre (Bezdomna, Nie oddam dzieci, W imię miłości) łamały mi serce, tak jak Wam, ale to była moja wyobraźnia. Owszem, oparta na faktach, na historiach osób, z którymi rozmawiałam, ale nadal pozostawała w sferze fikcji literackiej. Potrafiłam odciąć się od pisanego tekstu po zamknięciu pliku i wrócić doń, gdy plik otwierałam.
Tym razem nie będzie tak łatwo, o nie, bo najpierw muszę przeczytać te książki – a ich treść jest… makabryczna… – potem przeżyć to, co przeczytałam ponownie i opisać emocjami. Dzisiaj zaczęłam od pierwszej z brzegu. Akurat było to o katowni Powstańców na Rakowieckiej… Boże, jak tamci zwyrodnialcy ich bili… Nie wiem, jak ja przeczytam od początku do końca dokument o rzezi Woli, nie wiem, jak doczytam o mordowaniu dzieci, paleniu żywcem rannych, katowaniu dziewczyn i chłopaków po wojnie. Pewnie będzie jak poprzednio: jedna książka i dwa tygodnie przerwy na odchorowanie, potem jeden rozdział.
Ale dam radę.
Bo tak trzeba.
A na razie pokażę Wam coś, co mnie uskrzydliło. Zmieniłam nieco okładki do obu tomów, dopracowałam je do najmniejszego szczegółu, a co najważniejsze pojawia się na nich prawdziwy główny bohater, taki, jakim go opisałam i jakim go sobie wyobrażam. Nie wiem jak Wam, ale mi się on podoba. 🙂
I to właśnie słychać w „Mieście Walecznych”: ma już połowę treści, ma okładki, tylko nie ma najważniejszego – klamry, spinającej je w całość. Klamra leży w wielkim stosie na moim biurku i szepce: czytaj mnie… czytaj… A ja… ja chyba wrócę na Leśną Polanę. Tu jeszcze świeci słońce.