Moja Wielka Australijska Przygoda, czyli jak to się zaczęło…

Przez Administrator
13 komentarzy
Gdzieś tutaj jestem… 🙂

Styczeń 2014

Cz. I

To nie będzie pani potrzebne – mówi celniczka z dziwnym uśmiechem, stojąc nad wybebeszoną walizką.
Razem
z nią, półprzytomna po dwudziestoośmiogodzinnej podróży, w czasie której nie
zmrużyłam oka – nie śpię już od jakichś dwóch dni, jeszcze osiem i umrę, bo po
dziesięciu dniach bez snu człowiek umiera – wpatruję się w siedem par skarpet
frote, które ze sobą zabrałam. Jedna na każdy dzień. I farelkę.
Zawsze
zabieram skarpety frote i zawsze zabieram ze sobą farelkę, nawet jeśli jest to
podróż do bardzo ciepłych krajów, bo noce w tych krajach bywają zimne, a ja
przecież piszę nocami. Muszę więc mieć ciepło. Szczególnie w nogi. Stąd te
skarpety. I farelka.
W
tamtym momencie jakaś część mego otępiałego od długiej podróży mózgu nie
zgodziła się z celniczką, bo ogólnie jestem przeciw.
Nazajutrz
przyznałam jej rację.
Za
oknem były czterdzieści dwa stopnie w cieniu.
Tak się zaczęło moje pierwsze spotkanie z Australią…
Dlaczego
wybrałam Australię? Bo któregoś styczniowego dnia, wysmagana wiatrem i śniegiem
stwierdziłam, że wyjeżdżam. Gdzieś, gdzie jest ciepło. A że w Australii jeszcze
nie byłam…
Jestem
bardzo spontaniczna w podejmowaniu decyzji. Tego samego wieczoru otrzymałam
e-vizę, zarezerwowałam samolot i hotel. Poszłam spać i nazajutrz… musiałam na
własne oczy upewnić się, co też nawyrabiałam w nocy, całkowicie przytomna na
ciele i umyśle: właśnie wysłałam się na tydzień do Australii!
Dlaczego
tylko na tydzień, skoro sama podróż zajmie dwa dni w jedną i dwa dni w drugą
stronę? Bo dokładnie tyle: dziesięć dni beze mnie, wytrzymywał mój synek.
Dzwonię
do mojej matki, która pod moją nieobecność zajmuje się wnukiem.

Słuchaj, mamo, wyjeżdżam na dziesięć dni do ciepłych krajów.

O, to dobrze, odpoczniesz…
Rzeczywiście,
odpoczynek po morderczych ostatnich miesiącach po prostu mi się należał.

Gdzie tym razem?
Zwykle
był to Cypr albo Wyspy Kanaryjskie. Tam było może nie lato, ale nie zima.

Eeee… tym razem nieco dalej. Do Australii.

Do Aus… Australii? Ale to daleko!
Taaak.
O Australii można powiedzieć wiele i jedno: to bardzo daleko.

E tam, daleko. Parę godzin w samolocie i jestem na miejscu. Wracam jak zwykle.
Nim Patryk zdąży się stęsknić.

Lecisz na drugi koniec świata i będziesz tam tylko dziesięć dni? Pojechałabyś
na miesiąc, pozwiedzać, to rozumiem, ale…
Właściwie
będę tam tylko tydzień, odjąć podróż, wolałam jednak o tym nie wspominać, bo mi samej
dokonania ostatniej nocy wydały się w tym momencie absurdalne. Chociaż… robiłam
w życiu bardziej szalone rzeczy, niż tygodniowa wycieczka do ciepłych krajów.
Krajów tak ciepłych, że niemal udaru dostałam – ale o tym później…

To kiedy wylatujesz?

Prawdę mówiąc jutro.

Jesteś spakowana?
A
co tu – oprócz ciepłych skarpet, farelki i karty do bankomatu – pakować?

Niee, może wieczorem…
Mojej
rodzicielce nie mieściło się to w
głowie, ale ja tyle razy wyjeżdżałam dosłownie z godziny na godzinę, że
pakowanie się w jedną skromną podróżną torbę na jeden skromny tydzień zajmowało
mi może z pół godziny. Miałam pewność, że i tak czegoś zapomnę, ale miałam i
drugą: że nie ma tego, czego nie kupiłabym na miejscu, mają kartę kredytową.
Byleby zabrać paszport i portfel. Resztę da się skompletować.
Tym
razem byłam w błędzie…
Ale
to się okaże na miejscu, gdy już dotrę na wymarzone antypody i okaże się, że
primo: nie mam dostępu do internetu i mieć nie będę. Secundo: nie podłączę się
do australijskiej sieci, jeśli nie kupię specjalnej wtyczki, nie mogę więc
naładować ani telefonu, ani laptopa. To okazało się problemem gdzieś tak
trzeciego dnia, gdy zgasła komórka. Przez te trzy dni trwałam bowiem w błogiej
nieświadomości i jeszcze bardziej błogim… zadziwieniu.
Australia.
Siedzę na balkonie mojego hotelu do góry nogami. A mimo to nie spadam w otchłań
Kosmosu, a gwiazdy są na swoim miejscu: nad moją głową. Niesamowite…! Czyżby ci, którzy twierdzą, że Ziemia jest okrągła, jednak nie mieli racji?
cdn…

Może Ci się spodobać...

13 komentarzy

Aniela Kilińska 11 kwietnia 2016 - 13:59

CDN! Jak najszybciej 🙂 Będzie w druku, czy tylko tutaj?

Odpowiedz
Katarzyna Michalak 11 kwietnia 2016 - 17:32

A wiesz, że nie wiem? Może zrobię taki blogowy pamiętniczek? 🙂 Muszę nad tym pomyśleć…

Odpowiedz
Aniela Kilińska 11 kwietnia 2016 - 18:51

Proponuję w druku. Czekam 🙂

Odpowiedz
Amelia 11 kwietnia 2016 - 16:49

Wczoraj wspomniałam przyjaciółce, że nasza Kejt na kraniec świata się wybiera. Zdziwiła się strasznie i zapytała dlaczego, a ja nie umiałam jej odpowiedzieć. Jak najszybciej musi się to zmienić! Czekam z wielką niecierpliwością!

Odpowiedz
Katarzyna Michalak 12 kwietnia 2016 - 00:27

A to trzeba filmik vlogowy z milionowym egzemplarzem obejrzeć. Tam wyjaśniam dlaczego. 🙂

Odpowiedz
Aleksandra 11 kwietnia 2016 - 17:29

Czekam,na ciąg dalszy, już wciągnięta w historię na całego.

Odpowiedz
Katarzyna Michalak 11 kwietnia 2016 - 17:33

PS. Podglądam licznik wyświetleń. Już niedługo będzie na nim 2 000 000 odwiedzin. Coś w tym roku mam szczęście do milionów. Chyba muszę zacząć grać w (australijskiego) totka. 😀

Odpowiedz
Agnieszka Kaniuk 12 kwietnia 2016 - 05:11

Ja chcę więcej zdecydowanie.Wciąga, ciekawi i co bardzo istotne dla nas czytelników pozwala nam Pani niejako przeżywać swoją przygodę wspólnie z Panią za co dziękuję.?

Odpowiedz
Monika Z 12 kwietnia 2016 - 05:15

Ja już się pogubiłam czy to była propozycja wydawcy czy Pani spontaniczny wyjazd 😉 Jakby nie było tak gratuluję odwagi 🙂

Odpowiedz
Katarzyna Michalak 12 kwietnia 2016 - 06:46

W styczniu 2014 – spontaniczny wyjazd. Półtora roku później – propozycja wydawcy.

Odpowiedz
Anna Pigła 12 kwietnia 2016 - 08:54

Kasieńko najważniejsze żebyś była szczęśliwa. Życzę tego z całego serca 🙂

Odpowiedz
Katarzyna Michalak 12 kwietnia 2016 - 11:44

Dziękuję, moja Kochana. :* Australia ma dwie strony: tę jasną i tę ciemną, jak wszystko, ale rzeczywiście da się tutaj być szczęśliwym…

Odpowiedz
ejotek 12 kwietnia 2016 - 18:50

Ależ się to świetnie czyta… jak powieść 🙂
pozdrów Kasiu ode mnie Australię… moim marzeniem, wciąż niespełnionym jest Oper w Sydney i spotkane z kangurami i pandami 🙂

Odpowiedz

Zostaw komentarz