Jak zostać pisarką – raz jeszcze

Przez Administrator
2 komentarze

Ponieważ ciągle pytacie w mailach, jak udało mi się zostać pisarką, postanowiłam przypomnieć Wam ten wpis sprzed kilku miesięcy…
Może któraś z Was dzięki niemu za kilka lat będzie mogła wkleić podobne zdjątko. :))

Jak tego dokonać?
Oto przepis:

1. Napisz

Dziś wydać książkę może każdy. Wystarczy mieć pieniądze na wydanie jej w
formie e-booka, albo nawet tradycyjnej, zgłosić się do wyrastających
jak grzyby po deszczu wydawnictw, które opracują Wasz tekst pod kątem
redakcyjno-korektorskim (albo i nie), przygotują okładkę, wydrukują i
teoretycznie roześlą po księgarniach.Więcej się na ten temat nie
wypowiem, bo nigdy w ten sposób nie wydawałam. To znaczy nie zlecałam
wydania swojej książki pośrednikowi. „Grę o Ferrin” opracowałam i
zleciłam do druku w tych kilkudziesięciu egzemplarzach sama, nie
zarobiłam na niej nic, bo wszystkie rozdałam i to był koniec przygody z
self publishingiem jeśli chodzi o mnie.
Ale nie o takie wydanie chodzi. Każdy, kto marzy o byciu pisarzem, chce
wydawać swoje książki w prawdziwym wydawnictwie i oglądać je na
wystawach księgarni i na empikowych półkach, prawda?
Od czego więc zacząć pisarską karierę?
Od napisania książki.
Dobrej książki.
Pojęcie „dobra” jest bardzo względne, bo przecież każdy ma inne gusta
czytelnicze, ale Wydawcy poszukują książek, które po prostu się
sprzedadzą. Pamiętajcie: Wydawca nie jest organizacją charytatywną, nie
wyda książki „po znajomości”, czy dlatego, że polubił autora. Koszty
wydania i wprowadzenia tytułu do księgarń są tak wysokie, że w świecie
wydawniczym nie ma „układów”, liczy się dobry tekst, który ma szansę się
sprzedać. Kryminał, sensacja, powieść obyczajowa, czy historyczna,
poradnik – nie mam pojęcia, co akurat może „zaskoczyć”, ale na pewno
książka MUSI ZOSTAĆ NAPISANA.
To oczywiste! – krzyknie chyba każdy. Otóż nie. Dostaję co jakiś czas
maile z fragmentem tekstu i prośbą o „rzucenie okiem” i parę zdań oceny.
(Tu przypominam: nie czytam i nie oceniam nadesłanych tekstów). Zawsze też pada pytanie, czy nadaje się to do druku i warto jest pisać dalej.
Odpowiadam teraz Wam wszystkim: napiszcie najpierw swoją pierworodną do
końca, a potem wysyłajcie ją komukolwiek. Kto ma wierzyć w książkę,
jeśli nie jej autor? No kto?

2. Popraw

Wasza książka jest napisana. Od początku do końca. Macie ileś tam stron
dobrego Waszym zdaniem tekstu (pamiętajcie: musicie kochać to swoje
dziecko i nie wątpić w nie, choćby nie wiem co!). Teraz, zanim komuś ten
tekst pokażecie, MUSICIE GO POPRAWIĆ. Przeczytać nie raz i nie dwa,
poprawić wszystkie zgrzyty i błędy, które wyłapałyście same, czy
podkreślił Wam word, może znajdzie się jakaś dobra polonistyczna dusza i
ona rzuci na Wasze dzieło okiem? Jedno jest pewne: nie wolno Wam
wysyłać do Wydawców tekstu z błędami. To po pierwsze: brak szacunku do
Wydawcy, a po drugie: od razu robi złe wrażenie. Błędy po prostu
odrzucają od tekstu.
Ja, choćby goniły mnie terminy i Wydawca upominał się o tekst
codziennie, nie wysyłam brudnopisu. Oczywiście wszystkich błędów nie
wyłapię podczas jednego czytania, nawet po kilku się zdarzają i nie
tylko mi, ale redaktorom i korektorom, ale nim wyślę wersję ostateczną
książki (która wersją ostateczną jeszcze nie jest) poprawiam w niej
błędy. Wy również powinnyście.
Podczas czytania książka może Wam się wydać do niczego, zupełnie bez
sensu i w ogóle, ale… nie przejmujcie się tym. Nie jesteście
obiektywne. Albo za wysoko, albo za nisko siebie i swój tekst cenicie.
Nie są obiektywni także Wasi przyjaciele i bliscy, którym pokażecie
swoje dzieło. Trudno im będzie powiedzieć Wam prosto w oczy, że książka
im się nie podoba, zaczną więc Wam słodzić i… rozpalą tym być może
nadzieje, które okażą się płonne. Rozwieje te nadzieje kilka pierwszych
odpowiedzi odmownych i być może raz na zawsze podetnie Wam skrzydła,
zupełnie niepotrzebnie. Pierwszy lot zazwyczaj przecież kończy się
upadkiem.
Pamiętajcie, że jedynymi obiektywnymi osobami, które ocenią Wasz tekst
są redaktorzy w wydawnictwach, do których go poślecie. Wydawcy czekają
na dobre książki, każda nadesłana propozycja wydawnicza jest czytana,
możecie mi wierzyć, że jest. Nikt nie oceni tekstu lepiej, niż oni.
Więc…

3. Wyślij

Powiedzmy, że macie już swoją książkę napisaną i poprawioną. Co teraz?
Ech… teraz chyba najtrudniejszy rozdział pisarskiego życia: wysyłanie
do Wydawców i czekanie na odpowiedź. Opowiem, jak ja postąpiłam z
„Poczekajką”: gdy była gotowa, poszłam do Empiku (na Nowym Świecie,
pamiętam jak dziś), podeszłam do regału z literaturą obyczajową i
spisałam wszystkich wydawców, których książki się tam znajdowały. Potem
znalazłam strony tych Wydawców w internecie, doczytałam w jakiej formie
przyjmują propozycje wydawnicze (to były jeszcze czasy, kiedy niektórzy
przyjmowali wyłącznie wydruki, ale większość już tylko mailem) i…
wysłałam „Poczekajkę”.
A potem czekałam… czekałam… czekałam…
Przychodziły odpowiedzi odmowne (bardzo miłe i z życzeniami powodzenia),
a ja się w końcu nie doczekałam. Dopiero za drugim podejściem, gdy sama
wydrukowałam książkę, dołączyłam płytę z teledyskiem i rozesłałam taki
pakiecik do tych samych Wydawców nagle, w ciągu jednego tygodnia chciało
moją pierworodną kilku z nich.
Dziś Wydawcy odpowiadają niemal natychmiast, jeśli tekst się podoba, bo
im również zależy na dobrych debiutantach. Konkurencja na tym rynku jest
ostra i nowe talenty są natychmiast wyławiane z zalewu propozycji
wydawniczych, jeśli więc Wasze dzieło rokuje nadzieje, odpowiedź
przyjdzie szybko.

4. Co dalej?

Jeżeli znalazłyście Wydawcę, gratuluję z całego serca i… życzę
podpisania dobrej umowy. Wiem, że debiutantom zależy tylko na tym, by
wydać książkę w znanym wydawnictwie i zupełnie nie myślą o pieniądzach.
Magia własnego nazwiska na okładce jest wielka i uwodzi debiutantów,
mimo wszystko podczas podpisywania umowy kierujcie się rozsądkiem, nie
sercem, okej? Chociaż odrobinę…
Jeżeli nikt Waszego dzieła nie chciał, nie przejmujcie się tym. Jestem
przykładem, że trzeba walczyć znów i znów, do skutku. Wysyłać i
poprawiać, poprawiać i wysyłać, aż do bólu palców.
Ale… może tak być, że po prostu nie macie talentu literackiego i tyle.
Ja na przykład nie mam za grosz talentu malarskiego i jakoś muszę z tym
żyć. I wiem, że nigdy nie namaluję niczego i nie poddam mojego dzieła
ocenie krytyków, czy nie wyślę go do galerii.
Rozumiecie, co chcę powiedzieć między wierszami? By napisać książkę trzeba mieć jakiś tam talent, najlepiej literacki ;).
Myślę jednak, że nie można rezygnować z marzeń. We mnie talent i pasję
pisarską usiłowano zabić nie raz i nie dwa, ale się nie dała (ta pasja,
ja zresztą też), więc dlaczego Wy macie się poddawać?

Na koniec złota myśl, którą powtarzam przy okazji wywiadów i spotkań
autorskich: Pisarza czyni nie ilość wydanych książek, a przeczytanych
książek.
Jestem święcie przekonana, że umiem pisać, bo przeczytałam mnóstwo
książek o najróżniejszej tematyce, byle tylko były ciekawe. Tak, to
właśnie dziełom innych autorów zawdzięczam najwspanialszą przygodę
mojego życia, jaką jest pisarstwo.

Życzę Wam, moje kochane, rozpoczęcia takiej samej przygody i…
spotkania się na księgarskiej półce. Miejsca na niej jeszcze sporo.
Wystarczy i dla mnie, i dla Was… :))

Może Ci się spodobać...

2 komentarze

Alicja Dobry 29 czerwca 2015 - 04:09

To byłby po prostu zaszczyt spotkać się z Panią na ksiegarskiej polce! 🙂 Moja powieść jest prawie napisana… Trzeba tylko dokończyć, nie stoję w miejscu – pisze, lecz powoli. Mam nadzieję, że kiedyś moje marzenie o wydaniu jej się spełni 🙂 Choćby po kilkuset poprawkach 😛
Myślę jednak nad korektą… Nie znam nikogo, kto pomogłby mi w poprawkach i wstepnie ocenił ,,dziecko", więc myślę o poszukaniu korektorki (na Śląsku, wiadomo – kontakt w 4 oczy najważniejszy), czy to dobry pomysł? Czy z taka osobą również podpisuje się umowę?

Odpowiedz
Poetka A 7 lipca 2015 - 18:07

Ja kiedyś pisałam tzw. "opowiadania do szuflady", ale marzę, żeby zobaczyć swoją książkę, swój tekst na półkach księgarni, na czyjejś półce, a nawet w czyjejś szufladzie. 😉 Mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda i dziękuję za tak pomocny post. 😉
Pozdrawiam. :**

Odpowiedz

Zostaw komentarz