Dziś nieco prywatności: oto co znalazłam pod świerczkiem trzy metry od domu – przepięknego prawdziwka! Żeby oddać jego wielkość sfotografowałam go z książką w tle. Grzybem, który wyrósł pod moim domem, specjalnie się nie zdziwiłam, bo w tym roku wysyp koźlaczków i prawdziwków właśnie był imponujący. Nie mówię o lasach dookoła, mówię o moim ogrodzie. Otóż pięć lat temu kupiłam mieszankę grzybni i wysiałam ją w dzikiej części ogrodu, tam gdzie rosną wiekowe sosny, brzozy i dąb. Jak widać grzybnia potrzebowała czasu, by się zaaklimatyzować i wejść w mikoryzę z drzewami, ale jak już to nastąpiło to… moje drogie, takich koźlaczków długo można szukać. A ja miałam je dosłownie na wyciągnięcie ręki. I bardzo mnie to cieszyło. Prawdziwków było mniej, ale za to wszystkie dorodne, śliczne jak z obrazka i zdrowe.
Dosłownie pięć metrów od prawdziwka z powyższego zdjęcia znajduje się mój miniogród różany, gdzie przez całe lato pielęgnowałam przepięknie kwitnące i pachnące kwiaty. Róże wymagają sporo pracy i serca, kolce mają ostre i kłują bezlitośnie, ale ja wszystko moim pieszczoszkom wybaczę za ich zniewalającą urodę i aromat. Na zdjęciu opisana w „Ogrodzie Kamili” Aquarell (oczywiście moja własna, nie jakaś internetowa), która w rzeczywistości wygląda o wiele piękniej. Szkoda, że nie da się utrwalić i przekazać zapachów, bo też bym Wam zaprezentowała.
Nigdy nie ciągnęło mnie do „grzebania w ziemi”, gdy kupowałam Poziomkę, przewidywałam półdziki ogród, z trawnikiem pośrodku i iglaczkami dookoła, tymczasem hoduję róże (na razie jest to bardzo mała hodowla, zaledwie trzydziestoparokrzaczkowa), zbieram własne grzyby i zastanawiam się nad niewielką szklarnią. Aha, tej jesieni jedna ze śliw (które miałam wyciąć) zdecydowała się zaowocować i zebrałam 1/4 wiaderka prawdziwych staropolskich węgierek. Dziewczyny, cóż to jest za smak! Wyszły mi z tego trzy maleńkie słoiczki powideł (chyba tylko mi chciało się smażyć tak niewielką ilość), które zostały następnego dnia skonsumowane z omletem i już wiem, że na wiosnę zadbam o tę śliwę należycie (muszę się nauczyć cięcia drzew owocowych i mazania ich jakąś bielą po pniu – co to jest? co to jest?). Może w przyszłym roku tych powidełek będzie… no, chociaż z pięć słoiczków. Tak, by wystarczyło na drugą porcję omletów…
Narobiłam Wam smaczku? 🙂
18 komentarzy
Owocowe drzewa się bieli, ma to chronić przed szkodnikami i z tego co gdzieś czytałam, sprawia, że drzewo nie wysycha bo biel "odbija" promienie które wysuszają drzewne soki. 😉
Ja ma czteroletnią śliwę węgierkę, która obrodziła czterema śliwkami, mam jednak nadzieję, że za rok bardziej się postara. Roboty w ogrodzie jest sporo, ale ten trud zostaje wynagrodzony właśnie pieknym ogrodem i sadem. A tu masz o bieleniu drzew.
http://regiodom.pl/portal/ogrod/rosliny/bielenie-drzew-owocowych-w-jakim-celu-sie-robi
Mnie to tylko na …ach… stać.
Już to czuję, i znów, ach…
Pozdrawiam cały Poziomkowy Świat.
Ewa.
Narobiłaś i to kilka smaczków – na mega grzyba i na śliweczki (uwielbiam, jak tylko jest jesień to w kuchni pełno śliwek i zajadam się :)) oraz na Kamilę 😀
Drzewa bieli się wapnem, chroni to przed szkodnikami, ale także spowalnia szybkość dojrzewania drzew, bo biały kolor odbija promienie słoneczne i drzewo nie czuje tak ciepła 🙂 Nie ma to jak owoce własnej pracy i ogrodu, bez chemii! 🙂
Mnie najbardziej podoba się róża. Podobnie ją sobie wyobrażałam podczas czytania "Ogrodu Kamili". 🙂 Skoro kwiat wygląda tak, jak wygląda, to jaki musi mieć piękny zapach?
Uwielbiam śliwki i wszystkie ich przetwory. W każdej postaci. Teraz jestem głodna! Chcę śliwkę:P
Mi to wygląda na bardzo dorodnego podgrzybka 🙂 Prawdziwki są białe pod spodem.
Kochana, zapewniam Cię, że jest to prawdziwek, czyli borowik szlachetny.
W takim razie pozostaje mi jedynie zeschnąć z zazdrości 😉
a jeszcze lepiej iść do lasu popłakać w ściółkę.
Zwracam honor, piękny okaz 🙂
Kasiu,koleżanki już Ci napisały po co się bieli drzewa:)))a co do ilości "produkowanych "słoiczków to mnie nie zaskoczyłaś:))ja też tak mam ,że potrafię zrobić np trzy słoiczki jakiegoś samkołyku,a nawet jeden:))))(wczoraj-rydze)przez to moja piwnica jest w tym roku przekolorowa:))))jak nigdy:))))pozdrawiam Cię kochana:))Jestem po maratonie w trzy dni trzy Twoje książki:)))Poczekajka,Zmyślona,Zachcianek,a teraz zabieram się do Sekretnika:)))
To rzeczywiście maraton… 🙂
A ja śliwek nie lubię.. W związku z tym moja Prawie-Teściowa raczy mnie rok w rok kolejnymi słoikami powideł :o) Mój Księciunio nie potrafi mamusi odmówić i zwozi mi co jakiś czas kolejne słoiki, a ja nie mam co z nimi zrobić.. Ktoś mi kiedyś dał przepis na jakieś ciasto z powidłami, których ponoć nie czuć – właśnie, wypadałoby go odnaleźć :o)
A co do grzybków – uwielbiam! Zarówno zbierać, jak i zjadać. Właśnie zakupiliśmy grzybnię kani i za tydzień jedziemy na moje mazurkowo, będziemy ją wysiewać w lesie przy domu. A na wiosnę może posiejemy również prawdziwki, bo koźlaczki, podgrzybki i modrzewiaki (takie żółciuchne maślaczki) już nam rosną.
Piękne to jest, gdy rano wychodzi się na ganek w gówniaczkach na nogach i z koszykiem w łapce, robi dosłownie dziesięć kroczków i jest się w swoim własnym lesie, z którego po kilku minutach wychodzi się z grzybkami :o) A jeszcze piękniej, jak mój Bastek jakiś czas później wraca z porannego wędkowania ze szczupaczkami, okonkami, leszczykami i czym tam jeszcze jezioro nas obdarzy :o) Jedyne, czego żałuję to że nie mamy tego na co dzień.
Oj, nie mogę się już doczekać Ogrodu… A i Przepisu jeszcze nie posiadam.. Ech, mam nadzieję, że już wkrótce się to zmieni :o)
Pozdrawiam!
Przyślij mi te powidła! Przyjmuję każdą ilość, bo UWIELBIAM!!
Witam, goszczę tu pierwszy raz i już wiem, że nie ostatni, zostaję na stałe 🙂 strasznie jestem głodna następnych nowinek z ogrodu Poziomki.
Pozdrawiam
Ja też jestem tu na stałe tak więc dziękuję za towarzystwo ;D
Jak tak czytam pani Kasiu to czuję jakby mój dom tez był taką poziomkową wersją. Grzybków w ogrodzie nie mam, ale las 300m od domu. Codziennie możemy obserwować dziki i sarenki spacerujące po polach. Super klima…a śliwki i u nas obrodziły..ale było pyszne ciasto z nimi. Pozdrawiam 🙂
Jak ja uwielbiam wpisy "co w Poziomce piszczy" 😀 róża przepiękna i szacunek bo to nie lada sztuka, takie hobby 🙂 ja w tym roku po raz pierwszy, bo na swoim 😉 szaleję z przetworami na zimę i nie tylko, bo niektóre do zimy nie dotrwają ;P a zrobienie nawet jednego słoiczka ale za to jakiej pychotki, to to co lubię najbardziej 🙂 ja próbowałam z czarnego bzu rarytasów i szczerze polecam syrop z kwiatów czarnego bzu, jest fenomenalny, zwłaszcza do herbatki na jesienno-zimowe wieczory 😉