Dostałam taką oto wiadomość od Wydawcy, którą od razu się z Wami dzielę:
„Bezdomna” z 30% rabatem już 2 tygodnie przed oficjalną premierą!
systemu „POWIADOM MNIE”, a na podany adres otrzymasz kod na rabat w
wysokości 30%!
Bądź pierwszy i
przeczytaj książkę, na którą czekają tysiące czytelników!
TUTAJ przypominam, że można przeczytać początek książki (bardzo mi się podoba taka forma, bo nie jestem jeszcze przyzwyczajona do e-booków, co dla Was jest pewnie normalką).
A tu poniżej coś wyjątkowego: jedna z pierwszych recenzji „Bezdomnej” autorstwa Karoliny Laube Przeczytajcie. Warto!
„Bezdomna” – recenzja pisana emocjami
Okładka najnowszej
powieści Katarzyny Michalak przyciąga wzrok, widniejące na niej
zwierzaki, do których wprost. uśmiechają się oczy i profil smutnej, lecz
mimo wszystko bardzo delikatnej z urody dziewczyny, nie zapowiadają
gamy emocji, z jaką przyjdzie mi się zmierzyć po przeczytaniu
„Bezdomnej”.
Jest wigilijny wieczór. Czas, w którym ludzie siadają przy suto
zastawionych stołach, dzielą się opłatkiem, składając sobie życzenia
łamiącym się ze wzruszenia głosem i obdarowują się nawzajem prezentami.
Trzydziestoletnia Kinga mogłaby obserwować te pełne uroku scenki,
spoglądając w okna mijanych apartamentowców. Mogłaby, ale nie chce. Jej
umysł zaprząta pełen odpadków śmietnik, który wybrała sobie na miejsce
spędzenia ostatnich chwil swego nędznego życia.
Bo Kinga chce popełnić samobójstwo. Nic ani nikt jej na tym
świecie nie trzyma. Cały dobytek tej znękanej przez los młodej kobiety
mieści się w małym tobołku. Najcenniejszym przedmiotem w nim są
tabletki, które pieczołowicie zbierała przez długi, długi czas. To
właśnie one uwolnią główną bohaterkę „Bezdomnej” od konieczności
zmagania się z każdym kolejnym dniem.
Życie Kingi ratuje mały bury kot, który przez przypadek został
zamknięty w śmietniku. Ciche mruczenie zwierzęcia przywraca dziewczynie
świadomość. Na Kingę i jej czworonożnego przyjaciela mimowolnie natyka
się Aśka, z zawodu dziennikarka. Zwietrzywszy doskonały materiał na
reportaż, zaprasza bezdomną Kingę wraz ze zwierzakiem w progi swego
ociekającego luksusem, lecz mimo to bezosobowego apartamentu. To właśnie
o te bezosobowe ściany rozbije się część historii Kingi, opowiadanej
przez nią samą.
Ludzie, którzy planują kupić dom, luksusowy samochód, wyjechać w
wymarzoną wakacyjną podróż z czasem stają się więźniami własnych
pragnień. Kinga powinna więc czuć się wolna, bo przecież nic nie
posiada, nie ściga jej ani ZUS, ani Urząd Skarbowy. Jej „wolność”, którą
ludzie czasami „wybierają” ot tak, z powodu nadmiernego pociągu do
alkoholu lub hazardu jest tylko pozorna. Kinga bowiem zamknięta jest w
niewoli po stokroć straszniejszej niż ta, której synonimem staje się
duży dom bądź nowe, bardzo drogi, auto. Sama sobie narzuciła kajdany
poczucia winy, chce, by ludzie nią gardzili. Dlaczego, chciałoby się
wykrzyknąć? Odpowiedź na to pytanie może przynieść jedynie lektura
książki.
„Bezdomna” nie jest z pewnością pozycją lekką, łatwą i
przyjemną, którą czyta się dla rozrywki i podtrzymania nadziei w
spełniające się marzenia, jak zdecydowaną większość poprzednich powieści
Autorki. Nie ma w niej księcia na białym koniu, ani niewinnej
dziewczyny, uparcie wyczekującej swego ukochanego. Nie ma w niej wiary w
to, że świat jest dobry i piękny, jest za to brutalna rzeczywistość.
Walka o kęs jedzenia wygrzebany ze śmietnika i łzy płynące po
policzku, kiedy z trudem przechodzi przez zaciśnięte gardło. Walka o
kurtkę umazaną fekaliami i kawałek śmierdzącego materaca. Jest jama,
która początkowo miała stać się grobem, a staje się schronieniem. Błysk
szaleństwa. Pierwszy czwartek każdego miesiąca. Wspomnienia, mnóstwo
bolesnych wspomnień. I samotność każdego z bohaterów, choć każda z tych
samotności ma inny odcień bólu.
Choć język „Bezdomnej” jest lekki i prosty w odbiorze, to treść,
jaką ze sobą niesie, ma potężny ładunek emocjonalny. Słowa, które są w
stanie oddać go najpełniej to: po prostu wstrząsająca.
Bo ta powieść mną wstrząsnęła. Przed oczami miałam rozgrywające się w
niej wydarzenia, powodujące, że często łzy szkliły mi się pod powiekami.
To zupełne przeciwieństwo „Nadziei”, „Mistrza”, a nawet „Zmyślonej”,
która również mnie sponiewierała.
Pani Katarzyna Michalak po raz kolejny udowadnia, że nic, co ludzkie, nie jest jej obce, a jej literacki talent ma wiele twarzy.
„Bezdomna”
to dla mnie opowieść o tym, że czasami nie mamy wpływu na to, co się z
nami dzieje, choć bardzo byśmy chcieli. Na jej kartach poruszanych jest
wiele istotnych kwestii. Najważniejsze jednak wydają mi się te,
pozwalające na nowo docenić smak ciepłej herbaty i bułki z masłem
jedzonej na kolację.
„Bezdomna” uczy, by nie oceniać po pozorach, gdyż nigdy nie
wiadomo, jakie koleje losu wygnały odzianego w łachmany człowieka na
ulicę.
Stanowi ona także swoistą przestrogę przed naiwnością i
zbytnią ufnością, ponieważ tak łatwo jest stracić to, co się posiada,
nawet w ułamku sekundy, po jednej nieprzemyślanej decyzji.
Ale „Bezdomna” to także nadzieja na to, iż choć jedno z „piętnastu istnień ludzkich” uda się tą powieścią ocalić…
24 komentarze
Chcę! <3
naprawdę nie mogę się doczekać. Zaglądam cały czas na stronę znaku i czekam 😉
Wspaniała recenzja 🙂 Od tak dawna zastanawiam się, czy książka poruszy mnie tak bardzo jak Nadzieja. I coraz bardziej wierze, że spełni moje oczekiwania 🙂 Ze względu na to, że mieszkam za granica będę jednak musiała poczekać na oficjalną premierę, bo mam nadzieję że w tym dniu, pokaże się równiez w formie ebooka…
Pani Kasiu, czy Bezdomną będzie można kupić na Warszawskich Targach Książki w maju?
Ta recenzja sprawiła , że jeszcze bardziej chcę tę książkę przeczytać.
I jak tu doczekać czerwca???
Skorzystałam z tej opcji, jak tylko zobaczyłam na stronie Znaku, że jest coś takiego:) Przyznaję się, że nie przeczytałam recenzji; gdy wiem, że sobie daną książkę kupię i przeczytam, nie chcę się w żaden sposób nastawiać czy sugerować, chcę do niej podejść zupełnie na świeżo. Ale czekam na Bezdomną z niecierpliwością.
Tak czułam, że ,,Bezdomna'' będzie twoim kolejnym asem w rękawie:-) Powyższa recenzja jest na to najlepszym dowodem. Nie mogę się już doczekać, kiedy sama poznam historię Kingi. Już czuje ciary na plecach.
Chcę, chcę, chcę. Mam nadzieję, że dopisze mi szczęście, któremu postarałam się pomóc 😉
"Nadzieja" jest genialną książką, która wciąż zaprząta mi myśli. Jestem ciekawa, czy i "Bezdomnej" się to uda. A ma duże szanse… 🙂
ja też liczę na trochę szczęścia, ale zobaczymy.
jak zwykle nie czytam recenzji Twoich książek przed przeczytaniem własnoocznie tytułu 🙂 także lecę zapisać się do powiadamiacza 🙂 Uściskuję
jeśli nie uda mi się skombinować Bezdomnej inaczej to też się zapiszę 😛 normalnie ja nie wiem co to będzie…. o Nadziei przestać myśleć nie mogę… Pani Kasiu! uzależniłam się od "michalaczków" 🙂
Niesamowicie zachęcająca recenzja !
Znak ma zaskakująco dużo fajnych promocji, aż się chce u nich kupować, zwłaszcza że wysyłka przy zamówieniu już za niecałe 60 zł jest za darmochę 🙂
Masz całkowitą rację, ja czekam na drugą przesyłkę w przeciągu paru dni i znów dostałam maila z nową promocją, muszę się bardzo powstrzymywać, żeby nie skorzystać, bo w końcu mnie mąż z domu wygoni;)
Przeczytałam recenzję. Dobrze napisana, zachęcająco. I mimo tego, że książki się zwyczajnie boję, to ostatnie zdanie spowodowało, że jednak ją przeczytam.
Pania Kasiu, fajnie że przekazała nam Pani najnowsze wieści 🙂
Przeczytałam recenzję – i jak najbardziej zachęca, choć pokazuje że nie będzie łatwo…
Przeczytałam też wczoraj fragment ksiażki i żałowałam że tak szybko się skończyło 🙁
Jejku, aż mnie dreszcze przechodzą po przeczytaniu tej recenzji… Normalnie jak ją dopadnę to rzucam wszystko inne i zabieram się za nią 😉
Recenzji nie czytam, żeby nie odebrać sobie przyjemności z "zaczytania" kiedy książka wreszcie wyląduje w moich dłoniach, ale fragmentu e-booka nie mogłam, no po prostu nie mogłam, sobie odmówić i teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać…
Dlaczego usunęła pani wpis z wymarzonymi okładkami Ferrinu? 🙁
Czekam na ta ksiazka tak jak każda inna autorstwa mojej ulubionej autorki 🙂 recenzja – genialna
Droga Kejt, "powiadom mnie" wcisnęłam w ciemno, bo zawsze wiem że warto, nawet bez recenzji. Wstęp jednak przeczytałam i nasunęły mi się dwa spostrzeżenia. Po pierwsze: REWELACJA… Po drugie:Gdybyś wydawała pod pseudonimami nikt nigdy nie uwierzyłby, że wszystkie twoje książki są jednego autora. Czasem ktoś pisze "różne" książki, ale ten rodzaj lepiej – ten gorzej. W twoim przypadku każda kolejna to jakby ta, o którą chodziło od poczatku 🙂 i już sie biednemu czytelnikowi wydaje, że więcej się niczym nie da zaskoczyć i boom! od nowa.
Dziękuję, dziękuję za uznanie 🙂 Miałam napisać erotyk pod pseudonimem (bo to niby wstyd), ale gdybym zaczęła się wstydzić tego co piszę, musiałabym przestać pisać.
Poza tym któraś z Was zasugerowała instrukcję obsługi kserokopiarki mojego autorstwa, może na to się skuszę? Pod pseudonimem oczywiście. :D:D:D
Z utęsknieniem czekam na książkę 🙂 Uwielbiam Pani książki, są po prostu wspaniałe.