Jakiś czas temu zapowiedziałam Wam tutaj, na tej poziomkowo-słonecznej stronie, że po „Mistrzu” zajmę się „Bezdomną” i w tym celu będę musiała poznać życie „ludzi marginesu”. Piszę to w cudzysłowie, bo dla mnie ci ludzie – bezdomni, porzuceni przez społeczeństwo, rodziny, czy los – są takimi samymi ludźmi, jak my, czasem bardziej ludzkimi, niż nasi sąsiedzi, współpracownicy, znajomi… Wegetują sobie, pogardzani przez nas, tych „normalnych”, „dobrych obywatel” etc. Przez władzę są tępieni bez litości, przeganiani z miejsca na miejsce, bo przecież tacy… odrażający. A ja myślę, że władzę drażni totalna wolność bezdomnych. Bo przecież ten kto nie ma nic, nic nie może stracić. Jest wolny. O, tylko tę wolność można mu zabrać, a kto by się tam bił z bezdomnymi? To żadna siła…
Hoho, jakiś polityczny mi ten wpis wychodzi, a miał być społeczny.
Mottem „Bezdomnej”, która powinna ukazać się a maju przyszłego roku jest: „Nie pogardzaj drugim człowiekiem, dopóki nie poznasz jego historii, może się bowiem okazać, że to nie degenerat, a nieszczęśnik, któremu życie rozsypało się w pył, zaś tobie los szykuje podobną niespodziankę”, bo o tym traktuje książka: o normalnej kobiecie, sympatycznej, dobrej, miłej i kochanej, która traci wszystko i trafia na ulicę. To mogło się przydarzyć – odpukać – każdej z nas…
Historia, którą w książce opowiem, poruszy Was chyba bardziej, niż „Nadzieja” – pierwsza z serii z czarnym kotem, pierwsza poważna i wstrząsająca, bez cienia zwykłej radości życia, którym cechują się moje książki i pierwsza bez happy endu. Uprzedzam, że przy „Bezdomnej” tamta to pikuś. Ja tylko zaczynam myśleć o historii Kingi – bohaterki tej powieści – i już mi się płakać chce. Co będzie, gdy zacznę ją pisać? Znów mnie sponiewiera psychicznie i emocjonalnie… Was zresztą też.
Żeby ją napisać, zaczęłam przymierzać się do rozpracowania środowiska bezdomnych – rozumiecie, muszę tych ludzi dobrze, prawdziwie przedstawić – ale jak to zrobić? Pójść na dworzec i kogoś zagadać? Trochę nieśmiała jestem, więc nie wiem, jak mi to wyjdzie…
Otóż los pospieszył mi z pomocą i podsunął bezdomną o imieniu Kasia, gdy kupowałam sobie wałówkę na wyjazd do Łodzi. Kasia stanęła obok mnie nieśmiało i poprosiła nie o pieniądze, a o coś do jedzenia, a ja nigdy nie odmawiam takim prośbom, pamiętacie?: głodnego nakarmić. Nakarmiłam więc ją, a ona, usłyszawszy, że chcę napisać o bezdomnych książkę, zapałała do tego pomysłu wielkim entuzjazmem. Umówiłyśmy się na spotkanie, oczywiście na Dworcu Wschodnim.
Miało to wydarzenie miejsce właśnie teraz, gdy zaczynam poważnie przymierzać się do „Bezdomnej” i jak tu wierzyć w przypadki tudzież w zbiegi okoliczności?
Uprzedzam raz jeszcze, że książka będzie przesmutna i bardzo dramatyczna. Nie pocieszycie się przy niej, o nie. Nie gwarantuję, że skończy się dobrze, czy choć odrobiną światła, jak „Nadzieja”, ale… myślę, że warto ją napisać i warto przeczytać. Ku przestrodze. I żebyśmy doceniły z całych sił, to co mamy. Tak łatwo stracić wszystko, co się kocha…
PS. Ja to mam rozrzut tematyczny: od uroczego Wiśniowego Dworku, przez sensacyjno-erotycznego Mistrza, pogodno-poruszającą Lidkę, na Bezdomnej kończąc… Okładka tej ostatniej jest już zatwierdzona przez Wydawcę, bo też mu się bardzo spodobała, więc nie martwcie się, że ktoś coś będzie zmieniał.
30 komentarzy
Po takim wpisie tym bardziej nie mogę doczekać się tej książki. Zresztą jak na każdą Pani książkę, która ukaże się w przyszłym roku 😀
Bardzo łatwo stać się osobą bezdomną i wcale nie trzeba być menelem1Czekam z niecierpliwością na książkę.Już bym ryczała nie znając jeszcze jej treści!
Kasiu-jak dobrze,że jesteś.Znowu czeka mnie szpital znowu wybieram się do niego z Twoją książką!Wrócę "nówka sztuka",a Poczekajka,czytana ie wiem który już raz da mi siłę!Dziękuję!
Oj, bardzo czekam na tę książkę! Ma piękną okładkę, choć jak patrzę na te zwierzaki, to płakać mi się chce 🙁 Rozumiem, że spotkałaś się z tą panią jeszcze raz? Cieszę się, że Ci się udało. Kiedy nam o tym opowiadałaś, trudno nie było tego uznać za jakieś zrządzenie losu, które pomaga Ci pisać 🙂
Nie mogę doczekać się tej książki 🙂
Coś czuję, ze ta książka najbardziej przypadnie mi do gustu. Podziwiam Cię, że chcesz się podjąć takiego tematu. To bardzo ważne w dzisiejszych czasach, kiedy jeden drugim pomiata, bo ubrał nie taką bluzkę, nie takie buty, a bezdomnych kopią i się naśmiewają. Aż żal na to patrzeć…
Zbieg okoliczności? Z Twojego wpisu wynika, że ta bezdomna na imię Kasia, więc to może Twoje przeznaczenie do napisania książki, Kejt? 😉
Mam mieszane uczucia co do tej książki – czekam na nią bardzo ale się i boję… "Nadzieja" była dla mnie ogromnym wyzwaniem, kosztowała wiele nerwów, łez i emocji, ale pozostawiła promyczek… nadziei właśnie, że będzie lepiej, że limit tragedii w życiu Lili został wyczerpany.
Tymczasem tu, jak sama piszesz, będzie jeszcze trudniej. Choć wierzę, że nie zostawisz nas czytelniczek bez chociażby najmniejszej iskierki – bo życie bez nadziei traci jakikolwiek sens…
Czekam zatem na premierę.
Bo tak naprawdę, to wszystko zależy od osób. Tak jak bogaty może być dobrym człowiekiem, taki i ubogi. Czasami właśnie patrząc przez pryzmat czegoś, co może wydarzyło się w przeszłości lub najzwyklej coś, co pokazano nam w tv – generalizujemy. Bo jak traktować czy oceniać bezdomnego, który twierdzi, że został okradziony i zbiera na bilet powrotny do domu i spotykasz go codziennie na dworcu a on ciągle zbiera te pieniądze? Albo takiego, który, gdy zamiast pieniędzy chcesz mu kupić coś do jedzenia, po prostu odchodzi… Albo taką Kasię właśnie, którą życie doświadczyło… Niektórych nie da się traktować tą samą miarą, ale niestety często to robimy…
Myślę, że to również (po części pewnie) wpływa na to jak "my" postrzegamy bezdomnych i sam problem bezdomności.
Pani Kasiu, dotarła do mnie wczoraj Nadzieja (dziś zaraz po pracy kończę ją czytać, gdyby nie to wczesne wstawanie nie poszłabym spać nie dokończywszy!). Ta książka jest piękna. Więcej napiszę u siebie jak skończę i ochłonę (bo czuję, że będę musiała). Właśnie min. dla takich książek wydzieliłam sobie na blogu miejsce na recenzje 🙂
Chciałam tu tylko napisać, że po Nadziei sięgnę bez wahania po Bezdomną. Również pomyślałam, że to może być książka smutna i przejmująca ale jednocześnie przypominająca nam, że trzeba doceniać to co się ma.
Pozdrawiam i dziękuję za Nadzieję!
Kurcze, ja już się prawie poryczałam, a co to będzie jak zabiorę się za książkę? Boje się, a jednocześnie nie mogę się doczekać!
tak, to prawda, bardzo łatwo jest stracić wszystko co się kocha, co ma jakąkolwiek wartość, wiem o tym z własnego doświadczenia
Abstrahując od książki chcę powiedzieć choć przykro mi to mówić, ale bezdomność często jest świadomym wyborem takiej osoby, nie chcą one pomocy, powody są różne: duma, alkohol. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że w domach pomocy dla osób bezdomnych często stoją wolne łóżka, z których nikt nie chce skorzystać, ponieważ warunkiem jest brak alkoholu. Jest to szalenie przykre.
W innych przypadkach bezdomność może być sposobem na życie. Z badań wynika, że tylko niewielki odsetek ludzi bezdomnych żyje tak ponieważ nie ma innego wyboru. Tym ludziom warto pomagać i ich wspierać, oczywiście w sposób nienaruszający ich godności.
Rok temu wpadliśmy na pomysł, aby dać zarobić panu, który kręcił się w okolicy od jakiegoś czasu, podsypiał na dworcu, ale był trzeźwy, my wtedy potrzebowaliśmy osoby, która zajęłaby się pracami ogrodowymi na hektarze ziemi, rzeczywiście proponowaliśmy niewiele pieniędzy, ale także kemping do własnej dyspozycji, wiesz co usłyszeliśmy. Że on za takie grosze nikomu nie będzie koło dupy latał. Autentycznie zrobiło mi się przykro, bo naprawdę chciałam dobrze…
Taaak… trudno to skomentować, bo nie bardzo wiem, co napisać.
przede wszystkim piękna jest okładka, lubię zielenie i niebieskości, a ta okładka jest wyjątkowo piękna, niebieski jest chłodnym kolorem, ale jednocześnie uspokaja. Niezwykła kombinacja.
Zgadzamm się co do meritum wywodu o bezdomnych, tzn. ogólnie żadnym człowiekiem nie powinniśmy gardzić dla zasady, nieważne czy jest to bezdomny, polityk czy były esbek. Nie wiem skąd w naszym społeczeństwie ta łatwość pogardy, gardzimy Żydami, politykami, Niemcami.
Nie narodowość, zawód, czy grupa społeczna powinna być uzasadnieniem pogardy ale ewentualnie zachowanie człowieka.
Wczoraj podsłyszałam, że jakieś wyrostki podpaliły bezdomnego.
I pytam na jakim świecie my żyjemy….
Na takim, w którym rodzice tych wyrostków podpalali koty. Przykład idzie z góry, ot co.
zabrzmi to niefajnie, ale za krzywdę zwierzaczkowi zabiłabym gołymi rękami. Ze szczególnym okrucieństwem
Nie mogę się doczekać tej książki. Tylko tym razem przygotuję sobie solidny zapas chusteczek pod ręką. Przy "Nadziei" nie miałam, a płakałam jak bóbr. A skoro ta ma być bardziej smutna… trzeba się na to dobrze przygotować.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Jejku zaczynam piszę i kasuje, mam tyle do powiedzenia ale nic nie potrafię mądrego naskrobać.
Zawsze jest mi smuto i źle kiedy spotykam bezdomnych, czy tych biednych głodnych ludzi proszących o bułkę..
Nie czuję wstrętu, nie obrzydzają mnie.Współczuję im.
Pamiętam takie wydarzenie z dzieciństwa. Moje pierwsze zderzenie ubóstwem. Siedziałam z bratem w domu i się bawiliśmy kiedy ktoś do nas przyszedł, mężczyzna z chłopcem niewiele starszym ode mnie, tato zaprowadził "gości" do kuchni z robił im kanapki i nalał mleka, my siedzieliśmy z głupimi wyrazami twarzy patrzyliśmy nic nie rozumiejąc….
Kiedy poszli wytłumaczył,że Ci ludzie nie mają domu, byli bardzo głodni i prosili o coś do jedzenia. I dodał jeszcze jedno.
Nigdy nie śmiejcie się z kogoś biedniejszego od nas, każdemu należy się szacunek.
I wtedy jako mała dziewczynka zrozumiałam jaka jestem szczęśliwa!! Miałam dom, śniadanka, obiady i kolacje!!
Bezdomna oj poleją się łzy, poleją. Dobrze by było gdyby ludzie zajmujący się problemami społecznymi bliżej zapoznali się z problemem. Bo czasem mam wrażenie,że nie chcą widzieć tego co się dzieje..
Mnie już ściska za gardło i wiem,że wczuję się w akcję i będę rozpaczała…
Dziewczyny, to nie jest tak, że ujmuję się za wszystkimi bezdomnymi, bo niektórzy to rzeczywiście degeneraci, inni są bezdomnymi z wyboru, są szczęśliwi i to oni współczują nam, szczurom biorącym udział w wyścigu o kesz. Ja ujmuję się za moją bohaterką, bo pozostałych historii nie znam, ale wiem, że wszystkim należy się szacunek – o ile nikogo nie skrzywdzili – bo to również ludzie. O to mi chodziło.
Jeszcze tylko chciałam o okładce, widok pieska z kiciusiem mnie po prostu rozczula! Was też ??
Już nie mogę się doczekać wydania tej książki O.O
Temat przygnębiający i smutny, bo z zasady lubimy myśleć, że wszystko jest po prostu ładne. A przecież nic nie jest tylko białe lub tylko czarne. Życie, to z natury cała gama szarości ze wstawkami bieli lub czerni. Oby było w nim jak najwięcej światła. Ale na to czasem mamy wpływ, a czasem nie.
Nikogo nie należy sądzić po pozorach. Mimo, że obecnie, takie jest moje odczucie, to właśnie pozory stały się sposobem na życie. Jedni stwarzają pozę bogactwa, a inni pozę nędzy. Ci pierwsi chcą, by im zazdrościć, jak to świetnie sobie radzą, choć często tak naprawdę nie mają pieniędzy na kolejną ratę kredytu za swój wystawny dom i nową limuzynę. A Ci drudzy chcą, by się nad nimi litować, bo mają stadko biednych, głodnych i brudnych dzieci, na które należy im się zasiłek z Opieki Społecznej, który będzie można potem przepić, bo urzędnicy zasiłek wypłacą, ale co się z nim stanie, tego nikt nie sprawdzi. Tylko, co najgorsze, gdzieś pomiędzy jednymi, a drugimi, żyją ciężko pracujący na swoje tysiąc złotych ludzie, którymi nikt się nie przejmuje, bo nie zwracają na siebie uwagi, nie są przecież ani krańcowo biedni, ani olśniewająco bogaci. Nie biorą kredytów, bo nie mieliby ich za co spłacić. Nie chodzą do Opieki po zasiłek, bo przecież mają swój tysiąc złotych, który musi im wystarczyć. Są w tej grupie ludzie, którym świat z różnych powodów się zawalił, bite żony uciekające przed mężem tyranem, dzieci wyrzucone z domu, w którym ukochany niegdyś tatuś ma nową, lepszą rodzinę, po śmierci pierwszej żony. Nie sądźmy po pozorach ale też nie dajmy sobie mydlić oczu. Często nic nie jest tym, czym z pozoru się wydaje.
Pani, Kochana Kasiu, ma dar znajdowania jasnej strony życia i, wiem to, wewnętrzną potrzebę niesienia dobra. Jakże często można przez to utracić kawałek duszy. A mimo to nigdy się Pani nie zmieni, prawda? "Bezdomna", jej pisanie, będzie Panią wiele kosztować, tak jak mnie, jej czytanie. Ale nie mogę się doczekać. I jeśli tylko mogę mieć prośbę, proszę zwrócić uwagę na cienkie granice światów, o których napisałam powyżej, bo tak łatwo dać się zwieść.
Okładka jest idealna. Samotne piękno, na które nikt nie zwraca uwagi.
Zmieniam się cały czas, ewoluuję, poznaję nowych ludzi, miejsca, sytuacje, ale pozostaję jednocześnie tak samo wrażliwa, empatyczna i uważna. Tak więc spoko. 😉
Okładka świetna, a "Bezdomnej" po prostu nie mogę się doczekać. Zresztą Wiśniowego Dworku, Mistrza i Lidki też! 🙂
Jestem bardzo ciekawa tej książki, bo "Nadzieja" spodobała mi się niesamowicie, w 100% do mnie trafiła, czego nie odczuwam już tak mocno już np. przy czytanej aktualnie "Poczekajce" . Dlatego jeśli "Bezdomna" pisana jest w podobnej konwencji to już zacieram ręce i nie mogę się doczekać maja!
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Czekam na Bezdomna 🙂 wogule mam wrażenie ze seria z czarnym kotem jest naprawdę ciekawe i porusza trudne ale ważne tematy społeczne . Nadzieja mnie szczerze poruszyła , po bezdomnej spodziewam się duzych emocji. Mam znajomego zaangaxowanego w wolontariat który zawsze z dużym szacunkiem mówi o tych ludziach . Więc czekam na maj 2013 🙂 a tak zmieniając temat to zastanawiam się czym kejt jeszcze nas zaskoczy 🙂
Mistrzem.
Co do tego nie mam wątpliwości 🙂
ja rownierz czekam na bezdomna z niecierpliwoscia:-) a przypadek ze spotkaniem na twojej drodze bezdomnej akurat w takim momencie jest faktycznie niesamowty 😛 tak wiec zacieram rece i czekam na rozpalajacy zmysly erotyk styczniowy i wyciskacza lez majowego B-)
Prześliczna okładka. Mam nadzieję, że w książce nie zabraknie zwierzaków 🙂