Dzisiaj licznik wejść na stronie przekroczył 100 000. Dzięki, kochani odwiedzający! Mam nadzieję, że zawsze będzie tutaj co czytać, co zakreślać i co komentować.
Czy ja prezentowałam kiedykolwiek na mojej stronie jakieś stosiki? Tak! Stosiki trzy nawet. Przy czym pierwszy i trzeci jest nadal aktualny, drugi trochę zmalał.
Tym razem załączam zdjęcie stosiku książek, z ostatniego miesiąca, które powędrują do zaprzyjaźnionej biblioteki (pozdrawiam panie bibliotekarki z Jadowa).
90% z książek z stosiku kupiłam (kurczę, nie wydaję na ciuchy, nie wydaję na kosmetyki, nie hazadruję się, nie piję, nie palę i nie ćpam, ale kupnie książki nie potrafię się oprzeć…), pozostałe dostałam od wydawców. Część przeczytałam, część była zakupową pomyłką (najgorsza była ta, po której się dużo spodziewałam, czyli „Coco”, miałam nadzieję na dobrą biografię, a dostałam coś, czego nie da się czytać).
Dochodzę do prywatnej prośby: DZIEWCZYNY, ODDAWAJCIE KSIĄŻKI! Większość zakupów i część prezentów (dostajecie przecież egzemplarze recenzenckie) są to tzw. „jednorazówki”, książki, które miło się czyta, owszem, ale wrócić do nich już się nie wróci. No, rodzinie i przyjaciołom można pożyczyć, ale kiedyś oddadzą i… i książka wędruje na półkę biblioteczki. Po co? Żeby ładnie wyglądała i zapełniała biblioteczkę. Wtedy gość wchodzi do pokoju i jest pod wrażeniem ilości przeczytanych książek. Jeśli po to gromadzicie stosy niepotrzebnych książek, to co gość powie o mnie? Mam… niech się rozejrzę: narożną witrynkę, regalik, półkę w kredensie i jeszcze jeden regalik z książkami. Jest tego – jak na pisarkę – niewiele, bo mimo iż domek jest spory, to po prostu szkoda mi miejsca na półki od podłogi do sufitu zastawione kurzołapkami – a książki nieczytane kurz zbierają genialnie. Mimo tego (nielicznych przejawów oczytania) raczej nikt nie ma wątpliwości, że oczytana jestem. Opisana też jestem ;).
Co robię z „jednorazówkami” – i to nie tymi, które dostaję, bo ja rzadko coś dostaję, a kupionymi za ciężkie pieniądze? Oddaję. Gdy mieszkałam w Warszawie oddawałam do hospicjum dla dzieci – książki dziecięce – i dla biedaków leżących na oddziale białaczkowym – książki dla dorosłych. Teraz, sorry, ale nie jestem w stanie tachać tego stosu do Warszawy, zasilam więc systematycznie w nowości i bestsellery bibliotekę w Jadowie. Niech ludzie czytają! Książka żyje przecież tyle razy, ile razy jest przeczytana! Po kija mam kisić stosiki książek, do których nie zajrzę, na półkach? Żeby alergii na kurz dostać? A nie, żeby goście myśleli, że jestem mądra. Trudno, pomyślą, że jestem głupia, bo w domu tylko regalik i witrynka…
Dziewczyny, biblioteki, jak cała kultura w naszym kraju, są w bardzo złej kondycji, wspomóżmy je my – czytelniczki.
Jeszcze lepszym uczynkiem jest oddanie książek potrzebującym: ludziom w szpitalach na przykład. Oni leżą miesiącami, każda książka jest czytana przez dziesiątki pacjentów, dla wielu jest jedyną radością w smutnej szpitalnej egzystencji. Nie pozbawiajcie ich tej radości tylko dlatego, żeby Wasze półki ładnie wyglądały!
Podzielcie się książkami. Oto moja prośba, oto mój apel.
Co Wy na to?
42 komentarze
Ja oddaję książki na zbiórkę, którą organizuje dla pobliskiego szpitalu.;D Piękny stosik.
Pomysł jak najbardziej popieram 🙂
PS. nie mogę się oprzec zeby nie zapytac , która książka ze stosiku podobała się Pani najbardziej 😀
Pozdrawiam
Książką świetną, po której bym się tego nie spodziewała (wydanie kieszonkowe za 9.90) był "Magiczny ogród". Polecam! Sporym rozczarowaniem po tomie I był "Triumf owiec". Niezłe "Służące" i "Kupiliśmy sobie zoo".
Magiczny ogród to magiczna książka choć tak naprawdę do końca nie potrafię powiedzieć dlaczego 🙂 po prostu ma takie coś w sobie …
Hmm ja jestem uzależniona od kupowania książek- co widać po stosach prezentowanych na blogu. To juz chyba nałóg. Nie wydaję na kosmetyki, ciuchy ani imprezy, tylko na ksiązki:P
A co robię z książkami do których już nie powrócę? Rozdaje po znajomych. Wymieniam na inne tytuły. Sprzedaję(gdy potrzebuje kasy na nowe książki). Jak mieszkałam w Wawie to tez oddawałam do biblioteki. Teraz najbliższa mam 50 km od mojej wsi(tragedia….) i nie zawsze mam jak dowieźć tam stosiska.
Ale ten apel popieram!
Zawsze oddaję.Mam jednak słabość do biografii,które mają swoje miejsce w moim sercu i swoją półkę w mojej sypialni.
Witam pani Katarzyno!
Dopiero niedawno trafiłam na Pani twórczość, a konkretnie na "Sekretnik". Najbardziej podoba mi się Pani nieziemskie poczucie humoru:) Trochę nie podoba mi się trochę pobłażliwe traktowanie mężczyzn przez Panią, ale rozumiem, że to przez różne życiowe doświadczenia.
Blog sympatyczny.
Pozdrawiam serdecznie:*
Mężczyzn traktuję pobłażliwie, ale bez niechęci. Jak takie duże niesforne dzieciaki… 🙂
Sporo książek z naszej domowej biblioteczki powędrowało już do naszej biblioteki wiejskiej:-))) Tak ze cztery torby podróżne… Bo po pierwsze primo nijak mi się nie mieszczą ( a i tak mamy przeszło 4 tys. woluminów ), a po drugie do niektórych się po prostu nie wraca. A te, z którymi rozstać się nie umiem, a podzielić się mogę – do biblioteki…wypożyczam:-)))
Ja tak robię z częścią moich książek:)
Szczególnie jak mi się trafi jakaś bardziej młodzieżowa pozycja to oddaję do mojej szkolnej biblioteki. Pracuję w tym gimnazjum już ósmy rok i w tym czasie zdarzyło się, że 1 raz (słownie: jeden raz) zakupiono do biblioteki lektury szkolne za sumę 200 PLN…
Do swojej gminnej też od czasu do czasu coś zanoszę a część idzie na wymianę z innymi czytaczami:)
Ooo, a ja będę oryginalna – książek bym nie oddała. Mogę oddać ciuchy, jakieś płyty DVD/CD, ale książki – nie. Nie dlatego, że to ładnie wygląda na półce, ale dlatego, że się do tych książek jakoś dziwnie przywiązuję. Na zbiórkę oddałam tylko nie czytane od ponad dziesięciu lat bajki dla dzieci i to tylko dlatego, że mama strasznie narzekała, że leżą i się kurzą. Mam właśnie paręnaście takich "jednorazówek", ale pewnie również przeleżą z ładnych parę lat, zanim się przemogę i ich pozbędę. A tak po za tym – wydaję mnóstwo kasy nieraz na tak zwane wydania kolekcjonerskie. Mnie to kręci po prostu i lubię się otaczać książkami. Może jestem za bardzo sentymentalna?
Ania X.
Gdyby ich było paręnaście to też bym nie oddała, ale paręnaście to ja mam miesięcznie.
a ja część książek oddałam i oddaję do swojej biblioteki publicznej. Te, które mam w domu są moimi ulubionymi i ze mną zostaną i już. Pozdrawiam Kejt Em.
Super stos :)))Zazdroszczę niektórych pozycji 🙂
Ja książki oddaję miejskiej i szkolnej bibliotece, rozdaje znajomym i rodzinie :)))
Ja niestety książki kupuję i nie potrafię się z nimi rozstać, zostawiam je sobie na ubogą starość, kiedy na kupowanie nie będzie mnie stać, a do książek polskich autorek, które zbieram namiętnie z pewnością będę wracać! A co do tego stosiku, to chętnie bym się po drodze do biblioteki ustawiła i wykonała mały napadzik, w następstwie którego kilka z tych książek ("Garret", "Zemsta", "Rzeka zimna", "Pod dwiema kosami") zmieniłoby właściciela, hi, hi!
oddajemy, oddajemy… od wielu lat 🙂 El.
Cobyśmy się dobrze zrozumiały: ja nie oddaję WSZYSTKICH książek, na te, do których będę wracała albo stały mi się bliskie zawsze znajdzie się miejsce na regaliku czy w witrynce. Mam całą kolekcję książek z dedykacjami, mam półkę na swoje ;), mam książki ukochane… ale to temat na zupełnie inny stosik.
Ja ostatnio robiłam porządki w mojej bibliotecce i książki "młodzieżowe", takie do których już nie zajrzę oddałam do biblioteki. Pani bibliotekarka była zachwycona 😀 Ale z niektórymi cięzko mi się rozstać… na razie łudzę się że za lat kilka przerzucę je na moją chrześnicę… Ale teraz chyba dzieci czytują całkiem inne powieści… :/
Swoją drogą pamietam, że jako dziecko miałam serię "poczytaj mi mamo" i jeszcze takie z kiosku malutkie kwadratowe kolorowe książeczki… Potem przechodziły w rodzinie na młodsze pokolenia i gdzieś zaginęły (albo posżły dalej w świat)….Ale teraz trochę żałuję bo nigdzie takich książek już nie ma…
Oddaję, rozdaję, czasem sprzedaję, a te z którymi rozstać się nie mogę zalegają na półeczkach.
Po pierwsze witam serdecznie! Zabieram głos po praz pierwszy na Pani blogu, choć od jakiegoś czasu obserwuję i czytuję:)Przyznaję, że wolę gromadzić i przynosić do domu książki niż się ich pozbywać. Zdarzyło mi się jednak kilka oddać i jeśli w przyszłości szczęśliwie moja biblioteka się powiększy, to nie zamierzam trzymać na siłę książek, po które nie sięgnę po raz drugi. Pozdrawiam
Witam na pokładzie nową Czytelniczkę. 😉
Żeby to było takie proste! Moja biblioteka nie może nic przyjąć za darmo. Działa za darmo, ale jak czytelnik chce wspomóc, to niestety. Chciałam oddać komputer – bo się kurzy, a w bibliotece do korzystania z katalogu jest tak stary, że się po prostu nie da (rozdzielczość taka, że obejmuje 1/4 strony). Proponowałam, panie się konsultowały i powiedziały, że muszą odmówić. Kiedyś była taka półka "tania książka" można było brać i zostawiać drobne według uznania. Teraz już nie można, bo biblioteka nie może przyjmować pieniędzy. Książek tak samo. Chociaż pewnie jak by się postarać to można znaleźć miejsce, gdzie przyjmą (może hospicjum właśnie?).
Coś mi się to podejrzana wydane. Czy ktoś jeszcze zna bibliotekę, co nie może przyjmować książek z darów? Czy może tej Książkozaura nie chce się jakichś papierków wypełniać?
Ja oddaje książki do biblioteki dość regularnie i muszę przyznać, że jej pracownicy bardzo się z tego powodu cieszą. Bibliotekę nie na wszystkie stać i są zadowoleni, że nowości do nich spływają. Nigdy też nie spotkałam się z sytuacją, w której biblioteka odmawiałaby przyjęcia książek. Wielokrotnie namawiano mnie natomiast do częstszych czystek.
Witam serdecznie (Kaniurka)
Jestem bibliotekarką i bardzo zdziwił mnie powyższy wpis. Pracuję w szkolnej bibliotece, która od dziesięciu lat, gdyby nie owe dary nie miałaby dosłownie żadnych nowości, czy w ogóle czegokolwiek. Przyjmuje dary zewsząd, co rusz organizuję akcje w stylu "Podaruj książkę bibliotece" Sama większość, które przeczytałam sama oddaję swojej placówce :-)Moja siostra pracuje z kolei w bibliotece publicznej i również przyjmują dary. Niektóre nawet, te które im się dublują wystawiają na półce "Książka za 1 zł" i zarobione pieniążki przeznaczają na inne książki. Podzielę się jeszcze refleksją na temat oddawania książek – właśnie. Podczas ostatnich listopadowych Targów Książki w Krakowie (na których zdobyłam "Powrót.." i autograf p. Kasi) sama oddałam przy wejściu 40 sztuk książek dla krakowskich bibliotek. Na każdą z nich otrzymałam zniżkowy kupon do niektórych wydawnictw min. NK. Ale niestety wiele wydawnictw, mimo, że widniały ich nazwy na odwrocie kuponu wymigiwały się od dania zniżki. Czułam się okropnie jak naciągacz. Tym bardziej było mi przykro, że sama z córką "wlokłam" te książki jadąc do Krakowa z Zawiercia (autobusem, pociągiem i tramwajem – jak przysłowiowy Kurd 🙂 Ale pewnie w tym roku tez pojadę 🙂
Pozdrawiam wszystkich forumowiczów i Panią Kasię 🙂
P.S. Muszę wreszcie się zarejestrować. Buziaki. Też Kasia 🙂
Witam. Już od dłuższego czasu czytam Pani wpisy na blogu, ale nie miałam jeszcze okazji napisać kilku słów. Przez całe dzieciństwo gromadziłam bajki i baśnie:) Gdy byłam już nastolatką musiałam chować te moje cenne skarby przed mamą, która ciągle narzekała, że szkoda miejsca na takie starocie… Teraz mam 27 lat i jestem szczęśliwa, że udało mi się ogromny zakurzony już stosik utrzymać w domu:) Za dwa miesiące przyjdzie na świat moja córeczka, więc strasznie się cieszę, że będę mogła jej czytać i czytać… Bo przecież takich książeczek w księgarniach już nie dostanę. Pozdrawiam Pani Kasiu:)
Ja średnio 1x na 4-5 miesięcy robię czystkę, albo częściej, jak już mnie maksymalnie stosy książek wkurzą, albo mi spadną z zapełnionej półki na głowę i te, do których na 100% nie wrócę, albo podaję dalej do innych moli ksiażkowych, albo (co częściej ma miejsce) oddaję do mojej ukochanej biblioteki. Sama regularnie korzystam z jej zasobów, więc chcę w jakiś sposób sie odwdzięczyć. Zresztą na 2-3 str. wypożyczanych książek często jest adnotacja "dar od czytelnika". I tak mamy mnóstwo książek w domu, ale to takie do których wrócimy na 100%, albo zawodowe, tzn. związane z pracą.
Ja spotkałam się z podobnym przypadkiem – daaawno temu chciałam oddać jakieś książki, a pani pokręciła nosem, zapytała jakie, a jak usłyszałam, że trochę lektur i cała seria Sienkiewicza (bo się uzbierały dwie przez te wszystkie lata) to odmówiła. Szczęka mi opadła, pobierałam zęby, przeprosiłam i wyszłam.
Ale to były jakieś zamierzchłe czasy, jakieś 10 może 12 lat temu.
A teraz niestety – ja kocham swoje książki. Często gęsto kojarzą mi się dobrze, bo a to otrzymane w prezencie, a to kupione przez kogoś mi bliskiego, a to odziedziczone po dziadkach albo wygrzebane przeze mnie gdzieś na jakimś targu i noszące datę 1926 albo coś równie egzotycznego… powodów jest naprawdę dużo jak się chce je znaleźć. Zdaję sobie z tego sprawę, że wśród tych książek (a naprawdę jest ich u nas nie dziesiątki, i nie sto i nawet nie dwieście…) są takie, które czytałam tylko raz… ale ile razy poruszmy z moim Szczęściem temat nadmiaru książek to kończy się to tak samo – przekrzykujemy się "czemu akurat chcesz się pozbyć mojej książki? ja ją lubię i …" tu następuje długi monolog że ona jest dla mnie ważna ponieważ… (tu wpisać dowolny powód podany wyżej) "pozbądźmy się twojego pilipiuka, a nie mojej/mojego …" itp itd, po prostu "Niekończąca się historia" która zresztą też stoi na mojej półce i niestety nie jestem w stanie się jej pozbyć, bo… czytał mi ją mój tata gdy byłam mała)
Cześć Kasiu.
Jak najbardziej podpisuję się pod Twoim apelem. Ja od dawna wspomagam bibliotekę publiczną w mojej miejscowości. Tak jak Ty i większość odwiedzających Twoją stronę Czytelniczek jestem uzależniona od kupowania książek, ich zapachu, szelestu kartek… Uwielbiam buszować po księgarniach i zawsze kończy się to zakupem nowej książki. Jeśli po przeczytaniu książka wryje się w moje serce to oczywiście zostaje w domu :)bo jak mogłabym ją oddać. Resztę książek oddaję do biblioteki, panie mnie za to pokochały bo średnio raz na pół roku dostają pokaźną torbę książek.
Teraz moja biblioteczka sukcesywnie powiększa się o książki dla dzieci, ponieważ jako mama 10 miesięcznej Oliwki od małego chcę zaszczepić w niej miłość do książek. I muszę przyznać że udaje mi się:) Mała uwielbia oglądać bajeczki, słuchać jak ktoś jej czyta. Nie mogę się doczekać jak podrośnie i będę mogła podzielić się z nią Twoją twórczością:) (jak na razie zaraziłam Twoimi ksiażkami własną mamę:) )
Ja pracuję w szkole z dziećmi niepełnosprawnymi i mamy też małą bibliotekę szkolną. Ale jak to niestety teraz jest są ważniejsze wydatki niż książki dla dzieci. Dlatego wychodząc za mąż poprosiłam od gości zamiast kwiatów książki dla dzieci i młodzieży. Drogie Dziewczyny polecam taki pomysł. Nasza szkolna biblioteka wzbogaciła się o nowe, ślicznie wydane lektury szkolen i bajki dla młodszych dzieci.
Dlatego jeszcze raz apeluję razem z Kasia dzielmy się książkami!
Pozdrowienia Kasiu dla Ciebie i Patinka
Karola
Dzień dobry."Oddaj książki do szpitala" to jest bardzo dobra akcja. jakby ładnie i sugestywnie opisać, wrzucić na blogi to miałaby ona zasięg szerszy. Można by było na przykład akcję podzielić na etapy – "W dniach od do przysyłamy książki na adres szpitala tego a tego". Może znalazłby się wśród Pani czytelników jakiś logistyk o dobrym sercu, co by się zajął oganięciem tego. Ja oczywiście służę swoją "Czarownicą". Choć jest na Portalu bardzo bylejakim, to jednak (o dziwo) porady tam ludzie czytają i codziennie wchodzi jakieś 2000 ludzi. Miłego dnia
Ja oddaję książki do szkolnej biblioteki córki albo organizujemy w szkole konkursy, gdzie nagrodami są książki podarowane przeze mnie:) Bo o obdarowywaniu znajomych to nawet nie wspomnę:)
Pozdrawiam serdecznie!
Ksiazek mam duzo, ale glownei tych nieprzeczytanych jeszcze. Uwielbiam ksiazki kupowac i je miec, bo moga znikna z rynku, a wznowienia nie bedzie przez lata. Jednakze przeczytanej przeze mnie ksiazki juz miec nie musze, chyba, ze jest to absolutnie ulubiona, do ktorej bede wracac, a takich pozycji, przyznaje, jest niewiele. Nie kolekcjonuje ksiazek, szczegolnie jednorazowek. Ksiazka, ktorej nikt nie czyta jest martwa i zal mi jest, gdy kurzy sie na polce. Oddaje, wymieniam, sprzedaje… Dzieki temu wiem, ze ktos jeszcze oprocz mnie bedzie sie cieszyl ksiazka. W odleglej przyszlosci, kiedy przeczytam juz moje papierowe tomiszcza- zamierzam korzystac z czytnika. Oczywiscie czytac papierowe ksiazki takze, tylko moze mniej takich kupowac. Czas zweryfikuje.
Dobry pomysł, poprzeglądam książki i zaniosę 🙂
Co do zniechęcenia…jestem teraz w podobnym nastroju (chciałoby się powtórzyć za Kingą Rusin: "Co z tym życiem?" ;)), ale trzeba to jakoś przezwyciężyć. Szkoda życia na zniechęcenie, nie?
Mnie tylko dołuje brak pomysłów na przyszłość. Ale tam, dosyć miauczenia 🙂
Próbowałam, próbowałam, ale na próbach się skończyło. Do każdej książki żywię ogromny sentyment, z każdą wiążą mnie jakieś wspomnienia i po prostu nie potrafiłabym ich oddać :). Mimo to nie spocznę, może za jakiś czas, kiedy wspomnienia nieco wyblakną zdecyduje się na takowy krok.
Ja będę trochę inna od wszystkich 🙂 Wypowiem się jako ta głównie korzystająca z bibliotek 🙂
Kochani jak tylko Was stać na zakup książek i na rozstanie się z nimi, przekazujcie je dalej, czy to do bibliotek, czy do znajomych, czy szpitali … Co by nie powiedzieć, książki nie są tanie i sporo jest osób, które są zmuszone do korzystania z bibliotek. Niestety wiadomo jak jest w bibliotekach, o nowości ciężko, niektórych pozycji nie można dostać.
Chciałabym (myślę, że chyba mogę) w imieniu wszystkich korzystających z bibliotek bardzo podziękować Tym którzy dzielą się swoimi zbiorami 🙂
Wspaniały stosik, myślę, że książki będą miały prawdziwe wzięcie w bibliotece 🙂 Co do oddawania książek – na szczęście mam zbyt mało miejsca w pokoju, by je wszystkie chomikować, także zostawiam sobie klasykę i to, do czego na pewno w przyszłości sięgnę. Ostatnio większość zrecenzowanych egzemplarzy zawlokłam do szpitalnej biblioteki w podzięce za niezapomniane chwile, jakie sprezentował mi tamtejszy personel, albowiem półtora roku temu zdarzyło się leżeć w szpitalu na święta.
Uśmiech małych pacjentów na widok stosu fantastyki i książek przygodowych w zamian za lektury = bezcenny 🙂
Pozdrawiam Panią bardzo serdecznie.
Kocham książki! Nauczono mnie o nie dbać. Zgromadziłam ich troszkę. Mam taki malutki regalik:)Czytając komentarze podziwiam was dziewczyny, że jesteście w stanie się z nimi rozstać. Ja do swoich ciągle wracam. Chyba pękło by mi serce, gdybym musiała się z nimi pożegnać. Wiem, wiem to dziwne:)
To nie jest dziwne. To kwestia ilości. Gdybym chciała zatrzymać każdą książkę, która trafi pod mój dach, musiałabym wznieść dla nich drugi dom. 🙂
Ja świadomie kupuję książki które wiem że będą dla mnie ważne i będę do nich wracać. Co myślę widać, mimo że na prawdę szanuję każdy egzemplarz i do dzikich spazmów doprawadza mnie widok poplamionych/popisanych stron lub pogiętch grzbietów książek. Moja biblioteczka składa się z moich książek i książek mojej mamy która zaszczepiła we mnie miłość do czytania i nie oddam żadnej z nich. To tak jabym oddawała własne dziecko… noł łej!! Egoizm? 😀
Ale tez dużo wypożyczam z biblioteki i że nie umiem oddawać książek w terminie (oddaje 3-4 dni później, żeby nie było że trzymam miesiącami!) to ZAWSZE płace karę która zasila konto bibliteki. Więc jakby nie patrzeć to też im pomagam, co nie? ;P
Agulek
ps. Stosik ze zdjęcia zacny i smaczny. Spisałam kilka tytułów! 😀
Szczytny cel i popieram go w całości 🙂 Sama tez postaram się (przy przeprowadzce) posegregować książki i zobaczyć, czy nie mam jakiejś do oddania 😉 choć strasznie przywiązuje się do książek, to takie moje perełki, które chcę po prostu mieć 🙂 Kupuję tylko te, które są bliskie mojemu sercu (ze względu na cenę) nie kupuję kota w worku (no chyba, że Kasine dzieła 😀 ale ich raczej korami w worku nie można nazwać, bo wiem, że każda jest cudowna, a następna będzie jeszcze wspanialsza ;P)
Boję sie tylko, że niosąc naręcze książek, których nie chcę, okaże się, że w bibliotece też ich nie chcą…bo niepoczytne tytuły, bo juz taką mają, bo coś tam coś tam… Przypomniała mi się świeża sytuacja odnośnie oddawania niepotrzebnych rzeczy :-/ robiąc wiosenne porządki, chciałam pozbyć się niechcianych ubrań, butów itp. Spakowałam to wszystko pięknie w worki, posegregowałam, damskie, męskie, młodzieżowe i z zadowoleniem chciałam oddać tym bardziej potrzebujących, oszukałam się w internecie gdzie można takie rzeczy oddać, czy jakiś zbiórek nie robią (bo niestety sama nie znam żadnej rodziny a szkoda…, której mogłabym to oddać) i ręce mi dziewczyny opadły 🙁 worki wystawiane przed dom (bo czasem organizują z czerwonego krzyża takie zbiórki) lądują w ciucholandach i Bóg jeden wie gdzie jeszcze… więc napisałam do organizacji brata alberta i MOPS-u czy nie potrzebują dla swoich podopiecznych? Oddam, nawet przywiozę…i co?! i NIC – nikt mi nie raczył nawet odpowiedzieć na maila, albo mają gdzieś moje ubrania, albo mnie albo swoich podopiecznych albo wszystko naraz! Ręce mi opadły a worki leżą w piwnicy.
Kurde, no comments.
Witam!
Ja również popieram Kasiny apel w 100 % 😀
Sama już wiele książek przekazałam do biblioteki i czytelni w mojej miejscowości. Zgadzam się, że książki nie są tanie i takie ich oddawanie może wielu osobom wydawać się co najmniej dziwne, ale tak już mam. Zdarza się przecież, że przeczytamy w "necie" czy w prasie opinię o jakiejś książce i natchnieni wyżej wymienioną zakupimy egzemplarz dla siebie…. I czasem okazuje się, że książeczka polecana przez Pana lub Panią XYZ zupełnie nie trafia w nasz gust… I co wtedy? Ma leżeć na półce i się kurzyć? Albo przyczynić się do kontuzji osoby przechodzącej w okolicy przeładowanej półeczki? Wg mnie lepiej jest ją przekazać bibliotece, czytelni czy chociażby znajomym 🙂 Do tej pory nie spotkałam się z odmową. Panie w bibliotece bardzo się cieszą, kiedy przynoszę "świeżą dostawę" 🙂 I często trafiam w książeczkach z wypożyczalni 😉 adnotację "Dar czytelnika".
Pozdrawiam cieplutko!