Żeby wygrać, trzeba grać – tę prostą prawdę powtarzam sobie co i rusz w chwilach zwątpienia. Żeby wydać powieść, trzeba ją napisać. Żeby zamieszkać w wymarzonym domku, trzeba pożegnać się z M-4 w Warszawie i się do niego wprowadzić. Żeby mieć pracę marzeń, trzeba rzucić znienawidzoną i poszukać tej wymarzonej. Żeby być szczęśliwą u boku księciunia na białym (czy jakimkolwiek koniu, choć po co komu ta chabeta?), trzeba zaryzykować i się z nim związać (z księciem, rzecz jasna) i odegnać obawy, że zamiast miłość aż po grób będzie bolesny rozwód. I tak dalej. Każda ważna, życiowa decyzja jest podjęciem gry.
Ale właściwie nie o tym chciałam. Nie mam dziś humoru na poważne rozważania o sensie życia, wyborach i porażkach. Dziś będzie o wygranej.
Chciałam wygrać tę ostatnią kulminację w lotto (poprzednie jakoś mnie nie nęciły) i kupiłam dużo losów. Ostatnio grałam parę lat temu, więc pomyślałam: co mi tam, i zamiast spodni kupiłam losy. Oczywiście nie wygrałam, bo nie zrobiło się jakoś głośno o milionerce z Urli City, ale przynajmniej trzy dni żyłam słodkimi marzeniami, co by było gdyby… I pomyślałam sobie, że człowiek ma właściwie ograniczone możliwości konsumpcji. No bo co: kupi po domu całej rodzinie (jeśli nie przywykł do prywatnych wysp na Karaibach, to pewnie będą takie zwykłe domy gdzieś w Polsce, powiedzmy pięć, bo reszta rodziny niekoniecznie zasługuje na taki prezent) i po samochodzie (tutaj będzie miał gest i tej reszcie, która nie jest jeszcze taka zła też kupi, więc sztuk dziesięć) to jest jakieś 11 milionów. Potem zabierze najbliższych na wycieczkę marzeń. Za sto parę tysięcy (policzyłam pięć osób do Australii). Kupi żonie furto, synom wypasione kompy, córce araba (to jest konia arabskiego, bo przecież nie Araba). I… trochę biżuterii… Co jeszcze kupiłby Kowalski za wysoką wygraną. Może studia dzieciakom by ufundował? I jakiś fundusz emerytalny dla siebie i swej połowicy (bądź szarpnąłby się na przyzwoite alimenty na dzieci)?
Zaczęłam myśleć, jak ja bym zaszalała. Otóż zrobiłabym jedną ekranizację z udziałem gwiazd pierwszej wielkości i już nie miałabym tych pieniędzy. Cóż… Już wiem! Za część zrobiłabym ekranizację (z ludźmi tańszymi niż Borys Szyc), a za resztę kupiłabym jakiś cudny, ale zrujnowany dwór i bym przywróciła mu świetność. I – o ile ta herkulesowa praca nie wykończyłaby mnie przedwcześnie – mieszkałabym w nim pięknie, jak to sobie czasem marzę. Musiałabym jeszcze dokupić pikapa, czy starą terenówkę, by czymś eko-groszek wozić. Część odłożyłabym na studia dla synów, najlepsze z najlepszych, bo nic nie jest cenniejsze niż świetne wykształcenie. Na swoją emeryturę jakoś zarobię… O, i araba sobie bym kupiła a nawet kilka (oczywiście araba-konia, a nie Araba-Araba). Myślę, że tutaj by mi się wygrana skończyła (musiałabym mieć jeszcze spore pieniądze na prawników, bo ktoś na pewno pozwałby mnie a propos tej ekranizacji – nie to, żeby miał podstawy, ale żeby zabłysnąć na forum publicznym). I dalej pisałabym dla Was książki, snując się po pustym dworze (dzieci na studiach), w otoczeniu moich koników (i prawników). Hmm… czy ja aby na pewno chcę wygrać te pieniądze?
Teraz Ty, kofana Czytelniczko, włącz wyobraźnię na najwyższe obroty i powiedz, co by było gdybyś trafiła szóstkę w lotto. I wygrała te zacne 34 miliony… 🙂
57 komentarzy
Hmm. Z takim kapitałem to ja bym się porwała na założenie własnej firmy. Może dom wydawniczy…? 🙂
Za każdym razem, kiedy jest kumulacja, obwieszczam moim kolegom z pracy, że jak wygram, to wykupuję całą szkołę i przerabiam ją na park rozrywki, a w pokoju nauczycielskim będzie basen. I nie wygrywam. Myślę, że mój dyrektor przekupił zarząd Lotto…
A tak na serio, to dwa razy miałam "czwórkę" i za wszystko kupiłam sobie książki.
Jeśli zdarzyłoby się, że wygrałabym, to nie wiem co… A psycholodzy mówią:
http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/551203,psycholog_o_kulminacji_w_lotto_trafiona_szostka_nie_zmieni_zycia_w_bajke.html
Ja mam marzenia jak przeciętny Kowalski 🙂 Jakąś połowę kasy dałabym rodzinie, a za resztę zainwestowała w jakieś obligacje,lokaty i inne, kupiła auto i mieszkanie albo mały domek. Rzuciłabym prace i w końcu na poważnie zaczęła pisać. A jak nikt by nie chciał wydać to bym "se" sama wydała ;p A tak na serio to bez pracy wreszcie miałabym czas i nawet taka leniwa grafomanka jak ja napisałabym c a ł ą książkę.
Bardziej szalonym pomysłem byłoby kupienie willi dawnego właściciela Jastrzębia, która stoi na końcu mojej ulicy. Jest strasznie zaniedbana, bo przez jakiś czas była tu rozlewnia wód mineralnych. Ach pamiętam jak dostawałyśmy oranżady w szklanych buteleczkach za darmo – na urok dziecka. Ale taki remont kosztowałby maaaasę kasy i trochę to za duże na zwykły dom 🙂
Ps. Oczywiście przeczytałam już Poziomkę i oczywiście była wspaniała. Tak wspaniała, że z rozpędu połknęłam też dwie części Poczekajki. Ale to mnie nie dziwi. "Rok w poziomce" poleciłam mojej mamie, a ona pierwszy raz od nie pamiętam kiedy wciągnęła się, przeczytała książkę w całkiem niezłym tempie i wróciła po jeszcze 🙂 Nie miałam jeszcze, dlatego dzisiaj jedzie polować do empiku.
Oj to kupa forsy, którą warto by w części zainwestować 🙂
Na pewno pomyślałabym przede wszystkim o przyszłości Miłosza 🙂
No i nasze M zamieniłabym na pewno na domek z duuuuużym ogrodem – ot tak spełnic jedno wielkie marzenie 🙂
Myślę, ze wtedy tez łatwiej byłoby pomóc innym, którzy zasługują i potrzebują tej pomocy.
Mam problem, bo…nie wiem, myślę od wczoraj i nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Na pewno dom, żeby córce łatwiej było się poruszać i wychodzić na dwór. Na pewno jakiś ciekawy (nie wiem jaki) wyjazd, taki bez ograniczeń, na zasadzie "chcesz – masz". Coś dla rodziny, coś tylko dla mnie. A nie będę już myślała, jak wygram to Wam tutaj napiszę co sobie kupiłam, ok???
Na początek z naszej/mojej wygranej ucieszyłby się skarb państwa (10% od wygranej) a przy takiej kwocie to się robi jakiś pieniążek ;o), dla nas przynajmniej.
Hmmm… Tak sobie myślę… Przede wszystkim spłacić wszelkie raty, kredyty itp, coby już dłużej sen z powiek nie spędzały. Potem mój wymarzony domuś, z czerwonej cegły, kryty dachówką, koniecznie wśród lasów mazurskich, nad wodą… się rozmarzyłam…
Jakieś zabezpieczenie dla mnie, dla moich bliskich, dla moich, mam nadzieje już niedługo, dzieciaczków, na starość, bo patrząc na to co się teraz dzieje… to raczej nie można wierzyć w państwową emeryturę, jak to powiedział jeden z naszym polityków (fee jak ja nie lubię polityki). No i co dalej… Kurde, nie wiem, trudne to jest. Może zainwestować w nieruchomości? Albo w ziemię? Bo tak sobie myślę, że to chyba jest dobra lokata kapitału. A wtedy można by wykupić duuużo ziemi mazurskiej, w której zakochana jestem. I niekoniecznie musi ona leżeć w centrum Mikołajek chociażby, bo jakoś nie lubię jak mi pod oknem tłumy ludzi spacerują. Więc im dalej w las tym lepiej ;o)
Mieszkanie w Mikołajkach nie jest wcale takie złe 🙂
Widzę,że moje plany dotyczące tak wielkiej wygranej prawie wcale się nie różnią..Nie wiem czy najpierw nie dostałabym jakiegoś zawału albo szoku!Ale gdybym już miała tak dużą kasę…Hmm..Już na pewno bym ją jakoś rozdysponowała. Najpierw może jakieś ubezpieczenie od kradzieży :)Dużą kwotę pochłonie swój własny dom z dużą działką ( i to najlepiej nad jeziorem), wyposażenie tego domu i takie sobie widzi mi się co tam ma być! Oczywiście samochód też musi być,a najlepiej dwa, co by był jakby się jeden zepsuł hehe. Jak się w między czasie doczekam dzieci, to im też by coś się należało, no i inwestycja w ich wykształcenie również, może po jakimś mieszkaniu jeszcze, co by kokosów nie wydawali na stancje!!Rodzicom i siostrze bym ufundowała, to co by zechcieli .Takim o to sposobem nie wiem czy mi coś jeszcze zostanie na jakąś lokatę i parę tysięcy na rzecz jakiegoś schroniska dla zwierząt. To chyba na tyle, aczkolwiek marzyć dobra rzecz 🙂
Hmmmm, miło sobie czasem pomarzyć;) ja jednak nigdy nie wygram, bo po prostu nie gram:( aż tak w swoje szczęście nie wierzę;)
Gdybym jednak jakimś cudem wygrała(nie grając) to: na sam pierw wykupiłabym mieszkanko na własność, a potem bym je wynajęła komuś potrzebującemu mieszkanka(niech zarabia na przyszłość), potem wykupiłabym kawałek(no dobra, spory kawał) ziemi, taki z lasem i łąkami i zafundowałabym sobie i rodzince ranczo:) Domek, taki z czerwonej cegły, z ogrodem warzywnym. Ale przede wszystkim, stadko koników różnej rasy i maści:) i tak jak nie mam dokładnego pojęcia co do wyglądu domu to wiem na pewno że w stadzie znalazły by się: czarny jak noc rumak rasy fryzyjskiej, może nawet dwa:) również czarny- rasy śląskiej, kilka gniadych olbrzymów ras zimnokrwistych, klaczkę białą jak płatek śniegu czystej krwi arabskiej(wyobrażacie sobie jak pięknie i delikatnie wyglądałaby na tle reszty stada- ja tak,och cudnie) i kilka haflingerów, bo szkółkę też bym założyła coby swą miłością zarażać następne pokolenia.
To właśnie zrobiłabym z wygranymi pieniędzmi, dobrze że za marzenia nie trzeba płacić;)
Pozdrawiam
Bardzo piękne i zwyczajne te nasze/Wasze marzenia.
Czy nikt nie miałby ochoty na coś szalonego??
Ja wybudowałabym duuuży basen morski i hodowałabym delifnki. I z nimi pływała. Ale że zrobiłoby mi się ich żal w niewoli, to kupiłbym maaałą wyspę i tam bym sobie z delfinkami pływała dopóki rekin nie odgryzłby mi nogi (choć bez nogi też można pływać). Hmm… to marzenie się nie sprawdzi, bo jednak nie wejdę do oceanu. Za żadne pieniądze, a na pewno nie za wygrane.
A ja wybudowałabym sobie dom z wieeelka biblioteką.Taką z półkami od sufitu po dach i wieeeelkim skórzanym fotelem na środku i wieeeelkim kominkiem!
Nie będę się powtarzać, bo bym skopiowała to, co napisałaś. Dodałabym tylko do tego potężne głośniki i amplituner, bo jeszcze dobrej muzyki lubię posłuchać w normalnym brzmieniu, z basami 🙂
Gdybym wygrała taką ilość pieniędzy przede wszystkim sfinansowałabym budowę domu stałej opieki dla osób chorych na porażenie mózgowe. W tym domu zamieszkałby między innymi mój brat, którym coraz ciężej się opiekować (ma 27 lat, jest całkowicie niesamodzielny i w żaden sposób nie można się z nim porozumieć). Koszt budowy i wyposażenia takiego domu to ok. 7 milionów. Chciałabym również kupić ziemię, na której mogłabym postawić wymarzony dom, w którym mogłabym założyć rodzinę. Część pieniędzy odłożyłabym na lokacie a resztę pewnie przeznaczyła na podróże (Alaska i Zimbabwe czekają :D)
Jak mieszkaliśmy jeszcze w naszym "starym domu" (przez pierwsze lata grzaliśmy i gotowaliśmy na zwykłym piecu w kuchni,to były czasy!) to marzyłam, żeby na strychu zrobić basen hehe 🙂
Ej, Wasze marzenia są warte parę milionów zł, a co z pozostałymi 30-toma? Dziewczyny, rozwińcie skrzydła wyobraźni! Za te pieniądze kupiłybyście nie tyle domek nad jeziorem, co domek Z jeziorem na przykład! 😀
Hah, bo nam się przyziemne rzeczy marzą, do szczęścia niewiele potrzeba, a pieniądze szczęścia nie dają i takie tam… 😉
Zainwestowałabym może w badania genetyczne i wyhodowałabym sobie jednorożca;) takiego Sariska, kto by nie chciał:D haha albo Amrego bym sobie wyhodowała, z probówki, no bo tacy się naturalnie nie rodzą;)
jeśli miałabym absolutnie puścić wodze fantazji to np. w kosmos polecieć bym chciała i Ziemię obejrzeć tak jak ją w tv pokazują;) ale na to by chyb zabrakło kasiorki:)
Pozdrawiam
To się zdziwisz, Kochana: "Kolejna amerykańska firma – XCOR Aerospace oferuje turystom loty w kosmos o połowę tańsze niż konkurencja. Virgin Galactic przyjmuje rezerwacje na bilety kosztujące 200 tys. dolarów, a za lot XCOR Aerospace trzeba zapłacić 95 tys. dolarów". Za 34 mln w kośmos poleciałabyś kilkanaście razy! 😀 Zacznij Ty grać, co? (Jak wygrasz, dorzucisz się do ekranizacji?).
No dobra. To wcale nie jest dzikie i niemożliwe do spełnienia marzenie.
Jakbym wygrała te 30 mln to kupiłabym sobie taki żaglowiec:
http://www.google.pl/imgres?q=%C5%BC%C4%85glowce&um=1&hl=pl&client=firefox-a&sa=N&rls=org.mozilla:pl:official&biw=1366&bih=630&tbm=isch&tbnid=oMXHlEytMAMa_M:&imgrefurl=http://www.witajwpodrozy.pl/archiwum/fotoreportaz/gdynia-pod-zaglami.html%3Fprint%3D1&docid=uMlvNiB041EV2M&imgurl=http://www.witajwpodrozy.pl/_items/obrazy/Inne/zaglowce_15_gdynia_DSC03891_Edit.jpg&w=800&h=536&ei=yDxBT5SeGIa0tAbv54iPCQ&zoom=1&iact=hc&vpx=852&vpy=19&dur=1043&hovh=184&hovw=274&tx=152&ty=115&sig=115739566127327480852&page=3&tbnh=132&tbnw=206&start=48&ndsp=26&ved=0CJ4CEK0DMDQ (o kurde,ale ogromny link:( ), zrobiłabym patent sternika (bo na moim żeglarskim daleko bym nie popłynęła hehe) i bym sobie na tej łajbie zamieszkała pływając po świecie.
Poza tym wybrałabym się na Alaskę i Svalbard. Mogłabym też zrobić sobie fokarium, kiedyś chciałam w takim pracować.
Ale piękny……. Ja mogę być na nim majtką.
Hah, na takim jachcie to wszystkie blogowiczki chętnie zostaną majtkami(zostawią majtki?) yyyy co ma bielizna do jachtu?!;) ha ha ha
Kasieńko, ja Ziemię polecę obejrzeć tylko raz, bo ona się zmienia baaaaaaardzo powoli;) a do ekranizacji się dorzucę i Sariska Ci wypożyczę:) a co mi tam, jak szaleć to szaleć: zafunduję Ci Ferrin, Poziomkę i Poziomki part II bo na wycieczkę do Indii też mnie stać;)
Kurde, jutro idę puścić numerki;) jakieś szczęśliwe propozycje?
Pozdrawiam
Patrzcie, nie grała, nie grała, a teraz szasta kasą! 😀
Nie ma sprawy dziewczyny, wszystkie możecie być majteczkami 😀
A moja mama dzisiaj do mnie z wyrzutem: "Zabiję cię, w pracy tęskniłam za książką!("Powrót do Poziomki")" 😀
😀 Ucałuj, Dagna, Mamę!
Ochh chciałabym wygrać 🙂 ale nie mam szczęścia w grach, konkursach itd… Jakbym wygrała, to zapewniłabym rodzicom utrzymanie, żeby już nie musieli pracować i mogli spokojnie cieszyć się wnukami 🙂 Resztę rodziny również jakoś bym obdarowała – pewnie gotówką, bo każdy sam najlepiej wie, czego pragnie. Dzieciom jakieś lokaty bym założyła (mam na razie tylko córkę, ale liczę na to, że jeszcze jedną istotkę na świat sprowadzimy z mężem 🙂 ) I dla siebie i męża jakiś fajny domek bym kupiła, w spokojnej, zielonej okolicy 🙂 Koniecznie duuuży garaż i kilka ulubionych modeli samochodów dla męża, a dla mnie cały strych-biblioteczkę 🙂 z wygodnymi fotelami, kanapami, dużymi oknami, i rozmaitymi książkami 🙂 ooo właśnie, zaczęłabym skupować stare książki w antykwariatach … ale się rozmażyłam 🙂
Ooo, stare książki, białe kruki, tak, tak! Ja też chcę!
No to ja kupię i odrestauruję pałac w Nawrze. Spędziłam w nim większość lat dziecięcych. Poznałam każdy zakamarek od piwnicy aż po dach. Ganiałam po pięknym parku, wspinałam się na drzewa (w tym egzotyczne miłorzęby i kasztanowce), szukałam skarbów w podziemiach i przejścia do kościoła. To były czasy!!!
A teraz pałac popada w ruinę, więc jak wygram, to go odnowię 🙂
http://www.rotmanka.com/zamki/index.php?option=com_content&task=view&id=1343&Itemid=32
http://www.mmtorun.pl/artykul/palac-w-nawrze
Ech… ależ piękny… serce się kraja, że popada w ruinę, jak cała nasz Polska…
Ciekawe czy starczyłoby na kosmiczną podróż… Tak tylko na księżyc :))
Tam powyżej masz odpowiedź. Li tylko 95 tys $ 🙂
To jak mają to być takie mniej przyziemne marzenia to ja bym sobie motorówe kupiła, taką o : http://crownline.com.pl/images/stories/zdjecia_big/260cr/250crrun3kopie.jpg . Sternik nie potrzebny,bo mam swojego prywatnego!! No ale jeszcze jakaś mała rafineria by się przydała, co by mieć czym tankować takie cudo, bo pali cholernie duużoo :/
O ja pitolę, ale extra. Zabierzesz mnie na przejażdżkę, czy raczej przepływkę, cooo?
Zabiorę zabiorę tylko najpierw muszę zacząć grać,żeby wygrać hehe
A te złote rybki to nie będą przekarmione przypadkiem?!Bo tam chyba można klikać i klikać 🙂
Karmić rybki, karmić! Niech się nie obcyndalają i spełniają marzenia. Howgh!
Kasiu ja już ci pisałam co bym zrobiła po wygranej: kupiłabym pałac w Ratnie Dolnym… I zrobiła z niego hotel dla twórców i nie tylko:)
Właśnie uruchomiłam blog: http://magdalenakordel.blogspot.com/. Twój banerek wygląda cudnie:) Dziękuję.
A zrobiłam coś dziwnego i dodałam się do obserwatorów Twojego bloga:) Chciałam do członków, ale jak widać mi nie wyszło:)
Pozdrawiam Magda
Hmm… zawsze mi się wydawało, że obserwatorzy i członki, ekhm, to znaczy członkowie to to samo. 🙂
Blożek piękny, zaraz coś tam wpiszę.
Pałacu w Ratnie z serca Ci życzę (i Ciebie pałacowi też życzę).
Nakarmiłam rybki:)
Najedzone, będą przychylniejsze,do pomocy w spełnianiu marzeń.
A jeśli już przy marzeniach…
Pierwsze co bym zrobiła, po odhaczeniu szczęśliwej szóstki na moim losie:wcisnęłabym oczy na swoje miejsce, bo pewnie z orbit by wyskoczyły.Z normalnym już wyrazem twarzy(czyli przygłupim uśmiechem), napiłabym się piwa z sokiem(wiem ,dla niektórych profanacja) ja lubię,dla ochłonięcia, bo już czuje jak mi ciśnienie rośnie pincet/na dziewińcet 😉
Następnie, po ochłonięciu, zamówiłabym wypad do SPA z bratnimi duszami, ile by trwał,pojęcia nie mam.Tak wypoczęta wracam do domu i serwuję wycieczkę z lubym(on nie czuje się zaniedbany,że najpierw przyjaciółki, w końcu jestem jego Królową, a teraz to już naj… ),tam gdzie zechce(pewnie Australia). A może tam zostaniemy ??? Nie, wracamy,za dużo tam węży,pająków tupiących brrr.Ponieważ kocham morze ,ale góry też, zmuszonam kupić dwa domy by i tu i tu mieć.Się wreszcie wyżyję jako dekorator/ka aaach.Trza jakoś się do nich przemieszczać więc autko, ale żebym się nie musiała martwić czy wole latem nad wodą, a luby w górach,to dwa i mi i mu.Mój- Chrysler PT Cruiser, srebrny oczywiście.I co z tego,ze już nie produkują.Ja go lublju.
Domki dla gości oczywiście, bo chyba się w takich przypadkach rodzina i znajomi powiększają 😉
Aaaa, własny las ,co bym se grzybków w koszyczek nazbierała i w słoiczki kładła, wiem, wiem, mam kasę , mogę kupić, ale co sobie przyjemność w zbieraniu mam zabierać? O nie, te lśniące w zielonym mchu łebki, tej radości sobie nie odbiorę.I te własne poziomki,zamknięte w słoiczkach,żeby zimy osłodzić swym smakiem i zapachem…
No i galeria"Inspiracja" na warsztaty trenerskie,na moje dzieła sztuki co je tworzę, bo piniążki lubię, ale bez pracy e'tam ,nie da rady.
Domki mam, samochody mam,galeria jest…
Dzieckowi swemu zabezpieczenie.
Rodzinę i nie tylko obdarować, tak wedle potrzeb, a rozsądnie.
Wioski dziecięce,albo dom dziecka wspomagać.
Chyba jeszcze zostało kasy???
Nosz matulu kochanieńka, a przecież bajeczki swoje wydać i tomik itp.bym zapomniała, ale, ale może by tak wydawnictwo założyć,wyłapywać talenty???
Nagrać swoją piosenkę,choć śpiewam jakby mi się błotnik kolebotał, ale co..jest kasa, wyczyszczą w studio 😉
Szkoła nauki tanga ,musi być,może salsa(znaczy się uczyć).. to drobnostka pomyślicie …otóż nie.
Kasiulku,że żem Twą wielbicielką,cegiełka do twórczości być musi.
Od czasu do czasu(w przerwach pracy twórczej) wycieczki gdzie mi dusza zapragnie.
No oczywiście do banku troszkę, bo chyba zostało,żeby na te stare lata było ciepło i bezpiecznie.
Jachtu nie chcę, samolotu też, jestem stworzeniem absolutnie lądowym, tylko tu nie mam żołądka w torebce bleee.
Zwyczajne te marzenia…ale na liposukcję nie pójdę,zeby było jakieś odlotowe!!! choć o obłędnej linii/talii marzę.(zaraz jak od lodówki odchodzę).
teraz udam się w krainę dalszych marzeń…
Pozdrawiam wszystkie marzycielki i marzycieli
Ewa M.
Ewo M, rozkoszne są Twoje marzenia, no rozbawionam :)) I mówisz "dzieckowi" jak ja o Patinku :D. Ty karm, Kochana, te rybki, karm, cobyś wygrała!
PS. Tak na moje oko została Ci jeszcze z dyszka. Możesz dokupić willę z jeziorem. Jeśli oczywiście chcesz. 😉
Matko, szaleje, szaleje ,a kasy jak dużo było , tak dużo jest 😉
Jak se tak teraz myślę, to chcę te willę z jeziorem, bo mój tato wędkarz(wędkowania mnie uczył),świeżą rybkę złowi,a co kasa jest, ale tacie tej przyjemności nie odmówię . A jak o rybkach,zaraz dokarmię, te Twoje od marzeń(bo doszło ).
Cmokaski.Ewa M jak Maćkowiak.
PS.A jak już tak piszę, czy moje podziękowania za książkę(nosem wciągniętą)doszły? bo wpisu nie widzę.Jeśli nie , to DZIĘKUJĘ. Jaka to dla mnie radość i zaszczyt nie opiszę, bo nie da rady.
Serdeczności.
Nie doszły, nie doszły, bo by były. Ale cieszę się, że książka doszła. I już wciągnięta?!
Piękne te marzenia Dziewczyny:D Ja najpierw wrzuciłabym kasę na jakiś dobry procent w banku szwajcarskim:) Potem,tak jak Wy, przeznaczyłabym kasę na pewno na dom. Potem kupiłabym najlepszy motor jaki tylko jest mojemu facetowi;)-ha!niech wie,że ma dziewczynę z gestem!;)
Następnie podzieliłabym się z najbliższą rodziną- domek dla rodziców i dla siosrty i jej córki:)
Potem wyposażyłabym kilka domów dziecka , zasponsowrowałabym kobietom,które bardzo pragną mieć dzieci a nie mogą całą serię zabiegów in vitro.
Jakbym miała to już załatwione to tak wsiadam z Wami na ten okręt Dogny i płyniemy w rejs na Maledivy;)
A potem podróż dookoła świata- chociaż pewnie ominęłabym Alaskę i Zimbabwe ,bo Alaska zbyt ekstremalna pogodowo- wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi a do tego zimno jak….bardzo;)
A Zimbabwe bo tam się wojny boję…
Potem przekupiłabym Katarzynę Michalak,żeby mi dała zagrać w jakimś swoim filmie;) Może być nawet rola drugoplanowa,a co mi tam!;)))
A potem już jako staruszka karmiłabym ptaki w parku i wspominała szalone przygody:)
Małgoniu, masz tę rolę! Po raz pierwszy aktor nie tylko ze mnie nie zedrze, ale jeszcze zapłaci! 😀
Na Malediwy reflektuję.
eee… to Rwandy się bój 😉 Jak to przy konferencyjnym stole ustaliliśmy: Rwanda ma piękną infrastrukturę: nowe drogi, linie energetyczne, transmisja danych, cud, miód i orzeszki itd tylko jechać i odwiedzać!… No to my przytomnie: ale niebezpiecznie jest!
Odpowiedź Bardzo Ważnego Managementu: no cóż… Jak już znajdą Cię w rowie martwego to chociaż przy ładnej drodze…..
😉
A ja bym poszła na "małe" zakupy i z tych zacnych 34 milionów zostałyby z 2 , które wydałabym na kolejne kupony lotto ! Oczywiście w czasie wielkich kumulacji 😀
a jakby już udało się wygrać te 100 milionów hmm może kupiłabym sobie wyspę na bergamutach , gdzie podobno jest kot w butach 😀 zaprosiłabym rodzinę , znajomych i okoliczne koty w butach na godziny imprez i melanży 😀
Moja Droga, wierz mi, że nie tak łatwo wydać 34 mln… 😀
A za 2 mln kupiłabyś 66.666 kuponów. Kto by Ci tyle wydrukował, kobieto! Weź zaszalej tu i teraz, a nie będziesz innym szansę na wygraną obierała. 😀
może w takim razie sama otworzę drukarnię kuponów ? 😀
A ja wrocilabym do kraju, kupilabym stary dworek nad jeziorem, ktorego tak bardzo mi tutaj brakuje….Jednym slowem zaszylabym sie w lesie nad woda, z ksiazkami, internetem i moja coreczka….
Pomoglabym najblizszym, ale tez i przyjaciolom. Lubie byc hojna…A potem zalozylabym ksiegarnie internetowa.O!!!
A w ogóle to popieram Małgosię bo tylko Ona zaprezentowała 'mój' scenariusz: kasa na konto. Z odsetek szalejemy. NO i nikomu w Rodzinie ani słowa!
Rodzicom pomogę, Teściom też – żeby nie musieli pracować i żyć z zapomóg Państwa co to je się emeryturą nazywa.
Reszta rodzinki musi sobie radzić a młodzi wiedzieć po co pracują. Inaczej zgłupieją a darmowej kasy nie poczują i jeszcze foch będzie że 'za mało dałam'.
Tera mogę szaleć. Dom z ogromnym ogrodem. Dom letni (dacza hahaha) na Mazurach. Drugi w ziemie w górach i koniecznie willa w ciepłych krajach. Może być na Karaibach ostatecznie. Domy letnie i zimowe stoją otworem przed znajomymi – nie krępujcie się!
Od razu otwieram pasmanterię z full wyczepiastym zaopatrzeniem dziergaczo-haftującym, z kanapami i fotelami do pogawędek i kawką i ciachem. I niechbym dopłacał co miesiąc do tego interesu – proszę uprzejmie.
W oddechu od ciężkiej pracy w pasmanterii będziemy podróżować.
Zostało jeszcze mnóstwo ale resztę spożytkuje mój Pan 😉
Hmm… a co zrobisz jak nasze cudne państwo zbankrutuje i przepadnie Ci kasa wraz z odsetkami? Ty lepiej wydawaj te pieniądze, ja Ci mówię. Pasmanteria Romantyczna – łał, fajny pomysł! Będę wpadać!
Taaaak! Pasmanterię! I z obsługą koniecznie taką, która wie co do czego się nadaje! Aniu kochana, Ty koniecznie graj w tego totka 🙂
Wiecie co? To ja sobie kupię to cudo: http://www.dolana.pl/pokaz3.php?oferta_id=351 :_)
o ja…. ten to dopiero nie ma łap…
Cud, miod, malina……cale zycie o czyms takim marze….
To ja idę karmić rybki tym dworem…
http://www.youtube.com/watch?v=LHacDYj8KZM
ja bym to zrobil
Ładne. Poprawiło mi humor w ten wieczny tzn. wietrzny poranek. 🙂