Aż się wzruszyłam, słysząc dziś w radiu opowieść o grupce studentów warszawskiej Polibudy, którzy właśnie wysłali na orbitę okołoziemską własnej roboty satelitę. Czy którakolwiek z Was o tym słyszała? Pewnie nie, bo na wp.pl królują: „Donosy na Polaków?”, „Jest źle, będzie jeszcze gorzej”, „Tragiczny wypadek w Łódzkiem” i „Rodzinna tragedia: znaleziono zwłoki matki…”. Skoro o tym piszą, to znaczy, że o tym chcą czytać. A że kilkunastu zapaleńców-studentów zamiast balować, zrobiło satelitę, który ma nie tylko krążyć, ale i sprzątać kosmiczne śmieci? O tym cisza.
Dziewczyny, wyobrażacie sobie, jak długa i kręta była droga do ich marzenia? Trwała ta impreza siedem lat. (Czy komuś chciałoby się siedem lat dłubać w gratach, zwojach i mikroprocesorach? No, mi chciało się lat dziewięć pisać powieść, ale ja jestem tak samo nawiedzona, choć w innym przedmiocie, co ci chłopcy z Politechniki). Na zmianę coś im się udawało, coś chrzaniło (w necie nie znajdą raczej dobrych rad „jak skonstruować satelitę”, za to znajdą „jak zrobić bombę domowej roboty”, „10 sposobów na skuteczne samobójstwo”, czy „zabawa w gwiazdę, czyli udana imprezka gimnazjalistów”), pewnie raz mieli forsę, częściej nie, musieli przerywać projekt i nadganiać… A mimo to: tadam! satelita orbituje gdzieś nad nami. Nasz pierwszy polski satelita. I nikt z Polaków o tym nie wie, bo „rodzinna tragedia…” i „jest źle, będzie jeszcze gorzej”.
Media skąpią nam dobrych wieści. Ludźmi zrezygnowanymi, zmęczonymi życiem łatwiej się manipuluje, bo przestają myśleć. Ci co myślą (i wymyślili takiego satelitę) są niebezpieczni, ale właściwie nie o tym chciałam.
Czytelniczki piszą do mnie maile, że również spełniają swoje marzenia. Czasem nawet mnie, taką trochę kamikadze, co potrafi rzucić wszystko i zacząć od nowa, zadziwiają odwagą i determinacją. Budują wymarzone domki, rzucają znienawidzoną pracę i znajdują tę wymarzona, zakochują się albo przeciwnie: uwalniają z toksycznych związków, zdrowieją, walczą, rodzą, tworzą… po prostu czad!
Ja z kolei, skoro już uwolniłam się, znalazłam, kupiłam, wyremontowałam, zmieniłam, rozwinęłam i urodziłam, zamierzam zrobić coś… zupełnie innego, fantastycznego. Trochę się boję, bo wyzwanie ogromne, ale… skoro tamci mogli satelitę…?
A jak się mają Wasze marzenia, moje kochane Czytelniczki-Blogowiczki?
58 komentarzy
Aż się boję co nowego wymyśliłaś!!! U mnie na razie…"oprócz błękitnego nieba, nic mi w życiu nie potrzeba"(bez buziek)
To ja poproszę błękitne niebo w letnie popołudnie. Jak szaleć, to szaleć! (bez buziek!)
I tu Cię kochana Kejt zaskoczę- też słyszałam o tych studentach. Ale zgodzić się muszę, że natłok informacji o tragediach przysłania wiadomości o pozytywnym przesłaniu. Eh…
A marzeń u mnie pod dostatkiem. I tych spełnionych i tych w kolejce do spełnienia.
Najbardziej szalone marzenie spełniłam dwa lata temu- skoczyłam ze spadochronem. A teraz marzę o następnym skoku :))
I tak spełnienie jednego marzenia rodzi kolejne i kolejne i kolejne.
I kiedyś będę miała piękny mały domek z ogrodem. Kiedyś tak będzie. Wierzę w to :))
Superowo, że ktoś jeszcze słyszał. Zaimponowałaś mi tym skokiem, bo ja chyba bym na progu samolotu ze strachu kipnęła. I po Waszej Kejt…
Domek z ogrodem? Polecam, polecam… 🙂
Na górze już nie było odwrotu- trzeba było wyskoczyć :)) Przeżycie niezapomniane.
Wychowywałam się w domku z ogrodem, więc wiem czym to pachnie. I tak tęsknie za tym… Eh…. Ale kiedyś będę znów w takim mieszkać :))
O satelicie też słyszałam i bardzo mnie ta wiadomość ucieszyła. Cenię takich "pozytywnych wariatów" 🙂
Od paru lat marzy mi się wędrówka po Skandynawii, ale mój małż woli gorące kraje (a ja nie, bo mam kompleksy).
Kiedyś marzyła mi się córka, ale dwóch synów też cieszy (ten starszy właśnie dojrzewa i przypomina mnie z tamtych czasów, dobrze, że nie trzaska drzwiami jak ja).
Dom z biblioteczką też mi się ckni, ale sam się nie chce postawić.
Muszę się pochwalić, że całkiem niedawno zrobiłam prawo jazdy (to z marzeń spełnionych).
Książki nie napiszę, bo nie mogę przebrnąć przez pierwsze zdanie "Że też to właśnie mnie musiało się przydarzyć".
Sportowcem też już nie będę, a bardzo cenię sportowców walczących fair play.
I już sama nie wiem, co więcej…
Ania, małża przywieź nad Liwiec i zwoduj, niech pogania z innymi małżami, a sama wyjedź.
Kejt, sama to bym się zgubiła. Urodziłam się bez zmysłu orientacji przestrzennej.
Do dziś mi małż wypomina, że pilotując go w drodze do Włoch, tak świetnie czytałam mapę, że w godzinach szczytu wjechaliśmy do centrum Monachium (o innych pomyłkach nie wspomnę) 🙂
Achahahahaha!!! Ale mi sie ten malz spodobal!!! Ja tez mam malza!!! Niestety…ja tak bardzo lubie gory!!
A jak wracalam kiedys z Polski do Wloch, bo tu zyje, to tez wjechalam do Monachium!!! I bylam zrozpaczona, bo nie znam niemieckiego i do tego bylam sama z moja , wtedy gdzies szescioletnia Camilla, ktora tak bardzo we mnie wierzyla, ze nie bylo wyjscia…musialam siee sprezyc i znalezc wyjscie z sytuaccji. Widac, zee to Monachium po prostu wciaga!!!
Do spełnienia moich marzeń, to jeszcze daaleka droga,ale kto wie..może w końcu się spełnią jak będę wytrwała 🙂 Czytałam właśnie tą skromną rubryczkę obok i proszę jakie niespodzianki!! Jupi!!Zapowiedz tuż tuż..Tylko jakoś nie miałam okazji słyszeć o "Zabajka" ("Zabajce")czy ktoś(czyli najlepiej p.Kasia) może mi coś powiedzieć na ten temat?!Dziękuje
Bingo, moja droga, bingo! Właśnie o "Zabajkę" mi chodzi. Nie ma jeszcze "Czarownego", a ja już mam następną historię, o dziewczynie, co całkiem nieoczekiwanie pojawia się w pewnej wsi. Co więcej: ani mieszkańcy jej nie znają, ani ona sama nie wie, skąd się tu właściwie wzięła!
PS. Zabajka to taka wioska w Podkarpackiem, jakby ktoś pytał. (Śliczna nazwa, no nie?).
W Zabajce spędziłam moje dzieciństwo na eskapadach buszując po lesie, jedząc konno, piecząc kiełbaski przy ognisku, na piknikach, i oglądając stare kapliczki – razem z innymi dzieciakami z klasy, do Zabajki jeździliśmy na wycieczki i przyznaję to piękna i urocza okolica 🙂 Ech te wspomnienia… Fajnie będzie poczytać o tej okolicy w książce 😀 Już nie mogę się doczekać!
Aa… No i jak zawsze piękna okładka się zapowiada.Już się doczekać nie mogę!!
Ej, a gdzie Ty widzisz okładkę?!
Okładka "Czarownego":)
A gdzie wy widzicie okładkę Czarownego???
Oj szalona kobieto! Ciekawa jestem bardzo co ci po główce chodzi.
Co do satelity. Super sprawa! Jaka determinacja. I jaka musi być teraz satysfakcja!!!
To prawda, że media podają wiadomości złe i najgorsze. Więc ja nie oglądam wiadomości i raczej nie słucham radia. Nie chcę się dobijać!
Wolę sobie poszperać w sieci i poczytać o tym co mnie interesuje.
Najważniejsza sprawa – marzenia.
Główne marzenie spełnione. Odnalazłam miłość. W sumie to wyczarowałam trochę.
Chciałam nauczyć się jeździć konno – jeżdzę – styl wolny.
Kiedyś marzyłam o tym by stać mnie było kupić sobie jedną, czy dwie książki w miesiącu – dzisiaj stać mnie na to.
Marzyłam mieć swój kawałek podłogi. Mam własne mieszkanie. Ciasne ale własne.
Teraz marzę o domku z bali – apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Poszukiwania miejsca na domek trwają. Nie jest to takie proste. Musi być jezioro i las. Ale nie w drugim końcu Polski.
Praca – wiąże się z miejscem na ziemi.
Póki co korzystam i raduję się z tego co mam.
Z pieniędzmi jest różnie. Póki co środków na domek brak. Ale pieniądze rzecz nabyta. Raz są raz ich nie ma. A jeśli naprawdę czegoś pragniemy to cały wszechświat pochyli się nad tym pragnieniem.
Więc myślę, że w końcu wykminię skąd tą kasę wytrzasnąć:)
O Ciebie i Twoje marzenia jestem zupełnie spokojna. 🙂 Zabajkę opisałam powyżej. Więcej nic na jej temat nie wiem, bo dopiero co mi się przyśniła, ale pojawi się w księgarniach już w sierpniu! 2013! 😀
Kejt co to będzie ta "Zabajka"?
Kejt kochana, ja też słyszałam o świrniętych studentach i bardzo im kibicuję 🙂
Moje marzenia? Podróże. Na pierwszym miejscu stawiam Alaskę, zaraz po niej Toskanię, Laponię i okolice Kitee w Finlandii oraz Afrykę. Ostatnio usłyszałam historię o rezerwacie gdzieś w Zimbabwe, w którym ratują nosorożce. Kurczę! Ja muszę tam pojechać! Poza tym wyczytałam w necie, że jak się wstanie odpowiednio wcześnie, to można obejrzeć kąpiące się słonie. Zawsze fascynował mnie świat zwierząt, więc na pewno byłoby to fantastyczne przeżycie 😀 Tylko towarzysz podróży mi potrzebny 🙂
Ostatnio koleżanka zaproponowała mi podróż koleją transsyberyjską. Dwa dni później zaproponował mi to kolega z pracy. Co oni wszyscy z tą koleją? Dają coś za darmo po drodze, coś przegapiłam? 🙂
Katriin, wybieram się do Afryki i zaproponowałabym Ci wspólną wycieczkę, ale znając moją zdolność przyciągania niesamowitych hmm… "przygód" to nas musieliby ratować, nie nosorożce i to my byśmy się wykąpały zamiast słoni. Tak więc siebie nie polecam, ale za spełnienie marzeń trzymam kciuki. 🙂
Też słyszałam o tych studentach. Słyszałam już o nich wcześniej, kiedy byli w trakcie budowania satelity. Ich praca wpadła do kręgu moich zainteresowań. Piękne, ważne dzieło.
O czym marzę? Zmusiłaś mnie do wysilenia mózgownicy, Kasiu. Tak przyziemnie, to o tym, żeby skończyć studia bez żadnych poślizgów i móc po nich uczyć dzieciaki matematyki. Bardziej szalenie – pozwiedzać Polskę z plecakiem na plecach, śpiąc byle gdzie i żywiąc się powietrzem, z paroma groszami w kieszeni i głową pełną pomysłów na kolejne etapy podróży.
Pozdrawiam zimowo,
Myszka
Mysiu, dokładnie taką podróż odbyła w zeszłym roku Małgosia z dawnego forum!! Na skuterach, dookoła Polski, za grosze. 🙂
Tak, to prawda:D Mysiu nie namyślaj się długo tylko bierz plecak ,kogoś,żeby dzielić z nim/nią wrażenia i w Polskę!!!POLECAM!!!Było CUDOWNIE!!!Wspomnienia na całe życie, a po drodzę sami DOBRZY ludzie- i na prawdę nie wiem czemu w tych mediach tak straszą,że za każdym rogiem czeka zabójca albo inny świr???
Teraz też mam kilka marzeń- jedno związane z domem(drewnianym, jak chce też kilka z Was),miejsce już jest.
A kolejne marzenie- podróż motorem(już nie skuterem,bo za daleko;)) po Europie:)
Bo życie jest tylko jedno…trzeba wycisnąć je jak cytrynkę;)
a ja marze żeby móc w końcu usiąść z kawusią w kuchni w moim "gniazdku jaskółczym" i wogóle zeby tam już mieszkać w końcu 🙂
No i marzy mi się "Gniewko" ech jak mi się marzy…Helenka właściwie też :):)
i jeszcze mi się marzy podróż przez naszą Europę coby ją pozwiedzać i poczuć zapachy i smak każdego miejsca 🙂
Ja niestety nie słyszałam o studentach od satelity. Ale masz Kejt rację, że co wejdę na neta to tylko "rodzinne tragedie" i "jest źle", ewentualnie jeszcze "wiedz, że coś się dzieje". A w telewizji to samo. Co do mnie, to drimuję o wyjechaniu do, uwaga, uwaga Rosji. Na północ na dodatek. Wszyscy uważają mnie za stukniętą (bo kto to widział, żeby się Polka do "Ruskich" pchała), ale ja siebie za stukniętą nie uważam. A ciepłych krajów nie lubię. W dalszej perspektywie jest też dom.
P.S. Dziękuję bardzo za książkę. Dotarła w stanie idealnym.
Ania X.
Kochana Kasiu, oczywiście słyszałam o tym jak studenci Politechniki zbudowali satelitę. Bardzo ważne wydarzenie dla Polski i nas Polaków. Przecież my też potrafimy coś stworzyć tylko nie zawsze jak inne kraje (np. Francja, Anglia itp.) mamy na to pieniądze (przecież kraj powinien wspierać wybitnych naukowców prawda!!?? ale u nas z reguły brakuje pieniędzy na badania…).
Jedno moje marzenie się właśnie spełnia- kończę studia, drugie siedzi obok mnie – moja mała kochana Julcia. Innym moim marzeniem jest swój własny kąt, małe mieszkanie,może dom…moje zwykłe proste marzenia, tak zwyczajne, że aż niemożliwe. Chcę być po prostu szczęśliwa, mieć dom, dzieci i pieniądze by to wszystko utrzymać. 🙂
Droga Kejt właśnie czytam Bogusię, jest tak niesamowita, pozwala marzyć i śnić o tym co dla każdego jest najważniejsze.
Dziękuje
Ewelina
Takie fajne, ciche, codzienne marzenia… 🙂
Masz Kasiu rację,że w naszych mediach kochają wiadomości tragiczne i pastwią si ę nad ludżmi powtarzając je na okrągło we wszystkich programach.Dlatego ja wyłączam telewizor i nie oglądam Radia słucham rzadko.Wolę poczytać,pomarzyć i posłuchać muzyki klasycznej,no,ale ja taka stara d.. jestem,że mnie na to stać.Stać mnie na marzenia i marzę.Największym to jest właśnie domek w lesie.Taki sam jaki miała moje babcia i w którym spędziłam najwspanialsze wakacje swojego życia.Widzisz-to oznaka starości-chyba!
W takim razie ja stara jestem od najmłodszych lat. :/
Marzenie o domku w lesie to nie żadna starość, kobieto, a tęsknota za ciszą, zielenią i spokojem!
Droga Kejt, skąd Ty te nazwy wynajdujesz? Siedzisz z mapą i szukasz? 😉 Moje marzenie? Jak na razie bardzo przyziemne, ale wiele dla mnie znaczące… żeby Moja Mama przekonała się do mojego obiektu westchnień, i nie kłóciła się ze mną za każdym razem jak mam się z nim spotkać…bo to jednak boli…A co z tego że 8 lat się do siebie nie odzywaliśmy… eh..
A z takich dalekosiężnych to widzę że nie tylko ja dumam o chatynce na wsi, ukrytej wśród drzew i ciszy… :)) Dwie kurki co by jajecznica rano pachnąca była, piesek no i kotek. I ganeczek na ogródek żeby było gdzie wieczorami pić herbatkę słuchając cykania świerszczy… (To chyba dlatego tak lubię czytać Poczekajkę… )Ale to kiedyś… Jak studia skończę… 🙂 Ale dwie kurki to obowiązkowo muszą być 😉
Pozdrawiam :*
Zabajka… http://www.wydawnictwoalbatros.com/ksiazka,1339,2077,zabajka.html
Droga Kasiu cóż to może być ?
Ehh ja też żyję i żywię się marzeniami. I muszę z radością stwierdzić , że się spełniają. Owszem czasem trzeba chwilę poczekać , ale za to jak one smakują i cieszą jak się spełnią ! Przykład zawsze marzyłam żeby mieszkać w wielkim mieście i udało się wkrótce zaczynam przygodę życie w jednym z największych i najpiękniejszych miast świata. Był taki okres , że narzekałam na brak przyjaciół , ale dostałam ich najlepszych na świecie. Ale , pomimo tego , że spełniło się trochę moich marzeń i dalej marzę , marzę , marzę …. Jest jeszcze sporo do wymarzenia , a apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Ps. Oczywiscie marzę też o samych dobrych filmach i książkach , więc czekam na nowe książki droga Kejt 🙂
Czytam, czytam i się zaskoczyłam… oczywiście powód to Zabajka. Kejt podziwiam. Ja próbuję i próbuje i nawet jednej książki, dla siebie do szuflady napisać nie mogę tak żeby miała początek, środek, koniec i sens. Ciągnąc dalej temat marzeń to oczywiście po cichutku marzę o podróżach i wielu innych szalonych rzeczach. Bardziej przyziemnie to naszkicować coś pięknego i znaleźć swoje miejsce na ziemi.
Co do studentów to owszem słyszałam. Jestem dumna podwójnie, jako krajanka i brać studencka, mniejsza o to że nie z politechniki ;).
Oczywiście media mamy dziś okropnie stronnicze i ukierunkowane na to co najgorsze, ale myślę że większość inteligentnych osób już to dostrzegła i czerpie informacje także z innych źródeł.
Pozdrawiam
Nie nooo, no nie nooo… wczoraj satelita, a dziś transgeniczne świnie! Nie, nie, to nie ma nic wspólnego z orientacją seksualną. Nasi naukowcy wyhodowali świnie najbardziej zbieżne genotypem z człowiekiem. Będą dawczyniami narządów. Wyobrażacie sobie, co to znaczy? Nie będą umierać ludzie, nie będą GINĄĆ!
O Zabajce i moim obecnym pisaniu w następnym poście, okej? Bo teraz włosy muszę umyć (kocham moją Poziomkę, ale nienawidzę pyłu poremontowego we włosach…).
Cóż.. dzięki Tobie już całkiem sporo osób dowiedziało się o tej satelicie 😉 hmmm.. marzenia? Cóż, muszę przyznać, że ostatnio owszem, zebrałam się na odwagę i.. opłaciło się!! Masz zupełną rację, do spełniania marzeń potrzebna jest odwaga 🙂 i dziękuję, bo w sumie trochę, a nawet bardzo mi pomogłaś 🙂
Pozdrawiam i życzę udanych walentynek, Paulina M.
Teraz pora na zhumanizowane świnie. Humpigi.
Do marzeń potrzebna jest odwaga, owszem, ale trochę forsy też nie zawadzi.
No tak, zapomniałam, ale masz rację 😉
Wpisuję w komentarzach komentarz do strony;) CORAZ PIĘKNIEJSZY ROBI SIĘ TEN BLOG:D Przypomina mi,że wiosna już czai się gdzieś za rogiem(mimo padającego śniegu za oknem;))Jest taka ciepła i przytulna(strona) jak jej Właścicielka;)
A co do pracy..hmmm czyżby jakaś nowa bohaterka pracowała w tych Apartamentach???;)zapytałam wujka Google i jest taki pałac Zamoyskich, ale trochę daleko od Poziomki, chyba,że…jesteś Guwernatką i tam zamieszkałaś???;)
Pozdrawiam cieplusio!
Haha, jestem przytulna, to pewne. 🙂 I nie pałac Zamoyskich, tylko mój apartament. Pałac jest Łochowski. 😀
(Nie, nie jestem guwernantką, chociaż… spodobał mi się ten pomysł!).
eksperymenty z wystrojem są jak najbardziej pozytywne.A cóż to p.Kasia może porabiać w tych apartamentach to ja zielonego pojęcia nie mam!!Znowu pewnie jakiś szalony pomysł..Nawet nie próbuje zgadywać, bo wszystkiego mogę się spodziewać 🙂
Aha no miało być o marzeniach ale ja odnośnie wyglądu strony chciałam 😉 Zdjęcie (jak za mgłą) Poziomki baardzo mi się podoba, dopasowałabym tylko kwiatki po bokach do tych, które są koło Poziomki tzn. bez 🙂 A Twoje zdjęcie zamieniłabym na to z sesji "czterech pancernych i Kasia " 😀 aha i Trzcionka inna – koniecznie!
No tak, ja z czcionką zawsze miałam problemy, ale taka mi się podoba! I, kobieto, przecież to jest bez! Akurat zdjęcie w tle jest robione przeze mnie komórką, nie sklejane z kilku w fotoszopie (moje zresztą też jest z natury).
Zgadzam się co do czcionki :))
Ty no jak się teraz przyjże to faktycznie to bez jest haha 😀 No ale swe zdanie wyraziłam 😉
Bardzo podoba mi się strona ze zdjęciem autorki 🙂 Co do pracy…może chodzi o wykłady na Uniwersytecie Warszawskim?
Śliczniutka nowa szatka dla stronki 🙂
Wiosna ah wiosna piękna 🙂
Ależ śliczna ta panienka na zdjęciu 😉
A co do pracy – może zbierasz tam natchnienie
i piszesz nasze wyczekiwane ksiązki 🙂
Milka 🙂
Panna Milka zgadła. 🙂
Łoooo…-to taki odgłos zdumienia na widok tego pałacu i tych apartamentów, bo dotarłam do zdjęć:D
Poczuć taki luksus i w nim przebywać…
A chodzisz Kasiu w takich sukniach z epoki???;)Bo ja jak czasem zwiedzam takie cudeńka to zaraz wyobrażam sobie,że mam suknię ,zasznurowany gorset i obowiązkowo globus(ale nie geograficzny;))
Kobieto, w te śniegi i mrozy?! Ale będę, będę, niech się tylko ociepli!
Tak czytam i czytam i zaczynam się bać, bo skoro prawie każda z Was ma w planach drewniany domek nad jeziorkiem w pobliżu lasu, to dla mnie może już nie starczyć haha 🙂
Na szczęście w Polsce jest tyle pięknych miejsc,że na pewno starczy dla każdej z nas:) A może przez przypadek zamieszkamy gdzieś obok siebie??:)To by dopiero było ciekawe!:)
Przez przypadek zamieszkamy wszystkie w tym samym domku. Razem z naszymi rodzinami i zwierzakami.
Powiem jedno: będzie się działo! 😀
Kejt, to już nie byłby domek tylko drewniany zamek! 🙂
A z Małgosią zgadzam się w 100%. Mieć takie sąsiadki to skarb 🙂 Mogłybyśmy się na jakieś czarodziejskie zloty umawiać… Z nalewką miłosną oczywiście 🙂
I byśmy się wszystkie w sobie pozakochiwały… X_)
A ja zawsze myślałam, że moje od lat wielu marzenie jest jakieś niedzisiejsze… że ja jestem niedzisiejsza… Bo gdy moi przyjaciele marzyli o super hiper mega giga karierze: dziennikarza/polityka/menadżera/prezesa/adwokata/dyrektora banku i cholera wie co jeszcze, ja marzyłam od zawsze o lesie, na mazurach, nad jeziorem… Tudzież rzeką. A na tych mazurach, nad wodą, pośród lasów chciałam dom. Najlepiej z czerwonej cegły. Kryty dachówką. Nie żadną blachą okropną tylko taką prawdziwą dachówką. A obok sad. I ogródek. I tam bym miała rzodkiewki :o) i inne warzywka. I owocki. Z których robiłabym przetwory. A pośród tego biegałaby gromadka ślicznych niebieskookich blondasków. Nie jedno, nie dwoje.. Nawet niekoniecznie tylko troje… I pomysł na utrzymanie tego mojego "wigwizdowia" (jak nazywają je osoby wtajemniczone) też bym miała… Ale na razie niestety… Do tej pory myślałam, że to ja jestem jakaś totalnie wykręcona, bo gdy inni chcą rozwijać karierę w 'stolycy' i marzeniem jest 60 metrów chociażby na tarchominie, ja marzę o wsi. I życiu tam. Kurde…
Haha, myślałaś, że jesteś osamotniona, a tu patrz, ile podobnie nawiedzonych! 🙂 Fajnie, no nie? Życie w Warszawie było bardzo fajne, bardzo, jakieś 25 lat temu. Teraz to męczarnia i taki jeden wielki tor wyścigowy… Ja – warszawianka z urodzenia – z radością i ulgą wracam do Poziomki.
Jak mowa o wsi zapraszam do mnie, może nie koniecznie do mnie osobiście ale w moje rejony. Mamy lasy, jeziora mało mieszkańców i daleko od dużych miast i może blisko w końcu wybudowali autostradę na zachód:0 Daleko nam do mazur ale ja lubię to gdzie mieszkam… mam dom,ogródek,komary latem,zimą śnieg, latem wsiadam na rower i pędzę dookoła jeziora 17 km przez wsie gdzie pachnie wsią i las pachnący lasem…
Kasia