Nie wiem, co mi się stało, ale ostatnio wspominam czasy dzieciństwa i młodości. A to słucham Dela Shannona „Runaway” (chyba ze względu na to Shannon ;), a to przeglądam moją twórczość z lat szkoły podstawowej („Filadelfia, czyli życie chomika”), a to… właśnie: ułożyłam Top10 książek, którymi zaczytywałam się mając te parę, czy paręnaście lat. Niejedna z nich oprócz tego, że zapadła mi w pamięć, miała wpływ na moje życie, z przyjemnością więc i łezką wzruszenia w oku niniejszym je prezentuję.
„Timba” – o dziewczynce, która marzyła o owczarku. Włochatym, pięknym owczarku z grubymi łapami. Ludzie, jak ja marzyłam o taki owczarku, gdy byłam w wieku Kiki… Marzenie spełniło się piętnaście lat później: Nesia, to była moja wspaniała, do dziś nie odżałowana owczarka. Piękna, kudłata, mądra, kochająca całym sercem i tak właśnie kochana.
„Mały Książę” – po raz pierwszy przeczytałam tę książkę, gdy byłam tak mała, jak ten Książę. I… zaczęłam rysować baranki (co wychodziło mi mniej więcej tak, jak Autorowi). Nie muszę chyba mówić, dlaczego „Mały Książę” znalazł się na moim Top10 (jak ja się spłakałam na koniec…).
„Czarka” – o dziewczynce (choć dałabym głowę, że był to chłopiec), która znalazła kociaka. Kociak wyrósł na czarną panterę. Chłonąc tę książkę nie miałam pojęcia, że parę dziesięcioleci później czarna pantera będzie moją pacjentką. Że będę mogła dotknąć, pogłaskać… Niesamowite!
„Puch kot nad koty” o Puchu, kocie, który wracał do domu wiele, wiele dni. Miał poranione łapki, gdy w końcu dotarł. Czytał nam (mi i mojemu rodzeństwu) tę książkę Tata i do dziś pamiętam jego głos. (No i te poranione łapki Puszunia).
„Ania” – cały cykl w TYM właśnie wydaniu (następne były jakieś dziwne). Najbardziej ujęła mnie „Ania na uniwersytecie”, zaraz po niej „Wymarzony dom Ani”. Dlaczego „Na uniwersytecie”? Nie mam pojęcia, ale ten tom czytałam wiele, wiele razy.
„Olga Dapolga” przeurocza książeczka o mądralińskiej śwince morskiej. Mam ją do dziś (książkę)! Mam również dwie polarne świnki morskie (które mieszkają w wielkiej wolierze, zakopane w sianie, przez cały rok i mrozy im nie straszne).
„Uciekł Napoleon Trzeci” – o pieścu (lisku polarnym) niespotykanej maści (platynowy), który uciekł z klatki i… i nie pamiętam co dalej. Pamiętam, że pod wpływem tej książki nauczyłam się na pamięć (po łacinie) klasyfikacji ssaków mięsożernych. (Alopex lagopus – lis polarny, do dziś pamiętam).
„Karolcia”, której przez wiele lat zazdrościłam niebieskiego koralika, aż sprawiłam sobie czarodziejski medalion i mi też życzenia zaczęły się spełniać.
„Ryży Placek i trzynastu zbójców” – i znów: przeurocza książka o kocie, który walczył z bandą złych kotów. Czekam, aż Patinek dorośnie na tyle, by coś rozumieć i będę tę książkę mu czytać.
„Kometa nad Doliną Muminków” – ze wszystkich Muminków ta zrobiła na mnie, małej Kasi, największe wrażenie. Obraz wyschniętego morza prześladuje mnie do dziś…
Cieszy mnie to, że wiele wspaniałych książek wyszło spod pióra polskich autorów. Teraz będę pewnie nadrabiała zaległości, szukając współczesnych książeczek tej klasy, co moje Top10 dla młodszego synka.
A Wy, moje Drogie? Jakie książki ukochałyście najbardziej?
23 komentarze
Babcia na Jabłoni, Mira Lobe, Wszystkie Anie, Dzieci z Bullerbyn, które mam okrwawione, bo przy nich sobie wyrywałam mleczne zęby, Mary Poppins, Narnia, Pięcioro dzieci i coś (i reszta książek z serii), Karolcia oczywiście (kupiłam Lilce) i jeszcze wiele innych:)
O! Zapomniałam o Dzieciach z Bullerbyn (i kawałku kiełbasy dobrze ususzonej ;D
Kochałam i do tej pory kocham Dzieci z Bullerbyn! Pamiętam , że jako dzieciak chciałam tam zamieszkać i mieć takie przygody jak one, inna miłość , która trwa nieprzerwanie to "Mikołajek" 😀
A ja z dzieciństwa najbardziej pamiętam "Heidi" J. Spyri, "Madikę z czerwcowego wzgórza" A Lindgren, książkę o psie, który jeździł koleją (nie pamiętam autora), "Małą księżniczkę" i "Tajemniczy ogród" F. Hodgson Burnett, "Pollyannę" E. H. Porter, obie części "Karolci", "Opowieści z Narnii", "Kocią mamę" (nie pamiętam autorki),"Baśnie" Carla Gozziego i wiele wiele innych. A z "Ań" też najbardziej lubiłam tę na uniwersytecie. Ale dużo większym sentymentem darzę "Pat ze Srebrnego Gaju".
Najbardziej płakałam przy "Heidi", "Małej księżniczce" oraz "Psie, który jeździł koleją"
Czy w "Ryżym placku" było coś o kroplach waleriany? Bo mam niejasne wspomnienia, że ze już ładnych parę lat temu słuchałam audiobooka 😉 z tą właśnie opowieścią. Oczywiście była to archaiczna już… kaseta magnetofonowa 😀
moje ksiazeczki dziecinstwa to:
Karolcia, Dzieci z Bullerbyn, Pollyanna, cykl o Ani z Zielonego Wzgorza, Sherlock Holmes, Con Amore, Tajemniczy Ogrod, Mala Ksiezniczka. Teraz probuje je czytac Tola 🙂
U mnie też niezła lista wychodzi:
– wszystkie części "Ani…" ("Anię na uniwersytecie" do dziś mam)
– "Dzieci z Bullerbyn"
– "Mała księżniczka" (najwięcej chyba łez przy niej wylałam)
– "Pan Samochodzik i …"
– "Winnetou"
– "Babcia na jabłoni"
– "Karolcia"
– "Bułeczka"
– "Szósta klepka", "Kłamczucha", "Kwiat kalafiora" Musierowicz
– "Tomek w krainie kangurów" i inne 🙂
Mogłabym jeszcze powymieniać, ale pędzę do pracy. Pozdrawiam.
Dzięki, że przypomniałyście! Mała księżniczka, Heidi, Tajemniczy ogród, Winnetou, Bułeczka!
Zaintrygowała mnie Babcia na jabłoni. O czym to było?
Elima, waleriana była w Placku na pewno, było też coś o pierścieniu, który miała wydobyć z dna Zatoki Gdańskiej pogłębiarka. Więcej grzechów nie pamiętam, bo czytałam tę książkę BARDZO dawno temu. 😀
Ja jeszcze dodałabym Serce Amicisa i Baśnie włoskie Italo Calvino.Oczywiście Dzieci z Bullerbyn.Do dzisiaj pamiętam jak czytając Dzieci z Bullerbyn chichotałam pod poduszką z latarką w ręku /strasznie lubiłam czytać książki w ukryciu,gdy wszyscy spali/
Super sprawa takie TOP10. Tyle wspaniałych wspomnień wróciło.Moja ukochana książka z dzieciństwa to "Porwanie Baltazara Gąbki" oraz "Misja Profesora Gąbki" Stanisława Pagaczewskiego. Książka była klejona tysiąc razy od ciągłego czytania. Następna "Spotkanie nad morzem" Jadwiga Korczakowska. O pięknej przyjaźni dziewczynki z miasta i niewidomej sieroty ze wsi. Cudowna.Wciąż do niej wracam. "Anię z Zielonego Wzgórza" kocham miłością nieprzemijającą, ale i inny cykl Lucy Maud Montgomery darzę silnym uczuciem. Jest to: "Emilka ze Srebrnego Nowiu", "Emilka Dojrzewa" i "Emilka na falach życia". Cudownie wspominam również "Ronje, córkę zbójnika", baśnie Puszkina (mam pięknie ilustrowane wydanie do tej pory) i Andersena.
Trochę tych książek jest 🙂
-Opowiadania Ewy Szelburg Zarębiny zbiór się nazywał chyba "Przez różową szybkę" czy jakoś tak i tam były takie opowiadania o zwierzętach. Niektóre się trochę smutno kończyły, ale i tak i tak miło to wspominam.
– zbiór opowiadań "Bajarka opowiada"
– Wakacje z duchami
– Podróż za jeden uśmiech
– "Błękitny Zamek" Lucy Maud Montgomery, który nie pamiętam ile razy czytałam. Wiem że pożyczałam z biblioteki co wakacje 🙂
– Pan Samochodzik…
i wiele wiele innych
Tak! To to!
Dokładnie o pogłębiarce!
🙂 Ja okładki nie pamiętam, bo bajkę na kasecie miałam 😀 To ja też dziękuję za przypomnienie.
– "Czarka" – tak, tak ja też ją czytałam, ale młodsze pokolenia chyba jej nie znają, cieszę się, że jest jeszcze ktoś kto to czytał, do dziś je mam zachomikowane gdzieś u mamy
– "Ania" – wszystkie tomy, przy każdej chorobie (a chorowałam często) ustawiałam stosik przy łóżku i czytałam
– "Dzieci z Bullerbyn"
– "Mała księżniczka"
– "Tajemniczy ogród"
– "Samochodziki"
– "Karolcia"
– "Pollyanna"
– "Winnetou"
– "Jeżycjadę" też kocham, ale to już nie książki mojego dzieciństwa, za stara jestem!
Najsmutniejsze jest to, że te wspaniałe książki, nierzadko pięknie ilustrowane, są pisane językiem już niezjadliwym dla naszych dzieci.
A kontynuatorów na skalę tamtych pisarzy jakoś nie widzę…
Ja jeszcze kochałam "Jezioro osobliwości" i "Zapałkę na zakręcie" 🙂
Super temat!:)Ja też lubiłam bardzo książki Siesickiej bardziej niż np Musierowicz,choć serię Jeżycjady też przeczytałam:) Trudno wybrać takie top10 bo jak byłam młodsza to miałam więcej czasu na czytanie niż teraz;)ale lubiłam
-O psie który jeździł koleją(pierwsza moja książka która tak źle się skończyła,nie mogłam przeżyć)
-Karolcia-obie części
-Mary Poppins
-Wielka,większa i największa
-Drewniany różaniec
-Proszę słonia
Lubiłam przygody Ani z Zielonego Wzgórza,ale już np Dzieci z Bullerbyn tak jakoś mnie nie zachwyciły jak wiele z Was…Pewnie jeszcze mnóstwo mi się książek przypomni,ale te,które wypisałyście a nie czytałam z chęcią przejżę…miło cofnąć się do czasów dzieciństwa, gdy wszystko było takie niewinne:)
A mi brakuje tutaj książki "Puc, Bursztyn i Goście". Dostałam jako wyróżnienie w 2 klasie podstawówki. Przeczytałam nie wiem ile razy dopóki nie poznałam Tomka, Pana Samochodzika, Ani, Karolci i innych. Książki dzieciństwa to jest to. Potem przełomem był Lesio (6 klasa podstawówki).
Irmelin a myślałam że tylko ja bardzo lubiłam zbiór opowiadań Ewy Szelburg-Zarembiny. Kiedyś przyniosłam ją do szkoły w temacie "moja ulubiona książka" – to było zanim przeczytałam Lesia i już długo po "Pucu, Bursztynie i.."
Ech jak miło wrócić pamięcią do książek z dzieciństwa, które nie tylko nas bawiły ale i uczyły 🙂 Ja też zapewne nie pamiętam wszystkich (tak na zawołanie) ale te, które utkwiły mi w pamięci to:
– oczywiście "Dzieci z Bullerbyn" – nie raz wracam pamięcią do tej książki, a i film oglądam (jak tylko leci w tv) z zapartym tchem 🙂
– "Akademia Pana Kleksa", to jedna z najbardziej niesamowitych książek, która w dzieciństwie pobudziła moją wyobraźnię do granic możliwości 😀
– "Oto jest Kasia" lektura obowiązkowa (przynajmniej w mojej szkole), bardzo pouczająca
– "Ten obcy" kolejna z cyklu obowiązkowych lektur, niesamowita przygodowa i pełna wartkiej akcji 😀
– :przygody Filemonka bezogonka" – pamiętam tą książkę a przynajmniej jej treść jak przez mgłę, ale to że ją po tylu latach pamiętam to znaczy, że mi się strasznie podobała 😀
– "Pies który jeździł koleją", no chyba nic dodać nic ująć 😀
– "Bułeczka" to kolejna wzruszająca książka
Z późniejszych książek, to obowiązkowo i bezkonkurencyjnie cykl "Ani z Zielonego Wzgórza", a i jeszcze cała seria "Opowieści z Doliny Muminków" – mapki Doliny Muminków dołączone do książki pamiętam do dziś, bo jako dziecko skrupulatnie je studiowałam i wyobrażałam sobie, że jestem tam razem z moimi ulubionymi bohaterami 😀
Więcej jak na razie nie pamiętam 😉
I jeszcze jednaaa przypomniałam sobie "Na jagody" 😀
Ja doskonale pamiętam swoje pierwsze wypożyczone w bibliotece szkolnej książki i jakie to musiało być przeżycie, skoro tak to pamiętam…
Szkoła nad Obłokami- Kownacka
Konik Garbusek – Jerszow Piotr
"Panna z mokrą głową", ponad wszystkie inne "Alicja w krainie czarów" w każdej postaci, i oczywiście "Dzikuska" Zarzyckiej…choć może to już literatura młodzieżowa???
Ryżego Placka słuchałam na gramofonie 🙂