Jak zostać pisarką?

Przez Administrator
12 komentarzy

Ponieważ wiele moich Czytelniczek próbuje swych sił w tworzeniu własnych opowieści i nie raz zadawano mi pytanie, co zrobić, by zostać pisarką, postanowiłam w prezencie świątecznym Wam o tym opowiedzieć. Obszerniej odpowiadam na to pytanie w „Sekretniku” (chyba nawet z przykładami).
Do ad remu.
W zostaniu pisarką nie ma właściwie nic trudnego. Trzeba napisać książkę, DOBRĄ KSIĄŻKĘ. Tylko tyle i aż tyle.
Na początek wyjaśnię termin „dobra książka”: otóż jest to coś, co najpierw kupi wydawca, potem czytelnicy. Oczywiście można tworzyć dzieła zrozumiałe tylko dla jednego czytelnika (autorki) i może dostanie się nawet za nie jakąś nagrodę, może ktoś odkryje głębię powieści, wyda ją i okaże się ta książka hitem, to jest jednak ryzyko, a wydawcy niechętnie ryzykują.
Nic dziwnego: opracowanie powieści, druk, promocja to dziesiątki tysięcy złotych, nikt nie zaryzykuje takich pieniędzy dla „powieści jednego czytelnika”. Tu przy okazji obalę jeden z mitów, powtarzany przez tych, których książki są odrzucane „by coś wydać, trzeba mieć znajomości”.
Nie.
Nie trzeba mieć żadnych znajomości i mówię Wam to ja – dwukrotna debiutantka (bo raz znalazłam wydawcę jako Katarzyna Michalak, a drugi raz jako Katarzyna Lesiecka). Żaden wydawca nie utopi tych dziesiątek tysięcy na powieść znajomka. To są jego – wydawcy – pieniądze, ciężko zarobione. Tu państwo nie dopłaca do interesu, społeczeństwo też nie. To nie film ani telewizja. Po znajomości może wydawca owszem, powieść wydać, ale za pieniądze znajomka (choć nie spotkałam się z takim altruizmem, a paru wydawców znam).
Mit obalony.
Masz więc książkę, taką „pełnometrażową”. Nie jest to tomik wierszy (na poezji i jej wydawaniu nie znam się w ogóle), nie jest chudziutka niczym zabiedzone kurczę blade. Liczy sobie ze 300 stron książkowych i co dalej?
Dalej warto POPYTAĆ ZNAJOMYCH, czy da się to czytać. Uwaga: przyjaciele są mniej bezkrytyczni niż wydawca i czytelnicy. Kochają Cię, więc podoba im się wszystko, co napiszesz, a jeśli się nie podoba, to i tak powiedzą, że się podoba, bo nie chcą Ciebie zranić. Trzeba więc znaleźć ze trzy osoby, które zgodzą się obiektywnie ocenić książkę. (Na mnie nie liczcie, nie przyjmuję książek do oceny). Powinny to być osoby, którym tematyka dzieła się spodoba. Dziewczynom nie podtykaj do czytania „Traktatu o zaburzonym silniku”, a twardemu macho „Romansu z księciem”. Rozumiesz: musisz znaleźć recenzentów, który należą do Twojej grupy docelowej. Dla kogoś przecież tę książkę napisałaś, masz wyobrażenie przyszłych czytelników – to jest właśnie grupa docelowa.
Okej, recenzenci zachwyceni, co dalej?
Dalej wrzucasz tekst w worda „opcje pisowni i gramatyki” i POPRAWIASZ wszystkie BŁĘDY. Chociaż w ten sposób, przy pomocy wujka worda. Niedopuszczalne jest wysyłanie do wydawców powieści z błędami. To brak szacunku dla czytelnika (a przecież recenzent, który zaopiniuje Twoją książkę to też czytelnik). Żadne tłumaczenie (dysleksja, brak czasu, bo ja nie umiem, bo chciałam jak najszybciej, bo ja tak piszę) Cię nie usprawiedliwia. Jeśli Twojego tekstu, choćby był super, nie da się czytać ze względu na błędy, to możesz mieć pretensję tylko do siebie, gdy po kolei wszyscy Ci ten tekst odrzucą.
No. Oczywiście ja też robię błędy i też ich czasem nie wyłapię w drugim czytaniu (nawet przy pomocy wujka worda), ale od jednego błędu ortograficznego na pół książki, czy paru interpunkcyjnych I gramatycznych jest korekta. Ja mówię o czymś takim „pszyszła i naycthmiast sie połorzyła bo nie miała nic innego do roboty”. Zdanie ma głęboką treść, przyznacie same, jednak 300 stron takich zdań nie da się czytać. Aha: wydawcy dostają sporo propozycji wydawniczych i jeśli mają wybór: dobra książka bez błędów lub dobra książka do napisania od nowa wybiorą tę pierwszą.
Błędy mamy odfajkowane. Masz fajną książkę, poprawioną, dopieszczoną i… co teraz?
Teraz trzeba znaleźć WYDAWCĘ.
By to uczynić musisz namierzyć wydawnictwa, które wydają typ literatury, jaki Ty stworzyłaś. Bez sensu jest wysyłać powieść do Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych. Idziesz do księgarni, szukasz książek w typie tej Twojej i ze stopki redakcyjnej spisujesz namiary na wydawcę. Potem w zaciszu domowym odwiedzasz strony internetowe wydawców i sprawdzasz w jakiej formie przyjmują propozycje wydawnicze. Jeśli 30 stron mailem, to wysyłasz 30 stron mailem, jeśli wydruk, to drukujesz, bindujesz (żeby się nie rozsypywało podczas czytania) i wysyłasz pocztą na adres wydawnictwa. Bardzo ważne: łanie zatytułuj i napisz mail, żeby nie zrazić potencjalnego wydawcy jakimś „cze, to moja kniga, jeśli bieżesz, to napisz do mnie, dogadamy sie”. Jeśli wysyłasz wydruk to również ładny, czysty, estetyczny, pamiętaj: pierwsze wrażenie jest BARDZO ważne.
Nie zapomnij swego dzieła podpisać i zostawić na siebie jakieś namiary!
Powinnaś przedstawić swą powieść 20 wydawcom, z czego ze 3 – 4 życzy sobie wydruk, reszta szanuje przyrodę ojczystą i wystarczy im mail.
No dobra, wysłałaś i… zaczyna się Wielkie Oczekiwanie.
Mit drugi: na ODPOWIEDŹ czeka się miesiącami. Jeśli książka jest kiepska, rzeczywiście, czeka się miesiącami, przy czym nadchodzą odpowiedzi odmowne, bardzo miłe, ale odmowne. Jeśli zaś jest dobra… rekordowy czas, w jakim otrzymałam odpowiedź „bardzo nam się podobało, prosimy o więcej” wynosił 4 godziny. Propozycję wysłałam w nocy o 4. rano, o ósmej miałam pierwszego maila od wydawcy. Następny odpowiedział po południu, kolejny nazajutrz, a od spóźnialskich dostawałam odpowiedzi faktycznie po kilku miesiącach, gdy książka była już w druku. Wśród wydawców też panuje konkurencja i zależy im na wyłapaniu potencjalnych perełek, nie będą więc zwlekali aż się klimat ociepli i odpowiedzą zaraz po zapoznaniu się z Twoją twórczością.
Masz więc książkę, którą ktoś chce wydać, szalejesz z radości, skaczesz pod sufit i już biegasz do empiku, przymierzać się do półek. I bardzo dobrze! To najwspanialsze chwile w życiu, gdy jeszcze nic nie mąci radości z debiutu. Ciesz się nimi jak najdłużej.
Następny etapem jest podpisanie umowy i tu moja dobra rada: podpisujesz ją na ładnych parę lat, a czasem na ładnych parę książek. Zrób to z głową. W interesie wydawcy jest UMOWA na jak najlepszych warunkach dla wydawcy, w Twoim interesie są Twoje interesy. Nie rzucaj się na oślep, nie wyrywaj jeszcze ciepłego wydruku, by podpisać cyrograf w locie. Popytaj mądrzejszych, pomyśl, odczekaj.  Negocjuj, wnoś poprawki i propozycje, bo po podpisaniu klamka zapadnie, książka zostanie sprzedana i nie odzyskasz jej przez najbliższe lata.
Teraz już tylko jedna redakcja i bój stoczony o każdą kropkę, każdy akapicik, okładka (na którą masz wpływ lub nie) i… następne Wielkie Czekanie. Na WYDANIE TWOJEJ KSIĄŻKI. Na Twoją ukochaną, wymarzoną „córeczkę”, którą wypuszczasz w świat. Świat wspaniałych Czytelników, ale i… pozostańmy przy wspaniałych Czytelnikach – tylko takich Ci w ten przedświąteczny wieczór życzę.

Może Ci się spodobać...

12 komentarzy

Malineczka74 22 grudnia 2011 - 09:30

Pochwalę się, że pisać zaczęłam i zdaje sobie sprawę jak wielka to praca i zadanie, ile wymaga trudu. Zobaczymy. Jest pomysł, tworzy się prolog. Może kiedyś się uda.

Odpowiedz
panna - cotta20 22 grudnia 2011 - 10:48

Wow! Teraz tylko musimy skorzystać z rad i bestseller gotowy! 😀

PS. Przesyłka doszła! Nagroda jest wspaniała. Jestem niesamowicie szczęśliwa i bardzo dziękuję.

Odpowiedz
Anonimowy 22 grudnia 2011 - 11:00

Malineczko, gdy skończysz masz powyżej przepis "co dalej". Sprawdzony. 🙂

Panno Cotto, super, cieszę się, że przed świętami zdążyła.

Wszyscy: niestety muszę akceptować komentarze. Przypętał się na moją stronę troll i wypisuje takie bzdety, że muszę je usuwać.

Odpowiedz
Anonimowy 22 grudnia 2011 - 13:01

Kasiu,jeżeli jest na świecie chociaż jedna osoba,której Twoje książki w życiu pomagają,to znaczy,że jesteś genialną pisarką!Ja do takich osób należę.8 Grudnia wystarczył jeden nieostrożny ruch i trafiłam na ortopedię.Leżenie,czekanie na zabieg i tysiące kretyńskich myśli kołaczących się po zmęczonej łepetynie.Poprosiłam męża,by mi przywióżł książkę Kasi Michalak.Powrót do Poziomki.Dzięki szalonej i zakręconej bohaterce i "tej Michalak"przeżyłam bez "odchyłków w łepetynie " i powyrywanych z rozpaczy włosów.Przeżyłam operację.pobyt w szpitalu i przeżyję dochodzenie so zdrowia,które potrwa kilka miesięcy.Kasiu dziękuję.Niech mi ktoś powie,że ta maleńka Kasia nie jest wielka to pogryzę!

Odpowiedz
AniaBZ 22 grudnia 2011 - 14:11

Przyszedł do mnie dziś Święty Mikołaj przebrany za listonosza z niespodzianką. Kasiu, dziękuję za książkę i dedykację 🙂
I już jestem bardziej szczęśliwa, mniej zmęczona…

A trolle niech okupują inne strony internetowe, dla trolli właściwe!

Odpowiedz
Kasia 22 grudnia 2011 - 16:33

Chcę powiedzieć, że…. tego chciałam 🙂
Jak tylko skończę czytać przepisy na: karpie, śledzie, sałatki, pierogi, uszka i inne kutje, to za przepis "jak zostać pisarką" się wezmę. 🙂 I może nawet coś napiszę. 😉
Tymczasem… wracam do garów i przekonuję się, że przecież ja uwielbiam gotować…
NIe ma lekko. Teściowa mnie 'nawiedza' w te święta….
– – –
A jest jakiś przepis "Jak przetrwać Święta"? 😉

Odpowiedz
Anonimowy 23 grudnia 2011 - 00:04

Jolinko, takie słowa to najpiękniejszy prezent świąteczny, dziękuję (się wzruszyłam, czytając je). Wiem, że prosiłaś o inną książkę jako wygraną w konkursie i pewnie będziesz zaskoczona, ale… chciałam podarować Ci właśnie tę, co dostaniesz.

Aniu, bardzo chciałam, by zdążył przed świętami. 🙂

Kasiu, odpowiedź na Twe pytanie brzmi: z dobrą książką. 🙂

Odpowiedz
Anonimowy 23 grudnia 2011 - 08:25

Kasiulku!
Dostałam właśnie przesyłkę.Dziękuję za Twoje wielkie serducho otwarte na innych.
WESOŁYCH I BŁOGOSŁAWIONYCH ŚWIĄT DLA CIEBIE I TWOJEJ CUDOWNEJ RODZINY/Z TEŚCIOWĄ WŁĄCZNIE-HA,HA/Całuski i jeszcze raz dziękuję serdecznie.Książka cudna!

Odpowiedz
AniaBZ 24 grudnia 2011 - 10:10

Kasiu, życzę Ci, by dzięki Twoim książkom ludzie byli szczęśliwsi, życzliwi, pełni nadziei. Tobie i Twoim bliskim życzę Wesołych Świąt!

Odpowiedz
asymaka 22 września 2012 - 09:02

nie mogę po prostu się oderwać, jestem absolutnie zafascynowana tym pani blogiem… nie mam czasu na siedzenie tutaj i czytanie, a jednak oderwać się nie mogę… pranie czeka na powieszenie, muszę iść do miasta, jak to zwę moją mieścinkę… na zakupy i jeszcze Miśki biegają wkoło mnie… a ja siedzę i czytam, i czytam, i czytam… moja mała Laleczka wspina się po mnie, chce się przytulić, a ja w świecie Tej Michalak, jak to pani napisała w "Powrocie do Poziomki", ech… dziękuję za ten blog, i humor znowu mam, i chęci, i jakieś takie fajne emocje… za którymi tęskniłam ostatnio bardzoooooooo

Odpowiedz
Martyna. T 4 stycznia 2014 - 11:03

Słuchaj Kasiu (Jeśli mogę się do ciebie tak zwracać) bo mam do ciebie 3 pytania:
Od ilu lat można zostać pisarką?
Czy książkę trzeba napisać w jakimś programie?
Czy dziewczyna która ma 12 lat może napisać jakiś horror czy dramat?

Odpowiedz
Ola Ossowska 12 kwietnia 2016 - 16:26

Piszę 2 książki jedna to opowieść tocząca się w grze (minecrafcie), ja i przyjaciel poznany w minecrafcie chodzimy po świecie i naprawiamy to co popsute… Druga to coś tak jakby jak by wyglądało moje życie gdyby magia istniała.
Idzie mi bardzo łatwo, nie jest to trudne trzeba mieć tylko pomysł, pisać o tym co się lubi.
Kiedyś chciałam być malarką, potem gimnastyczką a potem to sama już nie pamiętam kim, ale teraz wiem jedno chce pisać książki, zostać pisarką i choć mam dopiero a może już 12 lat to wiem że chce pisać

Ps. Mam pomysł na następną książkę – "Tajemnica pewnego klucza"

Odpowiedz

Zostaw komentarz