Taki oto wpis pojawił się dziś w zakładce „mistrzowskiej”:
Droga Pani Kasiu, na „Mistrza” trafiłam przypadkowo, szukając innej
książki i wpadłam… jak śliwka w kompot z Raulem i jego całą otoczką. I
przyznam, że szukającej książki nie znalazłam, bo już dalej tak
naprawdę nie szukałam. Ja szczerze mówiąc, nie czytam książek polskich
autorów, dlatego postanowiłam sprawdzić czy warto wrócić z Zachodu do
Polski. I powiem jedno: WARTO! Po znalezieniu „Mistrza” razem z
koleżanką umówiłyśmy się, że zaczniemy czytać dopiero 15 maja, ona
skończy pracę licencjacką, a ja zaliczę wszystkie egzaminy. Albo los
chciał inaczej, albo ja się szybciej poddałam bo w ten sam dzień, dzień
przed moim pierwszym egzaminem zamiast powtarzać materiał to w całości
przeczytałam „Mistrza”. Ostatnia godzina czytania spowodowała, że już
nie widziałam tekstu, ponieważ tak leciały mi łzy niczym ulewa
deszczu… A później wcale nie było lepiej, byłam w jak letargu i dalej
przeżywałam Raula, książkę, tą historię. Wtedy wiedziałam, że muszę
prosić Boga o jedno, żeby pozwolił mi się skupić następnego dnia na
egzaminie…
Pani Kasiu przeczytałam całe mnóstwo książek, niektóre
pamiętam (mam swoje perełki), a niektóre czytam po dwa razy i dopiero w
czasie drugiego razu orientuję się, że jednak już tą książkę czytałam.
Ale tak naprawdę, żadna z tych książek nie wzbudziła we mnie takich
uczuć – nigdy, czytając książkę nie płakałam, i za to Pani bardzo
dziękuję. Więc jestem pewna, że gdy będę czytała „Mistrza” drugi raz, to
wiem, że nie będzie to przypadek a świadoma decyzja. Niestety (albo
stety) Raula nie da się zapomnieć i tak tym sposobem „Mistrza” dodałam
do listy moich książek, gdzie zajmuje ona pierwsze miejsce, w kategorii:
Najlepsza książka jaką czytałam. Zgadzam się z czytelniczkami, że
powinna powstać ekranizacja, jednak i tak każda z nas będzie mieć
swojego Raula i swoje wyobrażenie o tej historii. Wykonała Pani, po
prostu „Mistrz”owską pracę i wierzę, że jest Pani z niej dumna, tak jak
ja dziękuję Pani, Pani Kasiu za to, że ona powstała. (Fajnie, że nawet w
snach historia Raula ma ciąg dalszy)
Z wielką niecierpliwością
czekam na „Zemstę”, choć z tego co widzę pierwszeństwo mają Marzenia, a
potem jak coś to będziemy się Mścić.
I teraz jedno z ważniejszych pytań: Czy aby na pewno chcę, aby inna książka przebiła „Mistrza”?
Chyba nie jestem jeszcze na to gotowa. :))
Życzę Pani wielu sukcesów, a przede wszystkim ciągle niewyczerpanej wyobraźni.
Pozdrawiam serdecznie,
Milena Król
Milenie najserdeczniej dziękuję za niesamowicie motywujące, wprost uskrzydlające słowa, a Wam się przyznam, że… chyba zmieniłam zdanie, zarzekając się, że ciągu dalszego tej historii nie będzie (bo co to za „Mistrz” bez Mistrza i takie tam…)
Jak wiecie sama z siebie zaczęła się mi któregoś dnia, czy którejś nocy pisać „Zemsta” i wygląda na to, że to BĘDZIE właśnie ciąg dalszy „Mistrza”.
(Ile razy powtarzałam, Kasiu: nigdy nie mów nigdy?).
Oczywiście nie byłabym sobą, gdyby Raul ot tak pojawił się w życiu Soni i Pawła, żeby nieco w nim namieszać. Ja nie lubię przewidywalności, ale…
Ale prolog i kawałek pierwszego rozdziału już jest, okładka jest, pomysł jest i tylko termin wydania by się przydał. Poinformuję Was niedługo o najnowszych planach (będziecie BARDZO zaskoczone), więc może i ów termin się pojawi.
Na razie zapraszam Was do oglądania i komentarzowania. Ponieważ będzie „Zemsta”, „Mistrz” musi mieć nową oprawę (słowo „sukienka” tu nie pasuje). Przypominam więc na dobry początek „Zemstę”, a potem jak zwykle mały quiz okładkowy: Mistrz z Mistrzem, czy Kochankowie? 😉
PS. Tak, przyznaję się i nic na to nie poradzę: jestem beznadziejnie zakochana w tym facecie. Właściwie to nie tylko w nim. W obu Łukaszach także. I w Danielu. W Sellinarisie oczywiście też. ;)))