Czasami pada pytanie, co czytam, czy co czytałam. Prawidłowa odpowiedź brzmi: wszystko. Czytałam wszystko, co wpadło mi w ręce i było ciekawe, ale są książki i teksty, które wpłynęły na moje życie. Zmieniły je. Sprawiły, że jestem tym, kim jestem. Oto one (w przypadkowej kolejności):
S. King „Jak pisać” – nauczył mnie… jak pisać właśnie. Dzięki tej książce zaczęłam patrzeć na swoje teksty zupełnie inaczej. Nauczyłam się kreślić i wykreślać. Bolało! 😉
J. Clavell „Król Szczurów” (i wszystkie jego powieści) – odkryłam piękny literacki język, zachwyciłam się nim. Nigdy przedtem ani potem nie delektowałam się tak żadną książką, jak właśnie „Królem Szczurów”.
L.M.Mongtomery „Ania z Zielonego Wzgórza” – to chyba pierwsza książka (cykl), w której się zatraciłam. Byłam jak Ania, mówiłam jak Ania, ubierałam się jak Ania (szyjąc własnoręcznie sukienki z bufkami) 🙂
A. Kamiński „Zośka i Parasol” – te książki zawładnęły mną do tego stopnia, że kiedy moje kumpelki biegały na pierwsze randki, ja dziergałam powstańcze opaski. Zostały te powieści we mnie do dzisiaj, nauczyły, czym jest honor, odwaga i poświęcenie. I utwierdziły w przekonaniu, że na przekór wszystkim i wszystkiemu „Miasto Walecznych” muszę napisać do końca i wydać. Howgh!
Z. Herbert „Przesłanie Pana Cogito” – wiersz, który zapadł mi w serce, umysł i duszę. Poruszył do głębi. Wstrząsnął. Ostatni zaś wers: „Bądź wierny, idź” stał się moim życiowym mottem.
C.R. Zafón „Cień wiatru” – spowodował, że będąc już pisarką odkryłam mój Mount Everest. Napisanie takiej książki jest największym wyzwaniem mojego życia, a Zafón – moim Mistrzem.
S. Krupa „X Pawilon” – wiele czytałam książek biograficznych, wstrząsających, przerażających… „Pięć lat kacetu”… „Archipelag Gułag”… to tylko niektóre z nich. Jednak „X Pawilon”, krótka, niepozorna książeczka, nie epatująca brutalnością po prostu… coś we mnie złamała. Do tego stopnia, że musiałam napisać „Leśną Trylogię”.
Wy-Już-Wiecie-Kto „Poczekajka” – moja „pierworodna” sprawiła, że spełniło się marzenie mojego życia i zostałam pisarką. Po niej napisałam już ponad 30 powieści, ale „Poczekajeczka” ma specjalne miejsce w moim sercu (no, obok Kronik Ferrinu ;).
A. Christie „Autobiografia” – najlepsza i najciekawsza biografia, jaką czytałam. Dlaczego zmieniła moje życie? Bo czytając ją myślałam: „Łał, ja też tak chcę!!!”.
M. Mitchell „Przeminęło z wiatrem” – pokochałam od pierwszej strony i nie przestałam kochać aż do ostatniej. To jedyny znany mi fenomen, gdzie ekranizacja dorównuje powieści, a powieść ekranizacji. Rhett jest pierwowzorem wielu moich bohaterów, zaś Scarlett… cóż to moja druga ciemniejsza strona. Nota bene czytałam biografię Vivien Light – bardzo smutna historia niezwykłej kobiety…
Teraz Wy możecie podzielić się ze mną Waszym top 10. 🙂