• Strona główna
  • Aktualności
  • Moje książki
    • Seria mazurska
    • Seria z życia wzięta
    • Seria z kokardką
    • Seria owocowa
    • Seria kwiatowa
    • Seria Poczekajkowa
    • Seria dla dorosłych
    • Książki kucharskie
    • Kroniki Ferrinu
    • Saga Przytulna
    • Trylogia Autorska
  • Księga gości V
  • Kontakt
Katarzyna Michalak – Pisarka
Category:

Bez kategorii

Bez kategorii

Wydawać? Nie wydawać? Oraz konkurs „Mój wymarzony domek”.

Przez Administrator 14 września 2012
napisane przez Administrator

Ten wpisik traktować będzie o trzech książkach: Sekretniku, Grze o Ferrin i… Nadziei. Dwie pierwsze to swoiste kuriozum w mojej karierze pisarskiej, bo zbierają opinie skrajne: są oceniane albo bardzo dobrze, albo bardzo źle.
Przyznam się Wam bez bicia, iż w obu przypadkach długo wahałam się, czy wypuścić je w szeroki świat, czy też trzymać w szufladzie i obdarowywać nimi jedynie przyjaciół, rodzinę, zaprzyjaźnione Czytelniczki. Bo miałam świadomość, że książki te mogą być kontrowersyjne. Nie, nie ze względu na treść, bo przecież to normalne książki – jedna to „dramat psychologiczny ubrany w długą suknię” (bo Ferrinu nie zaliczyłabym do „normalnego” fantasy), a druga to poradnik, napisany „z jajem”, ale przecież poradnik, co więc może być w nich takiego, że wywołują skrajne emocje? Autorka. Czyli ja.
Bo gdyby Grę napisał pisarz fantasy, a poradnik Kasia Cichopek, zostałoby to przyjęte ze zrozumieniem ;), ale że Was przyzwyczaiłam do książek zupełnie innego rodzaju, czytacie Grę, czytacie Sekretnik i… konsternacja! To NIE JEST Poczekajka ani Poziomka, że o Sklepiku nie wspomnieć!
Ano nie jest.
I całe szczęście, bo ja na prawdę lubię różnorodność i nie tyle nie umiem, co nie chcę pisać samych obyczajówek. Musicie przywyknąć, że Ta Michalak pisze różne książki: od powieści obyczajowych, poprzez historyczne, sagi rodzinne, poradnik, na fantasy kończąc. Przywykajcie, okej? Bo w następnym roku zaskoczę Was nie raz.
Do ad remu: dlaczego zdecydowałam się wydać Grę i Sekretnik, wiedząc, że części z Was się narażę?
Bo tak trzeba.
Obie książki niosą pewne przesłanie. Obie zmieniły niejedno życie (i nie są to czcze przechwałki, mam dowody w postaci niezwykłych maili), gdybym ich nie wydała, pozbawiłabym niektóre z Was ważnych przeżyć.
Nie mogę więc słuchać moich Czytelniczek bezkrytycznie, mówię o tych, co radzą: „Kasiu, zajmij ty się lepiej obyczajówkami, fantasy zostaw fantastom”, albo „Kasiu, niech scenariusze piszą scenarzyści, ty pisz książki”, bo ja nie chcę i nie mogę stać w miejscu, muszę się rozwijać, muszę szukać nowych ścieżek i nowych doznań literackich.
Rozumiecie to, prawda?
Liczę się z Waszym zdaniem, szanuję Was i lubię, ale… mam też własne zdanie i po prostu muszę być wierna sobie!

Na koniec kilka słów o „Nadziei”: gdybym posłuchała krytykujących Ferrin i Sekretnik, nie wydałabym Nadziei.
Pisząc ją – tak różną od dotychczasowych powieści – bałam się Waszej reakcji. Czy będziecie chciały czytać o takim dramacie? Czy „wybaczycie” mi książkę, w której nie ma ani odrobiny uśmiechu, radości, humoru? W „Zmyślonej”, najbardziej dramatycznej powieści do tej pory, były przynajmniej dzieciaki, których teksty ratowały nas (mnie też, bo ja również przeżywam to, co piszę) przed depresją czytelniczo-pisarską, a w Nadziei? Co jest tym promykiem słońca? Ostatnia strona?!

Na szczęście uodporniona przez krytykujących tamte dwie uznałam, że Nadzieję również muszę puścić w świat, bo może przez część zostanie zmiażdżona, ale komuś innemu w jakiś sposób pomoże.
I tak oto pewnego czerwcowego dnia nasza „śliwka w czekoladzie” trafiła do księgarń, potem do Waszych rąk i została obwołana moją najlepszą powieścią ze wszystkich dotychczasowych.
Do napisania tych paru słów zainspirowała mnie recenzja Gry na jednym z blogów oraz… krótki wpis na lubimyczytac Maryszki (kobieto, ujawnij się, bo chcę Ci wysłać książkę z dedykacją!), pozwolę go sobie zacytować, bo mnie rozbroił (wpis dotyczy Sekretnika): „Zmieniam swoją notkę z prostego powodu. Żadna książka nie była tyle razy
rzucana przeze mnie, hen daleko! Zawody można było zorganizować pt.
„rzut książką”, kategorie: przez pokój, o podłogę, o ścianę, o biurko, a
nawet raz zdarzyło się o pralkę (proszę nie pytać mnie w jakich to
okolicznościach).
Pani Kasia nie przebiera w słowach, nie słodzi, nie mówi półprawdy, nie
głaszcze po głowie. Przede wszystkim każe działać. Nie robisz tego? To
sobie daruj czytanie. I choć byłam na nią wściekła czasami, to już dziś
zauważam pewne różnice. Ale działać trzeba cały czas, nie ma lekko!
I pamiętajcie o kajeciku! To bardzo ważne! Koniecznie czerwony!” (i ocena 8/10).

I jak tu można było chować taką książkę dla siebie?

Na koniec mały konkursik, w którym do wygrania będzie pięć „Nadziei” (bo mój ulubiony Wydawca zrobił dodruk i śle mi książki w nowszej szacie graficznej, z nieścierającą się pozłotką i zapowiedzią Bezdomnej zamiast Zabajki). Trochę nawiązywać będzie do konkursu „Każdy ma swoją Nadzieję”, ale będzie nieco inny. Otóż… przysyłacie, moje kochane, zdjęcia Waszych wymarzonych domków! Albo już te domki macie, albo dopiero mieć będziecie, a ja chciałabym zobaczyć, o czym marzycie. Tutaj, pod tym postem będę wklejać zdjęcia wraz z opisami, które prześlecie mi mailem. Mogą w tym konkursie brać udział domki, które prezentowałyście w poprzednim!
(Muszę Wam powiedzieć, że o wymarzonych domkach to ja mogę non stop).
Zdjęcia domków, dworków, pałaców i hacjend możecie przysyłać do końca września.

Domek AiryArt:

Witam Pani Kasiu,
postanowiłam wziąć udział w konkursie, choć jak już napisałam na Pani
blogu mój wymarzony DOMEK, pewnie wypadnie bardzo blado na tle innych
marzeń 🙂 Ale kiedy Go zobaczyłam po prostu mnie zauroczył i taki
właśnie mi się podoba, taki jaki jest, skromny i sielski, w cudnej,
zapomnianej przez wielki świat okolicy. Zresztą to przecież moje
marzenie, prawda?! 🙂

(Bardzo urokliwe miejsce, lubię takie klimaty!)

Domek Karoliny:

Mój wymarzony domek!Cały czas mam nadzieję,że go zdobędę!

Domek Ani BZ

Kiedyś tam w drodze na Trzy Korony wypatrzyłam dom
i tak sobie marzę, by kiedyś w takim zamieszkać. Kawałek ziemi pod lasem
już mamy, teraz czekamy, aż nam taki dom wyrośnie. Tylko nasion w sklepach z
takimi domami nie ma.
(Góry w tle… piękna sprawa!)

Domek Vilene:

Witaj Kasiu.
Zdjęcie, które Ci przysyłam zostało zrobione w Krynicy – Zdroju, w
lipcu dwa lata temu. Uwielbiam góry, Krynica mnie po prostu oczarowała.
Te domeczki ze zdjęcia również. Żałuję bardzo, że w tym roku nie mogłam
odwiedzić tego miejsca, ale jednocześnie mam szczerzą nadzieję
zamieszkać tam kiedyś. Bo to właśnie TAM jest moja Nadzieja.
Domek Angie:
Marzy mi się taki domek w Kanadzie… bo ten kraj pokochałam od
pierwszego wejrzenia! Chcę, żeby znajdował się z dala od miejskiego
zgiełku, ale jednocześnie w jego pobliżu – abym miała blisko do sklepów,
bibliotek i księgarni. (…)
(O kurczę, magiczne miejsce!)

Domek Alison:
  
Domek, który już wiele lat temu skradł moje serce, znajduje się w
niewielkiej francuskiej wiosce Ameugny. Właśnie to miejsce wybrała sobie
para artystów, by stworzyć królestwo elfów. On maluje niesamowite
obrazy, ona tworzy fantazyjne figurki. Kilka razy w tygodniu, otwierają
drzwi swojego domu, tak by każdy mógł zobaczyć te cudeńka. Wnętrze robi
niesamowite wrażenie. Ze ścian spoglądają fantazyjne postacie i
zwierzęta (ja najbardziej ukochałam sobie jednorożce). Na półkach
królują elfy – zarówno małe, zabawne dzieciaki jak i piękne dostojne
kobiety i mężczyźni. Wnętrze jest naprawdę niewielkie i można odnieść
wrażenie że lada chwila któryś elf dotknie naszej ręki, może nawet
wskoczy do kieszeni by odbyć nową fascynującą podróż… Wokół domu
roztacza się wielki ogród – kraina fantastycznych stworów. Tutaj, między
krzakami łatwo odkryć ukrywające się elfy. Ba, niektóre nawet nie
zamierzają się chować. Oprócz nich można zobaczyć całą masę innych,
niesamowitych stworów. Krainy pilnują smoki, zadomowiły się tutaj
również koty w butach… Nie wiem, czy to miejsce kiedykolwiek stanie
się moją własnością, póki co postanowiłam zabrać do własnego domu dwóch
jego mieszkańców. Chyba godzinę chodziłam między półkami wybierając
właściwych domowników, bo jak sama artystka mi powiedziała, trzeba
rozważnie wybierać – każdy ma duszę, każdy jest inny. Od lat spoglądają
na mnie z półki a ja utwierdzam się w przekonaniu, że w następnym życiu
chcę być kotem. Nie takim w butach a prawdziwym, zamieszkującym właśnie
ten mały, magiczny dom…
(Bardzo chciałabym zobaczyć ten dom!).

Domek Asi:
Mój wymarzony domek wygląda mniej więcej tak.
A czemu akurat taki? Uwielbiam przyrodę, szum wiatru, drzew, ciszę i
spokój. Lubię także samotność, której na codzień nie mam. Mam nadzieje,
że gdzieś tam jest taki domek, w środku lasu, który przyjmie mnie z
wielką serdecznością.. 🙂

Domek Emilii:

Witam Szanowną Autorkę
Myślałam dziś o tym, jak powinien wyglądać mój
domek i weszłam na jedną z bocznych uliczek w centrum miasta i oto przede mną
stanął on. Mój wymarzony domek 🙂 Do tego właśnie wystawiony na sprzedaż.
Musiałabym jednak trafić szóstkę w Lotto, żeby go kupić i tą zmęczoną
kamieniczkę zamienić w prawdziwą perełkę (i to przy konkretnej kumulacji). Tak,
bo mój wymarzony domek to mała kamieniczka, taka, żeby na parterze znalazło się
miejsce na pracownię i galerię, a na piętrze mieszkanie. Idealnie by było
jeszcze z tarasem lub ogródkiem na tyłach (och, a już ogród na dachu to byłby
szczyt marzeń i totalne szaleństwo:)
W zasadzie na sprzedaż jest chyba całość z dwoma
kamieniczkami obok, wzięłabym wszystko i z reszty zrobiła przytulny hostel.
Bo póki co nie wyobrażam sobie wyprowadzki z mojego
kochanego miasta. 
(Ty, kobieto, zacznij drimować, bo kamieniczka piękna!).

Domek Dubbidu:

Domek, o którym od zawsze marzę, znalazłam dwa lata temu żeglując sobie po Mazurkach. Zobaczyłam i się zakochałam.  Wiem też, gdzie mój Wymarzony miałby stać  – nad wodą, jeziorem lub rzeczką, wśród starych drzew… Uwielbiam ciszę i przyrodę, umiem tak żyć. Ostatnio rozkochałam się w robieniu domowego makaronu – cudownie byłoby zjeść na werandzie owocówkę z owocków zebranych w sadzie, chlapiąc naokoło wciąganym świeżutkim makaronem :o) Kurczę, przejrzę jeszcze raz Sekretnik – trzeba dopomóc marzeniom ;o)
 
(O łał... sama chętnie bym go pomiała... cudo!) 
 
 
Domek Ilony
 

 Mój wymarzony domeczek Tymeczek, moje miejsce na ziemi, moje Aniołowo,
mieszkam w nim od roku. Otoczona lasami, polami, ptakami i mnóstwem
innych zwierzątek i żyjątek wszelkiej maści :DDD. Czasami tylko na
sąsiednim polu jakiś traktorek „popyrtoli” ale to nic. Kiedy go
budowaliśmy głaskałam pustaki, mówiłam do murów, ktoś z boku mógłby
pomyśleć „babę pogięło”. a ja po prostu kocham ten dom i to miejsce i
wiem, że to miłość odwzajemniona. Znajomi budujący w tym czasie domy,
stale na coś narzekali, a to na ekipy, a to sprzęt lub materiały
budowlane, a nasz dom budowali i pomagali wykończyć wspaniali ludzie,
wszy6stko było ok. Niektórzy patrzyli z niedowierzaniem na to. Ale od
powstania samych fundamentów czuliśmy z tym domem nierozerwalną więź.
Tworzyliśmy z mężem, córką i Tymkiem dopełniającą się całość. To jest po
prostu magiczne. Proszę mi uwierzyć, każdy metr tego miejsca jest
przepełniony miłością i dobrą energią. uwielbiam wracać po pracy do
naszego domu i nie lubię go opuszczać. Och, mogłabym tak
godzinami:DDD.To jest właśnie dom moich marzeń i jestem dowodem na to,
że marzenia się spełniają, więc warto marzyć. Kiedyś ktoś, mi
powiedział, że tylko stare domy mają duszę, to nieprawda, mój ma
przepiękną duszę i jest moim miejscem na ziemi.

Domek Panna Cotty:

Kiedyś bałam się wymawiać swoje marzenia głośno , teraz wiem , że inaczej się one nie spełniają 🙂
Otóż
marzy mi się piękny dom w uroczej okolicy. Co rozumiem przez ową uroczą
okolicę? Magiczne miejsce wśród pięknej przyrody . Najlepiej nad morzem
, bo kocham morze i od dziecka chciałam tam mieszkać. Jako , że jestem
zmarźluchem w grę wchodzi nie tylko Morze Bałtyckie. Poszperałam i
znalazłam w sieci taki oto piękny domek: nowoczesny , elegancki , ale przyjazny 🙂
Mam nadzieję , że kiedyś znajdę podobny , choćby na drugim końcu świata!

(To nie jakiś tam domek, to rezydencja!)

Domek Vivi:

http://wymarzonydomani.blogspot.com/2012/08/wymarzyo-nam-sie.html

Domek Anik:

Dzień dobry,
przestawiam mój
wymarzony domek, (nie jest jeszcze mój, ale marzenie, jak najbardziej
tak). Spotkaliśmy się, podczas mojego kilkudniowego pobytu nad jeziorem.
Spoglądał na mnie codziennie swymi smutnymi, pustymi oknami, skryty za
dojrzewającymi kłosami. Wydawał się osamotniony, bo nikt w nim nie
mieszkał. Był „reklamą” domów drewnianych, budowanych pod klucz.
Najchętniej był go przygarnęła, bo do towarzystwa
miał tylko rachityczny krzak róży i tablicę reklamową (którą ośmieliłam
się wyciąć ze zdjęcia), niestety nie jest to i nie było wtedy, możliwe,
ale sprawdzam co roku, czy jeszcze tam stoi i czy czeka na mnie. Miejsce
nie jest ważne, mogę mieszkać wszędzie, ale to w nim właśnie chciałabym
zawiesić firanki i postawić stół, przy którym mogłaby przesiadywać
godzinami cała moja rodzina i przyjaciele. Za domem byłby ogród pełen
brzęczenia pszczół i trzepotu
motylich skrzydeł, a od frontu zawiesiłabym donice z fuksjami. W środku
zaś, rządziłyby regały pełne książek.

Domek Anity:

Droga Pani Kasiu,
Przesyłam domek wymarzony, chociaż z góry
zaznaczam, że w konkursie brać udziału nie chcę- „Nadzieję” posiadam,
nie chcę innym dziewczynom robić sabotażu ;). Przesyłam tak po prostu,
by się podzielić. Ogólnie gustuję w domkach w typie dworków, ale ten od
pierwszego wejrzenia, zanim jeszcze otworzyłam furtkę urzekł mnie tak,
że kurcgalopkiem wskoczył na szczyt listy marzeń (tej zarezerwowanej dla
marzeń raczej nierealnych, ale najpiękniejszych :)). Dla przyzwoitości
dodam, że owo cudo znajduje się w Zakopanym, ponoć można je zwiedzać,
aczkolwiek aktualnie jest w remoncie. Domek pochodzi z roku tysiąc
osiemset któregośtam, nie wiem dokładnie którego, bo zanim Gazda
skończył zdanie już byłam za bramą i pędziłam by obejrzeć z
bliska.Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale z Zakopanego wróciłam
dopiero co i jeszcze ze mnie nie zeszło pierwsze wrażenie.

(Jest genialny! Cudo!)

Domek Małgorzaty:

 A oto jeden z moich wymarzonych domków. Nieduży i pełen zieleni, a ta
jak wiadomo korzystnie wpływa na nasze zdrowie. Ta bajeczna chatka
pobudza moją wyobraźnię. To jakieś takie trollowe mieszkanko, pełne
drobniutkich chochlików. Pewnie gotują tam sobie wielki gar zupy z
gumijagód. To świetny schron przed wrogami, niezwykle zamaskowany 🙂 Kto
by pomyślał, że w tych krzaczorach ukrywa się taki sympatyczny domek.
Miejsce zaciszne, ciepłe, intymne, przytulne. Jakby czas się zatrzymał,
oddalone od cywilizacji. Za nim znajduje się ogród pełen kwiatów, magii i
fantazji. W powietrzu pachnie deszczem, latają motyle, a w stawie
kumkają żaby. Można o poranku przejść się boso po trawie i zebrać
wczesne krople rosy. Dobry pomysłem jest też położenie się wśród kwiatów
i poczytanie jakiejś porywającej lektury. Chciałabym tam zamieszkać.

(Marzy mi się Poziomka w takim dzikim winie…)

Domek Marty:

Domku szukaliśmy ponad rok, bo niestety fundusze bardzo
ograniczone. Gdy już zaczęliśmy tracić nadzieję, przypadkiem znalazłam
ogłoszenie 🙂 Po różnych przebojach w końcu stał się naszą własnością,
teraz jesteśmy na końcówce remontu i niedługo się przeprowadzamy 🙂 Na
zdjęciu nasz domek, a właściwie małe gospodarstwo, w dniu w którym go
znaleźliśmy. Zwykły wiejski domek z dwuspadowym dachem, o którym zawsze
marzyłam. Dom stoi wśród pól, niedaleko lasu. Właśnie dopieszczamy go od
środka, aby móc w nim zamieszkać. Ogród jest ogromny. Rośnie w nim 13
starych wierzb, które tworzą niesamowity klimat. Rosną w nim stare
jabłonie, pod którymi można odpoczywać latem na kocyku. Marzy mi się,
ogród z nastrojowym kącikiem (a właściwie nie jednym), gdzie będę mogła
usiąść na ławeczce, wśród kwiatów i poczytać sobie książkę czy wypić
poranną kawę. Marzą mi się też zwierzaki wszelakie, bo bez nich jakoś
smutno w domu, będą więc mam nadzieję psy, koty, kury i może jakaś kózka
🙂 Ale do tego będziemy dążyć wiosną, jak już będziemy w naszym domku
na stałe 🙂
 
 
Domek Oli:
 
Mój wymarzony domek… kiedyś chciałam mieć pałac, willę z basenem,
apartament w wieżowcu potem dom z jakiegoś filmu. Od jakiegoś czasu
marzy mi się drewniany domek na wsi w pobliżu lasu. Najlepiej z ogrodem.
Na podwórku dwa psy, kilka kotów może konie. Moim zdaniem jednak
najważniejsze jest towarzystwo osób które kochamy i które nas kochaja.
Każdy zakątek domu powinien być wypełniony miłością, zaufaniem,
poczuciem bezpieczeństwa i ciepłem rodzinnym. Jeśli tak nie jest to
nawet najpiękniejsze dzieło architektury nie da nam szczęścia.
 

 

Domek Baranków:

 

Dzień dobry,
oto mój azyl. Wymarzony, wyśniony i dopieszczany. Budujemy go sobie powolutku od pięciu lat (kabelki jeszcze gdzie nigdzie wiszą :P). Jak będzie finał na pewno się pochwalę. Bo dziewczyny marzenia się spełniają!!! 

I na koniec załączam własny (filmik jest efektem rozgryzania nowego programu do montażu filmików), czyli 15 sekund w Poziomce wiosną – w tle słychać sikorki i zięby.

14 września 2012 50 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Niezwykłe podróże do… czyli jak powstaje powieść

Przez Administrator 11 września 2012
napisane przez Administrator

Dawno nie było artykułu o życiu. Były quizy, zapowiedzi książek i planów wydawniczych, oczko niżej jest zaproszenie na spotkanie w Łodzi, ale tak o życiu (w domyśle „moim życiu”) nie pisałam z miesiąc, albo dłużej. A chyba Was ono interesuje? Przynajmniej w jednej z ankiet życzyłyście sobie stanowczo wieści z Poziomki (co okazało się w tym schemacie blogera niewykonalne).

Opowiem Wam więc dzisiaj nie tyle o Poziomce (bo tu nic specjalnego się nie dzieje, przygotowujemy się psychicznie i fizycznie do zimy: ptice coraz częściej odwiedzają karmnik – pusty karmnik – dając mi tym do zrozumienia, że tam ma COŚ BYĆ, tam ma być DUŻO COŚ, tam ma być DUŻO ZIAREN SŁONECZNIKA, ŁUSKANYCH OFKORS; ja czekam na eko-groszek, by sprawdzić jak mi się będzie te 25 kg worki targało – domyślam się, że radośnie; Gapa porasta sierścią, jakby zapowiadała się epoka lodowcowa, ale to dlatego, że dawno jej nie strzygłam, a nie strzygę jej dlatego, że PO wygląda strasznie głupio – to moja wina, nie mam zdolności fryzjerskich – i się ze dwa tygodnie wstydzi; Patiś… hmm… nie wiem jak przygotowuje się do zimy Patiś, bo on jeszcze nie gada – oprócz wymownego „e?” lub „łała!” [czyt.: mama] oraz innych takich… ćwierćsłówek – rozumiem niby wszystko, ale… właściwie nic nie rozumiem, aha, dzisiaj po raz pierwszy ścięłam mu włoski i nie wygląda już jak dzidziuś, tylko jak mały, bo mały ale chłopiec – kiedy on urósł?! czy to rzeczywiście minęło półtora roku?! – łezka mi się w oku kręci…) powtórzę, bo zapomniałam o czym zaczęłam: opowiem Wam więc dzisiaj nie tyle o Poziomce, co o moich (duchowych i fizycznych) podróżach, w które wyruszam razem z bohaterkami powieści, bo całkiem niedawno z jednej wróciłam.

Byłam już: w Indiach (razem z Ewą), na Cyprze i Wyspach Kanaryjskich; byłam w Pogodnej, miasteczku gdzieś między Koszalinem a Kołobrzegiem, w której to Pogodnej sama chciałabym zamieszkać; byłam w Iraku z Lilianą i Aleksiejem; byłam… w wielu miejscach byłam, żebyście i Wy mogły tam ze mną być.

Żeby opisać Indie, opisać tak, by moja psiapsióła pytała potem: „Kaśka, a kiedy tych w Indiach byłaś, bo nic mi nie opowiadałaś”, siedziałam w internecie, na youtubie, wikipedii, forach i blogach o Indiach ze trzy tygodnie. Tyle czasu zajęło mi poznanie mentalne miejsc, w których toczy się akcja tak, by stały dla mnie się niemal rzeczywiste. Reszty dopełniła wyobraźnia. Pisząc powieść przenoszę się do tych miejsc i, kurczę, wierzcie lub nie, połowa mnie jest rzeczywiście tam, w Indiach.

Na Cyprze i Wyspach byłam rzeczywiście, więc to nie problem opisać je potem w powieści, ale już taki Irak… w stanie wojny…? Dziewczyny, dla krótkiej, dwu-trzystronicowej akcji z zasadzką („Nadzieja”) najpierw wypytałam mojego konsultanta, który w Iraku był. Potem narysowałam sobie ten wąwóz z zaznaczeniem, gdzie znajdują się Irakijczycy, gdzie „nasi”, gdzie jest który samochód, gdzie facio z RPG etc. Na koniec obejrzałam podesłane mi przez konsultanta filmiki z rzeczywistych zasadzek i… zaczęłam pisać tę scenę. Czyniłam to w bibliotece (żeby jeszcze w spokoju Poziomki, ale nie, w bibliotece publicznej!) i tak dalece znalazłam się w pewnym momencie TAM, w tej zasadzce, że serce zaczęło łomotać mi w piersi, ręce drżeć, a pot spływać po plecach (bo było ze 40 stopni, w Iraku oczywiście). Dziewczyny, jak ja się znokautowałam tą zasadzką… Ale scena wyszła tak, że konsultant powiedział tylko „jakbyś tam była”. No bo byłam!!

Pogodnej nie mogłam odwiedzić ciałem, bo to miasteczko nie istnieje, ale opisałam ją jako zbiór najlepszych wrażeń ze wszystkich pięknych polskich miasteczek, w których byłam.

Natomiast dwa tygodnie temu znalazłam się w miejscu czarownym i o nim chciałam powiedzieć słów kilka.

Gdy zaczęłam pisać „Wiśniowy Dworek”, wymyślił mi się młody mężczyzna, nieuleczalnie chory, który przyjeżdża do tytułowego dworku i tam natyka się na tajemnicę, klątwę i młodą dziewczynę (w nieco innej kolejności, ale mniejsza o to). Fragment Wam kiedyś zaprezentowałam, ale… ale gdy rzeczywiście przysiadłam do tej opowieści, zaczęła snuć się zupełnie inna. O innym miejscu, innych bohaterach i innym klimacie. Porzuciłam więc tragedię, śmierć, klątwy i chorobę i napisałam radośnie o… ha, oczywiście nie zdradzę o kim, ale zdradzę o czym. O dworku, który znalazłam dawno temu na allegro, oczywiście chciałam kupić, ale nie miałam pieniędzy. (Chyba nigdy nie przejdzie mi marzenie o własnym dworku…). Kupić nie kupiłam, ale pisać o nim mogę, no nie? I moja bohaterka, Danusia, właśnie w tym dworku zamieszkała. Na parterze prowadziła szkołę podstawową dla 12 miejscowych dzieci, a na piętrze miała swoje królestwo.

Któregoś dnia z przyczyn obiektywnych postanowiłam (właściwie to noc była, a nie dzień) wyłączyć telefon, odinstalować internet i spokojnie dokończyć „Wiśniowy Dworek”. Obudziłam się z mocnym postanowieniem wyjazdu, teraz, natychmiast. Dziecko podrzuciłam rodzicom, wsiadłam do pociągu bylejakiego (czyli Kolei Mazowieckich) i ruszyłam… w stronę owego wymarzonego dworku, aż pod litewską granicę.
Imaginujcie sobie, że nie znając adresu, dzięki miłym ludziom z ośrodka wczasowego, w którym zacumowałam, odnalazłam ten dwór, pojechałam tam i… i przeżyłam szok. Ja to miejsce opisałam. Mając tylko kilka zdjęć z internetu, opisałam je tak dokładnie, jakby tam kiedyś była, nie tyle kiedyś, co w czasach, gdy istniała na parterze szkoła podstawowa, do której – uwaga – uczęszczało 12 dzieci, a dookoła dworku był sad, którego dziś już nie ma. To było, dziewczyny, niesamowite. Chodziłam po pokojach, które były kiedyś klasami, jakbym tu uczyła te dzieci, weszłam na piętro, jakbym tu mieszkała. No bo mieszkałam! Z Danusią!
Cieszę się, że mogłam zobaczyć na własne oczy miejsce, które widziałam oczami wyobraźni i po raz kolejny rzekłam do siebie: co jak co, Kasiu droga, ale wyobraźnię to ty masz.

I cieszę się, że wiele jeszcze powieści przede mną, wiele niesamowitych miejsc, niedługo przeniosę się w czasy Powstania Warszawskiego, potem odwiedzę jakiś piękny staropolski dwór, a może inne, równie ciekawe miejsce? Trafię też na ulicę razem z Bezdomną (i na to cieszę się najmniej), a Was, moje drogie, zabiorę w te podróże ze sobą.
Mam nadzieję, że Wy również się cieszycie (no, może oprócz tej ulicy…).

Na zdjęciu dworek, o którym przed chwilą opowiedziałam. Śliczny, prawda? Został już sprzedany, muszę więc znaleźć sobie inny, o którym będę marzyła, bo marzyć trzeba!

11 września 2012 25 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Łódź Manufaktura 6. października, godz. 17. Spotkamy się?

Przez Administrator 10 września 2012
napisane przez Administrator

Dla Łodzi mam sentyment – tutaj urodził się mój starszy synek, dlatego ucieszyłam się z zaproszenia łódzkiego Empiku w Manufakturze.
Zapraszam Was, moje Kochane, w sobotę, 6. października na godz. 17. Zapraszam Was o tyle serdecznie i gorąco, że bardzo rzadko będę się z Wami w roku 2013 spotykać – jedynie na Targach Książki, które są dla mnie (i mam nadzieję dla Was) świętem.
Proszę, spróbujcie przyjechać do Łodzi w pierwszą sobotę października!
Następne spotkanie w Krakowie, 27. października, a potem dopiero Warszawa i maj’2013.
Jak to mówił smok Telesfor: Do-zo-ba-cze-nia-mniam, mniam… :))

Na zdjęciu Łódź-Manufaktura

PS. Po spotkaniu oficjalnym spotkamy się nieoficjalnie na jakimś ciastku tudzież herbatce, no nie?

10 września 2012 55 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Jak „Adelcia” ambasadorką została…

Przez Administrator 31 sierpnia 2012
napisane przez Administrator

… ano została tak, że napisała do mnie pięknego maila Pani Doktor Agnieszka Dyzmann-Sroka, koordynator Programu Profilaktyki Raka Piersi. Na początku przyznała, że jest moją wierną Czytelniczką, a potem, że „Sklepik z Niespodzianką. Adela” jest Jej szczególnie bliski ze względu na poruszony w nim problem.

Jak wiecie, moje książki mają drugie (a czasem i trzecie) dno: pod treścią miłą dla duszy kryją się dramaty i problemy bohaterek, z którymi niejedna z nas może się utożsamić.
W takim „Roku w Poziomce” była to walką z białaczką, w „Poczekajce” totalna manipulacja drugim człowiekiem, w „Sklepiku z Niespodzianką. Bogusi” problem depresji, w „Nadziei” to, jak dzieciństwo, bolesne dzieciństwo, może poharatać na całe życie, zaś w „Adeli”… W „Adeli” tytułowa bohaterka stanie do walki z rakiem piersi. I mało brakuje, by tę walkę przegrała. (Ups, spoiler, który musicie mi wybaczyć).
Dzięki tej tematyce „Adelcia” stała się bliska Pani Doktor i – uwaga, uwaga – będzie… to może ja dam Wam linka, a Wy już sama zobaczcie, czym nasza „Adela” kochana będzie: TUTAJ

Powiem Wam, dziewczyny, że jestem wzruszona i dumna. Po pierwsze dlatego, że lekarz specjalista docenił wartość merytoryczną książki, po drugie, jeszcze ważniejsze, że docenił wartość społeczną, a po trzecie, najważniejsze, że może dzięki tej akcji – i mojej książce – któraś z Waszych mam, albo babć zrobi badanie i może to badanie uratuje Jej życie. Dziewczyny… choćby jedno ocalone życie, to po prostu… brak mi słów, jakie to ważne.
Tak uskrzydlona czułam się po premierze „Roku w Poziomce”, gdy poruszone walką Karoliny zgłaszałyście się na dawczynie szpiku. I może któraś z Was też ocali życie swojej bliźniaczej duszy.

Jestem pisarką. Tylko i aż pisarką. Staram się być BARDZO odpowiedzialna za wszystko, co piszę, za każde niemal słowo (choć nie zawsze wypowiedzi i bohaterów są moimi wypowiedziami i nie każdą postawę akceptuję). To, że komuś moja książka pomoże, że zmieni czyjeś życie, że spełni się dzięki niej marzenie którejś z Was jest dla mnie bezcenne. Dla takich chwil warto żyć i warto tworzyć.

Dziękuję Wam po raz niewiadomo który, ale na pewno nie ostatni!

Pani Doktor zaś dziękuję, że wybrała na ambasadorkę akcji moją najmłodszą.

PS. Pamiętajcie: BADANIE RATUJE ŻYCIE!! Siebie pod pachę, mamę i babcię za rękę i na mammografię /cytologię, morfologię, rentgen, usg, tomografię/ marsz! A poniżej plakat, który być może pojawi się w Twojej przychodni.

31 sierpnia 2012 17 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Przede wszystkim ABC… Sabinki

Przez Administrator 31 sierpnia 2012
napisane przez Administrator

Cześć, laski nebeskie, wróciłam z daleka. Dokładnie z Sejn, gdzie rozgrywa się akcja „Wiśniowego Dworku”. Chciałam poczuć to miejsce, spotkać tamtejszych ludzi no i… pojechałam. Byłam w Augustowie i Suwałkach, byłam w Sejnach, byłam w Wiśniowym Dworku, wróciłam oczarowana, ale bardzo, bardzo zmęczona. Książka jest prawie, prawie gotowa i… jestem ciekawa, jak Wam się spodoba. Jak zwykle wyszła mi zupełnie inna, niż zakładałam, ale wydaje mi się, że znacznie ciekawsza, niż z założenia miała być.

Dziękuję Wam, moje drogie, za udział w ostatnim Quizie, był na prawdę trudny!!! Cytaty ze wszystkich dotychczas wydanych książek i to bynajmniej nie najłatwiejsze, a mimo to dałyście radę i to w wielkim stylu! Że powtórzę za jedną z komentujących: „Wy na pamięć się uczycie tych książek, czy jak?”. :D:D

Teraz już przechodzę do tytułowego ABC mojej Przyjaciółki i Czytelniczki Sabinki…

Witam wszystkich!
Ten
wpis wyjątkowo pochodzi nie od właścicielki tej strony, a ode mnie –
Kejt Em – pierwszej uczestniczki ABC i jednocześnie stałej bywalczyni
tego bloga.
Rok temu ukazało się pierwsze Abc, gdzie
miałam przyjemność być pierwszym gościem. Dziś jest niepowtarzalna
okazja, by odwrócić role.
Dziś również przypada dzień blogów i blogerów. 

Sabinki chyba nikomu ze świata
książkowej blogosfery nie muszę chyba przedstawiać. Jest znaną i lubianą
recenzentką. Lubianą nie tylko przez kumpelki-blogerki, ale i… przez
nas, pisarzy. Dlaczego? Bo Jej recenzje są bardzo osobiste, emocjonalne,
pełne pasji i wykrzykników oraz znaków zapytania. To znak rozpoznawczy
Sabinki. Drugą cechą naszej dzisiejszej bohaterki jest to, że w każdej,
absolutnie każdej przeczytanej i recenzowanej książce znajdzie coś
dobrego, czym można osłodzić czasem gorzką ocenę. To dla nas, autorów,
bezcenne i za to Sabinkę kochamy.
Oto nasza prawie roczna bohaterka z rodzeństwem (Sabinka w środku).
Prywatnie jest żoną i mamą, a także
właścicielką dwóch kotów i małego ogródka działkowego. Jest również
rękodzielniczką-hafciarką, a jej piękna „Metryczka dla Patryczka” stoi
przy łóżeczku mojego synka. 
Najprywatniej zaś Sabinka to dobry
człowiek i dobry przyjaciel. Bardzo Ją lubię i mam nadzieję, że kiedyś
się spotkamy przy filiżance herbaty i pysznych ptysiach. Na razie musi
nam wystarczyć… ABC Sabinki.
Zapraszam!
 Tutaj Sabinka w górach.
 Fot. Katarzyna S.
 
Sabinka odpowiada:
A jak A gdybym urodziła się ponownie – z pewnością pokierowałabym moim życiem troszkę inaczej…  Zmieniłabym tylko kilka decyzji, teraźniejszość jednak bardzo mi odpowiada J

B jak Bajki –
nie tylko dla dzieci. Czytałam dziecku, teraz już sam próbuje swoich sił… Nie gardzę bajami w Tv czy kinie J Niestety są też pełne agresji, rywalizacji i innych bzdur.  Dlatego generalnie wracam do baj mojego dzieciństwa J

C jak Czas dla siebie – tylko dla samej siebie? Hmmm mam go bardzo mało, ale miewam. Wtedy wykorzystuję  go na maxa.  Ładuję akumulatory, by starczyły na dłuuuugo. Coraz to częściej myślę, że powinnam  znaleźć więcej czasu dla samej siebie…

D jak Domowe ognisko – dla mnie bardzo ważne. Staram się, by u
nas równo i ładnie się paliło. By nie przygasało, nie buchało ogniem z
żadnej strony… Póki co od 12 lat mi się udaje utrzymać  je z odpowiednim ogniem 😉

E jak Entuzjazm – mówią, piszą, że mam go mnóstwo i zarażam… więc chyba tak jest. 😉 Mam nadzieję, że nigdy mi go nie zabraknie J

F jak Furia – rzadkie zjawisko… ale występuje! Niestety. Czasem wpadam w furię. Na całe szczęście mąż i syn wiedzą kiedy zejść  mi z drogi… chyba nawet koty już też wiedzą kiedy jest ten czas. J

G jak Granica
– wytyczam sobie. Pokusa jest jednak silniejsza i czasem je przekraczam. J Bez żalu i wyrzutów sumienia J

H jak Hodowla – jezzzuuuu byle nie kotów! W bloku nie bardzo! Jednak gdybym miała podwórko, domek… to kto wie?!

I jak Igła – igła, mulina, kanwa – to moja ogromna pasja.  Trwa
od lat, choć czasem z przerwami – jak obecnie. Mam jednak maleńką
nadzieję, że jesień zachęci mnie do tego, by wydobyć zakopany, póki co,
kufer z haftami.

J jak jutro – nikt nie wie co nas czeka, nie wiem i ja. J
Najbardziej jednak drażni mnie to słowo kiedy słyszę od synka
nagminnie, że zrobi coś jutro. Staram się, by nie było to jego ulubione
słowo. Choć czasem i mnie się zdarza, szczególnie kiedy dopadnie mnie
leniwiec pospolity. Raczej wszystkim znany. J
Spacer po tamie w Pilchowicach.
Fot. Katarzyna S.

K jak Książki – mój mąż twierdzi, że mamy ich zbyt dużo! Sam jednak chętnie po nie sięga J
Nie wyobrażam sobie życia bez książek, ich zapachu. Po co komu pudełko
do wyświetlania plików? Nic nigdy nie zastąpi tradycyjnej książki! U nas
zawsze będą numerem jeden J Żałuję tylko, że mam bardzo ograniczone miejsce na nie…

L jak Lubię – oj wiele rzeczy lubię. Jak już lubię to prawdziwie.
Począwszy od bliskich poprzez pasję skończywszy na błahostkach bez
których trudno się obyć.
Ł jak Łakocie –  a owszem. Na cale szczęście napad przychodzi tylko co jakiś czas… Ha! Ale śmiało mogę sobie pozwolić na mnóstwo słodkości. J

M jak Miłość – podstawa związku. Bez miłości nie ma małżeństwa. Dla mnie numer  1.  Czasem trafia nas niespodziewanie, szczególnie wtedy, kiedy puka nieproszona do drzwi … ale to już inna bajka. J

N jak Normalność – staram się ją zachować. J

O jak Obowiązek – mam ich kilka. Staram się z nich wywiązywać . Lubię obowiązkowość  – uczy dyscypliny. J

P jak Przyjaźń – jeśli już to tylko prawdziwa i bezinteresowna. W
obecnych czasach rzadko występuję. Mam to szczęście, że mam przyjaciół,
na których mogę zawsze liczyć i oni na mnie. Dla mnie przyjaźń jest
bardzo ważna. Nie wyobrażam sobie, żeby przy mnie nie było osoby, której
szczerze ufam…  Nie znoszę słowa: a opłaca Ci się???? A to dość częste zjawisko, u osób które nie potrafią zrozumieć co to prawdziwa przyjaźń…

R jak Rozpacz
– chyba każdemu czasem zdarza się ją odczuwać. I mnie się zdarza…

S jak Starość – nie myślę póki co o niej.  Mam wiele szacunku już dla starszych osób i zarażam tym szacunkiem syna.
A tutaj z synkiem (bardzo podoba mi się to zdjęcie).

T jak Tata – dla mnie ogromna strata, której już nie odzyskam. Pozostaje tęsknota i wspomnienia…

U jak Uśmiech – jak już tylko szczery i w gronie przyjaciół. J Z nimi dzielę radości i smutki.

W jak Wojna – ciągle obecna, szczególnie odczuwają to  żołnierze zawodowi i ich rodziny…

Y jak Yeti – postać, która kojarzy mi się z dzieciństwem. J Tylko dlaczego????

Z jak Znak zapytania
–  kojarzy mi się z dniem kolejnym. Nigdy nie wiemy co będzie, co się wydarzy i jakie niespodzianki  ześle na nas los… Zwyczajna nieprzewidywalność.

Ż jak Życie staram się przeżyć jak najlepiej umiem. Wiadomo, że
nie jest łatwo, bo każdy popełnia błędy i natychmiast się na nich uczy.
Życie to jedna wielka szkoła, która bawi, uczy i daje popalić. J

Nie wiem, jak Wam, mi odpowiedzi Sabinki bardzo się podobały. Dowiedziałam się o Niej wiele nowego.

Na koniec zaś konkurs! Dla tej z Was, która w komentarzu (na stronie Sabinki, czyli TUTAJ) odpowie na pytanie: dlaczego sięgasz po literaturę polską, bądź jej nie czytasz? Uzasadnij swoją odpowiedź. 
Sabinka wybierze najciekawszą odpowiedź. Nagrodą będzie etui na książkę własnej roboty oraz książka! 
Na odpowiedzi czekamy do 15 września. Wyniki pojawią się do 20 września. 
Zapraszam do wzięcia udziału w konkursie i dziękuję Sabini za przednią zabawę.
Katarzyna Michalak
31 sierpnia 2012 7 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

QUIZ: Za jedno zdanie…

Przez Administrator 24 sierpnia 2012
napisane przez Administrator

Heloł!

Zaniedbuję Was felietonowo, ale nie zaniedbuję powieściowo. Jak zauważyłyście tam obok „Wiśniowy Dworek” pisze się (żeby tak jeszcze sam się pisał…). Jestem nieco zajęta, ale pamiętam o moich Czytelniczkach, spokojna głowa, i właśnie przyszedł mi do głowy pomysł na quiz.

Otóż tym razem proponuję zgadywać gdzie się znajduje jedno charakterystyczne, czy ważne dla powieści zdanie. Jedna zapodaje cytat (nie musi być to jedno zdanie, może być akapit, ale pliss, nie wklejajcie całych rozdziałów!), druga odpowiada: gdzie, kto, z kim, do kogo. Uwaga, należy wystrzegać się spoilerowania! Co innego jest: Kto do kogo powiedział „Zaganiaj, wujku, zaganiaj!!!” (:D) a co innego „Cioci … umarł dzidziuś”. Czujecie różnicę?

Myślę, że ten quiz będzie trudny, ale kochane, dawałyście radę w poprzednich, dacie i w tym! Wasza znajomość moich książek jest naprawdę imponująca i ja osobiście wymiękam.

Zasady są podobne co w poprzednich: jedna zadaje pytanie, druga odpowiada. Jeśli odpowie dobrze, zadaje swoje pytanie. Jeśli źle, następna ją poprawia i to ona ma prawo do pytania. Uwaga: komentarze wchodzą natychmiast, jeśli odpowiesz jako druga, od razu wykasuj swój komentarz, wtedy będzie jasność i porządek.

Co jeszcze? Tym razem pytania mogą być z każdej dotychczas wydanej książki (oprócz „Powrotu do Ferrinu” bo on był wydany nieoficjalnie), więc od „Poczekajki” do „Sklepiku z Niespodzianką. Adela”. Quiz trwa od teraz do poniedziałku wieczorem. Jeżeli pytanie wyda się quizowiczkom na prawdę trudne, można podpowiedzieć tytuł książki, ale starajcie się wybierać zdania bardzo charakterystyczne dla powieści czy postaci, zresztą… wszystko wyjdzie w praniu.

To już wszystko, co miałam do powiedzenia. Pierwsze pytanie zadaję jak zwykle ja i… bawcie się dobrze, moje Kochane, wierzę, że będzie dużo pytań, dużo odpowiedzi i w ogóle „stadion szaleje”!
Uwaga: po 200 komentarzu reszta jest „zwijana” i następnych nie widać, trzeba wtedy nacisnąć guzik „rozwiń komentarze” na dole strony.

Endżoj!!

24 sierpnia 2012 125 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

200 000!!

Przez Administrator 19 sierpnia 2012
napisane przez Administrator

Patrzę i oczom nie wierzę! Ilość odwiedzin mojego bloga przekroczyła dziś 200 000. Tyle Was zawitało na poziomkowej stronie w ciągu roku i niecałego miesiąca. Myślę, że to swoisty rekord.

Dziewczyny, wiecie, że Was lubię, cenię i szanuję. Dziękuję, że mnie odwiedzacie, że zostawiacie wpisy w Księdze Gości, komentarze, linki do recenzji. Że bierzecie udział w ankietach, quizach i konkursach. Przysyłacie zdjęcia swoich pociech i naszych półeczek.
Jesteście niezwykłe, ot co.

Teraz pytanie jubileuszowe: jak myślicie, co będzie za rok? Oprócz tego, że licznik odwiedzin wskaże 400 000? A może więcej?
Bardzo jestem ciekawa, jak może się przez ten rok zmienić Wasze życie, a jak moje. Oczywiście na lepsze! Nie chcę słyszeć, że będzie gorzej!

Opowiedzcie mi, Kochane, jakie plany czy marzenia mogą się ziścić…
Moim cichym marzeniem jest oczywiście ekranizacja, ale na nią muszę chyba poczekać do miliona. 😀

19 sierpnia 2012 27 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

„Sklepik z Niespodzianką. Adela” zdobywa Topki!

Przez Administrator 17 sierpnia 2012
napisane przez Administrator

Tutaj będzie zdjęcie top40 Empiku, ale dopiero wtedy, gdy jakaś dobra dusza je zrobi i mi podeśle. U mnie w Urlach City nie ma Empiku i tylko tego mi brak. No i jest! Od Ani BZ i Nominy. Dziękuję!

Tutaj będzie też zapowiedź pewnego wydarzenia, ale dopiero gdy dostanę potwierdzenie od organizatorów. Dodam, że wydarzenie to jest ściśle związane z Adelcią.

Tutaj może się znaleźć okładka „Sklepiku z Niespodzianką. Lidka” i może jakaś zapowiedź? Albo fragmencik? Ale dopiero wtedy, gdy wrócę z Patinkiem do domu, pobawię się z nim do wieczora, wykąpię, utulę do snu i będę miała czas dla siebie – i dla Was. 🙂

17 sierpnia 2012 17 komentarzy
1 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Cztery fajne książki

Przez Administrator 16 sierpnia 2012
napisane przez Administrator

Książek na rynku jest multum, dużo kupuję, dużo dostaję, jednak nie wszystko ze spokojnym sumieniem mogę Wam polecić, natomiast te poniżej owszem.

Moja wielka grecka przygoda – John Mole

Jeżeli lubicie klimaty „Roku w Prowansji” (nie mylić z „Rokiem w Poziomce 😉 powinna spodobać się ta książka. Może nawet bardziej, bo mi „Rok w Prowansji” tak sobie przypadł do gustu (nudny był cokolwiek), natomiast „Grecką przygodę” łyknęłam w dwa wieczory. Słuchajcie, książka jest fajnie napisana, z humorem i dużym dystansem autora do siebie (co uwielbiam!). Miejscami śmiałam się jak dzika norka. Polecam, choć miała dwa potknięcia: jakoś tak nieprzyjemnie zaskoczyło mnie posłowie (kto przeczyta, będzie wiedział dlaczego) i było dużo błędów merytorycznych, gramatycznych, interpunkcyjnych i ortograficznych nawet. Redakcja i korekta się nie spisały, co niestety umniejsza radość z czytania. Mimo to polecam.

Kleo i ja – Helen Brown

To z kolei gratka dla miłośników szalonego labradora Marley’a, moim zdaniem dużo lepiej i ciekawiej napisana. Autorka posługuje się pięknym językiem, książka jest dobrze przetłumaczona, kotka urocza, historia bardzo wzruszająca (normalnie się popłakałam w pewnym momencie). Polecam i tyle. Żadnych minusów nie zauważyłam.

Wakacje w Danii – Olga Morawska

Rzadko czytuję przewodniki, ale tym razem potrzebna mi była książka przybliżająca Danię i… tadam, tak trafiłam na serię książek Olgi Morawskiej. Już wiem, że Wakacje w Danii są pierwszą, ale nie ostatnią z tej serii. Bardzo zdziwiłam się, czytając tę pozycję, jak różni się moje wyobrażenie o tym kraju, a jaki jest w rzeczywistości. Autorka opisuje Danię z sympatią, bardzo osobiście, z zapałem, co sprawia, że chce się tam pojechać i zobaczyć ten kraj na własne oczy. Ja poczułam się bardzo zachęcona. Dodatkowo szukając informacji o innych książkach Olgi Morawskiej trafiłam na stronę autorki i poznałam historię niezwykłej młodej kobiety, ciężko doświadczonej przez los, a mimo to „dającej radę”. Zachęcam i polecam.

Droga do Różan – Bogna Ziembicka

Koniec świata. Polecam książki konkurencji! Ale muszę Wam powiedzieć, że to bardzo udany debiut. Książka (ta i jej kontynuacja „Wiosna w Różanach”) jest napisana ładnym językiem, postaci są ciekawe, ujmują za serce, historia również. Jest w niej miejsce dla pięknego starego dworu (a wiecie, że kocham te klimaty) i wszystko to razem sprawia, że mogę opowieść o Różanach ze spokojnym sumieniem polecić. Ma ona parę minusów, ale ja o polskich autorach albo piszę dobrze, albo wcale, więc minusy pominę. Są mało znaczące. Drugi tom, czyli „Wiosna w Różanach” wydaje się jeszcze lepszy niż pierwszy.

Jeśli czytałyście którąś z tych książek, dajcie znać, jak się Wam podobała. Jeśli nie czytałyście, to przeczytajcie i wtedy dajcie znać, okej?

Wasza Kejti.

16 sierpnia 2012 25 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Zapowiedź dwóch wspaniałych konkursów i parę słów o pewnej bardzo ważnej książce…

Przez Administrator 11 sierpnia 2012
napisane przez Administrator

Moje kochane Czytelniczki, konkursy zapowiadają się dwa. Jeden już Wam znany: Wielki Konkurs Recenzjowy odsłona (kurczę, nie wiem już która, czy ktoś wie?), w którym tym razem będzie dwadzieścia nagród – dwadzieścia przedpremierowych „Wiśniowych Dworków” oraz nowe Top20 Recenzentek.
Oczekujcie wieści o tym konkursie.
Drugi – który ogłoszę już być może w poniedziałek – będzie… wspaniały i bardzo zaskakujący. Przygotowuję go razem z Wydawcą, możecie spodziewać się więc niezwykłych nagród. Aż mi się oczy śmieją, gdy pomyślę o nim i o Waszym zaskoczeniu. Oby się udało…

Teraz parę słów o „Mieście Walecznych”, o które pytałyście w komentarzach pod poprzednim wpisem. Otóż jest to opowieść o losach czworga młodych ludzi, walczących w Powstaniu Warszawskim. Uwaga: nie jest to książka historyczna, nie jest to pamiętnik, to powieść oparta na faktach. I powiem Wam, że żadna poprzednia książka tak mną podczas pisania nie tąpnęła emocjonalnie, jak ta. „Nadzieja” przy opowieści o Kamili, Patryku i Rogerze to doprawdy sama łagodność…
To dla mnie bardzo ważna książka. Nie tylko przybliżę w niej tamte czasy, ale muszę też sprostać oczekiwaniom tych, którzy na nią czekają, a także swoim własnym, a sama dla siebie jestem najsurowszym sędzią.
Znajdziecie w niej to, co cenicie w moich opowieściach: bohaterów, z którymi można się utożsamić, wciągającą historię, emocje, emocje i jeszcze raz emocje: strach, ból, rozpacz, ale też wiarę, nadzieję, Miłość przez duże M, odwagę, poświęcenie, radość, smutek…
Jeszcze jedno: tym razem nie będzie to „dobra literatura kobieca”, a książka dla wszystkich – kobiet, mężczyzn, dziewczyn, chłopców. I nie tylko dla Warszawiaków, interesujących się tamtymi wydarzeniami. Mam nadzieję, że historia w niej opisana poruszy wszystkich polskich patriotów. A moje Czytelniczki do nich należą, prawda?
Uff… poważnie i wzniośle się zrobiło…

Na koniec więc coś uroczego: Patiś skumał, że on to jest „ja”. Choć czasem myli mu się jeszcze i mówi na siebie „ty”. Skapował też, że niekoniecznie jestem zachwycona, gdy maże flamastrem po świeżo malowanych ścianach. Oczywiście próbuje, gdy nie widzę, a ja muszę udawać, że się złoszczę, choć chętnie małego łobuziaka bym wycałowała za tę niewinną minkę i chochlikowaty uśmiech…

11 sierpnia 2012 36 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Nowsze Posty
Starsze Posty

NEWSLETTER PEŁEN MARZEŃ

Trylogia Autorska

Facebook

Facebook

Moje książki – w jakiej kolejności czytać

Najnowsze Posty

  • Premiera finałowego tomu Trzech sióstr już dzisiaj!

    12 lutego 2025
  • Finałowy tom serii Trzy siostry w przedsprzedaży!

    8 stycznia 2025
  • Szczęście pisane marzeniem – świąteczna powieść w przedsprzedaży

    24 października 2024
  • Burza, drugi tom „Trzech sióstr” w przedsprzedaży!

    20 sierpnia 2024
  • Iskra – pierwszy tom nowej serii Katarzyny Michalak – Trzy siostry już w sprzedaży

    30 maja 2024
  • Domek nad potokiem już w księgarniach!

    12 kwietnia 2024
  • Facebook
  • Instagram

@2019 - All Right Reserved. Realizacja - Pixelwork.pl - agencja interaktywna


Wróć na górę strony
Katarzyna Michalak – Pisarka
  • Strona główna
  • Aktualności
  • Moje książki
    • Seria mazurska
    • Seria z życia wzięta
    • Seria z kokardką
    • Seria owocowa
    • Seria kwiatowa
    • Seria Poczekajkowa
    • Seria dla dorosłych
    • Książki kucharskie
    • Kroniki Ferrinu
    • Saga Przytulna
    • Trylogia Autorska
  • Księga gości V
  • Kontakt
Katarzyna Michalak – Pisarka
  • Strona główna
  • Aktualności
  • Moje książki
    • Seria mazurska
    • Seria z życia wzięta
    • Seria z kokardką
    • Seria owocowa
    • Seria kwiatowa
    • Seria Poczekajkowa
    • Seria dla dorosłych
    • Książki kucharskie
    • Kroniki Ferrinu
    • Saga Przytulna
    • Trylogia Autorska
  • Księga gości V
  • Kontakt

Recent Posts

  • Premiera finałowego tomu Trzech sióstr już dzisiaj!

    12 lutego 2025
  • Finałowy tom serii Trzy siostry w przedsprzedaży!

    8 stycznia 2025
  • Szczęście pisane marzeniem – świąteczna powieść w przedsprzedaży

    24 października 2024
  • Burza, drugi tom „Trzech sióstr” w przedsprzedaży!

    20 sierpnia 2024
  • Iskra – pierwszy tom nowej serii Katarzyny Michalak – Trzy siostry już w sprzedaży

    30 maja 2024
@2019 - All Right Reserved. Realizacja - Pixelwork.pl - agencja interaktywna