• Strona główna
  • Aktualności
  • Moje książki
    • Seria mazurska
    • Seria z życia wzięta
    • Seria z kokardką
    • Seria owocowa
    • Seria kwiatowa
    • Seria Poczekajkowa
    • Seria dla dorosłych
    • Książki kucharskie
    • Kroniki Ferrinu
    • Saga Przytulna
    • Trylogia Autorska
  • Księga gości V
  • Kontakt
Katarzyna Michalak – Pisarka
Category:

Bez kategorii

Bez kategorii

„Czarny Książę” w drugim etapie konkursu – prośba o głosowanie

Przez Administrator 26 marca 2014
napisane przez Administrator
Cześć dziewczęta i chłopcy, mój erotyczny kryminał (lub kryminalny erotyk) przeszedł do drugiego etapu konkursu Najlepsza Książka na Wiosnę, organizowanego przez portal Granice.pl
Bardzo mnie to cieszy, ale ponownie potrzebuję Waszych głosów w drugiej turze.
TUTAJ jest link do strony konkursu. Nota bene „Czarny Książę” osiągnął całkiem niezłe wyniki w Waszym głosowaniu na najlepszą moją książkę…
Stałym bywalczyniom nie muszę przypominać o dwóch miejscach, gdzie dzieje się – mnóstwo fajnych wpisów, konkursy, cytaty, zdjęcia, linki… Mówię o mojej fanpage TUTAJ oraz o KMKKM
Zapraszam do polubienia i odwiedzenia. Już niedługo na fp pojawi się coś, co może się Wam spodobać.
A teraz coś miłego: pierwsza (ale nie ostatnia) z okładek nadesłanych na Wielki Konkurs Okładkowo-Poczekajkowy. Dzieło Pani Małgosi z Warszawy – zdjęcie wykonała 10-letnia córcia Pani Małgorzaty (zdolniacha 🙂 Oto ono:

Pierwszej uczestniczce Konkursu dziękuję. Wraz z każdym kolejnym wpisem poznacie następne propozycje.
Endżoj!
26 marca 2014 3 komentarze
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Top 10 czyli wyniki ankiety i… „Zacisze Gosi” już 29. na liście przebojów! :)

Przez Administrator 24 marca 2014
napisane przez Administrator
Muszę Wam powiedzieć, że wyniki ankiety na „Książkę, która Twoim zdaniem była tą NAJ” autentycznie mnie zaskoczyły. W życiu bym nie przypuszczała, że jakakolwiek przebije „Poczekajkę” (która wygrywała do tej pory w każdej kategorii, quizie i konkursie), a już do głowy by mi nie przyszło, że do Wielkiej Trójki wejdzie „Mistrz”! Ten „Mistrz”, którego miało nie być, bo do „polskiej odpowiedzi na Grey’a” podeszłam bez entuzjazmu, a jeśli już, to miałam wydać go pod pseudonimem – takie przecież miałam na początku opory przed wydaniem erotyku. Przełamałam się, do momentów dorzuciłam szczyptę miłości i dużo wątków sensacyjnych i oto… trzecie miejsce na dwadzieścia wydanych książek – szok normalnie i duża, duża radość (bo autorce „Mistrz” także się podoba, ach ten Raul… :_) )
Bezapelacyjnie wygrał „Ogród Kamili”, z czego również bardzo się cieszę, bo to idealna odpowiedź – Waszymi głosami – na pytania co poniektórych „czy można wydawać tyle książek i trzymać poziom”. Otóż okazuje się, że ten poziom nie tylko utrzymuję, ale piszę coraz lepiej. I to nie moje zdanie, a 762 Czytelników, którzy głosowali w ankiecie. Dodam, że w pierwszej dziesiątce znalazło się aż pięć książek z zeszłego roku (to raz jeszcze a propos trzymania poziomu).
Wszystkim głosującym serdecznie dziękuję! I już mam pomysł na następną ankietę: Która seria jest tą naj. 🙂
Teraz już przejdźmy do podsumowania, czyli

TOP 10 Moich Książek wg Was

1. Ogród Kamili
2. Poczekajka
3. Mistrz 
4. Nadzieja
5. Sklepik z Niespodzianką. Bogusia
6. Bezdomna
7. W imię miłości
8. Sklepik z Niespodzianką. Lidka
9. Sklepik z Niespodzianką. Adela
10. Zmyślona

Tak właśnie głosowaliście. 🙂

A na koniec zupełnie niesamowita informacja. Kiedy ukazała się w przedsprzedaży „Gosia”? Trzy dni temu? Jakoś tak. I dziś jest już na 29. miejscu bestsellerów Empiku. Normalnie jestem w szoku… Pozytywnym rzecz jasna. Coś mi się wydaje, że „Kamilka” rzeczywiście się Wam podobała i naprawdę czekacie na ciąg dalszy.
A wszystkim pytającym o dalsze losy Kamili i Łukasza odpowiadam: dowiecie się o nich w „Zaciszu Gosi”…. 🙂
Dziękuję Wam, kochane Czytelniczki i drodzy Czytelnicy raz jeszcze, i za udział w ankiecie, i za 29. miejsce „Gosi”.
Do poczytania!
PS. Wieczorem nowa ankieta.
PS2. Są już pierwsze propozycje okładek do „Poczekajki”. Przysyłajcie swoje!
24 marca 2014 5 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Wielki Konkurs Okładkowo – Poczekajkowy

Przez Administrator 23 marca 2014
napisane przez Administrator

Nie, nie, to nie będzie głosowanie na najładniejszą okładkę z przedstawionych parę postów niżej, ale… coś znacznie ciekawszego.
Otóż jak wiecie, „Poczekajka” już niedługo będzie miała nowego Wydawcę, a wraz z nim nową szatę graficzną, na którą tym razem będę miała (niebagatelny) wpływ.
Pomyślałam sobie, że może któraś z Was – Czytelniczek – miałaby pomysł na okładkę. Pomysł tak dobry, że zapragnęłabym „Poczekajki” właśnie w takiej „sukience”. Już raz podjęłam współpracę z zupełnie nieznaną w branży wydawniczej graficzką-ilustratorką, Sandrą, z którą przygotowałyśmy pięć wspaniałych okładek do Kronik Ferrinu, dlaczego zatem nie powtórzyć takiego eksperymentu? Wierzę, że w Polsce są nieodkryci zdolni graficy, i niniejszym zapraszam ich do zabawy.

Konkurs ma charakter otwarty, mogą w nim wziąć udział zarówno profesjonaliści, jak i amatorzy. Również ci, którzy już ze mną współpracowali – znajomości się w tym momencie dla mnie nie liczą, tylko dobro książki. Należy zaprojektować front okładki do I tomu, czyli do „Poczekajki”. Fotografie można czerpać z internetu (uwaga na prawa autorskie! oczywiście prawa do fotografii również zostaną zakupione), albo posiłkować się fotkami, które już były wykorzystane na okładce (mówię o tej kobiecie w zielonej sukni ;), według uznania i pomysłu Twórcy. Jeden Twórca może przesłać wiele projektów.

Konkurs trwa do końca kwietnia 2014, projekty (plik .jpg w wielkości „przyjaznej” czyli do 1MB) należy przysyłać na adres p. Ani Nowak anowak.koordynator@gmail.com z imieniem i nazwiskiem Twórcy, adresem korespondencyjnym oraz mailowym oraz dopiskiem, że Twórca zgadza się na zaprezentowanie projektu na moim blogu.

Teraz uwaga: w trakcie trwania konkursu, a także po jego zakończeniu, będę prezentowała tutaj najładniejsze okładki z nadesłanych. Może będzie mała ankieta, byście także Wy się wypowiedziały? Jeżeli któraś mnie oczaruje tak, że zapragnę w nią ubrać „Poczekajkę” (mam nadzieję, że taka się znajdzie wśród nadesłanych), z Autorem zostanie podpisana umowa, zostanie on wymieniony w stopce redakcyjnej oraz otrzyma stosowne wynagrodzenie.

Mam nadzieję, że ten pomysł chwyci, bo bardzo bym chciała ujrzeć „Poczekajeczkę” w nowej, ślicznej sukience. Dodam, że następne tomy również trzeba będzie ubrać na nowo…
A teraz czekam na pierwsze zgłoszenia. 🙂

23 marca 2014 9 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

„Kamila” w promocji biedronkowej, a „Gosia”… :)

Przez Administrator 21 marca 2014
napisane przez Administrator

Spieszę donieść wszystkim z Was, które w swoich miejscowościach nie mają księgarni, a mają Biedronkę, że „Ogród Kamili” od wczoraj jest w sprzedaży, w całkiem sympatycznej cenie.
Swego czasu ktoś wyszydził jedną z moich książek, bo trafiła do Biedronki właśnie, a ja się cieszę, bo po pierwsze Biedronka nie bierze każdego tytułu, jaki proponują jej wydawcy, tylko taki, który sprzeda się w ciągu kilku dni – więc jeśli biorą moje książki, to znaczy, że we mnie wierzą, a po drugie cały biedronkowy nakład – a o takim nakładzie większość może tylko marzyć – zostaje sprzedany właśnie w ciągu kilku dni. Tak więc kolejny mój tytuł trafił hmm… nie pod strzechy, pod blachy raczej. 🙂 I to „Ogród Kamili”, uznany przez Was (patrząc na ankietę) za najlepszą moją książkę.

A jeśli chodzi o „Zacisze Gosi”, to już wiem! Dokładnie za dwa miesiące, 21 maja, pojawi się w księgarniach, Empikach, Matrasach (i Biedronkach 😉 w całym kraju. Kolejna premiera, kolejna najmłodsza, kolejne emocje z nią związane… Wierzcie mi, jest na co czekać!

Tak o Gosi pisze wydawca:  Kiedy Kamila zamieszkała w przedwojennej willi z pięknym różanym
ogrodem, poczuła, że wreszcie uśmiechnęło się do niej szczęście. Jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko zaczęło się układać:
odnalazła swoje miejsce na ziemi, poznała wspaniałego mężczyznę, a z
sąsiadką, Gosią, połączyła ją prawdziwa przyjaźń.

Jednak los jest przewrotny i nad przyjaciółkami z uliczki Leśnych Dzwonków znów zbierają się czarne chmury.

Związek Kamili z Łukaszem zostaje wystawiony na poważną próbę. Do Gosi
zaś nieoczekiwanie powraca przeszłość. Czy były mąż okaże się godny
zaufania? I jaką rolę w jej życiu odegra Jakub, którego mroczną
tajemnicę poznaje Kamila?

„Zacisze Gosi” to kolejna – po bestsellerowym „Ogrodzie Kamili” –
powieść z „kwiatowej trylogii” Katarzyny Michalak, autorki, którą
pokochały polskie czytelniczki. Ciąg dalszy tej niezwykłej, wzruszającej
historii o przyjaźni i miłości, poznacie w książce „Przystań Julii”,
następnej powieści w serii.

A jeżeli któraś z Was nie może się już doczekać, to TUTAJ można już ją kupić w przedsprzedaży.

21 marca 2014 15 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Uwaga, dobra książka!

Przez Administrator 20 marca 2014
napisane przez Administrator

Półtora roku temu mój kumpel od „Miasta Walecznych” (z nim konsultowałam pewne szczegóły i on był pierwszym recenzentem tej rozpoczętej i niedokończonej książki) przysłał mi mały fragment czegoś, co sam zaczął pisać.
Wiedziałam – już po paru wpisach na jego blogu – że facet ma talent literacki, ale nie spodziewałam się, że pisze aż tak dobrze! Ten fragmencik zachwycił mnie. Powiedziałam Adrianowi, żeby natychmiast słał go do Wydawcy.
I oto dziś jest premiera jego pierworodnej, którą wczoraj dostałam, jako „mateczka chrzestna” do rąk własnych i z piękną dedykacją. Dostałam wczoraj i zarwałam noc, by doczytać do końca, bo nie sposób było się oderwać, nota bene.

Bałam się, zasiadając do lektury, naprawdę. Bałam się, że się rozczaruję całością – zachwyciłam się przecież malutkim fragmentem – ale dziś mogę powiedzieć: Adrian, napisałeś świetną powieść. Nie do uwierzenia wręcz, że jest to Twoja pierwsza! Coś mi się zdaje, że właśnie narodził się znakomity polski pisarz…

Język powieści jest bardzo plastyczny i obrazowy, bez problemu możemy sobie wyobrazić miejsca i ludzi, których Autor opisuje, opisy są naprawdę mocną stroną tej książki, ale nie tylko one. Bohaterowie zostali świetnie nakreśleni, aż dziw, że są to postaci fikcyjne, bo może się zdawać, że Autor znał ich osobiście, tak dobrze oddaje ich emocje, charakter, wzajemne relacje. Ale to również nie jest najmocniejszą stroną „Czasu tęsknoty”, bo głównym niepodważalnym jego atutem są wydarzenia historyczne, na których oparł Autor akcję powieści, ich – bardzo prawdziwy, miejscami dramatyczny, czy wręcz drastyczny opis, wreszcie fabuła doskonale je podkreślająca i bohaterowie prawdziwie się w nich odnajdujący.

Książka jest promowana trochę jako romans, co jest chyba trochę krzywdzące, bo „Czas tęsknoty” to nie tylko miłosne perypetie młodych ludzi, na tle wydarzeń historycznych. To moim zdaniem bardzo dobra i bardzo mocna powieść historyczna w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Adrian, gratuluję Ci serdecznie znakomitego debiutu, a Wam moje drogie szczerze i bez obaw tę powieść polecam. Chociaż… mam jedną obawę: prawda w niej zawarta może niejedną z Was wstrząsnąć, ale… trzeba ją poznać. Po prostu trzeba ją poznać…

20 marca 2014 7 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

„Czarny Książę” najlepszą książką na wiosnę?

Przez Administrator 19 marca 2014
napisane przez Administrator

I znów moja książka bierze udział w plebiscycie na portalu Granice.pl
Bardzo jestem ciekawa, jak „Czarny Książę” sobie poradzi.
Jeżeli chcecie sprawić mi radość, zagłosujcie TUTAJ
Za Wasze nieustające wsparcie i głosy plebiscytowe, dzięki którym moje książki już kilka razy stawały na podium serdecznie dziękuję! :*
Ja zaś wracam do pewnego miejsca, gdzie swego czasu było mi bardzo dobrze. Ciekawa jestem, czy zgadniecie w której powieści to miejsce opisałam… 🙂

19 marca 2014 5 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Jak to jest u mnie z czytaniem

Przez Administrator 17 marca 2014
napisane przez Administrator

Często pada pytanie, którą ze swoich książek bym poleciła, od której najlepiej zacząć przygodę „z Tą Michalak”. Oczywiście to zależy od gustu Czytelniczki, ale…
Nie wiem, jak mają inne pisarki, ja mam tak, że nie czytam moich książek. Tych już wydanych. Owszem, gdy dostaję paczkę z egzemplarzami autorskimi, to biorę do ręki jeden, głaszczę okładkę, przerzucam kartki i ogólnie cieszę się i jestem szczęśliwa jak z narodzin dziecka (i nie ma znaczenia, że jest to już dwudzieste dziecko ;), ale żeby usiąść i przeczytać? Nie. Treść znam niemal na pamięć, bo nie dość, że sama ją napisałam, to podczas pracy redakcyjno-korektorskiej musiałam się z nią zapoznać jeszcze ze trzy razy. Poza tym wydaje mi się trochę dziwne, by autor czytał własne książki.(Właściwie nie wiem dlaczego…)

Są jednak powieści, do których wracam.
Czasem przypadkiem – czegoś szukałam, otworzyłam książkę i tak mnie wciągnęła treść (moja własna ;D), że nie mogłam jej odłożyć i przeczytałam od okładki do okładki, czasami piszę tom drugi, więc przypominam sobie pierwszy, a jeszcze kiedy indziej po prostu chcę wrócić do bohaterów i miejsc, które opisałam.
Więc wracam.

W weekend zrobiłam sobie maraton ferrinowy – przeczytałam cztery tomy, od drugiego do piątego (z moją najukochańszą „Wojną” na czele) – i, kurczę, jest mi z tym dobrze. Po prostu kocham Ferrin, kocham jego bohaterów i tamten świat. I za każdym razem, gdy do nich wracam, moja wyobraźnia ożywia się i tworzy nowe postaci, nowe wątki, nowe przygody. Muszę wreszcie zrealizować jedno ze swoich marzeń i napisać tom VI.
Howgh.

Dwa razy czytałam też „Poczekajkę”, lecz tym razem chciałam wrócić do czasów, gdy sama byłam taką Patrycją. Znów mogłam przeżyć przygody z ogrodu zoologicznego, poszukiwania własnego miejsca na ziemi, remont domu… Dla marzycielek i romantyczek „Poczekajka” jest znakomita na rozpoczęcie przygody z moimi książkami. Zdecydowanie.

Dla tych z Was, które wolą coś mniej magicznego, polecam „Mistrza” i „Wiśniowy Dworek” – do tych dwóch powieści również wracałam nie raz. I do „Lata w Jagódce”, którą to książkę uważam za najzabawniejszą ze wszystkich, jakie napisałam. Jeszcze „Sklepik z Niespodzianką” i „Ogród Kamili” – tak, o dziewczynach z Pogodnej i dziewczynach z uliczki Leśnych dzwonków też mogę powiedzieć, że warto je poznać. Ich fascynujących facetów również. A te z Was, które wolą coś mniej pogodnego, bardziej dramatycznego, czy wręcz wstrząsającego, powinny być usatysfakcjonowane „Nadzieją” albo „Bezdomną”.

Oto macie odpowiedź, które powieści polecam na początek. A które poleciłyby moje Czytelniczki?

17 marca 2014 29 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

6 lat „Poczekajki”

Przez Administrator 13 marca 2014
napisane przez Administrator

Za dwa miesiące mija sześć lat od mojego debiutu literackiego. Pamiętam jak dziś wzruszenie i niedowierzanie, gdy brałam do ręki moją pierworodną, czyli „Poczekajkę” (właściwie pierwszą książką, jaką napisałam była „Gra o Ferrin”, ale pierwszą „prawdziwie” wydaną „Poczekajka”). I potem jeszcze większe niedowierzanie, gdy widziałam, jak wędruje ona coraz wyżej na listach przebojów… Ależ to było niesamowite. Nadal jest. Do dziś czasem nie wierzę, że Ta Michalak to ja ;), ale myślę, że w ciągu następnych kilku lat, gdzieś przy trzydziestej książce w końcu uwierzę.

Ponieważ „Poczekajka” zmieni Wydawcę i będę miała znów wpływ na okładkę, zebrałam wszystkie pomysły i propozycje okładkowe, jakie otrzymałam i Wam je prezentuję.

„Poczekajka” pierwsza, czyli taka, jaka się ukazała na samym początku:

Propozycje Wydawcy na okładkę wznowienia:

Okładka wznowienia:

Moje pomysły: pierwszy nawiązujący do „zielonej” Poczekajki, drugi jeśli chciałabym wydać serię poczekajkową w serii z czarnym kotem:

Fajne zastawienie, no nie? Myślę, że nowy Wydawca będzie miał zupełnie inny pomysł na nową „Poczekajkę”. Bardzo jestem ciekawa jaki… 🙂

A Wam, moje Kochane, która okładeczka podoba się najbardziej? Wiem, wiem, że ta pierwsza, ale może któraś z następnych również?

13 marca 2014 31 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Arcydzieło, czyli pisarski „Mam talent”

Przez Administrator 11 marca 2014
napisane przez Administrator
Na stronie booklips.pl trafiłam na taką oto ciekawostkę: <<Włosi kręcą literackie talent show. W niedzielę na ekranach
telewizorów widzowie mogli po raz pierwszy śledzić zmagania aspirujących
pisarzy, których pracę oceniało troje jurorów.

 

Jak donosi „New York Times”, włoska telewizja państwowa RAI 3
przygotowała program, który ma zanieść literaturę pod strzechy w
nowoczesny i atrakcyjny sposób. Program zwie się „Masterpiece”
(„Arcydzieło”) i jest kręcony według popularnego formatu talent show,
znanego z „Idola”, „X Factor”, „MasterChefa” i innych tym podobnych
produkcji. Zwycięzca odchodzi z umową na książkę, a przy okazji zyskuje
rozgłos, o jakim początkujący pisarze mogą tylko pomarzyć.

Eliminacje do „Arcydzieła” przebiegały podobnie, jak w innych tego
typu programach. Spośród 5 tysięcy ochotników wybrano grupę 70
najzdolniejszych, którzy będą walczyć o zwycięstwo aż do ostatniej
kropli tuszu. W każdym odcinku czterech zawodników zasiada do klawiatur,
aby w ciągu 30 minut napisać tekst na zadany temat. Postępy ich pracy
mogą oglądać na ekranach widzowie zgromadzeni w studio i przed
telewizorami. Później uczestnicy czytają swoje teksty na głos przed
jurorami, ci zaś po naradzie odrzucają autorów dwóch najsłabszych prac.
Pozostała dwójka ma 59 sekund, aby podczas przejażdżki windą przekonać
gościa-celebrytę do swojego pomysłu na powieść.

W lutym przyszłego roku Włosi poznają sześciu finalistów. Do nich
dołączy sześciu dodatkowych uczestników (trzech wybiorą jurorzy, a
kolejnych trzech – publiczność). „Włochy są krajem, gdzie ludzie
czytają coraz mniej – ukazuje się więcej książek, ale sprzedaje mniej.
Książka umiera i musimy zrobić wszystko, żeby ją ocalić. Nawet talent
show”
– powiedział jeden z jurorów „Arcydzieła”, wyrażając przy tym
pewność, że Michał Anioł lub Caravaggio świetnie by się czuli na planie
programu.
W maju przyszłego roku Bompiani – jedno z największych włoskich
wydawnictw – wypuści powieść zwycięzcy programu w przyprawiającym o
zawrót głowy nakładzie 100 tysięcy egzemplarzy. Wydawnictwo sporo
ryzykuje. Nawet w USA taki nakład w przypadku debiutanta byłby czymś
wyjątkowym. A włoski rynek książki trapią kłopoty – obecnie za sukces
uchodzi sprzedaż debiutu na poziomie jednej dziesiątej nakładu
„arcydzieła” z telewizyjnego talent-show.>>

Zastanawiam się, czy ja sprostałabym zadaniu. Pisać – gdy tylko usiądę do klawiatury – umiem, na każdy temat – proszę bardzo i w każdych niemal warunkach, ale… ale dochodzi do tego trema, która powoduje czasem taką pustkę w głowie, że człowiek nie wie, jak się nazywa, a co dopiero, gdy ma stworzyć dobrą historię w pół godziny. A już gdy to, co piszę, ktoś obserwuje… i komentuje… I jeszcze czytanie tekstu na głos, przed jurorami… Kurczę, niesamowicie trudne zadanie!

Jeżeli ktoś z Was oglądał choć jeden odcinek tego konkursu, niech opisze swoje wrażenia, pliss, bo jestem bardzo ciekawa, jak poszło uczestnikom.

11 marca 2014 6 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Dziś coś specjalnego dla czekających na c.d.

Przez Administrator 8 marca 2014
napisane przez Administrator
Dochodzą mnie słuchy, że drugi tom serii kwiatowej, „Zacisze Gosi” jest bardzo przez Was oczekiwany. Czy to prawda? 🙂  
Żeby umilić czas tym z moich Czytelniczek, które zachwycił „Ogród Kamili” oto pierwszy rozdział „Zacisza”. Mam nadzieję, że zbyt wiele nie zdradzający, a zachęcający… 
Cieszy mnie niesamowicie, że „Ogród Kamili” (nota bene w świetnej cenie) znów jest na 6. miejscu listy bestsellerów Matrasu (dodam, że Kamila prowadzi w naszej ankiecie). Dzięki!

 

Dodam jeszcze, że na fanpage’u są dwa konkursy, a w nich do wygrania cztery książki. Zaglądajcie tam!

A teraz już…

„ZACISZE GOSI”
ROZDZIAŁ I
Leśny
dzwonek – śliczna, bardzo delikatna roślina, którą spotkać można w lesie, lub na
łące. Na wysmukłej łodyżce, zdobnej kilkoma podłużnymi listkami, kołyszą się
niebieskie, czasem błękitne lub lawendowe dzwoneczki o pięciu prążkowanych
płatkach. Kwiatki te nie pachną może odurzająco, jak wspaniałe róże, czy choćby
konwalie, ale ich urok i subtelne piękno, zachwycają. Bez błękitnych dzwonków,
zawieszonych na zielonych łodyżkach, nasze lasy byłyby znacznie uboższe…
Los
tak przewrotnie kieruje ludzkimi krokami, że bezwiednie, czyniąc dokładnie to,
co on chce, wchodzimy w jego pułapkę.
Dlaczego
Gosia Bielska, żona bogatego i wpływowego dyplomaty, zamiast udać się na
spotkanie z przyjaciółkami taksówką, wsiadła tego ranka do londyńskiego metra?
Dlaczego ten jeden raz nie zważała na swoje wygody i bezpieczeństwo, nosząc pod
sercem maleńkiego chłopczyka, wymarzonego synka, o którego drżała przez tyle
miesięcy? Co skłoniło rozważną, nieryzykującą bez potrzeby kobietę, do zamiany
wygodnej limuzyny na zatłoczony, duszny wagon podziemnej kolejki?
Małgosia,
próbująca odnaleźć odpowiedź na te pytania w każdą bezsenną noc, a tych nocy
przez ostatnie osiem lat było o wiele za dużo, mogła powiedzieć jedynie: „Nie
wiem. Takie było moje przeznaczenie. Taki był mój los. Gdyby nie stało się to
owego lipcowego dnia w Londynie, zapewne zdarzyłoby się kiedy indziej”.  To było jedyne pocieszenie dla kobiety, która
tego dnia straciła nienarodzonego synka, zdrowie, a w konsekwencji tego
wszystkiego także męża i spokojny, szczęśliwy dom. I wolność, bo demony, z
którymi zmagała się od tamtego strasznego dnia, zamknęły Małgorzatę w czterech
ścianach domu, który jej przyjaciółkom przypominał grobowiec. Kto z własnej
woli zamknąłby się za życia w grobowcu? Czy uczyniłaby to młoda, śliczna
kobieta? Tak. Jeśli miałaby takie poczucie winy za śmierć synka i odejście
męża, jakie miała Małgosia – tak. Bo mogła sobie wmawiać, że to los, czy
przeznaczenie, ale prawda była inna: tamtego lipcowego dnia Gosia Bielska
dokonała takiego a nie innego wyboru. A za złe wybory płaci się czasami wysoką
cenę. Najwyższą.
Czy
mogła jednak przewidzieć, jak skończy się ta niewinna przejażdżka metrem?
Pociąg
mknął podziemnymi tunelami, pełen na wpół śpiących ludzi. Było przed dziewiątą,
ale że Londyn lubił balować do późna w nocy, pasażerowie podziemnej kolejki
łapali ostatnie chwile odpoczynku przed długim dniem pracy.
Gosia
wsiadła kilka stacji wcześniej. Jakiś uprzejmy młodzieniec ustąpił jej miejsca,
widząc pokaźny brzuszek pod kwiecistą tuniką. Mieszkała w tym mieście od dwóch
lat, a jeszcze nigdy nie jechała londyńskim metrem. W ogóle nie korzystała z
komunikacji miejskiej, wszędzie wożona samochodem służbowym albo taksówką:  „Rozumiesz, kochanie: tłumy, terroryści i
zamachy” – tłumaczył jej mąż. Dziś jednak coś kazało Małgorzacie wyłączyć
telefon w momencie, gdy miała wezwać taksówkę i skierować się do najbliższych
schodów oznaczonych niebieskim napisem „Underground” w czerwonym okręgu.
Teraz
siedziała wygodnie i zerkała na współpasażerów, ciekawa zwykłych Londyńczyków.
Tych z wyższych sfer miała dosyć, spotykała ich na co dzień, jako żona
dyplomaty, bywając na przyjęciach i oficjalnych spotkaniach, jeżeli nie mogła
się od nich wykręcić, a czasami, mimo zaawansowanej ciąży nie mogła.
Przejażdżka metrem i lunch w towarzystwie przyjaciółki z dawnych lat, która nie
miała nic wspólnego ze sferami dyplomatycznymi, były dla Gosi miłą odmianą,
cichym buntem przeciw napuszonemu towarzystwu, na jakie skazała sama siebie,
przyjmując dwa lata temu oświadczyny Mateusza Wielickiego, doskonale
zapowiadającego się absolwenta wydziału stosunków międzynarodowych.
Zbuntowana
na to jedno przedpołudnie Małgosia siedziała więc w sunącym podziemiami wagonie
kolejki, ciesząc się tą chwilą. Kolorowy tłum fascynował ją. Słuchała rozmów w
najróżniejszych językach, patrzyła na kobiety, których twarze ukryte były pod
chustami, na mężczyzn w garniturach i zwykłych roboczych ubraniach, próbując
zgadnąć kim są, jakie mają marzenia, czy w ogóle marzą o czymś więcej, niż
odfajkowaniu listy obecności, przetrwaniu do wieczora i powrocie tą samą
kolejką do domu.
Jakiś
mężczyzna, mniej więcej w jej wieku, napotkał spojrzenie Gosi i uśmiechnął się
do niej – młodej, ślicznej kobiety, która już niedługo zostanie mamą,
obejmującej brzuch tym jedynym w swoim rodzaju obronnym gestem. Odpowiedziała
uśmiechem i nagle… Coś kazało jej wstać. Teraz, natychmiast!
Pociąg
dojeżdżał do stacji, a Gosia miała przed sobą jeszcze kawałek trasy, mimo to
poderwała się na równe nogi i zaczęła przeciskać przez tłum w kierunku wyjścia.
Ten impuls uratował życie jej, ale już nie maleństwu…
Nagły
błysk był tak jasny, a huk tak potworny, że ludzie umilkli.
W
następnej sekundzie wagon uniósł się i runął na bok.
Gosia
razem z resztą ludzi została uniesiona w górę, szarpnięta w tył i ciśnięta ze
straszliwą siłą na sąsiedni tor.
Trwało
to może trzy uderzenia serca.
Następny
był krzyk. Krzyk, który wyrwał się z gardeł przerażonych ludzi.
A
potem drugi huk miażdżonego metalu.
I
uderzenie, które zebrało największe żniwo.
Gosia
krzyczała razem ze wszystkimi. A potem razem ze wszystkimi umilkła.
Siła
zderzenia dwóch składów wyrwała ją z wagonu i cisnęła w ciemność.
Ocknęła
się parę chwil później, gdy gdzieś za nią rozpętało się piekło. Ludzie
krzyczeli, jęczeli, wyli, błagali o pomoc. Coś się paliło. Kłęby gryzącego dymu
odbierały oddech, wciskając się do płuc. Próbowała zaczerpnąć powietrza, ale
zakrztusiła się tylko. Walka o tlen zabrała kobiecie kilka dobrych sekund. Gdy
wreszcie zaczerpnęła pierwszy haust, też chciała krzyknąć, zawołać o pomoc, ale
spazm bólu, który skręcił jej trzewia, w sekundę odebrał Gosi przytomność.
Ból
jednak nie pozwolił, by zbyt długo trwała w nieświadomości. Wyszarpnął ją z
omdlenia, ciskając z powrotem do piekła, pełnego jęków i płaczu. Ale tym razem
do bólu dołączył… strach. Nie, nie o siebie. O dziecko. Małgosia czuła, wiedziała,
po prostu była pewna, że jej maleńki, nienarodzony synek umiera…
–
Help! – chciała krzyknąć, ale z jej
gardła, palonego przez dym z płonącego wagonu wydostał się tylko szept. – Help me, help, please… – spróbowała raz
jeszcze. Kto by jej jednak słuchał. Wszyscy, którzy byli w stanie komukolwiek
pomóc, próbowali wydostać się z gruzowiska na powierzchnię. Instynkt
samozachowawczy był silniejszy od altruizmu, a Gosia na dodatek, nie wiadomo
jakim cudem znalazła się dobrych kilkanaście metrów od pobojowiska w
pustoszejącym tunelu.
Zbliżało
się do niej, zataczając się od kaszlu, kilkoro ludzi. Wyglądali jak monstra,
poodzierane miejscami z nadpalonych, tlących się jeszcze ubrań. Gosia błagalnie
powtórzyła swoje „Help me, please”,
pochwyciła jednego z przechodzących mężczyzn za nogawkę spodni, próbowała
podciągnąć się wyżej, wyciągając do niego proszącą dłoń. Spojrzał w dół z
niedowierzaniem, strachem, niemal nienawiścią, że coś go zatrzymuje w pędzie do
życia i odkopnął kobietę z taką siłą, że potoczyła się w bok, krzycząc z bólu.
Pobiegł za oddalającą się resztą.
Ona
zaczęła płakać, cicho, bezradnie. Musiała, po prostu musiała, wydostać się stąd,
znaleźć pomoc i ratować dziecko! Obróciła się na bok i, wbijając paznokcie w
beton, próbowała pełznąć w kierunku czystego powietrza, ale…
upadła twarzą w gruzy. Znieruchomiała.
Gdy
ponownie uniosła głowę, krzyki ucichły. Z najbliższego wagonu metra, obróconego
na bok, dobiegały tylko jęki. Takie same, jakie wydostawały się z jej krtani.
–
Help! Help me! – błagały głosy
rannych i umierających.
Ciemność
rozjaśniały płomienie z dopalających się resztek i upiorne czerwone lampy
awaryjne. Duszący dym unosił się metr nad torami, niczym śmiertelny całun.
Gosia
patrzyła na to, leżąc na boku. Ona też umierała. Razem z maleństwem. Ból
rozrywał ją na kawałki. Krwawiła. Próbowała zawołać raz jeszcze, może pomoc już
nadeszła, może ktoś ją znajdzie i uratuje chociaż synka, ale mogła jedynie
wyszeptać: – Help me, please…
W
tym momencie ktoś pochylił się nad nią.
Spojrzała
w ciemną, osłoniętą chustą twarz, w błyskające białka oczu, dzikie, niczym u
wściekłego psa. Coś powiedział. Szybko, niezrozumiale, gardłowo.
–
Help me – wyszeptała, niczym
modlitwę.
Wyciągnął
ku niej rozcapierzoną dłoń. Chwycił za pasek torebki. Szarpnął. Gosia jęknęła.
Uniósł pięść i uciszył ranną jednym uderzeniem.
Gdy
uniosła powieki, nic się nie zmieniło. Nadal żyła i nadal tkwiła w tym piekle,
sama, bezbronna, wykrwawiająca się z każdą sekundą.
            Nie zważając na potworny ból, znów
zaczęła pełznąć w kierunku wagonów. Tam, wśród innych rannych, miała szansę na
ratunek. Za sobą usłyszała ciche szuranie. Ktoś nadchodził. Znieruchomiała.
Uderzenie, które otrzymała przed chwilą czegoś ją nauczyło.
            –
Are you alive?
– usłyszała w następnej chwili.
            Ten, kto pytał pochylił się nad nią,
dotknął jej ramienia.
            Zapłakała.
            –
Help me
– szepnęła.
Gdy
przyklęknął obok, ujrzała nad sobą twarz tamtego mężczyzny, który uśmiechnął
się do niej tuż przed wybuchem. On też ją rozpoznał w tym upiornym czerwonym
świetle.
– I’ll help you, hold on
– rzucił, chwytając ją za dłoń i ściskając mocno, stanowczo.
Powinien
się ratować. Przed chwilą sam odzyskał przytomność i sam był ranny, ale… nie
mógł przecież zostawić tej kobiety samej.
– I’m dying, help my baby
– poprosiła. – My leg… – wyszeptała w
następnej chwili.
Nic
nie odpowiedział. Widział, nawet w tym niepewnym świetle, że kobieta wykrwawia
się ze zmiażdżonej nogi i był pewien, że w tym stanie nie doczeka pomocy.
Musiał zatamować czymś ten krwotok i dopiero potem… ratować i siebie, i tę
kobietę. Zdjął z szyi telefon komórkowy, odpiął go, odrzucił nic nie wart
kawałek potrzaskanego plastiku i już trzymał w dłoni mocną smycz, którą mógł
zacisnąć na krwawiącym udzie rannej.
Kobieta
bez jęku, bez słowa skargi znosiła jego zabiegi, po czym zemdlała. Krew
przestała wypływać z rany, ale nie miał wątpliwości, że stan nieznajomej jest
ciężki. Powinien ruszyć po pomoc, ale… poczeka jeszcze chwilę, aż ranna odzyska
świadomość. Nie zostawi jej tu przecież. Może uda im obojgu dostać się do wyjścia?
Zdjął marynarkę i okrył nieprzytomną…
Tym
razem pierwszym uczuciem był nie ból – choć bolało bardzo – lecz panika.
Ciemność, dym, krzyki, cierpienie, nieruchome dziecko. I ona sama. Szarpnęła
się całym ciałem w kierunku, dokąd poszli tamci. Tam musi być wyjście! Tam jej
pomogą!
–
 I’m
here, I’m with you.
You’ll be all right… –
Usłyszała słowa tego mężczyzny i zapłakała z ulgi. – Hold on.
Próbował
unieść ją, wziąć na ręce, ale krzyknęła krótko z rozdzierającego bólu. Nie mógł
jej ruszyć, jeśli chciał, by przeżyła. Mógł tylko okryć ją własną marynarką,
trzymać za rękę i powtarzać, niczym zaklęcie:
–
Hold on, don’t give up.
Just
hold on…
Dziś,
osiem lat później, znów trzymał rękę kobiety, której imienia nie znał, patrzył
w te same oczy, płonące w tej samej szczupłej, ślicznej twarzy i… nie wierzył.
Po prostu nie wierzył.
–
Powiedziano mi, że nie żyjesz. Że byłem ostatni… – wyszeptał z trudem panując
nad łzami wzruszenia.
–
Mi powiedziano to samo. – Gosia zaciskała palce na jego dłoni tak kurczowo, jak
wtedy, w ten straszny dzień. Nie wiedziała, ile godzin czekali na pomoc, ale
były to nieskończenie długie godziny…
–
Szukałem cię w szpitalu – mówił Jakub.
Kiwnęła
głową. Ona też go szukała. W zamachu tym zginęło jednak wiele osób, setki
zostały ranne, zaś ani jej, ani jemu nie przyszło do głowy, by szukać wśród
Polaków!
Przez
wszystkie te godziny mówili do siebie po angielsku, krótkimi, urywanymi
słowami, nie przedstawiając się sobie nawet. Jakub próbował utrzymać Małgosię
przy życiu, ona zaś traciła co chwila przytomność, a gdy ją odzyskiwała, miała
siłę jedynie ściskać jego dłoń, niczym ostatnią nić, łączącą ją z życiem.
Wreszcie umilkła na dobre, a on zrozumiał, że gdy nie sprowadzi pomocy –
natychmiast! – kobieta umrze. Wstał i ruszył w kierunku wyjścia z tunelu. 
Wrócił
kilka minut później z dwoma ratownikami. Pochylili się nad ranną i natychmiast
rozpoczęli reanimację. Dwóch następnych odciągnęło go i wyprowadziło na
powierzchnię. Tam natychmiast położono mężczyznę na noszach i umieszczono w
karetce. Więcej kobiety, przyszłej mamy, która uśmiechnęła się doń tuż przed
wybuchem, nie widział.
Aż
do dziś.
Dzisiaj
trzymał ją za ręce, drżącą z niedawnego przerażenia, i patrzył na Gosię jak
wtedy, w londyńskim metrze, z mieszaniną zachwytu i radości, że widzi ją całą i
zdrową. Ile razy o niej myślał. Ile razy żałował, że ta młoda, śliczna kobieta
wykrwawiła się na śmierć w ciemnym, zasnutym dymem tunelu…
I
oto miał ją przed sobą, żywą i całą. I jeszcze piękniejszą, o ile to możliwe.
Tylko…
–
Twoje dziecko? – musiał zapytać.
Pokręciła
głową i zaczęła cicho płakać. Jak wtedy.
Ból
wrócił.
Przytulił
ją. Tak po prostu. I pozwolił, by płakała. By raz jeszcze opłakała śmierć
synka.
8 marca 2014 36 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Nowsze Posty
Starsze Posty

NEWSLETTER PEŁEN MARZEŃ

Trylogia Autorska

Facebook

Facebook

Moje książki – w jakiej kolejności czytać

Najnowsze Posty

  • Premiera finałowego tomu Trzech sióstr już dzisiaj!

    12 lutego 2025
  • Finałowy tom serii Trzy siostry w przedsprzedaży!

    8 stycznia 2025
  • Szczęście pisane marzeniem – świąteczna powieść w przedsprzedaży

    24 października 2024
  • Burza, drugi tom „Trzech sióstr” w przedsprzedaży!

    20 sierpnia 2024
  • Iskra – pierwszy tom nowej serii Katarzyny Michalak – Trzy siostry już w sprzedaży

    30 maja 2024
  • Domek nad potokiem już w księgarniach!

    12 kwietnia 2024
  • Facebook
  • Instagram

@2019 - All Right Reserved. Realizacja - Pixelwork.pl - agencja interaktywna


Wróć na górę strony
Katarzyna Michalak – Pisarka
  • Strona główna
  • Aktualności
  • Moje książki
    • Seria mazurska
    • Seria z życia wzięta
    • Seria z kokardką
    • Seria owocowa
    • Seria kwiatowa
    • Seria Poczekajkowa
    • Seria dla dorosłych
    • Książki kucharskie
    • Kroniki Ferrinu
    • Saga Przytulna
    • Trylogia Autorska
  • Księga gości V
  • Kontakt
Katarzyna Michalak – Pisarka
  • Strona główna
  • Aktualności
  • Moje książki
    • Seria mazurska
    • Seria z życia wzięta
    • Seria z kokardką
    • Seria owocowa
    • Seria kwiatowa
    • Seria Poczekajkowa
    • Seria dla dorosłych
    • Książki kucharskie
    • Kroniki Ferrinu
    • Saga Przytulna
    • Trylogia Autorska
  • Księga gości V
  • Kontakt

Recent Posts

  • Premiera finałowego tomu Trzech sióstr już dzisiaj!

    12 lutego 2025
  • Finałowy tom serii Trzy siostry w przedsprzedaży!

    8 stycznia 2025
  • Szczęście pisane marzeniem – świąteczna powieść w przedsprzedaży

    24 października 2024
  • Burza, drugi tom „Trzech sióstr” w przedsprzedaży!

    20 sierpnia 2024
  • Iskra – pierwszy tom nowej serii Katarzyny Michalak – Trzy siostry już w sprzedaży

    30 maja 2024
@2019 - All Right Reserved. Realizacja - Pixelwork.pl - agencja interaktywna