• Strona główna
  • Aktualności
  • Moje książki
    • Seria mazurska
    • Seria z życia wzięta
    • Seria z kokardką
    • Seria owocowa
    • Seria kwiatowa
    • Seria Poczekajkowa
    • Seria dla dorosłych
    • Książki kucharskie
    • Kroniki Ferrinu
    • Saga Przytulna
    • Trylogia Autorska
  • Księga gości V
  • Kontakt
Katarzyna Michalak – Pisarka
Category:

Bez kategorii

Bez kategorii

Czego nie wiecie o… moim lęku

Przez Administrator 15 lipca 2014
napisane przez Administrator

Nie wiem jak Wy, ale ja mam kilka lęków, z którymi… cóż… nie potrafię sobie radzić. Pierwszym z nich są… rekiny. Kurde, dziewczyny, rekinów boję się tak (choć nigdy nie miałam z żadnym do czynienia, przynajmniej nie bezpośrednio), że nawet filmów czy reklam z rekinami oglądać nie mogę. Boję się ich tak, że – choć umiem pływać od dziecka – paraliżuje mnie strach, gdy wchodzę do rzeki, czy jeziora, gdzie NA PEWNO nie ma rekinów. Po prostu: nie widzę dna i już umieram ze strachu. W basenie mogę zaś pływać do upadłego.Dziwne, no nie?

Drugą fobią, przez którą nie mogę już wyjeżdżać do ciepłych krajów, są karaluchy. O rany……. W śródziemnomorskich hotelach niestety się zdarzają, a ja zawsze, ale to zawsze muszę się na jakiegoś natknąć w moim właśnie pokoju. I potem mogę spokojnie wsiadać w samolot i przedwcześnie wracać do kraju, bo już w tym pokoju nie zasnę. I tak oto pożegnałam się ze słońcem w środku zimy. Ale kilka karaluchów, wrzeszcząc jak szalona ze strachu, przedtem ubiłam. Z rekinem nie byłabym taka odważna….

Ale chyba największym lękiem napawa mnie – i tu bardzo proszę nie śmiejcie się ze mnie – pewien zakręt. Codziennie jeżdżę do pobliskiego miasta po moje młodsze dziecię. Jadę codziennie od trzech lat tą samą drogą, zwyczajną dwupasmówką i każdego dnia dwukrotnie pokonuję ów zakręt – zwyczajny, niczym się nie wyróżniający, nawet niezbyt ostry, a jednak… gdy do niego dojeżdżam, czuję jak włos mi się jeży na karku. Na swój prywatny użytek nazywam go zakrętem śmierci, choć nikt tam chyba do tej pory nie zginął, bo na poboczu nie stoją żadne krzyże. Wolę nie myśleć, że ja będę pierwsza….
(Jezu, jak ja nie cierpię tego zakrętu… a już szczególnie, gdy jadę z dzieckiem….).

Nie bardzo wiem, jak sobie z tą fobią poradzić. Rekiny – nie wchodzę do morza, jeziora, rzeki, że o oceanie nie wspomnę. Karaluchy – nie jeżdżę do ciepłych krajów. Ale zakręt? Gdybym mogła, to wyprostowałabym tę drogę, albo jeździłabym inną, ale nie ma takiej możliwości. A może nie jest to strach przed głupim zakrętem, tylko przed śmiercią? I jak z tym lękiem sobie radzić?

Jeśli macie jakiś pomysł, to napiszcie. I nie dziwcie się, że co i rusz uśmiercam moich bohaterów – to jest mój sposób na odreagowanie lęku przed śmiercią. I przed tym okropnym zakrętem również. A może… i właśnie teraz przyszło mi to do głowy, to strach przed zakrętem na drodze życia? Może boję się zmian? A powinnam pamiętać, że……..

15 lipca 2014 14 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Kto chce? Kto chce? Książki z autografem?

Przez Administrator 10 lipca 2014
napisane przez Administrator

Słuchajcie, wymyśliłam, jak rozwiązać problem konkursowy! Otóż zapakowałam książki przeznaczone na konkursy w wielkie pudło – w sumie kilkadziesiąt egzemplarzy, ładnie podpisanych – i wysłałam je Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą”. 🙂 Zostaną one wystawione na aukcji, każda z Was, której marzeniem jest książka z moim autografem, będzie ją mogła zakupić, a pieniądze zostaną przekazane chorym dzieciaczkom.

Bardzo zacny pomysł, prawda?
Poinformuję Was, kiedy ruszy aukcja tych książek.

Jeszcze lepiej mają mieszkanki mojego ulubionego miasta, czyli Białegostoku, bo nie muszą czekać na aukcję. Tam, w zaprzyjaźnionej księgarni „Świat Książki” przy Rynku podpisałam po znajomości wszystkie egzemplarze, jakie były. 🙂 Tak więc czy chcecie, czy nie, kupicie w tej księgarni książkę z moim autografem. Chyba, że te podpisane się skończą…

Chciałabym jeszcze odwiedzić jakąś księgarnię, czy Empik, żeby zobaczyć jak prezentuje się na półkach „Poczekajeczka” w kurczakowych kolorach, ale muszę wracać do Poziomki, moich stęsknionych dzieci i róż. Ale gdybyście ją widziały, dajcie znać.

10 lipca 2014 13 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Najmłodsza najstarsza, czyli „Poczekajka” w żółtej sukience już (prawie) jest :)

Przez Administrator 7 lipca 2014
napisane przez Administrator

Oto dzisiaj otrzymałam od Wydawcy moją pierworodną. Wiem, wiem, wolałyście ją w zieleniach, ja chyba też, ale… muszę Wam powiedzieć, że ta którą trzymam teraz w rękach jest naprawdę piękna. I nie tylko dzięki barwom, letnim, słonecznym, ale i dopracowaniu z jakim Wydawnictwo Literackie wydało tę książkę. Satynowa okładka, tłoczone litery… bardzo to do mnie przemawia.
Tutaj zdjątko „najmłodszej najstarszej” w naturze, czyli przy klombie z poziomkami, ale i tak tę książkę trzeba wziąć do ręki, by docenić jej urok.
O treści nie wypada mi się wypowiadać, ale mam nadzieję, że dorówna okładce. 🙂

Łe, na zdjęciu wyszła jakaś taka zielona, a w rzeczywistości jest w odcieniach żółtego.
Dajcie znać, czy pojawi się u Was w księgarniach. Za trzy dni. 10 lipca jest oficjalna premiera.
No, a ja wracam do pracy w ten piękny, upalny dzień.

7 lipca 2014 6 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Wielka Trójka – Waszym zdaniem…

Przez Administrator 3 lipca 2014
napisane przez Administrator

W niedawnej ankiecie, gdzie mogłyście wybierać pośród ponad dwudziestu moich tytułów, za najlepsze książki uznałyście właśnie te trzy: „Ogród Kamili”, „Poczekajkę” i „Mistrza”. Głosowała wtedy rekordowa ilość osób, ponad 800, jeśli dobrze pamiętam, wyniki mogę więc uznać za miarodajne, chociaż po raz pierwszy jakaś książka zdetronizowała moją „pierworodną”, zwykle to ona wygrywała w rankingach.

O „Poczekajce” przypominam Wam w przededniu jej ponownej premiery – z nowym Wydawcą, w nowej sukience powędruje do nowych Czytelniczek i mam nadzieję zostanie tak ciepło przez nie przyjęta, jak była przyjmowana dotychczas.

Wiem, że wolałybyście „Poczekajkę” w dawnym, zielonym wdzianku, ale było to niemożliwe ze względów formalnych, wymyśliłyśmy więc dla niej z moją kochaną Agatką – graficzką, sukienkę kurczakową. Myślę, że pasuje i do letniego nastroju, w jakim będziecie ją czytać i do treści (seria zwana słoneczną) i do koloru sukienki Patrycji w słynnej scenie z krową i tak dalej i tak dalej… Wiem, że nieprzekonanych nie przekonam, a przekonanych przekonywać nie muszę.

Tutaj jeszcze teledysk, który kiedyś, dawno temu wymyśliłam sobie i zrealizowałam. No i czekamy. Już za siedem dni dostanę do rąk zupełnie nową „Poczekajeczkę”… I Wy również. :)))

Jakie macie wspomnienia związane z tą książką? Mam nadzieję, że same dobre.
Ja po prostu uwielbiam ją za to, kim się dzięki niej stałam. A stałam się pisarką. 🙂

3 lipca 2014 8 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Moje plany wakacyjne

Przez Administrator 2 lipca 2014
napisane przez Administrator

Pozytywnie zmotywowana Waszymi komentarzami pod poprzednim wpisem (za które serdecznie dziękuję) znów widzę świat w jaśniejszych kolorach. Dziś wyszło słońce (oraz burza połamała ostatnie róże, których nie połamały poprzednie ulewy), łykam żelazo, odpuściłam sobie zajęcia, które nie są niezbędne i „na wczoraj” (prasowanie – jak ja go nie cierpię…), ogólnie rzecz biorąc trochę odpoczęłam i wzięłam się w garść.
Oraz zaczęłam planować wakacje.
Bo mamy początek lipca, czyli dwa najpiękniejsze miesiące w roku przed nami.
Miesiące ciepłych dni i ciepłych nocy (może nie dzisiaj, bo ma być znów 15 stopni), słońca, wypoczynku etc.
W związku z tym mam następujący gryplan na te piękne miesiące: napisać „Kawiarenkę pod Różą” oraz „Przystań Julii”!
Wtedy plany wydawnicze na ten rok zostaną zrealizowane, a ja będę miała wolne do… no nie wiem… do września.
Przyznacie, że ambitne zadanie przede mną.
Ale dla Was mam to oto zdjęcie.

Może… kiedyś… będą to moje wakacje marzeń: bez laptopa, bez telefonu, bez maili i… czy ja dobrze widzę? Bez ludzi?
A podobno miałam wyjść ze swojej złotej klatki zwanej Poziomką i pobyć wśród społeczeństwa, by nie zdziczeć zupełnie…
Tak na serio, to chciałabym pojechać do Portugalii (Algarve), gdzie można popływać z delfinkami – to jedno z moich Wielkich Marzeń. Lecz jeszcze nie czas… jeszcze nie w tym roku…

A Wy, moje drogie, jakie macie plany na te wakacje? Wyjeżdżacie gdzieś? A może działeczka pod miastem i błogie nicnierobienie? Bo chyba nie remont mieszkania!?
Bardzom ciekawa, jak odpoczywają moje Czytelniczki…

2 lipca 2014 8 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Porażka goni porażkę…

Przez Administrator 30 czerwca 2014
napisane przez Administrator

Kurczę, ja mam ostatnio jakiś kiepski czas…
Miała być kolejna mini-ekranizacja – nie wyszło, bo budżet jest za niski.
Miało być dofinansowanie na ową mini-ekranizację – sponsor się wycofał.
Przetłumaczyłam fragment jednej z moich książek na angielski i rozesłałam do setek wydawców na Wyspach, na Antypodach i po drugiej stronie oceanu – dwa (na owe setki) odpisały, że są zainteresowane – dzisiaj oba (jakby się zmówiły), napisały, że jednak nie.
Już ważyłam 57kg (bo od paru tygodni nie jem) i znów ważę 60 (kurczę, ile można żyć na jednej paczce żelek dziennie, choćby nawet i z sokiem?!).
Na dodatek jestem przemęczona, mam anemię (to przez te żelki), a deszcze połamały mi róże.
Normalnie….
Zakopuję się pod kołdrą i dajcie mi znać, kiedy słońce wyjdzie zza chmur.

Wasza Kejt

PS. Naprawdę marzę o tej ekranizacji…. I znów nic z tego….. Niech mnie ktoś przytuli! ;(

30 czerwca 2014 31 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Raz jeszcze o „Bezdomnej”

Przez Administrator 28 czerwca 2014
napisane przez Administrator

Pamiętacie niepozorną książeczkę z serii czarnokociej pt. „Bezdomna”? (W ankiecie oceniłyście ją naprawdę wysoko, bodajże otrzymała od Was czwartą lokatę ze wszystkich moich książek). Dostałam niedawno dwa maile, które bardzo mnie poruszyły. Po przeczytaniu ich pomyślałam sobie: „Kasiu, przeżyłaś taką nagonkę na tę książkę, że obiecałaś sobie 'nigdy więcej’, ale… piszesz nie po to, żeby zdobywać listy bestsellerów, ale żeby 'uratować choć jedną matkę i jedno dziecko’. I dalej będziesz pisać takie powieści, bo tak trzeba. Po prostu tak trzeba”.
Ja przygotowałam się do „Bezdomnej” najlepiej jak można było. Trzy kobiety podzieliły się ze mną swoimi przeżyciami, bym mogła stworzyć postać Kingi. Ale mimo to bałam się, jak „Bezdomną” przyjmiecie i oto dziękuje mi za nią osoba, która na codzień pracuje z bezdomnymi i pani psycholog, która również docenia jej prawdziwość…

Oto pierwszy z tych maili:

I ja wypowiem się o „Bezdomnej”. Po prostu muszę to napisać… Sama od
prawie roku pracuję z osobami bezdomnymi, więc tematyka tej książki jest
mi szalenie bliska. Z ogromną ciekawością, sięgnęłam po tę książkę, nie
tylko dla samej powieści i ze względu na autorkę, ale ze względu na
temat. Efekt? Dzięki „Bezdomnej”, w pewnym sensie inaczej patrzę na „moje”
osoby bezdomne, zwłaszcza na kobiety. A ich problem zaczynam postrzegać
wielostronnie i na wielu płaszczyznach. Zresztą (wiedziałam o tym od
dawna, ale kolejny raz się przekonałam), jak ważna jest POMOC INNYCH
LUDZI, wyciągnięcie dłoni do nich i ofiarowanie np. swojego czasu.
Bardzo dziękuję!

A.

Oto drugi:

Pani Katarzyno, przeczytałam ” Bezdomną”… Od 20 lat jestem
psychologiem, od 14-u pomagam kobietom odnaleźć siebie po zranieniach
zadanych przez tzw najbliższych. Uzależnieni rodzice, okrutni
małżonkowie, bezwzględne babcie, synowie, siostry, kuzyni… Nie ma
reguły, nie można przewidzieć, kto pierwszy uruchomi zapadnię , kto
zbagatelizuje  grymas  cierpienia kruchej psychiki ukochanej „bliskiej”
osoby…  Historia Kingi, która nie udźwignęła  swoich  emocji, a
galopujący lęk nie pozwolił jej „normalnie” żyć, wzrusza i przeraża, bo
jest bardzo prawdziwa. Szkoda… W swojej pracy nie mogę się uwolnić od
zadziwienia : jak często niewiele trzeba, by nie doszło do kolejnej
tragedii, by nie przybywało pacjentów w szpitalach psychiatrycznych i
gabinetach terapeutycznych. Uważność, empatia, kontakt, to ciągle
bezcenne czynniki w „ratowaniu” drugiego człowieka. Być może los Kingi
potoczyłby się inaczej ?  Być może odrobina zaciekawienia i empatii
„bliskich” zatrzymałyby karuzelę psychozy ? Dziękuję Pani za tę
powieść… 

M.

I już wiem, że warto było spłakać się, pisząc tę powieść i przez ładnych parę tygodni ją potem odchorowywać. I, czy chcę, czy nie chcę przeżywać to raz jeszcze, już rozmyślam nad następną książką z czarnokociej serii, chyba jeszcze bardziej dramatyczną, niż „Bezdomna”. Nie wiem, jak ja to zniosę i jak zniesiecie to Wy, moje Czytelniczki…

A drogiej A. i M. serdecznie dziękuję za te dwa maile.

28 czerwca 2014 11 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

„Hy vong”, „Waitee”, „Zacisze Gosi” z autografem, czyli parę tin tức

Przez Administrator 26 czerwca 2014
napisane przez Administrator

Magda Witkiewicz, nasza wspaniała ambasadorka polskiej literatury obyczajowej, przywiozła mi z Wietnamu „Hy vong”, którą Wam niniejszym prezentuję (a Magdzie serdecznie dziękuję, bo chyba bym się na egzemplarz autorski nie doczekała). Ku memu zdziwieniu dodam, że Wydawnictwo, które moją „Nadzieję” zaprezentowało Czytelnikom wietnamskim, wydało również: M. Kruger, H. Sienkiewicza, A. Szklarskiego, T. Różewicza, S. Mrożka, D. Terakowską, J. Pilcha, T. Jastruna, B. Prusa i na koniec K. Grocholę. A nie, na koniec mnie. W zacnym znalazłam się gronie, prawda?

Tutaj macie fragment powieści, z kórej zrozumiałam tylko Kraków. Trung Tam to znaczy Centrum. :)) Nic to, jestem autorką międzynarodową i mam z tego dużo radości. Lada chwila powinien ukazać się „God w Romaszkie” i wtedy dopiero zrobi się ciekawie, bo z wietnamskiego znam tylko jedno słowo (Hy Vong), no, teraz już dwa (Trung Tam), ale rosyjski znam i będę czytać Romaszkę, a jakże.

A teraz parę tin tức (czyli wiadomości):


TUTAJ jest coś wyjątkowego dla pragnących zdobyć mój autograf (a, przyznaję, nie jest to łatwe, bo przecież nigdzie nie bywam…): „Zacisze Gosi” w bardzo ograniczonej ilości egzemplarzy na stronie Znaku, właśnie z autografem. Dziewczyny, rzadko zdarza się taka okazja, więc kupujcie, dopóki są.


Informuję Was również z radością, że w przedsprzedaży można już kupować nowe, śliczne, żółciutkie jak kurczaczek (albo jak chatka Patrycji) wydanie „Waitee”, czyli „Poczekajki”. Książkę jeszcze raz redagowałam i dopieszczałam. Mam nadzieję, że zdobędzie serca nowych Czytelniczek. Można ją już zamawiać na empik,.com a także w Merlinie


Na koniec pokażę Wam jeszcze zwyciężczynię plebiscytu na okładkę Kawiarenki. Wydawca (który kibicował fioletowej) podliczył skrupulatnie Wasze głosy i dał mi do zrozumienia, że vox populi etc… Tak więc musiałam zrezygnować z okładki różowej (która z kolei mi bardzo przypadła do gustu), za to stanowczo zażądałam zmiany czcionki imienia i nazwiska i mi też fioletowa się spodobała. Kawiarenka pod Różą będzie więc odziana w taką oto sukieneczkę. Widzicie, jak liczymy się z Waszym zdaniem?

Poniosłam za to połowiczną porażkę, jeśli chodzi o okładkę „Dla Ciebie wszystko” będzie różowa, ale błękitną zachowam na następną okazję, czyli kolejny tom serii owocowej (którą muszę chyba przemianować, bo owocową być przestała na wysokości „Wiśniowego Dworku”) pod wielce znaczącym tytułem „Nie oddam dzieci!”. Będzie to historia, którą na pewno opłaczę i odchoruję, bo wyrwę ją z serca i duszy. Spodziewajcie się jej w lutym-marcu 2015.

Na koniec przypomnę plan na najbliższe miesiące:

10 lipca „Poczekajka”
sierpień „Dla Ciebie wszystko”
wrzesień „Kawiarenka pod Różą”
październik „Wojna o Ferrin”
i listopad „Przystań Julii”.

Jak Wam się podobają dzisiejsze tin tức?

26 czerwca 2014 20 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Czego nie wiecie o… moich facetach

Przez Administrator 25 czerwca 2014
napisane przez Administrator

Właściwie niczego nie wiecie. 🙂

Miałam to szczęście w życiu, że ja – raczej samotniczka, która nigdy nie bywała na salonach, tudzież w klubach, czy innych imprezach – poznawałam niesamowitych mężczyzn i fantastyczne kobiety. Powtarzam: dziwne to trochę, bo wolę zaszyć się w czterech ścianach domu (a teraz i ogrodu), niż się integrować ze światem zewnętrznym, ale widać świat zewnętrzny musi integrować się ze mną.

Przez parę lat (wyjętych z życiorysu, bo nie cierpiałam tej pracy) byłam zarządczynią nieruchomości (mam na koncie nie tylko studia weterynaryjne, ale i podyplomowe – zarządzanie na SGH kończyłam) i w imieniu dużej międzynarodowej korporacji byłam ich country managerem, czyli całkiem swobodnie i bez szefów stojących nad głową opiekowałam się wielkimi, nowoczesnymi biurowcami tudzież apartamentowcami wprost z „życia na bogato”.

Ale miało być o facetach.

Gdy, moje drogie, piszę: „Mężczyzna był nie tyle przystojny, co po prostu piękny”, to właśnie to mam na myśli. Zupełnie niezwiązana ze światem hollywoodu i modelingu poznałam w moim krótkim acz ciekawym życiu kilku facetów, których uroda zapierała dech w piersiach. Wyobraźcie sobie wysokiego, szczupłego blondyna, o męskich rysach twarzy, pięknie opalonym i wyrzeźbionym na siłowni – ale bez przegięcia – ciele i oczach tak intensywnie niebieskich, że nie można było oderwać od nich spojrzenia. Był piękny. Przy tym diabelnie inteligentny i bogaty. I co najmniej raz w miesiącu ja nieszczęsna, wtedy już ładnych parę lat po rozwodzie, a więc wolna i nieco samotna, musiałam z godzinę przebywać w towarzystwie tego wspaniałego przedstawiciela płci przeciwnej i całą siłą woli powstrzymywać się od gapienia w te jego piękne, niebieskie oczy. Dodam, że zwykle ubierał się z niedbałą elegancją i nosił niebieskie koszule idealnie dobrane do koloru tęczówek. Ech, dziewczęta… co ja Wam będę dalej opowiadać. Gdy piszę o moim bohaterze „był po prostu piękny”, wyobrażam sobie Jego.

Dla odmiany podczas pracy nad trailerem Gry o Ferrin spotkałam… Sellinarisa. Te z Was, które uwielbiają tę sagę tak jak ja, wiedzą, co to znaczy. Wielu przystojnych mężczyzn wtedy spotkałam, nawet minicasting reżyser mi zorganizował, ale gdy stanął w drzwiach wysoki brunet, znów o wspaniałym, śniadym, pięknie umięśnionym ciele i oczach tak ciemnych, że niemal czarnych w oprawie długich czarnych rzęs… wymiękłam. Był Sellinarisem z krwi i kości oraz moich snów. Nie zagrał w trailerze, czego bardzo żałuję, bo też mogłybyście nacieszyć oczy pięknym mężczyzną, ale… co ja sobie pooglądałam, to moje. Szkoda, że chociaż podotykać nie mogłam, bo łączyły nas stosunki li tylko zawodowe…

Nie tylko jednak piękni mężczyźni pojawiali się w moim życiu.

Jest coś, czym facet, każdy, bez względu na urodę, potrafi mnie uwieść. To… głos. Kurde, gdy słyszę niski, głęboki, męski baryton… którym ktoś w jakichś celach zwraca się właśnie do mnie… A gdy ten ktoś jeszcze próbuje mnie oczarować i używa  t e g o  głosu… Rozumiecie, o co mi chodzi… Hmm… dobrze, że moja samodyscyplina jest na poziomie kosmicznym, bo mogłabym się zapomnieć i zakochać w samym głosie. Drugie, co absolutnie mnie rozbraja i „jestem twoja” to inteligencja połączona z poczuciem humoru. Dzięki tym dwóm cechom zakochałam się w pewnym niezwykłym mężczyźnie – i jest to jedna z Miłości Mojego Życia – którego nie widziałam na oczy (ach ten internet), ale uwiódł mnie po prostu obłędnym poczuciem humoru i niesamowitą inteligencją. Gdy się w końcu spotkaliśmy (i okazał się do tego bardzo przystojny, rozumiecie, uroda, inteligencja, silny charakter i poczucie humoru, do tego odpowiedzialność i zwykłe ludzkie dobro), cóż… przepadłam. Uwielbiałam z tym facetem rozmawiać. Nasze spotkania to były rozmowy do rana, podczas których zaśmiewałam się do łez. Ale gdy trzeba było, potrafił być również bardzo poważny. Nie wiem jakim cudem – nie przez niewierność, bo między nami jeszcze nic nie zaszło, a przez zwykłą głupotę (ja czasem też popełniam błędy nie do wybaczenia) – ale udało mi się stracić tego faceta, tę moją Wielką Miłość, czego żałuję do dziś…

Wspomnę jeszcze o dwóch mężczyznach, których zwykle opisuję „był to prawdziwie dobry człowiek”. Tak, takich też spotkałam. Prawdziwie dobrzy ludzie, którzy żyją tak, by codziennie móc swojemu odbiciu w lustrze bez wstydu spojrzeć w oczy to perły, światełka w tunelu, które w naszym podłym, dzikim świecie rozpala życie, byśmy nie zwariowały, czy nie zwątpiły do końca. Takim człowiekiem była moja Pierwsza Wielka Miłość – i przyjaźnimy się do dziś. Takim był jeden z moich przełożonych – i również do dziś mogę się poszczycić jego przyjaźnią. Bezcenna rzecz – przyjaźń z kimś, kogo szanujesz i podziwiasz…

Tak więc, kochane Czytelniczki, bohaterowie moich książek nie są zupełną fikcją literacką. Oni istnieją naprawdę, spotkałam ich i teraz sobie opisuję. I platonicznie te ich wspomnienia podziwiam i kocham. A Wam wklejam zdjęcie Sellinarisa-Banderasa, cobyście również mogły sobie popodziwiać, oraz link do pewnej piosenki, byście mogły zakochać się w głosie: Jej nie ma tu

Endżoj!

PS. Co ja robię o 5:21 nad ranem zamiast spać? Ano wspominam pięknych, mądrych i dobrych facetów… Genialnie, droga Kasiu, genialnie…

25 czerwca 2014 19 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

A za trzy tygodnie………..

Przez Administrator 20 czerwca 2014
napisane przez Administrator

Okej, moje kochane, pomysł na rozwiązanie kwestii nieodbieranych nagród mam. Konkursy się pojawią, o ile ten pomysł się Wam spodoba, ale o tym kiedy indziej. O facetach też na razie nie przeczytacie, bo jestem tak zapisana („zapisana” fajnie brzmi, w przenośni i dosłownie), że mogę tylko krótko i na temat, a o facetach nie da się krótko, więc dzisiaj nie lada gratka dla miłośniczek „Poczekajki”, zwłaszcza tych przyszłych, co czekają na wznowienie: oto prezentuję okładki całej serii słoneczniej. Data premiery pierwszego tomu: 10 lipca.

I jak Wam się seria słoneczna w nowych sukienusiach podoba?


20 czerwca 2014 32 komentarze
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Nowsze Posty
Starsze Posty

NEWSLETTER PEŁEN MARZEŃ

Trylogia Autorska

Facebook

Facebook

Moje książki – w jakiej kolejności czytać

Najnowsze Posty

  • Premiera finałowego tomu Trzech sióstr już dzisiaj!

    12 lutego 2025
  • Finałowy tom serii Trzy siostry w przedsprzedaży!

    8 stycznia 2025
  • Szczęście pisane marzeniem – świąteczna powieść w przedsprzedaży

    24 października 2024
  • Burza, drugi tom „Trzech sióstr” w przedsprzedaży!

    20 sierpnia 2024
  • Iskra – pierwszy tom nowej serii Katarzyny Michalak – Trzy siostry już w sprzedaży

    30 maja 2024
  • Domek nad potokiem już w księgarniach!

    12 kwietnia 2024
  • Facebook
  • Instagram

@2019 - All Right Reserved. Realizacja - Pixelwork.pl - agencja interaktywna


Wróć na górę strony
Katarzyna Michalak – Pisarka
  • Strona główna
  • Aktualności
  • Moje książki
    • Seria mazurska
    • Seria z życia wzięta
    • Seria z kokardką
    • Seria owocowa
    • Seria kwiatowa
    • Seria Poczekajkowa
    • Seria dla dorosłych
    • Książki kucharskie
    • Kroniki Ferrinu
    • Saga Przytulna
    • Trylogia Autorska
  • Księga gości V
  • Kontakt
Katarzyna Michalak – Pisarka
  • Strona główna
  • Aktualności
  • Moje książki
    • Seria mazurska
    • Seria z życia wzięta
    • Seria z kokardką
    • Seria owocowa
    • Seria kwiatowa
    • Seria Poczekajkowa
    • Seria dla dorosłych
    • Książki kucharskie
    • Kroniki Ferrinu
    • Saga Przytulna
    • Trylogia Autorska
  • Księga gości V
  • Kontakt

Recent Posts

  • Premiera finałowego tomu Trzech sióstr już dzisiaj!

    12 lutego 2025
  • Finałowy tom serii Trzy siostry w przedsprzedaży!

    8 stycznia 2025
  • Szczęście pisane marzeniem – świąteczna powieść w przedsprzedaży

    24 października 2024
  • Burza, drugi tom „Trzech sióstr” w przedsprzedaży!

    20 sierpnia 2024
  • Iskra – pierwszy tom nowej serii Katarzyny Michalak – Trzy siostry już w sprzedaży

    30 maja 2024
@2019 - All Right Reserved. Realizacja - Pixelwork.pl - agencja interaktywna