• Strona główna
  • Aktualności
  • Moje książki
    • Seria mazurska
    • Seria z życia wzięta
    • Seria z kokardką
    • Seria owocowa
    • Seria kwiatowa
    • Seria Poczekajkowa
    • Seria dla dorosłych
    • Książki kucharskie
    • Kroniki Ferrinu
    • Saga Przytulna
    • Trylogia Autorska
  • Księga gości V
  • Kontakt
Katarzyna Michalak – Pisarka
Category:

Bez kategorii

Bez kategorii

Dlaczego nie będzie autobiografii oraz o znikających komentarzach (i książkach)

Przez Administrator 9 sierpnia 2014
napisane przez Administrator

Jedna z Czytelniczek napisała w miłym komentarzu, że chętnie przeczytałaby moją autobiografię. Wierz mi, moja droga, że nie byłoby to nic ciekawego. Wiodę nudne do bólu życie dzielone między komputer, ogród a dzieci. Z przerwami na odskoki typu „o, tam jeszcze nie byłam” – wsiadam w pociąg, pks, samolot i jadę, tudzież lecę. I ląduję w bardzo dziwnych miejscach, gdzie mam mnóstwo dziwnych przygód, które – gdy opisuję je potem w książkach – uznajecie za nieprawdopodobne i „Kasię jak zwykle poniosła wyobraźnia”.
Pozostańmy więc przy powieściach.
Poza tym usłyszałam kiedyś, że pisarz zaczyna pracować nad autobiografią, gdy brakuje mu pomysłów na książki, a ja pomysłów mam tyle, że życia mi nie wystarczy (lub oczu, palców, czy mózgu) na ich spisanie.
Choćby teraz mam ochotę napisać:
dwie bardzo poruszające powieści z serii czarnokociej
kilka tomów nowej serii obyczajowej
co najmniej dwa tomy sagi rodzinnej
nadal i stale „Miasto Walecznych”
jeszcze za dwie książki fantasy
jedną sci-fi
pięć książek z serii podróżniczo-przygodowej (podróże dalekie) i trzy z tej samej (podróże nieco bliższe)
oprócz tego dwa scenariusze seriali i dwa filmów pełnometrażowych.
Widzicie gdzieś tutaj miejsce na autobiografię? :))

Dostaję sygnały, że znikają komentarze. Komentarze hejterskie kasuje moderator, ale takie normalne… nie mam pojęcia co się z nimi dzieje… Przepadają w czeluściach internetu. Spam jest sprawdzany co jakiś czas, tak więc tam też ich nie ma, ale… dla chcącego nie ma nic trudnego. Każdy, komu na tym zależy, kontakt ze mną lub Anią Nowak-koordynatorką nawiąże i to co chce przekazać – przekaże.
Dodam, że czasem przepadają też maile do mnie i ode mnie, ale cóż… listy też giną i odnajdują się po latach. Nie odsądzajcie mnie więc od czci i wiary i nie obrażajcie się, tylko jeśli macie coś ważnego do powiedzenia/napisania piszcie do skutku.

Fundacja, która dostała kilkadziesiąt książek z autografami na aukcję… milczy. Aukcja miała się odbyć pod koniec lipca i…? Nie wiem, co się z tymi książkami stało. Czytają je, czy co? Nieco tym skonsternowana przekazałam następną partię książek innej fundacji i mam nadzieję, że ta jednak przekaże je na aukcję, Wy będziecie mogły zdobyć moją książkę z autografem, a wspólnie pomożemy biednym dzieciakom.

Wpis ten ozdobię banerkiem z fanpejdża, na którym trwa właśnie sympatyczna (i rekordowa) rozdawajka…

Bierzecie w niej udział? 🙂

9 sierpnia 2014 11 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Randka w ciemno, czy zakochana w…?

Przez Administrator 7 sierpnia 2014
napisane przez Administrator

A to było tak…

Była sobie sympatyczna, choć nieco postrzelona dziewczyna, której wymarzyło się mieszkanko w Wenecji. Tak właśnie, i nigdzie indziej!, chciała pojechać na kilka tygodni, pomieszkać w uliczce nad kanałem, poczuć zapachy tego pięknego miasta i poznać jego smaki.
Jak postanowiła, tak uczyniła.
Zaraz po ukończeniu studiów za zarobione przez pięć lat pieniądze poleciała prościutko do Wenecji. Ale… ktoś nad nią czuwał. Jej kochający, czasem nadopiekuńczy starszy brat, dla którego smarkula młodsza o dwanaście lat była oczkiem w głowie. Ów brat poprosił swojego przyjaciela, arcyprzystojnego Włocha, by miał oko na jego postrzeloną siostrę, która ma zwyczaj przyciągania najprzeróżniejszych przygód. Włoch, Giovanni nazwijmy go roboczo, oczywiście się zgodził, bo jasnowłosa, uśmiechnięta dziewczyna bardzo przypadła u do serca i tak oto wysnuła mi się wakacyjna opowieść, której zakończenia nie znam, a tytuł i okładkę stworzyłam specjalnie na okoliczność tego wpisu.

A to było drugie tak…

Pewna pisarka miała przyjaciółkę. Nieco szaloną globtroterkę, która jednego dnia potrafiła zajadać kiełbaski z grilla w ogrodzie owej pisarki, drugiego wysyłać jej pocztówkę z Australii, czy innej Wenezueli. I za to pisarka – która wrosła w cztery ściany swojego domu – ją kochała. Tę przyjaciółkę. Ale pewnego razu przyjaciółka złamała rękę, nogę, głowę, czy coś tam i nie mogła wyruszyć w następną podróż, która była już opłacona, umówiona i w ogóle.
Wybłagała więc – używając nacisków, szantaży i podstępów – by w tę podróż („wiesz, poleżysz sobie na plaży, opalisz się, wykąpiesz w krystalicznie czystej wodzie, jednym słowem wyrwiesz się ze swojego zaścianka i odpoczniesz od bębnienie w klawisze”) pojechała pisarka.
Czegóż nie robi się dla przyjaciół ze złamaną ręką, nogą czy tam głową.
Pisarka wsiadła w samolot do Mombasy, gdzie na lotnisku miał ją odebrać niejaki Thomas. Przewodnik, mówiący po polsku. („Jest okej. Polubisz faceta”). Na widok owego przewodnika – nie wspominając już o Mombasie, pisarce odebrało oddech, bo takiego faceta jeszcze nie widziała. Krokodyl Dundee, przeniesiony z australijskiego buszu wprost do Afryki. Ów zmierzył ją mało przyjaznym, niemal wilczym spojrzeniem, bo spodziewał się kumpeli-globtroterki, a otrzymał… cóż… pisarkę, która na safari po afrykańskim buszu przytargała laptop oraz farelkę, żeby w nocy nie było jej zimno.
I tak się rozpoczęła Wielka Afrykańska Przygoda. Po drodze on jej uratował życie (ach ta malaria), ona jemu (ach ci kłusownicy) i gdy przyszła pora rozstania na tym samym lotnisku w Mombasie…

No to którą opowieść byście, moje kochane, przeczytały?
„Zakochaną w Wenecji”, czy „Randkę w ciemno w Kenii”?

7 sierpnia 2014 35 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

No i jest! 1 000 000!!!

Przez Administrator 5 sierpnia 2014
napisane przez Administrator

Oto licznik odwiedzin wskazał milion wejść w me skromne progi!
Jeśli wierzyć statystykom bloggera, od dnia otwarcia bloga (pierwszy post został napisany 26 lipca 2011 roku, a więc przy okazji obchodzimy trzecie urodziny „słonecznej strony), oprócz tego, że odwiedziłyście mnie już ponad milion razy, ja napisałam dobrze ponad 300 postów, a Wy zostawiłyście ponad 13 500 komentarzy.

Najwięcej odwiedzin ma zakładka Aktualności, zaraz potem Seria z tulipanem (tylko dla dorosłych ;), najwięcej osób przeczytało post „Zacisze Gosi napisało się, ale…”, a najwięcej odwiedzin (ponad 46 000) było w lipcu tego roku, a najwięcej wejść (ponad 3000!) było w dniu, kiedy to wywiad ze mną ukazał się na głównej stronie onet.pl.

Tyle statystyk.

Blog powstał w miejsce „zielonej strony” – czy są tutaj czytelniczki, które pamiętają te szalone chwilę na niej spędzone? Moje bardzo osobiste, a czasem zupełnie odjechane wpisy, forum, na którym dyskutowałyśmy nt. zielonej wróżki i różnych takich, Wasze niesamowite komentarze, które były ważną częścią początków mojej pisarskiej codzienności? Naprawdę dawałyśmy nieraz czadu… :))

Teraz strona ma raczej charakter informacyjny, bo ze zrozumiałych względów nie mogę być już tak bezpośrednia i otwarta jak kiedyś, ale też potrafimy się fajnie bawić. Wieczorki Czwartkowe, quizy, podczas których zadziwiałyście mnie znajomością moich książek – raz udało nam się nawet zamulić bloggera (podczas quizu poziomkowego) – tyle było wejść na raz, dobre jesteśmy, no nie? :)) – ankiety, wpisy do Księgi Gości i Kącika Recenzentek… To wszystko jest wspaniałe, niesamowite i bardzo Wam dziękuję, że jesteście.

Mam nadzieję, że strona będzie trwała, Wy będziecie mnie odwiedzać i zostawiać komentarze i nadal to miejsce pozostanie miejscem naszych spotkań. Ja najbardziej lubię zaglądać do Księgi Gości, gdzie zostawiacie dla mnie najpiękniejsze słowa, Wy najbardziej lubicie zaglądać do Serii z tulipanem (tylko dla dorosłych;), ale mam nadzieję, że kiedyś powstanie nowa seria, która zainspiruje Was do odwiedzin jeszcze bardziej.

Kurczę, przyznam, że jestem tak oszołomiona tym 1 000 000, że – ja, pisarka, z ponad 20 książkami na koncie – nie bardzo wiem, w jakie słowa ubrać myśli.

Powiem więc tylko jedno: DZIĘKUJĘ!!!

Dziś czuję, że naprawdę „sky is the limit”. A więc otwieramy wirtualnego szampana…

5 sierpnia 2014 10 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

„Dla Ciebie wszystko” – pierwsza recenzja, oraz dlaczego Łukasz i czy karmicie rybki…

Przez Administrator 4 sierpnia 2014
napisane przez Administrator

28 sierpnia zbliża się wielkimi krokami (nie chcę tego pisać! naprawdę nie chcę, bo kocham lato, kocham ciepło, kocham słońce i mogłabym mieć taką pogodę, nawet z tymi 30 stopniami w cieniu, przez cały rok), a wraz z nim premiera najmłodszej, czyli „Dla Ciebie wszystko”.
Możecie ją już zamawiać w przedsprzedaży, ale ja chciałam dziś przedstawić Wam pierwszą recenzję, jaką przesłała Cassiel. Link do recenzji TUTAJ
Oczywiście miałam obawy, jak będzie się dalszy ciąg losów Ani z Jabłoniowego Wzgórza i Daniela z Wiśniowego Dworku (oraz paru nowych i starych bohaterów) podobał i… podoba się!
Bardzom rada!

Ja ostatnio nie bywam w necie, bo jestem gdzie indziej, ale spostrzegłam, że zakończyła się ankieta „Gdybyś mogła wybierać, kto byłby Twoim Jedynym?” i okazuje się, że ponad połowa z Was pragnęłaby faceta takiego jak Łukasz z „Ogrodu Kamili”. Ja też. Na drugim miejscu jest Biorę wszystkich (ja też), na trzecim Raul de Luca (ja też), a na czwartym Aleksiej z „Nadziei” (ja też). Czyli jesteśmy zgodne. Tak się tylko zastanawiam, jakie cechy ma Łukasz Hardy, które tak Was (nas) w nim pociągają. Moim zdaniem to taki black heart o złotym sercu. Wie facet, czego chce i po prostu do tego dąży, a chce miłości pewnej kobiety. Koniec. Kropka. To samo Raul i Aleksiej. Lubię takich zdecydowanych facetów. I nie tylko ja.

Zauważyłam, że rybki są jakieś… wychudzone. Czy dokarmiacie je? To złote rybki, trzeba więc pomyśleć najpierw marzenie i dopiero potem je dokarmiać. Liczę na Was!

Na koniec załączam zdjęcie jednej z moich róż. Nie mam pojęcia co to za odmiana, bo karteczka odpadła, ale bardzo piękna.

I idę zrobić coś pożytecznego, czyli popisać.
Niedługo będę miała być może ciekawe wiadomości.
Trzymajcie kciuki i dokarmiajcie rybki w moim imieniu!!

4 sierpnia 2014 11 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Na co miałybyście ochotę…?

Przez Administrator 29 lipca 2014
napisane przez Administrator

Mimo że są wakacje, przepiękna pogoda, środek lata i nic tylko kołysać się wśród fal, ja muszę myśleć perspektywicznie, czyli przygotowywać się mentalnie do planów na rok przyszły.
Na co, moje kochane, miałybyście ochotę?
Na nową serię?
A może na kontynuację którejś z poprzednich?
Na coś tak dramatycznego jak Bezdomna? A może na klimaty z Poczekajki, czy Pogodnej?
Na trochę magii, czy więcej rzeczywistości?
Może więcej serii owocowej, lub przeciwnie: sensacyjno-erotycznej?
Ja mam kilka pomysłów.
Ja mam bardzo, bardzo dużo pomysłów. Podejrzewam, że życia mi nie wystarczy na spisanie ich wszystkich (ten zakręt mnie wcześniej załatwi, jak Wam to mówię). Mam pomysł na sagę rodzinną, na coś bardzo śmiesznego, co można podsumować „uważaj o czym marzysz…”, oczywiście na Miasto Walecznych, które kiedyś napiszę… na pewno napiszę… ale nie wiem kiedy. Na kontynuację serii owocowej, na dwie bardzo mocne książki z serii czarnokociej, ale też na trylogię podobną do kwiatowej (już nawet wymyśliłam tytuł), a także na książki dla dzieci i… pewien zupełnie odlotowy (i to dosłownie!) pomysł. Chętnie napisałabym także powieść fantasy albo jeszcze lepiej science-fiction, bo tego jeszcze nie robiłam.

Pytanie jednak najważniejsze, bo to WY jesteście głównymi zainteresowanymi: co MOJE CZYTELNICZKI I CZYTELNICY chcieliby przeczytać w roku 2015?

Maszyna czeka w pełnej gotowości…

29 lipca 2014 46 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Jak się łamać, to się łamać, niedługo 1 000 000 oraz parę innych informacji…

Przez Administrator 25 lipca 2014
napisane przez Administrator

Imaginujcie sobie, że weszłam do morza! (To nie byłby nius dnia, gdyby nie wpis poniżej, w którym zwierzam się z moich fobii i lęków). Tak, tak, przezwyciężyłam strach przed rekinami (Kasiu, w Bałtyku NIE MA rekinów) i kąpałam się cały jeden raz w naszym morzu, bo cały jeden dzień tam byłam. Teraz jestem w Poziomce i – oddawszy dziecko dziadkom, coby pooddychało jodem – pracuję.
Powiem Wam w związku z tą kąpielą dwie rzeczy: skakanie przez fale jest suuuper! Morze Bałtyckie jest… strasznie zimne. Ale plaże mamy najpiękniejsze w Europie.

Do co łamania się, otóż moje kochane, jakiś czas temu (dokładnie rzecz biorąc trzy lata temu, po ciąży z Patikiem) postanowiłam schudnąć. Piętnaście lat wstecz, gdy urodziłam pierwsze dziecko już parę miesięcy później byłam chuda jak ołówek i nosiłam mój stały rozmiar 34 w porywach do 36. Podczas kręcenia teledysku do Poczekajki w trzy tygodnie zrzuciłam – ale niechcący – 7kg, więc łudziłam się, że teraz będzie to samo. Ot, przestanę jeść i….
I waga jak stanęła na 65kg tak stała przez ładnych kilka tygodni.
Kurde, po prostu nie wierzyłam w to! Nie wierzyłam, że można nie jeść i waga ani drgnie, a jednak… Teraz powolutku spada – już jest 57,5!! Ogromny sukces, ale oto mój jadłospis z wczoraj (podliczyłam wszystko): kanapka z przedwczoraj, bo szkoda, żeby się zmarnowała, pięć cukierków (galaretek w czekoladzie). Pół butelki coli zwykłej pod tę kanapkę. Eeee… Mały oscypek, nie, dwa małe oscypki. I… To chyba wszystko.
A mimo to rano ważyłam 100g więcej.
Ale nie odpuszczę, dopóki nie ujrzę 55 kg, bo tak właśnie chcę. Tyle chcę ważyć, chcę wkładać ciuszki sprzed paru lat i chcę czuć się lekko.
Aha, zapomniałam: sporo się ruszam. Zamiast jeździć samochodem – idę, ciągle kręcę się po ogrodzie, pływam w Liwcu. No, to żebyście miały pełen obraz sytuacji.
I łykam żelazo w tabletkach, bo mam niby tę anemię.

Wielkimi kliknięciami zbliża się 1 000 000 wejść na mój blog. Bardzo Wam wszystkim dziękuję! I błagam: gdy któraś zobaczy ten 1 mln niech zrobi print screena, bo znając moje szczęście przeoczę tę wspaniałą chwilę! Patrząc na ilość dziennych odwiedzin – ok. 1200 – stanie się to za jakieś dwa tygodnie. I wtedy otwieram szampana i Was wirtualnie na niego zapraszam.

Przyglądam się obu ankietom obok i nie wierzę: Sklepik z Niespodzianką najczęściej czytaną przez Was książką?! Genialnie!!

I jeszcze podkradłam z fanpejdża „Dla Ciebie…” z piąteczką. Cieszę się! Dzięki!

Wracam do pisania, a Wy odpoczywajcie, moje drogie. Pogoda w miarę, ciepło jest, ptaszki śpiewają, czyli żyć nie umierać….

PS. Karmicie rybki????

25 lipca 2014 11 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Pierwsze dni przedsprzedaży i „Dla Ciebie..” na 10. miejscu!!

Przez Administrator 20 lipca 2014
napisane przez Administrator

Normalnie jestem w szoku…!
Dziękuję, Kochane, bo przecież to Wasza „sprawka” :)))

To w empik.com i dodam, że w naprawdę świetnej, promocyjnej cenie.
Błagam Was tylko i zaklinam: jeśli chcecie naprawdę poczuć smak tej książki, przeczytajcie najpierw „Wiśniowy Dworek” i „W imię miłości”.

Ja teraz, taka pozytywnie zszokowana i uskrzydlona, wracam do „Kawiarenki pod Różą” i przeuroczej Amelii, a dla Was wróciły na stronę złote rybki, spełniające marzenia. Karmcie je codziennie!!

:*

PS. Obok jest nowa ankieta, a ja zapomniałam dopisać najważniejszego punktu, więc tutaj dodaję owo pytanie: Która z Was przeczytała wszystkie, absolutnie wszystkie moje wydane dotychczas 22 książki? 🙂

20 lipca 2014 28 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Kolejność czytania, „Dla Ciebie wszystko” w przedsprzedaży i… maleńki fragment na zachętę

Przez Administrator 19 lipca 2014
napisane przez Administrator

Cześć, dziewczęta, żebyście nie straciły orientacji co jest po czym, przedstawiam na poniższym hmm… diagramie, kolejność czytania. Właściwie wszystkie trzy powieści można czytać oddzielnie, ale razem tworzą mini-trylogię i jeśli chcecie mieć pełen wgląd w przeszłość bohaterów najmłodszej (która narodzi się 28 sierpnia), powinnyście najpierw przeczytać „Wiśniowy Dworek” (ech… ten Daniel…), potem „W imię miłości”, a na końcu najmłodszą.

Dodam, że na stronie matras.pl jest letnia promocja serii owocowej i można kupić poprzednie tomy po całkiem przyjaznych cenach.

„Dla Ciebie wszystko” można zaś kupić w przedsprzedaży na empik.com i matras.pl
Czy któraś z Was czeka na tę właśnie książkę? 🙂 Mam nadzieję, że tak.

A poniżej macie przedsmak tego, co się będzie działo w najmłodszej (jak mnie znacie, będzie się działo ;), czyli pierwsze spotkanie naszych bohaterów…

Endżoj!

 (…)

Tylko ona, pusta droga, brzozy po obu
stronach, silny koński grzbiet pod pupą i miarowy odgłos kopyt, przerywany
parskaniem. To dopiero jest prawdziwe życie! Może dziadek ma rację? Może
powinna tu zostać, zakręcić się koło stażu w najbliższych szpitalach i wieść
taką sielankę na co dzień?

Ania zaśmiała się cicho do siebie. Ona mogła
zostać. Kochała Jabłoniowe Wzgórze i nie ciągnęło jej w daleki świat jak ojca,
ale… uśmiech dziewczyny zgasł… coś obiecała mamie i sobie: zostanie chirurgiem
i będzie ratowała życie chorym na raka, by choć jedna kobieta i jedna
dziewczynka nie cierpiały tak strasznie jak ona sama i jej matka przed
piętnastu laty. A dane słowo zobowiązuje.

Koń, jakby się z nią zgadzał, podrzucił
głową i parsknął, a potem zastrzygł uszami.

— Co jest, Dżihad? — Ania uniosła się
nieco w strzemionach, patrząc na drogę przed sobą, która łagodnie skręcała w
kierunku szosy.

Wśród wysokich traw, tuż przy strumieniu,
wzdłuż którego jechała, leżał… człowiek.

Krzyknąwszy cicho, raczej ze zdziwienia
niż ze strachu, Ania zeskoczyła na ziemię w momencie, gdy koń zrównał się z
leżącym nieruchomo kształtem. „Pewnie pijany” — to pierwsze, co każdemu,
znającemu te okolice i upodobania mieszkańców, przychodzi do głowy, ale… nie
tym razem.

Dziewczyna przyklękła obok
nieprzytomnego mężczyzny, obrzucając szybkim, lecz uważnym spojrzeniem białą,
poznaczoną plamami krwi koszulę, czarne spodnie od garnituru i drogie skórzane
buty — w takich nie szlajają się po okolicy wiejscy pijaczkowie.

Leżał na brzuchu z jedną, zakrwawioną
ręką wyciągniętą ku drodze, ale twarz miał zwróconą w stronę strumienia. Krew
ściekała mu też po karku, tworząc wokół głowy krzepnącą kałużę.

Ania, która w pierwszej chwili chciała
spanikować, wskoczyć z powrotem na koński grzbiet i ruszyć pędem po pomoc, w
następnej poczuła znajomy spokój, niemal chłód lekarza ratującego ludzkie
życie.

Sprawdziła puls na szyi rannego — serce
biło słabo i wolno, ale biło. Ostrożnie odwróciła mężczyznę na plecy, by ocenić,
jakie rany zagrażają wykrwawieniem się, i aż wciągnęła powietrze. Ten człowiek
nie miał wypadku gdzieś tam na drodze i nie przyczołgał się tutaj nie wiadomo po
co, on został zmasakrowany. Po prostu skatowany niemal na śmierć!

Ania opanowała gniew — kto ze wsi mógł drugiemu
coś takiego zrobić?!, w Koniecdrodze nie było bandytów! — i sięgnęła odruchowo
do kieszonki szortów, gdzie powinna być… no właśnie, powinna. Komórkę zostawiła
w domu, bo po co komu na konnej przejażdżce telefon?

Rozejrzała się bezradnie dookoła,
szukając pomocy, ale tą drogą jeździło się tylko wtedy, gdy szosa była
nieprzejezdna, czyli w zasadzie nigdy. Czym opatrzy rannemu głowę, nim ten się wykrwawi
na amen?!

Delikatnie zaczęła ściągać mu z ramion,
sinych od uderzeń jakimś tępym narzędziem — Ani przyszło na myśl, że kijem
bejsbolowym — koszulę. Oddarła jednym szarpnięciem rękaw i owinęła krwawiącą
głowę. Na do widzenia musieli go zdzielić w potylicę, albo sam ją sobie
rozciął, padając bez przytomności.

Krwotok ustał, gdy mocno zacisnęła
węzeł. Teraz musi natychmiast przetransportować rannego do szpitala.

Pytanie tylko: czym?

Tuż obok stał spokojnie Dżihad, ale Ania
zdawała sobie sprawę, że nieprzytomnego mężczyzny nie wciągnie na koński
grzbiet. Może szybko pojechać do domu i wrócić z pomocą?

A ranny wtedy umrze, pozostawiony sam
sobie…

Co robić? Co robić?!

Mężczyzna jęknął. Pochyliła się nad nim,
zanurzyła strzęp koszuli w strumieniu i obmyła mu obitą twarz. Uchylił nieco
powieki i Ania ze zdumieniem ujrzała błysk przytomności w jego spojrzeniu.

— Jestem lekarzem, pomogę panu, proszę
się nie ruszać — powiedziała szybko wyświechtaną formułkę, choć nie miała
pojęcia, jak mu pomóc, a on nie miał sił, by gdziekolwiek się ruszać.

— Mój samochód — wyszeptał.

Ani rozbłysły oczy. No tak! Musiał tu
czymś przyjechać! Szosa była kawałek stąd, ale konno dotrze tam w kilka minut.
Tyle ten człowiek wytrzyma. Musi wytrzymać!

— Gdzie są kluczyki? — zapytała, widząc,
że błysk przytomności w jego oczach gaśnie.

Rozwarł palce. Podłużny przedmiot wypadł
na trawę. Ania porwała go, niemal jednym skokiem dosiadła Dżihada i, zawracając
w kierunku szosy, zmusiła zwierzę do galopu.

Parę minut później, ku swemu zdumieniu,
ujrzała zaparkowaną jak gdyby nigdy nic na poboczu, lśniącą nowością terenową
mazdę. Kliknięciem pilota otworzyła drzwiczki od strony kierowcy i już miała
wsiadać i ruszać rannemu na pomoc, gdy pojawił się kolejny problem: koń. Dżihad
to mądre zwierzę, ale za samochodem sam z siebie nie pobiegnie, a tu liczyła
się każda minuta!

Ania odpięła jeden koniec wodzy i
prowadząc zwierzę jak na lince, mogła usiąść za kierownicą mazdy. Ruszyła na
początku wolno, jedną ręką zmieniając biegi, drugą trzymając koniec wodzy z
Dżihadem. W życiu tak nie dojadą do cywilizacji! Zatrzymała samochód i
przywiązała linkę do haka. Teraz miała dwie ręce wolne i mogła nieco
przyspieszyć, oglądając się raz po raz, czy ukochany koń dziadka nadąża. Truchtał
za samochodem bez wysiłku. Odetchnęła i skupiła się na drodze.

Chwilę później już pochylała się nad
rannym. Był nieprzytomny, ale nie krwawił. Chociaż tyle dobrego.

Otworzyła tylne drzwi potężnego SUV-a,
wzięła mężczyznę pod pachy i wytężając wszystkie siły, Spróbowała unieść go i
pociągnąć go do samochodu. Może nie tak powinna wyglądać pierwsza pomoc, ale
Ania nie miała wyboru: pogotowia wezwać nie mogła, na dłużej rannego, pod
opieką konia, również nie zostawi.

Ku jej ogromnemu zdumieniu — człowiek w
takim stanie powinien nie żyć — mężczyzna oprzytomniał ponownie. Przytrzymał
się jej ramienia i ze stłumionym jękiem próbował wstać, ale osunął się na
kolana, podtrzymany przez dziewczynę. 

— Zabiorę pana do szpitala, tam…

Na jej nadgarstku z zadziwiającą siłą
zacisnęły się palce nieznajomego.

— Tylko nie szpital. Proszę mnie zawieźć
do najbliższego hotelu. Tylko nie szpital — wyszeptał, puścił ją i zemdlał.

— No, no — mruknęła do siebie — jeśli
masz tyle siły, by mnie powstrzymywać, nie może być z tobą tak źle. Tylko
dlaczego boisz się szpitali?

Dowie się tego w swoim czasie. Teraz
musi wciągnąć rannego do samochodu i skoro nie jadą do szpitala, zawieźć go do
dworu. Tam razem z Marią i dziadkiem zadecydują, co dalej. I tak miała najpierw
jechać do Jabłoniowego Wzgórza, żeby zostawić konia. Z Dżihadem, prowadzonym na
lince, do Tucholi przecież nie dojedzie…

Ruszyła wolno, raz po raz zerkając a to
na rannego, a to na kłusującego za samochodem wałacha. Takiej przejażdżki doprawdy
się nie spodziewała…

Droga, która zajęłaby jej, nawet konno,
najwyżej kwadrans, teraz wlokła się bez końca. Ranny pojękiwał na co większych
wybojach, lecz Ania dzięki temu wiedziała, że mężczyzna jeszcze żyje. Nie mogła
przyspieszyć. Nie mogła wezwać pomocy. Właściwie niewiele mogła, tylko jechać
naprzód. Do domu.

W pewnym momencie obejrzała się za
siebie i napotkała przytomne spojrzenie jego oczu. Twarz miał obitą,
zakrwawioną i spuchniętą, musiał cierpieć męki, ale wzrok miał ostry i uważny.

— Dokąd mnie pani wiezie? — zapytał
popękanymi od ciosów wargami.

Ania pomyślała, że ten człowiek musi
mieć niesamowitą siłę wewnętrzną, po prostu niezłomną wolę, by w takim stanie
próbować usiąść prosto i jeszcze zadawać pytania.

— Do domu — odparła, rzucając mu
spojrzenie przez ramię.

Siedział w miarę prosto, odchylił głowę
do tyłu i odpoczywał po nadludzkim wysiłku, jakiego przed chwilą dokonał.

— Prosiłem: do najbliższego hotelu —
wyszeptał.

— Nikt by pana nie przyjął w takim
stanie, zresztą muszę odprowadzić do stajni konia, potem zdecydujemy dokąd… —
Urwała i zahamowała gwałtownie, bo ranny pociągnął klamkę od drzwi, próbując je
otworzyć.

Wyskoczyła z samochodu, zatrzasnęła
drzwi z powrotem i krzyknęła, sfrustrowana do granic:

— Proszę siedzieć spokojnie! Bo wezwę
pogotowie i ono już się panem zajmie! Nie tak delikatnie jak ja!

Rzucił jej spojrzenie spod opuchniętych powiek
i kiwnął głową. Mogła usiąść za kierownicą i powoli ruszyć dalej.

— Jak ma pan na imię? — zapytała,
widząc, że nadal jest przytomny.

Znów ten wzrok. Uważny, badawczy.

— A jak jest w dowodzie? — odpowiedział
pytaniem.

Ania uniosła brwi. Stracił pamięć?

Dopiero teraz zauważyła na siedzeniu
obok porzuconą marynarkę, z której kieszeni wystawał portfel.

— Nie legitymowałam pana — mruknęła. —
Próbowałam zatamować krwotok.

— Dziękuję — szepnął, zamykając oczy.

Ania skupiła się na prowadzeniu. Coś nie
dawało jej spokoju. Ten człowiek najwyraźniej został zatrzymany na drodze,
wyciągnięty z samochodu, zawleczony do lasu i pobity. Może ci, co to zrobili,
chcieli go nawet zabić. A jednak… nie ruszyli ani drogiego auta, ani marynarki
z portfelem, a on sam najwyraźniej wolał się wykrwawić, niż trafić do szpitala,
gdzie spisaliby jego tożsamość, zgłosili pobicie policji…

Ty się boisz policji — pomyślała, czując
nieprzyjemny dreszcz. — A porachunki w lesie załatwia mafia.

Zajechała pod dom, zatrzymała samochód i
siedziała nieruchomo tak długo, aż z dworu wybiegła zaaferowana Maria, myśląc,
że to letnicy, a ze stajni wyszedł zdziwiony Edward, widząc Anię za kierownicą
nowiutkiej terenówki i konia, na którym wyruszyła, przywiązanego na lince do
haka.

Dopiero wtedy dziewczyna wysiadła i
rzekła do obojga:

— Znalazłam w lesie rannego człowieka.
Musimy mu pomóc.

Maria na widok posiniaczonej,
zakrwawionej twarzy mężczyzny przytknęła obie dłonie do ust, by powstrzymać
krzyk. Edward przy pomocy Ani pomógł mu wysiąść i we troje przenieśli go do
pokoju na parterze, który kiedyś zajmowała Małgosia Kraska. Gdy opadł ciężko na
poduszki, Edward ruszył do drzwi ze słowami:

— Wezwę pogotowie.

Ale… Ania przytrzymała go za rękę.

— Dziadku, masz lekarza tu, na miejscu.
Umyjemy go z ciocią Marysią, opatrzę jego rany, zszyję głowę. Damy sobie radę
bez pogotowia.

Edward spojrzał na wnuczkę z
niedowierzaniem. Mają tu ledwo żywego człowieka, a ona zamiast czym prędzej
wzywać pomoc, powstrzymuje go?

— Może mieć obrażenia wewnętrzne.
Pękniętą wątrobę, obite nerki… — zaczął.

Ania pokręciła głową. Gdyby miał, na
pewno nie próbowałby uciec z jadącego samochodu, ale tego dziadkowi nie powie.

— Zbadam go. Tak dokładnie, jak zrobiłby
to sanitariusz z pogotowia. Jeśli coś mnie zaniepokoi, na pewno zawieziemy go
do szpitala.

To brzmiało rozsądnie.

Maria pobiegła po ręczniki, by obmyć
rannego z krwi, Ania poszła do swojego pokoju po torbę lekarską, w której
spoczywał, oprócz stetoskopu i najróżniejszych medykamentów, nowiutki zestaw
chirurgiczny z kilkoma opakowaniami igieł i nici. Miała czym pozszywać tego
biedaka. Nieee, „biedak” nie było adekwatnym określeniem. Nim wróciła do
pokoju, gdzie leżał mężczyzna, wyszła na podjazd, wyciągnęła z kieszeni
marynarki jego portfel i otworzyła szeroko oczy na widok nietkniętych pieniędzy
i kart kredytowych, czy raczej ich ilości. Potem wyciągnęła dowód osobisty. Ze
zdjęcia patrzyła na nią przystojna, bardzo przystojna męska twarz i ciemnoszare
oczy, których ostre, uważne spojrzenie miała świeżo w pamięci.

Znała tę twarz, znała imię i nazwisko
człowieka, którego znalazła w lesie. Znała go prawdopodobnie cała Polska, a
może nawet pół Europy… I mimo że w dowodzie miał wpisane „Jan Szydłowski”, Ania
wyszeptała z satysfakcją:

— Witaj w Jabłoniowym Wzgórzu, Danielu
van der Welt.
19 lipca 2014 14 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Wychodzę za mąż!!!

Przez Administrator 18 lipca 2014
napisane przez Administrator

A to było tak…
Któregoś ranka obudził mnie pocałunkiem nie Ten Jedyny Ukochany, ale Gapa-pies. Jak możecie sobie wyobrazić, sfrustrowało mnie to masakrycznie i powzięłam postanowienie: DOSYĆ SAMOTNOŚCI! Ale łatwo postanowić, trudno przejść do działania, zwłaszcza jeśli się przez ostatnie kilka lat stało totalnym odludkiem, zamkniętym może nie w wieży, ale w Poziomce i nigdzie się właściwie z tej Poziomki nie rusza, a jeśli w ogóle to do hotelu, by – w takim samym odosobnieniu – trudzić się nad kolejną książką.
Na szczęście mam wspaniałe przyjaciółki, które już dawno stwierdziły, że powinnam kochać i być kochana. One to wzięły sprawy w swoje ręce i zapowiedziały stanowczo:
– Znajdziemy ci męża!
Jak zapowiedziały, tak zrobiły….
Poszukiwania trwały przez szereg przezabawnych odcinków, bo… tu dochodzę do sedna sprawy i Was pewnie rozczaruję: to scenariusz serialu, który ot tak zaczął mi się któregoś dnia radośnie sam pisać i do którego mini-ekranizacji zaczęłam dążyć, co mi się nie udało (wspomniałam o tym w którymś z poprzednich postów).
Ale co miałam radość z pisania, to moje.
Przy okazji przymiarek do mini-ekranizacji zrobiliśmy zdjęcia próbne, z których jedno Wam prezentuję. 🙂
A że znów zabłysło światełko w tunelu i może coś jednak z tego będzie…
Trzymajcie kciuki!
Za poszukiwania KNBK też! ;D

A jeśli któraś z Was chciałaby sobie poczytać początek owego serialu, to jest tu, poniżej…

„ODDAM
SERCE W DOBRE RĘCE”
©Katarzyna Michalak
ODC. I
EXT.
ŁĄKA. DZIEŃ.
Kasia
(pisarka, po czterdziestce, sympatyczna, postrzelona, energiczna) w sukni ślubnej.
KASIA
(v.o.)
Miałam
kiedyś marzenie, wielkie marzenie: mały domek pod lasem, z różanym ogrodem i szczęśliwą
rodzinę.
Głaszcze
ścianę domu…
(v.o.)
Dom
jest…
(głaszcze
płatki róż)
Róże
kwitną… I tylko…
Idzie
w kierunku Marcina Potockiego (znany aktor), w tle
romantyczna muzyka. Kasia uśmiecha się nieśmiało, podaje mu rękę, ten bierze ją
za rękę i nagle zaczyna mokrą gąbką energicznie wycierać jej twarz.
INT.
NOC. SYPIALNIA W DOMU KASI.
Kasia
podrywa się, krzywiąc, odpycha oblizującego ją po twarzy psa. Opada na
poduszkę. Patrzy na puste miejsce obok.
KASIA
Nie
ma to jak romantyczne przebudzenia…
EXT. OGRÓD W POZIOMCE. DZIEŃ.
Kasia
kopie dół, obok stoi drzewo w doniczce.
Słychać
podjeżdżający samochód. Kasia wyjmuje z kieszeni pilota do bramy, naciska. Nic.
Słychać jak ktoś wysiada za płotem z samochodu.
Gosia
(przyjaciółka Kasi, śliczna, młoda szczęśliwa mężatka)
(off)
Heloł,
jest tam ktoś! Wpuścisz mnie?
KASIA
Próbuję!
Znów nie ma prądu!
Biegnie
do domu po klucze. Otwiera furtkę. Wpuszcza Gosię do ogrodu. Witają się. Kasia
wraca do kopania dołu, tłumacząc.
KASIA
Powinnam
coś zrobić z tą bramą, bo jak nie ma prądu, to nie wjadę i nie wyjadę, ale… gdy
pomyślę o fachowcach, co znowu zaczną mi się tu kręcić…
(udaje
wymioty)
Poczekam
aż włączą…
GOSIA
(przyglądając
się, jak Kasia z wysiłkiem kopie dół)
Kopiesz
grób?
KASIA
Drzewo
muszę posadzić.
(wskazuje
drzewo w doniczce)
GOSIA
(w
zamyśleniu)
Wybudowałaś
dom, posadziłaś drzewo, urodziłaś syna… Czy ty aby na pewno jesteś kobietą?
Kasia
patrzy na nią osłupiała i zaczyna się śmiać.
KASIA
Chyba
nie muszę ci tego udowadniać.
GOSIA
To
drzewo powinien sadzić facet, nie ty.
KASIA
Mój
sąsiad, pan Kazio miał to zrobić w zeszłym tygodniu, ale nieopatrznie dałam mu
parę złotych zaliczki i do dziś nie wytrzeźwiał…
GOSIA
Mówię
o TWOIM facecie, a nie jakimś pijaku!
Kasia
przewraca oczami. Słychać klakson. Próbuje wcisnąć pilota. Brama otwiera się
majestatycznie.
KASIA
Widzisz!
Sezamie otwórz się! Po co mi facet?
Wjeżdża
samochód. Wysiada z niego Agata (graficzka, pracuje w wielkiej korporacji,
zdeklarowana singielka, przyjaciółka Gosi i Kasi). Witają się wszystkie trzy
serdecznie.
AGATA
Co
robicie?
GOSIA
(oskarżycielsko)
Nasza
pani pisarka zamiast pisać kopie doły. Bo jej pracownik zapił.
AGATA
(do
Kasi)
Przynajmniej
kości rozruszasz, zamiast siedzieć za biurkiem do białego rana, jak to ty
potrafisz.
KASIA
(wzruszając
ramionami)
I
tak będę siedziała do rana.
GOSIA
Nie
o to chodzi! Zamiast poczęstować mnie herbatą sadzisz drzewo!
KASIA
A
rzeczywiście, chodźcie na herbatę. I ciasto…
GOSIA
Nie
chodzi o tę głupią herbatę!
AGATA
To
ja nie wiem, o co ci chodzi…
GOSIA
Od
sadzenia drzew są…
(zawiesza
głos)
AGATA
Kosmici.
Poproszę herbatę, zieloną. I ciasto.
Idą
we trzy do domu.
INT.
KUCHNIO-SALON. DZIEŃ.
Siedzą
we trzy przy stole, racząc się ciastem i herbatą.
GOSIA
Marek
nie pozwoliłby mi łopaty nawet dotknąć!
AGATA
Bo
paznokietki byś sobie połamała, księżniczko…
GOSIA
Bo
mnie kocha, jest moim mężem i takie prace należą do niego, a Kasia…? Na pewno
nie jest od kopania dołów.
KASIA
Całkiem
nieźle sobie radziłam…
GOSIA
Owszem!
Ty zawsze sobie świetnie radzisz! Sama. Ze wszystkim. Jesteś samodzielna do
porzygania! Nawet jak miałaś zapalenie płuc, to węgiel do pieca ładowałaś, że
mało ducha nie wyzionęłaś…
KASIA
To
było raz. Przypadkiem. Pan Kazio…
GOSIA
Wiem,
wiem, zapił. Jak jeszcze raz wspomnisz o panu Kaziu, zacznę krzyczeć!
(zmienia
ton, zaczyna miękko, z prawdziwą troską)
Kochana,
pliss, przecież wiesz, że dobrze ci życzę. Jestem twoją przyjaciółką i widzę,
wiem, po prostu to wiem, że potrzebujesz kogoś… przyjaciela… nie mówię od razu
o mężu, ale o kimś kto posadziłby to głupie drzewo i dosypał węgla… a czasem
przytulił…
Kasia
nagle opiera głowę o splecione ramiona i zaczyna płakać. Agata z Gosią rzucają
się ją pocieszać.
AGATA
(do
Gosi)
Ty
z tą swoją gadką o „przyjacielu, nie od razu mężu”…
KASIA
(uspokaja
się, ociera energicznie łzy)
Sorry,
dziewczyny, rozczuliłam się. Ten węgiel… to przytulanie… Dzięki, Gosiunia, ale
radziłam sobie przez piętnaście lat bez i poradzę sobie następne…
(znów
zaczyna płakać)
Nie
poradzę sobie… On każdej nocy mi się śni… I za każdym razem budzi mnie lizaniem
po twarzy…
AGATA
Z GOSIĄ
Kto?!
Ten facet?!
KASIA
Nie
facet. Gapa. Ja już dłużej tego nie wytrzymam…
(płacze)
AGATA
To
nie wpuszczaj jej do sypialni i tyle.
KASIA
Samotności
i snów o tym facecie nie wytrzymam!
GOSIA
No
nareszcie… Wreszcie ty sama to powiedziałaś.
KASIA
Powiedziałam
i co? Coś się zmieniło? Księciunio na białym, czarnym, albo srokatym koniu się
zmaterializował? Ot tak?
(pstryka
palcami)
GOSIA
Kochana,
bądźmy szczere, nigdzie nie wychodzisz, nie bywasz, całymi dniami bębnisz w
klawisze…
KASIA
Nocami
jak już…
GOSIA
Całymi
nocami bębnisz w klawisze, świata na zewnątrz nie widząc. Jak więc masz
zauważyć tego twojego księciunia i jak on ma zauważyć ciebie? Rozejrzyj się
dookoła. Widzisz tu jakiegoś faceta do wzięcia?
We
trzy patrzą na ogrodzony wysokim płotem ogród.
KASIA
(nieśmiało)
Muszę
wyjść na zewnątrz? I zacząć się spotykać z ludźmi?
AGATA
Chyba,
że wolisz zwierzęta. No raczej! Gośka ma rację, jeżeli dłużej tego nie
wytrzymasz, musisz wyjść z tej skorupy i poszukać faceta za murem.
GOSIA
(do
Agaty)
Coś
ty taka zgodna? Do tej pory przytakiwałaś jej: „Po co kobiecie facet? Wibrator
mniej prądu zużywa, niż telewizor podczas meczu i piwa nie trzeba mu kupować.
Daj sobie spokój z facetami” – to twoje słowa! A gdy mówiłam, że mój Marek nie
pije piwa i nie ogląda meczów, to co walnęłaś? Że w takim razie jest
nienormalny!
AGATA
Bo
jest. Powiedzmy normalny inaczej. Poza tym ile jesteście po ślubie? Rok?
Pogadamy za pięć lat, albo dziesięć, gdy Mareczkowi znudzi się wielbienie
swojej księżniczki i znajdzie sobie inną zabawkę.
(do
Kasi)
Tak
było z twoim mężuniem, co?
Kasia
wzrusza ramionami.
GOSIA
Masz
ją zachęcać, a nie zniechęcać! Nie każdy facet jest jak tamten, którego imienia
nie wolno wymawiać.
KASIA
Wymawiajcie
sobie do woli. Już mi przeszło.
GOSIA
(obejmuje
ją)
Znajdziemy
ci takiego faceta, takiego… najfantastyczniejszego!
AGATA
Z
podwójnym penisem.
Gosia
gromi ją wzrokiem.
GOSIA
To
ma być normalny, fajny facet. Bez odchyleń.
AGATA
Tacy
to wiesz, wymarli podczas drugiej wojny, albo od dawna są szczęśliwie żonaci.
GOSIA
Zdarzają
się porządni faceci po przejściach. I takiego znajdziemy naszej pisareczce,
żeby miała o czym pisać.
KASIA
Mam
o czym pisać. Nawet erotyk popełniłam.
AGATA
Ale
się pornoli musiałaś najpierw naoglądać.
KASIA
W
celach poznawczych.
(zaczyna
się śmiać)
A
wy oglądałyście ze mną.
GOSIA
Ja
tylko z ciekawości!
AGATA
Akurat,
przyznaj, że z Markiem potem ćwiczyłaś te wygibasy… I że bardzo mu się to
podobało. Z tydzień nie można cię było z domu wyciągnąć, bo tylko Mareczek i Mareczek…
Gosia
tłucze ją poduszką.
AGATA
Okej,
skoro mamy cel, trzeba ułożyć gryplan, bo jak Kasię znam pierwszy lepszy jej
nie zadowoli.
KASIA
Pierwszy
lepszy zaliczkę właśnie przepija…
AGATA
Jeeezu,
nie wspominaj mi o tym twoim pomagierze, bo pawia puszczę. Gdy na niego
patrzyłam, jak ukradkiem popija z piersiówki… Miałam ochotę szpadlem mu
przyłożyć.
KASIA
To
dziś nie masz na kogo patrzeć. A tak na marginesie, musiałaś mu się dokładnie
przyglądać. Ja nigdy go na popijaniu nie przyłapałam.
AGATA
Oj,
bo jest fajnie umięśniony, a ja lubię popatrzeć na takich prostych, spoconych,
brudnych facetów jak zasuwają łopatą.
Kasia
z Gosią patrzą na nią z niedowierzaniem.
AGATA
Tylko
patrzeć! Wracając do gryplanu: gdzie można znaleźć wolnych, chętnych na związek
mężczyzn?
Wszystkie
trzy patrzą na latop.
KASIA
O
nie, nie, tylko nie portale randkowe.
cdn.
18 lipca 2014 15 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Bez kategorii

Skromne dwie perełki i jedna wiadomość….

Przez Administrator 16 lipca 2014
napisane przez Administrator

Ten napis na ścianie obdrapanego budynku przy stacji kolejowej Tłuszcz zawsze mnie zachwyca. Postanowiłam podzielić się nim z Wami:

Perełką z mojego ogrodu również chcę się podzielić. Chyba najpiękniejsza, zachwycająca Nostalgie. Pamiętacie jej opis z „Ogrodu Kamili”? Oto i ona:

 
Wiadomości mam cztery, zamiast jednej, a są to odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania:
28 sierpnia ukaże się „Dla Ciebie wszystko”, czyli kontynuacja „W imię miłości” i „Wiśniowego Dworku” (ech, jak ja lubię tego drania Daniela van der Welt…)
24 września ukaże się „Kawiarenka pod Różą”, czyli książka z przepisami na słodkości i wstępem do „Amelii”, która swego czasu miała nosić tytuł „Zabajka”. Myślę, że spodoba Wam się główna bohaterka i treść tej powieści, bo jest… jakby to określić… Sklepikowo-Poczekajkowa.
W październiku będzie miał premierę IV tom Kronik Ferrinu (mój ulubiony), czyli „Wojna o Ferrin”. Już nie mogę się doczekać…!
Natomiast  W LISTOPADZIE (podkreślam, bo o tę książkę pytacie najczęściej) ukaże się trzeci i ostatni tom serii kwiatowej, po „Ogrodzie Kamili” i „Zaciszu Gosi”, czyli „PRZYSTAŃ JULII„. Już zaczęłam ją pisać i zaczyna się ciekawie. Może skończy nieco mniej dramatycznie, niż poprzedniczki, ale nie obiecuję, bo wiecie, co ja mam z tym zakrętem… 😉

Niedługo zaprezentuję Wam okładki do wyżej wymienionych powieści w pełnej krasie. Czekam tylko na ostatnie poprawki.

I na koniec zwyczajowe pytanie: na którą z premier czekacie najbardziej?
(Wiem, wiem, że na Julkę, ale może również na Ferrin? Albo Amelię? Czy dalsze losy Ani z Jabłoniowego Wzgórza i Daniela z Wiśniowego Dworku?).

16 lipca 2014 20 komentarzy
0 FacebookTwitterPinterestEmail
Nowsze Posty
Starsze Posty

NEWSLETTER PEŁEN MARZEŃ

Trylogia Autorska

Facebook

Facebook

Moje książki – w jakiej kolejności czytać

Najnowsze Posty

  • Premiera finałowego tomu Trzech sióstr już dzisiaj!

    12 lutego 2025
  • Finałowy tom serii Trzy siostry w przedsprzedaży!

    8 stycznia 2025
  • Szczęście pisane marzeniem – świąteczna powieść w przedsprzedaży

    24 października 2024
  • Burza, drugi tom „Trzech sióstr” w przedsprzedaży!

    20 sierpnia 2024
  • Iskra – pierwszy tom nowej serii Katarzyny Michalak – Trzy siostry już w sprzedaży

    30 maja 2024
  • Domek nad potokiem już w księgarniach!

    12 kwietnia 2024
  • Facebook
  • Instagram

@2019 - All Right Reserved. Realizacja - Pixelwork.pl - agencja interaktywna


Wróć na górę strony
Katarzyna Michalak – Pisarka
  • Strona główna
  • Aktualności
  • Moje książki
    • Seria mazurska
    • Seria z życia wzięta
    • Seria z kokardką
    • Seria owocowa
    • Seria kwiatowa
    • Seria Poczekajkowa
    • Seria dla dorosłych
    • Książki kucharskie
    • Kroniki Ferrinu
    • Saga Przytulna
    • Trylogia Autorska
  • Księga gości V
  • Kontakt
Katarzyna Michalak – Pisarka
  • Strona główna
  • Aktualności
  • Moje książki
    • Seria mazurska
    • Seria z życia wzięta
    • Seria z kokardką
    • Seria owocowa
    • Seria kwiatowa
    • Seria Poczekajkowa
    • Seria dla dorosłych
    • Książki kucharskie
    • Kroniki Ferrinu
    • Saga Przytulna
    • Trylogia Autorska
  • Księga gości V
  • Kontakt

Recent Posts

  • Premiera finałowego tomu Trzech sióstr już dzisiaj!

    12 lutego 2025
  • Finałowy tom serii Trzy siostry w przedsprzedaży!

    8 stycznia 2025
  • Szczęście pisane marzeniem – świąteczna powieść w przedsprzedaży

    24 października 2024
  • Burza, drugi tom „Trzech sióstr” w przedsprzedaży!

    20 sierpnia 2024
  • Iskra – pierwszy tom nowej serii Katarzyny Michalak – Trzy siostry już w sprzedaży

    30 maja 2024
@2019 - All Right Reserved. Realizacja - Pixelwork.pl - agencja interaktywna