szlachetnych, wielkowiatowych róż, o intensywnej, ciemnoczerwonej barwie
płatków i silnym, odurzającym zapachu. Wysokich, wyniosłych, wręcz doskonałych.
Mówiąc „piękna jak róża” mamy przed oczami wspaniałą Erotikę. Godna polecenia
zarówno dla początkujących hodowców, jak i dla znawców tych kwiatów. Wdzięczna
i niewymagająca w uprawie. Pięknie prezentuje się pojedynczo i w bukietach.
Zapach róż jest zniewalający. Pochylam się nad kwiatem o barwie burgunda, wtulam twarz między aksamitne płatki i przez długą chwilę rozkoszuję się aromatem nieporównywalnym z niczym innym. Tak cudownie może pachnieć tylko Rose Erotika. Przywraca wspomnienia… To Ty dałeś mi kiedyś taką różę: o barwie ciemnoczerwonej jak kropla krwi, płatkach delikatnych jak pocałunek, zapachu tak odurzającym jak moja miłość do Ciebie i… ostrych kolcach, które ranią do krwi.
Ujmuję kwiat w drżące dłonie. Cierń wbija się boleśnie w palec. Na opuszce rośnie szkarłatna kropla… W kąciku oczu czuję wilgoć łez… Nie chcę dłużej cierpieć. Pora zapomnieć.
Róża znika. Pozostaje tylko wspomnienie jej aromatu. I dotyku dłoni na policzku.
Usiadła na łóżku, otarła wierzchem dłoni łzę z policzka, pokręciła z ubolewaniem głową.
– Nie ma to jak romantyczne sny i takież przebudzenia – westchnęła z głębi serca. – Jak długo będziesz mi się jeszcze śnił? Kiedy się z ciebie wyleczę?
Odpowiedź miała w sercu: do końca życia będzie kochać mężczyznę, który pojawił się w życiu młodziutkiej dziewczyny, by zniknąć tak samo nagle, z dnia na dzień, bez słowa, pozostawiając Kamilę w bezbrzeżnej rozpaczy i z jednym jedynym pytaniem: dlaczego?! Tak to już jest z pierwszymi miłościami, takimi przez duże M – zapadają w duszę i nigdy nie przemijają. Owszem, można pokochać kogo innego, można być szczęśliwą w innym związku, ale pamięć pierwszego pocałunku pozostaje na zawsze. Pierwszej straty również. Szczególnie jeśli żal po niej jest tak wszechogarniający, jaki czuła wtedy Kamila. Podwójny żal…
– Wtedy – przypomniała na głos samej sobie. – To było wtedy. Dziesięć lat temu. Teraz nie jesteś już szesnastoletnią smarkulą i doprawdy pora wydorośleć. Może dorastanie zaczniemy od zmiany wystroju?
Rozejrzała się po swoim królestwie: pokój miał ściany koloru kości słoniowej, meble zaś, subtelnie stylizowane na antyki, miały barwę kremową ze złotymi akcentami. Kamila ozdobiła okna zasłonkami w różyczki, łóżko nakryła takąż narzutą. Ten sam motyw powtarzał się na drobiazgach: wazonikach, podkładce na biurku, doniczkach z bluszczem… Kamila kochała róże i nic na to nie mogła – czy raczej nie chciała – poradzić, przez co jej pokój pasował bardziej do Ani z Zielonego Wzgórza, a nie dwudziestosześcioletniej księgowej – takie było zdanie cioci Łucji. Kamila trochę się z nim zgadzała, ale bardziej nie. Miała duszę romantyczki i z tym, tak jak z miłością do róż, też nie zamierzała walczyć. Ludzie pożądają różnych dziwnych rzeczy. Marzenie o różanym ogrodzie jest doprawdy nieszkodliwe.
Ciocia Łucja zaś pragnęła tylko jednego: by jej siostrzenica była szczęśliwa. Jeśli Kamilę uszczęśliwiał pensjonarski wygląd małego pokoiku, niech tak będzie. Nie mogła dać siostrzenicy nic więcej, a na pewno nie tego, o czym Kamila tak bardzo marzyła: mężczyzny, który zniknął, i snów o różanym ogrodzie, które pozostawił.
Mieszkały w dwupokojowej klitce w typowej nowohuckiej „sypialni”, tuż przy głośnej czteropasmowej wylotówce. Ciocia niczego więcej nie dorobiła się na posadzie księgowej w pewnej dużej, państwowej firmie, teraz na skraju bankructwa. Może gdyby „kombinowała” z fakturami, jak to często bywa, może gdyby uległa pokusie dużych, szybkich i nie do końca czystych pieniędzy, razem z siostrzenicą mieszkałyby teraz w domu pod miastem, ale Łucja Jadwisińska była uczciwa do cna. Tak ją wychowali rodzice – przedwojenni państwo profesorostwo – i taka pozostała mimo wszystko. Tę uczciwość pragnęła przekazać swoim dzieciom, ale los nie był dla kobiety łaskawy. Może nie tyle los, co mężczyźni: żaden nie zapałał do cichej, szarej myszki, zamkniętej w liniach tabel, uczuciem na tyle silnym, by ją z tych rubryczek i kolumn wyrwać. Może zresztą sama Łucja nie była gotowa na rewolucje w swoim uporządkowanym życiu? A gdy naprawdę zapragnęła zmian było już za późno?
Dopiero wiadomość, która nadeszła pewnego listopadowego, pochmurnego dnia wstrząsnęła światem Łucji. I nie tylko jej. Córka młodszej siostry potrzebowała opieki i pocieszenia. Natychmiast! Łucja bez namysłu wsiadła do samochodu i pognała na drugi koniec Polski. Wróciły we dwie. I nie było już mowy o szukaniu miłosnych przygód, czy wiciu gniazdka. Osierocone pisklę wpadło do małego mieszkanka i zostało. Pogrążone w rozpaczy. Nic nie rozumiejące. Trzeba się było zająć siostrzenicą i spróbować choć dla niej złowić nieco szczęścia.
Niemal tak samo myślała Kamila. Pojawiła się w życiu cioci bez uprzedzenia, niczym grom z jasnego nieba. Zapłakana, załamana, nie zdolna do samodzielnego życia. Owszem, dziewczyny w jej wieku potrafią już sobie radzić, szesnastolatki uciekają z domów, rodzą dzieci, budują własny świat, albo przeciwnie – niszczą go.
Kamila w tamten jesienny dzień z zaradnej, wesołej nastolatki stała się cieniem samej siebie. Zagubioną, przerażoną istotą, nie wierzącą w to, że los ma w zanadrzu także dobre niespodzianki. Prawdę mówiąc nie wierzącą w ogóle w nic dobrego. Mama, kochana, cicha Aniela Jadwisińska, odeszła tak nagle, że jej córka nie zdążyła się pożegnać. Nie zdążyła przeprosić za podłe słowa, które bezmyślnie rzuciła przy śniadaniu. Po powrocie ze szkoły Kamila zamierzała załagodzić spór. Kupiła w mijanej księgarni tomik wierszy księdza Twardowskiego, zaczynający się wspaniałym, poruszającym
„Spieszmy się kochać ludzi
Tak szybko odchodzą (…)”.
Lecz nie zdążyła. W domu zamiast mamy czekała na Kamilę pustka. Zaczęła więc krzątać się jak co dzień, zupełnie nieświadoma, że los już zadecydował. Że została sama. Godzinę później do drzwi dzwoniła ciocia Łucja i… niż już nie było dobrze. Szczęśliwe, beztroskie życie dobiegło końca. Mama nie żyła, a ten, który mógł ukoić rozpacz Kamili, ten który właśnie wtedy powinien był przy niej trwać…
Dlaczego odszedłeś i ty?
marzy o prawdziwej miłości, własnym domu i różanym ogrodzie.
los nie jest dla niej łaskawy. Ukochany mężczyzna niespodziewanie znika,
zostawiając za sobą pustkę, ból i tajemnicę, zamiast domu jest małe mieszkanko,
a ogród kwitnie tylko w wyobraźni. Przed pogrążeniem się w rozpaczy ratuje Kamilę
ukochana ciocia i wiara w to, że marzenia się spełniają.
bliska utraty nadziei, że kiedyś i dla niej zaświeci słońce, otrzymuje
niespodziewany dar od losu. Przedwojenna willa z uliczki Leśnych Dzwonków jest
miejscem, o jakim marzyła. Zupełnie jakby ktoś czytał jej w myślach…
autorki, Katarzyny Michalak. Już niedługo przeczytacie kolejne piękne opowieści
o przyjaźni, miłości i wybaczeniu: Zacisze
Gosi i Przystań Julii.