Imaginujcie sobie, że weszłam do morza! (To nie byłby nius dnia, gdyby nie wpis poniżej, w którym zwierzam się z moich fobii i lęków). Tak, tak, przezwyciężyłam strach przed rekinami (Kasiu, w Bałtyku NIE MA rekinów) i kąpałam się cały jeden raz w naszym morzu, bo cały jeden dzień tam byłam. Teraz jestem w Poziomce i – oddawszy dziecko dziadkom, coby pooddychało jodem – pracuję.
Powiem Wam w związku z tą kąpielą dwie rzeczy: skakanie przez fale jest suuuper! Morze Bałtyckie jest… strasznie zimne. Ale plaże mamy najpiękniejsze w Europie.
Do co łamania się, otóż moje kochane, jakiś czas temu (dokładnie rzecz biorąc trzy lata temu, po ciąży z Patikiem) postanowiłam schudnąć. Piętnaście lat wstecz, gdy urodziłam pierwsze dziecko już parę miesięcy później byłam chuda jak ołówek i nosiłam mój stały rozmiar 34 w porywach do 36. Podczas kręcenia teledysku do Poczekajki w trzy tygodnie zrzuciłam – ale niechcący – 7kg, więc łudziłam się, że teraz będzie to samo. Ot, przestanę jeść i….
I waga jak stanęła na 65kg tak stała przez ładnych kilka tygodni.
Kurde, po prostu nie wierzyłam w to! Nie wierzyłam, że można nie jeść i waga ani drgnie, a jednak… Teraz powolutku spada – już jest 57,5!! Ogromny sukces, ale oto mój jadłospis z wczoraj (podliczyłam wszystko): kanapka z przedwczoraj, bo szkoda, żeby się zmarnowała, pięć cukierków (galaretek w czekoladzie). Pół butelki coli zwykłej pod tę kanapkę. Eeee… Mały oscypek, nie, dwa małe oscypki. I… To chyba wszystko.
A mimo to rano ważyłam 100g więcej.
Ale nie odpuszczę, dopóki nie ujrzę 55 kg, bo tak właśnie chcę. Tyle chcę ważyć, chcę wkładać ciuszki sprzed paru lat i chcę czuć się lekko.
Aha, zapomniałam: sporo się ruszam. Zamiast jeździć samochodem – idę, ciągle kręcę się po ogrodzie, pływam w Liwcu. No, to żebyście miały pełen obraz sytuacji.
I łykam żelazo w tabletkach, bo mam niby tę anemię.
Wielkimi kliknięciami zbliża się 1 000 000 wejść na mój blog. Bardzo Wam wszystkim dziękuję! I błagam: gdy któraś zobaczy ten 1 mln niech zrobi print screena, bo znając moje szczęście przeoczę tę wspaniałą chwilę! Patrząc na ilość dziennych odwiedzin – ok. 1200 – stanie się to za jakieś dwa tygodnie. I wtedy otwieram szampana i Was wirtualnie na niego zapraszam.
Przyglądam się obu ankietom obok i nie wierzę: Sklepik z Niespodzianką najczęściej czytaną przez Was książką?! Genialnie!!
I jeszcze podkradłam z fanpejdża „Dla Ciebie…” z piąteczką. Cieszę się! Dzięki!
Wracam do pisania, a Wy odpoczywajcie, moje drogie. Pogoda w miarę, ciepło jest, ptaszki śpiewają, czyli żyć nie umierać….
PS. Karmicie rybki????
11 komentarzy
Pani Kasiu to właśnie to nie jedzenie jest przyczyną anemii i niestety wagi, lepiej nie mówić ile taka cola ma kalorii, trzeba jeść małe porcje ale częściej, najlepiej dietetyk ustali odpowiednią dietę 🙂 Oczywiście czekam na premierę kolejnego dzieła 🙂
gratuluje sukcesow! Ja 15 lat temu przytylam po antydepresantach b dużo potem zalozylam się z facetem poznanym na czacie,ze schudnę i w ciągu 3 lat zrzucilam 30 kg.teraz znow przybylo ok 12 i już tak fajnie nie idzie.Moja rfecepta-zero słodyczy i dziennie 10 pięter po schodach no ale pani nie ma schodow:)
Oj zazdroszczę tego schudnięcia. Ja prawie trzy lata temu w ciąży przytyłam 18 kg, po porodzie schudłam 13 i łudziłam się, że pójdzie z górki, ale zaczęłam pracę w domu, każda wolna chwila przed komputerem przy pracy i ani się obejrzałam, a przytyłam przez 2 lata po porodzie 10 kg 🙁 Teraz jestem znowu w ciąży i choć to 8 miesiąc to przytyłam tylko 5 kg, mam nadzieję, że już po porodzie uda mi się wrócić do sylwetki przynajmniej sprzed pierwszej ciąży i chyba zacznę stosować Pani dietę, Pani Kasiu 🙂
Dietę żelkową. :))
Ale żelki zdrowe, bo mają żelatynę, a to dobre na stawy 🙂
Odstaw colę i słodycze, jedz normalnie i waga pójdzie w dół 🙂
Ja od marca biegam i… przytyłam. To znaczy tłuszcz zamienił się w mięśnie, ale waga pozostała taka sama, może z kilogram przybył.
Kasiu kochana, zamiast coli–> woda! można pić do woli, w boczki nie wejdzie 😉 a głód załagodzi!!!! I proszę Cię: nie żelki i cukierki tylko płatki owsiane, pełnoziarniste pieczywko, warzywka i serek wiejski:) ja się tak pozbyłam 13kg w zeszłym roku (plus ZUMBA dwa razy w tygodniu). Teraz jestem w pierwszej ciąży i już mam 20kg do przodu:( ale wiem ze jak raz dała radę to i tym razem mi się uda.
Co do naszego morza, to po koloniach w dzieciństwie i kąpielach w zimnawej wodzie jakoś omijam szerokim łukiem;) w zeszłym roku byłam we Włoszech, nad Adriatykiem:) tydzień wyszedł taniej niż nad Bałtykiem a morze cieplutkie, pogoda piękna, Wenecja, Rzym i San Marino……ach na wspomnienia mi się wzięło 😉
Pozdrawiam
Kasia w morzu, no nie 😛 Gratuluję przełamywania barier 🙂 I zbliżającego się okrągłego licznika – u mnie stuknęło, ale 100 000 🙂
Och, jak ja marzę o zobaczeniu pięknego morza! Kocyk, ukochana książka, bezkres morza oraz drobniutki piaseczek między palcami. Tylko podróż pekaesem zniechęca. Na raze jednak pozostały mi tylko spacery po lesie i jezioro.
Gratuluję wyświetleń!!! 🙂
a propos lekow ja boje się owadow zadlacych bo jestem alergikiem a najb szerszeni i dużych psów i po przecz sekretnika tak sobie mysle,ze może dlatego jeszcze nie mam tego domku na wsi…
news dla p;ani Kasi.Wyczytalam i oczomnie wierze.podobno chinczycy znali metode odchudz przez…..uwaga….oddech!
Niby oddycha się jak zwierz zapad w sen zimowy a to zmniejsza laknienie i spala tłuszcz…Czego to ludzie nie wymysla.
Predzej uwierzę w skuteczność hipnozy pozdrawiam