Droga Nomina uświadomiła mi niedawno, że „Powrót do Ferrinu” jest moją 20 wydaną książką (dwudziestą w ciągu sześciu lat, niesamowite! a biorąc pod uwagę, że napisanych, łącznie z „Zaciszem Gosi” jest dwadzieścia cztery to już zupełnie kosmos!).
Nie muszę Wam chyba mówić (bo powtarzam się mniej więcej co miesiąc wraz z nową premierą, czy innym osiągnięciem), jak jestem szczęśliwa, że wykonuję ten zawód (wcale nie tak łatwy, jakby się to większości z Was wydawało), że ja piszę, a Wy czytacie. Jestem. Bardzo.
Chciałabym więc podziękować za Waszą obecność w moim życiu tym oto Jubileuszowym Konkursem: napiszcie w komentarzu pod tym postem która z 20 książek i dlaczego właśnie ta jest dla Was tą naj (ale tym razem, w przeciwieństwie do ankiety obok wybór jest jeden), a do jednej z Was ta właśnie książka (lub jedna z dwudziestu innych, którąkolwiek wybierzecie) powędruje z dedykacją rzecz jasna.
Właściwie dla dwóch z Was, bo konkurs będzie odbywał się równolegle w Klubie Miłośników Książek Moich .
Konkurs trwa do 28 lutego 2014 do godziny 23:59 plus minus jedna minuta 😉
Na koniec powiem Wam, że miałam ostatnio kilka przemiłych spotkań (pozdrowienia dla Czytelniczki z Empik Junior :), wysłuchałam mnóstwa dobrych słów, przeprowadziłam ważne i owocne rozmowy z Wydawcami, „Zacisze Gosi” już przygotowywane na maj, a potem następne premiery, na które oczekujecie… Czyli wszystko jest na najlepszej drodze, a „ty pisz, Kasiu, pisz…”.
99 komentarzy
Według mnie najlepsza książka to "Nadzieja" nie umiem powiedzieć dlaczego, po prostu żadnej innej nie przeżywałam jak tę właśnie. A Ferrin.. ach jego to uwielbiam, mam już drugi tom, tak mnie wciągnął,że z bólem odkładałam, bo na czytanie powrotu mam zamiar zorganizować czas specjalny:))) Gratuluję jubileuszu 🙂
Dobra, konkursowo notuję: Nadzieja, a Ferrinek jako dyscyplina dodatkowa.
Proszę o parę słów wrażeń po przeczytaniu Powrotu, bo jestem ciekawa, jak się ma do Gry! :))
To znowu ja, ale musiałam napisać, bo do recenzji jeszcze daleko, jestem w Ferrinie, znowu! Czy mówiłam,że go kocham? Jeżeli Gra mnie wciągnęła to nie wiem co mam powiedzieć o powrocie.. jest niesamowity, a przede mną jeszcze połowa, ja nie wiem tak się wciągam,że potem śni mi się,że jestem w tej krainie, jak to dobrze,że niedługo trzeci tom!! Hurra! 🙂
O kurcze, jedną? trzy, może dałabym radę, ale jedną? Ech… Otóż ta jedna jedyna, która pojechałaby ze mną na bezludną wyspę, to…"Sklepik z niespodzianką. Bogusia". Bogusia odnalazła się w miasteczku, w jakim ja też bym się odnalazła. Ma sklepik w klimacie, który i mi się marzy. Chodzi na spacery z psem do lasu, co też z chęcią bym czyniła mając las "za rogiem". Adela jest jak, wypisz – wymaluj, moja Ewa; i w ogóle wszystko jest takie jak w moich marzeniach, to po prostu mój świat, jakby wyjęty ze mnie. Moje marzenia plus moje życie ( szczęście do facetów; kiedy się wydaje, że już nic nie można zrobić, to okazuje się, że można). Bogusia nawet sukienki lubi takie jak ja. Czy ja przypadkiem nie opowiadałam Pani o mnie w poprzednim wcieleniu?
Bardzo fajne to poprzednie wcielenie ;))
Ta moja ulubiona to "Nadzieja" wycisnęła ze mnie tyle łez, że były momenty, że nic na oczy nie widziałam. To książka która mnie wzrusza, porusza i którą mogłabym czytać wiele razy.
Gdy będziemy z Wydawcą Nadzieję wznawiać w nowej sukience, pomyślimy o dołączaniu paczki chusteczek 🙂
Bardzo dobry pomysł 😉
Ciężko jest wybrać tylko jedną… każda ma w sobie "to coś", co sprawia, że są jedyne w swoim rodzaju, wręcz niepowtarzalne. Każdą czytałam z zapartym tchem, a każda nowsza jeszcze bardziej pozbawia mnie powietrza! Jednak chyba wybrałabym… "Zachcianka". Dlaczego? Może dlatego, że ta książka jest… zdecydowanie zabawna, można się przy niej uśmiać do łez. Jest to także kontynuacja "Poczekajki", do której mam ogromny sentyment, bo to właśnie od niej zaczęłam przygodę z Pani książkami. Obecnie mam wszystkie i kolekcjonuję nadal 🙂 W Łukaszu sama się zakochałam! Aż zazdroszczę go Patrycji 😉 i te jej piękne marzenia… o prawdziwym Domu… siła z jaką walczy z przeszkodami budzi mój zachwyt i podziw… zawsze bardzo chętnie sięgam po tę książkę, by otworzyć ją na przypadkowej stronie i przeczytać kilka zdań z uśmiechem na ustach oraz mnóstwem uczuć i wspomnień w sercu. Gratuluję także jubileuszu, bardzo się z niego cieszę i proszę uprzejmie o jak najwięcej tych wspaniałych powieści! 🙂
Taaaaak, ja też zazdroszczę Patrycji Łukasza. Ale z dążeniem do marzeń mamy podobnie :))
Dziękuję za gratulacje i obiecuję nie ustawać w pisaniu :))
Seria poczekajkowa.Po prostu jako stara baba uwielbiam wracać do przeszłości i stałam się sentymentalna..A to był mój początek przygody z "tą Michalak".Ona mi bardzo pomogła,gdy byłam w sytuacji nie do pozazdroszczenia.Była jak balsam na zranioną duszę i chorujące ciało!
Jolunia, ja Cię za tę "starą babę" normalnie… Wiesz, że ma się tyle lat ile się chce mieć
Jak dla mnie zawsze i wciąż "Poczekajka":)
Bo była pierwsza, bo trafiła do mnie w przełomowym momencie życia, bo pomogła mi przetrwać w chwili kiedy świat się zawalił…
Gratuluję jubileuszu – niesamowity wynik:)
Pamiętam, kochana, gdy pisałaś o tym momencie i do dziś mam ciarki na jego wspomnienie. Cieszę się, że pośrednio pomogłam Ci "Poczekajką" :*
Bezdomna – jest dla mnie nie do pobicia. Dlatego, że w przypadku książek traktujących o problemach społecznych przeszkadza mi, jak to okresliła znajoma, moja "nadwiedza" i rzadko którą ksiązkę cenię. na przykład przeszkadza mi bardzo, jeśli autor, który rzetelnie przygotował się do swojej powieści teoretycznie, tę teorię powiela w ksiazce, rozpisując niejako na dialogi. Z polskiego na nasze, chodzi o to, że na przykład mając bezdomnośc na przykład może byś wynikiem nie tylko własnego wyboru osoby, która nie chce płacić podatków, czynszów, ucieka od odpowiedzialności, ale może byc także wynikiem alienacji społecznej. I tutaj autor może pogrzebac w literaturze tematu i każdy "podpunkt" charakteryzujący taką formę bezdomności przekuć na dialog. Ponieważ ja tę teorię znam, bo mam m.in tak egzotyczny tytuł ak mgr pracy socjalnej, więc dla mnie taka powieść staje się społeczną łopatologią. Proszę mi wierzyć, na palcach jednej ręki mogę zliczyć powieści, które mówią o problemie wyraźnie, ale między wierszami. Bez łopatologii albo chwytów populistycznych. Tak. W Bezdomnej był real, powieść coom il faut.
Boszzzz, czy ktoś mnie tu zrozumiał???? 😉 😉
Ja! Ja zrozumiałam! (Chyba… 😉
A ilustracja w tle to oczywiście Powrót do Ferrinu i niezrównana Sandra…
Moje drugie imię, to literówka….(comme il faut miało być)
Przygodę z Pani twórczością zaczęłam od "Mistrza" i dla mnie jest on książką magiczną, jedyną i niepowtarzalną. Dobra literatura to taka, która trzyma w napięciu od początku do końca, porusza głęboko ukryte emocje i na długo pozostaje w pamięci. I "Mistrz" własnie taki był, pamiętam, że długo nie mogłam się po nim otrząsnąć i mam nadzieję, że to nie był tylko eksperyment, bo chcę jeszcze 🙂 Teraz w napięciu czekam na Ferrin.
Mam ogromną nadzieję, że na "Mistrzu" się nie skończy :))
Ojej, jaki piękny jest ten obrazek w tle!
Rzeczywiście ciężko wybrać jedną, najlepszą, bo każda z nich ma w sobie "to coś", każda na swój sposób. Na tle pozostałych, znakomitych książek Pani autorstwa, wyróżnia się "Nadzieja". To historia, którą można czytać wiele razy, za każdym razem na nowo przeżywając wszystkie wydarzenia razem z jej bohaterami, a jednocześnie tak zapada w pamięć, że nawet po jednorazowym przeczytaniu wraca się myślami ich przeżyć. Niesamowita historia, od dzieciństwa aż po śmierć, powoduje że nie można się od niej oderwać nawet na chwilę. Wzruszające, a zarazem pełne optymizmu zakończenie – aż brakuje mi słów wychwalających Pani dzieło. Zamiast "pełne optymizmu" zakończenie powinnam jednak napisać "pełne nadziei". Albo jeszcze inaczej – "pełne Nadziei."
Z tego co widzę w Waszym prywatnym rankingu prowadzi Nadzieja 🙂
Stanowczo pisałam ją sercem, aż za bardzo miejscami….
Ogólnie to seria poczekajkowa, ale skoro trzeba wybrać jedną, to Sekretnik… trafił do mnie w odpowiednim momencie życia, kiedy mój świat się całkiem poprzestawiał… nie mówię "zawalił" bo zmiana była na lepsze mimo tragedii w moim życiu… zbyt dużo patosu. Po prostu pomógł mi w bardzo trudnym momencie , wracałam do niego, wrócę jeszcze.
Bardzo się cieszę, że akurat "Sekretnik" i że pomógł. 🙂
W ankiecie zaznaczyłam „Nadzieję”, ale tutaj wybieram „Poczekajkę”.
Dlaczego? Bo zmieniła moje myślenie o marzeniach.
„Mówią: porzuć marzenia.To wielka gra, nie twój sen.
Mówią: wracaj na ziemię i obudź się. A ja nie.
Wybór należy do mnie, to moje życie, to moja przyszłość.
Wybieram pragnienia, nadzieję, radość i łzy”
Ale zaraz, jak to łzy?? Spełnianie marzeń ewidentnie kojarzy mi się ze SZCZĘŚCIEM!!
Szczęście, radość, nadzieja, ale łzy?? Jakaś pomyłka. No chyba że te ze wzruszenia.
No i olśniło mnie.
Marzenie to coś czego człowiek pragnie ze wszystkich sił.
I powinien dążyć do jego realizacji mimo, że napotka ból, pot, krew i łzy.
Spełnione marzenie to nie tylko usmiechnięta gęba i poczucie, że jest ok. i będzie zawsze.
Czasami marzymy o tym, co jest dla nas niekoniecznie dobre.
Śnimy o mężczyźnie, który okazuje się łotrem.
Marzymy o pełnym portfelu, który może sprawić, że zgubimy to co najważniejsze.
Dostajemy wymarzoną pracę, która okazuje się porażką.
Kupujemy upragnione mieszkanie, w którym sąsiad ciągle nas zalewa i doprowadza nas do furii.
Pragniemy dziecka, a na starość ono okazuje się naszym największym utrapieniem.
Spełnione marzenie może doprowadzić nas do łez, może nam sprawić ból, możemy czuć się zawiedzeni…
Czy więc warto?
WARTO!!
Marzenia trzeba realizować!!
Nie poddawać się, próbować, walczyć, niezależnie od tego jaki będzie efekt końcowy!!
To właśnie uświadomiła mi „Poczekajka”. 🙂
A jeśli trzeba to nawet do studni można wskoczyć osobiście.:)
O kurczę, tylko nie do studni! Jeszcze czasami śni mi się ta scena, jak wpadałam do tej studni. Osobiście. ;D
Ładnie napisane, kochana Berezko 🙂
Obserwuję ankietę po lewej stronie i wyniki są arcyciekawe. Na prowadzeniu "Poczekajka", "Kamila" i "Mistrz". Zacna trójeczka…
Pani Kasiu ciężko wybrać tą jedną… Uwielbiam "Sklepik z niespodzianką. Bogusia" (i w ogóle perypetie Bogusi), bliskie memu sercu są przeżycia Lidki z 3 "Sklepiku z niespodzianką", ale swój głos oddam jednak na "Lato w Jagódce" – Gabriela jest osobą tak pozytywną, że wywołuje uśmiech na twarzy, nie traci pogody ducha, w ludziach szuka tylko pozytywnych cech, zawsze pozostaje sobą. To właśnie Gabriela sprawiła, że "Lato w Jagódce" jest wyjątkowe…
Lato w Jagódce to chyba jedyna książka, która rzeczywiście "napisała się sama" i nawet nie wiem kiedy. Właśnie dzięki Gabrysi :))
Choć uwielbiam wszystkie książki to i tak numerem jeden ciagle jest Nadzieja.
Po prostu jest naj i nie mam wyjaśnienia dlaczego, po prostu.
To jedna z moich ukochanych książek i z niecierpliwością wyczekuję tego momentu gdy trochę ją zapomnę i będę mogła przeczytać ja drugi raz:))
:))) Rozłożyłaś mnie na łopatki "Wyczekuję tego momentu, gdy trochę ją zapomnę i będę mogła przeczytać drugi raz". Dla takich słów i takich chwil naprawdę warto żyć.
Dla mnie zdecydowanie "Bezdomna" jest tą książką która wywarła na mnie największe wrażenie i tkwi we mnie do dziś,choć muszę powiedzieć ,że przeczytałam wszystkie Twoje książki,no prawie,bo nowości jeszcze przede mną.O ile pozostałe są fajnymi opowieściami niejednokrotnie wyciskającymi łzy czy powodujące śmiech o tyle bezdomna jest książką o tematyce którą nie poruszy każdy,bo nie warto,bo nie potrafią ,bo może nie ma o kim pisać,bo któż to jest bezdomna,to przecież nikt ważny.A przecież każdy człowiek ma swoją historię i ten bezdomny nieraz najtragiczniejszą.Pozdrawiam Cię cieplutko i gratuluję sukcesu:))Pisz Kasiu pisz:)może prześcigniesz Kraszewskiego:)))czego Ci z całego serca życzę:))))
Spotkałam i rozmawiałam z kilkoma Bezdomnymi – przed i w trakcie pisania książki – każdy miał swoją historię, która uczyła jednego: pokory. Do życia i Losu.
Dzięki za życzenia. Staram się jak mogę :)))
"Wiśniowy dworek" jest moją Pierwszą 🙂
Mimo, że wszystkie książki Pani Kasi są według mnie wspaniałe, to właśnie ta jest dla mnie tą naj – ważniejszą.
Otrzymałam ją w prezencie od przyjaciółki w chwilach, których najbardziej potrzebowałam odbicia od problemów.
Pomogła mi i rozpoczęła moją przygodę ze "światem Michalakowej" 🙂
Dziękuję Pani Kasiu, pozdrawiam
Ech ten Daniel…
To ja dziękuję :*
Moja przygoda z Pani twórczością zaczęła się od "Sklepiku z niespodzianka". Dlatego mam ogromny sentyment do tej serii. Każda Pani książka wnosi do mojego życia malutkie zmiany za które jestem ogromnie wdzięczna, bo są to zmiany dzięki którym czuje się lepiej i łatwiej odnajduje się w tym świecie.
Jednak ostatnio do moich rąk wpadła książka "Ogród Kamili" i urzekła mnie ta historia jak i sama bohaterka. Czytając tą książkę w pewnych momentach czułam jak by tekst był o mnie, o moich przeżyciach i uczuciach. Sprawiła, że upewniłam się w przekonaniu iż wart marzyć i nie należy się poddawać.Oczywistą sprawą jest, że większość z nas boi się nowych rzeczy, sytuacji i nieznanego. Natomiast Pani pokazuje, że nie wszystko jest takie straszne jak mogło by nam się wydawać. Jestem Pani bardzo wdzięczna, że w książce "Ogród Kamili" gdy przedstawia pani postacie nie narzuca mi jak mam tą postać postrzegać i oceniać, każda postać ma w sobie tajemnice i to sprawia, że wierze iż nawet Jakub przedstawiony jako drań, który zostawił Kamile kiedy ona go potrzebowała, ma coś na swoje usprawiedliwienie. Ciesze się że pojawił się Łukasz i sprawił, że życie Kamili zaczęło się zmieniać. Dlatego nie mogę doczekać się gdy kolejne części trafia do mnie i cała tajemnica się wyjaśni.
Na zakończenie chciałam napisać, że wszystkie książki są wspaniałe, jednak "Ogród Kamili" pojawił się w moim życiu w najbardziej odpowiednim momencie, dlatego stała się ona moją ulubioną.
Po przeczytaniu tej książki i pod wpływem emocji jakie mi towarzyszyły namalowałam obraz, który przedstawia okładkę ponieważ uważam, że idealnie oddaje klimat i postać Kamili. Zdjęcie obrazu wyśle na adres mailowy a.zemanek@wydawnictwoliterackie.pl ponieważ nie znalazłam maila do Pani.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuje 🙂
Kochana, koniecznie wyślij do Pani Ani Zemanek, a ja na pewno go dostanę!
Co do Kamili… trudno w dzisiejszych "szczurzych" czasach przyznać się do słabości, zagubienia, strachu… Ale odwaga pojawia się wraz z Wielkim Marzeniem, ot co :))
Obraz wysłany 🙂
Pani Kasiu, kocham wszystkie Pani książki, każda ma w sobie coś niezwykłego, ale szczególnym sentymentem darzę Poczekajkę. Po pierwsze, długo jej szukałam (nie było jeszcze wznowienia), buszowałam po internecie, biegałam po księgarniach, aż w końcu jakaś zbłąkana owieczka wystawiła używany egzemplarz na allegro (prawie umarłam z radości). Po drugie: jak już dorwałam Poczekajkę w łapki i chłonęłam treść, doszło do mnie (w dosyć dziwnym momencie mojego życia), że nikt nie ucieknie przed przeznaczeniem, bo prędzej czy później ono nas dopadnie.
Poczekajka była dla mnie swego rodzaju reanimacją i przebudzeniem.
Pięknie powiedziane.
:*
Tą moja najpierwszą, najulubieńszą, najwięcej razy przeczytaną jest "Poczekajka". A dlaczego, bo jest to książka, którą czytając płacze się i śmieje jednocześnie. Jest to opowieść pełna magii o marzeniach, które się spełniają (chociaż jak pokazuje ciąg dalszy trzeba uważać o czym się marzy bo potem możne się to spełnić), o przyjaźni, o trudnych decyzjach, ale też o inwentarzu wiejsko-zoologicznym, o Pandzie-Psie, o litach Anaeli i Amrego i truskawkowym płynie do kąpieli niemowląt.
Książkę tą samą wyszukałam na półce w bibliotece, bo spodobała mi się okładka 😀 i nikt nie był w tanie mi powiedzieć czy jest dobra, czy nie, bo byłam pierwszą czytelniczką. Pomimo że przeczytałam większość Pani książek i z niecierpliwością czekam na kolejne premiery, to tą naj… zawsze zostanie "Poczekajka" (największym zaskoczeniem był "Mistrz"- mistrzostwo świata i "Bezdomna" – ciężka do przeczytania, ale warta trudu).
:)) Panda-pies i krówka Wiedźma…
I mimo, że "Mistrz" to "mistrzostwo świata" według kochanej Czytelniczki, to jednak "Poczekajka" " 😉
Historię z Pani książkami zaczęłam od cyklu "sklepik z niespodzianką" uważam ze to są 3 najlepsze książki jakie kiedykolwiek czytałam ! Te książki zauroczyły mnie tym że mają w sobie tyle ciepła . Uważam że te książki pokazują że początki zawsze są trudne , ale dzięki pomocy przyjaciół można osiągnąć bardzo dużo . Wy tych książkach można znaleść też miłość,zazdrość i nienawiść .Oraz jakie problemy dotyczą zwykłych ludzi, którzy szukają własnej drogi.Pokazuje też jak się można cieszyć z życia . 🙂
Czekam na dalsze Pani książki z niecierpliwością 😉
Albo to zbieg imion i nazwisk, albo dwa zgłoszenia. Poproszę o informację, czy Nadzieja, Czy Sklepik!
Odpowiedź prosta sklepik . 🙂
"Rok w Poziomce" – od niego wszystko się zaczęło…
Nigdy nie kupowałam książki tylko z powodu ładnej okładki, ale z nią było zupełnie inaczej.
Urzekła mnie klimatyczna okładka, piękny, a zarazem skromny domek i jesień w tle. Na sercu zrobiło mi się jakoś cieplej i bez wahania książka znalazła się w moim koszyku. Dopiero później odkryłam nie tylko cudowną treść, ale również Panią, Pani Kasiu.
Pojawiały się kolejne książki i kolejne…. a ja tylko utwierdzałam się w przekonaniu, że oprócz jedynych w swoim rodzaju okładek zawsze znajdę ciekawą historię.
I tak jest do dziś, że marzę aby usiąść w wygodnym fotelu i przenieść się do innego świata… 🙂
Pozdrawiam cieplutko,
Ilona
Bardzo dziękuję za komentarz, od którego robi się naprawdę cieplutko na sercu. Poziomeczka ze swoją poziomkową okładką… :))
Sięgam po Pani książki często, są one dla mnie swoistym balsamem dla duszy.
Przeczytałam kilka Pani książek: serię z kokardką, serię owocową, poczekajkową, „Ogród Kamili” i „Czarnego Księcia” (to chyba już kilkanaście!:). Na półce czeka na mnie jeszcze „Przepis na szczęście”. I trudno, naprawdę trudno wybrać tą jedną jedyną. Kilka miesięcy temu stwierdziłabym, że moją ulubienicą jest Bogusia i jej Sklepik z Niespodzianką, jednak dzisiaj najbliższa jest mi „Poczekajka”. Żeby odpowiedzieć na pytanie: dlaczego? muszę wspomnieć, o ostatniej rozmowie z narzeczonym, w której stwierdziłam, że (może to dziwnie zabrzmi) jestem drimerką! Tak. To, co ostatnio dzieje się w moim życiu przechodzi moje najśmielsze oczekiwania!
Pochodzę ze skromnej rodziny. Będąc małą dziewczynką pamiętam, że bywały miesiące, w której moi rodzice ledwo wiązali koniec z końcem. Ponadto, mój ojciec nigdy nie stronił od alkoholu. Bywało różnie… Ale ja już jako nastolatka przyrzekłam sobie, że stworzę dobrą i kochającą się rodzinę. Jak jest dzisiaj? Skończyłam dzienne studia, pracuję w zawodzie i mam kochającego narzeczonego, z którym pobieramy się za niecałe 5 miesięcy! Wspólnymi siłami udało nam się urządzić przytulne mieszkanie. Ale kilka dni temu dostaliśmy propozycję kupienia prześlicznego domu na obrzeżach miasta. Jestem w szoku i nie potrafię podjąć racjonalnej decyzji, dlatego powiedziałam przyszłemu mężowi, że mu ufam i będzie tak, jak on zdecyduje. Moje marzenia powoli się spełniają!
Dzisiaj po południu wzięłam do ręki „Zachcianek”, przeczytałam kilkadziesiąt stron i znowu się wzruszyłam, kiedy Patrycja i Łukasz natknęli się na siebie w poczekajkowym ogrodzie. Oboje powiedzieli o swoich marzeniach. Marzenie Patrycji jest również moim: „Tak. Teraz, gdy mam już i Chatkę, i zoo, najbardziej pragnę dzieci”…
Wyobrażacie sobie życie bez marzeń?
Nie wyobrażamy sobie. A Ty, kochana, rzeczywiście jesteś Drimerką i to taką przez duże D.
Wszystkiego najcudowniejszego Ci życzę na nowej drodze życia! :*
Odpowiem krótko: Dziękuję! :*
"Lato w Jagódce" – jest to pierwsza książka, którą przeczytałam (nie pierwsza w życiu, ale Pani autorstwa:-), wypożyczyłam ją z mojej zaprzyjaźnionej biblioteki, a dlaczego ta? Myślę, że każda z Nas (kobiet) jest taką Gabrysią Szczęśliwą, bo każda z Nas o czymś marzy, każda z Nas ma jakiś kompleks czy to prawdziwy czy wymyślony.. Książka ta "przekazała" mi prawdę życiową, że w naszym życiu nic się nie dzieje bez powodu, zarówno te dobre jak i złe zdarzenia czegoś Nas uczą i po "coś" są.. "Lato w Jagódce" to książka, która daje wiarę i nadzieję, że jeśli czegoś naprawdę chcemy prędzej czy później to się spełni ! Dziękuję za to, że Pani piszę, bo najważniejsze w życiu jest robić to co się lubi z pasją 😉 Pozdrawiam , Ania Olszewska
Mam to szczęście, że moja praca jest moją pasją.
Wpisuję Czytelniczce Ani: Jagódka.
:))
Pani Kasiu, pisze Pani piękne książki… pokazując, że świat nie zawsze jest kolorowy i szczęśliwy, że ludzie mają różne problemy, ze czasami warto zacząć od nowa, postawić na coś nowego, ze nie zawsze czarne to czarne a biale jest nieskazitelne… Uważam, że wszystkie książki Pani autorstwa są świetne, jednak "nominuję" ZMYŚLONĄ….książkę, przy której płakałam i śmiałam się na zmianę… książkę, która pokazala że problemy dorosłych zmieniają świat dziecka, że pociechy nie są głuche ani nieczułe, że czasami rozwiązania są "dziecinnie" proste…. pozdrawiam i życzę nowych zaskakujących pomysłów literackich….
Bardzo dziękuję :))
Mam nadzieję, że pomysłów nie zabraknie mi nigdy.
Nie zdajcie sobie sprawy, moje Kochane, ile radości przynoszą mi Wasze komentarze.
Dziękuję!
:*:*
Och Kochana …wszystkie Twoje książki, które czytałam stoją sobie dumnie na półeczce u mnie jako "Ulubione". Skoro jednak muszę wybrać – to chyba seria "Poczekajkowa" bo od tego zaczęła się moja znajomość z twórczością KejtM – i ta seria akurat była przeze mnie czytana, gdy moja dusza bardzo pozytywnych emocji bardzo potrzebowała.
Druga to " Gra o Ferrin" bo to właśnie dzięki niej znajomość przeszła na wyższy "level" – za co Ci bardzo dziękuję.
:-**
To były czasy… :))
Ciężki wybór. Wszystkie książki mają to coś, co czytelnika przyciąga i nie pozwala mu odejść, to coś, co sprawia ,że chce się więcej i więcej. Najbliższa memu sercu jest "W imię miłości" Pokochałam ją za oczywiście osóbkę Ani oraz za wzruszenia, których mi nie oszczędziła. dziękuję Pani Kasiu:)
W dodatku książkę tę wygrałam w konkursie za recenzje i już nie oddam jej nikomu. Nigdy;)
To ja Ci dziękuję, droga Czytelniczko. :))
Dla mnie wybór był oczywisty: "Powrót do Ferrinu". To moja ulubiona z pani książek. Chociaż wyszła całkiem niedawno przeczytałam ją już z dziesięć razy! Nie przesadzam. Za każdym razem odkrywam jakiś nowy szczegół, który poprzednio mi umykał. Gdy czytam tę książkę czuje jakby otwierał się przedemną portal do Ferrinu. Ten świat dosłownie wciąga. Podoba mi się to, że nigdy nie wiadomo jak skończy się dana część, a każda przygoda jest wielkim zaskoczeniem dla czytelnika. Moim zdaniem najlepsze pani książki to właśnie Kroniki Ferrinu i już nie mogę się doczekać kolejnej części!
To mnie uszczęśliwiłaś tym komentarzem!
Dzięki!
:*
W imie milosci-przywrocila nadzieje przezyalam podojnie bo moj Tata przegral z choroba nowot.Drugi raz w zyciu plakalam na ksiazka bo jest po prostu madra.Mojej chorej na Parkinsona mamie tez przyniosla swiatelko w tunelu wiec prosimy o II tom niech sie pisze i porusza do glebi wydobywa to co sercach najlepsze Pozdrawiam
Chociażby dla Ciebie, droga Czytelniczko, i Twojej mamy napiszę ten II tom.
:*
Wybór jest trudny, ale najsilniejsze uczucia żywię do „Bezdomnej”. Zaciekawiłam się nią w chwili, gdy mama przyniosła ją do domu. Zerknęłam kątem oka na pierwszy rozdział i było po mnie. Cztery godziny później czytałam ostatnią stronę, nie mogąc uwierzyć, że to już koniec. Ta książka mną wstrząsnęła. Wydawała się tak realna, że w pewnym momencie miałam trudności z odróżnieniem literackiej fikcji od rzeczywistości! Bohaterkę trudno jest lubić, ale pomimo tego z przerażeniem obserwowałam jej dalsze losy i „niespodzianki”, które fundowało jej dotychczas życie. Miałam ochotę trzaskać drzwiami, krzyczeć, biegać, odreagować emocje zgromadzone podczas godzin czytania, które zostały uwolnione z ostatnim wyrazem „Bezdomnej”. Na szczęście skończyło się na wydeptaniu ścieżki pomiędzy kuchnią a pokojem, jednak „Bezdomną” będę jeszcze długo wspominać, ponieważ zawarta w niej historia i obezwładniające uczucia trafiają do czytelnika bez względu na wiek, czego jestem żywym dowodem.
Taaak, "Bezdomna", ciężko było mi pisać i przeżywać tę książkę…
Ciężkie zadanie Pani postawiła, wszystkie są świetne, każda na swój sposób 🙂 I tak Sklepik z Niespodzianką był moim pierwszym spotkaniem z Pani książkami i od razu pochłonęła mnie Pani twórczość, seria poczekajkowa natomiast miejscami rozbawiała mnie do łez i poprawiała humor choć były też momenty tragiczne przy których z niecierpliwością czekałam co będzie dalej. W serii owocowej zaś opisane są świetne historię z wielkim przesłaniem.
Jednak jako tę jedną jedyną najbardziej ulubioną i mi najbliższą jest Ogród Kamili. Kamila jest prawie taka sama jak ja: uwielbia czytać, marzyć no i te róże – najpiękniejsze z kwiatów 🙂 a historia opowiedziana w tej książce jest wręcz niesamowita. Wciągnęła mnie od pierwszej strony i to tak bardzo że nie mogłam się od niej oderwać. Chciałam tak szybko ją przeczytać, że aż plątały mi się literki 😀 Teraz z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg tej historii, bo zamiast na koniec wyjaśnić się, wszystko poplątało się jeszcze bardziej 🙂 Mam nadzieję, że Kamila ostatecznie przyjmie Sasankę i będzie mogła cieszyć się szczęściem u boku Łukasza, który jest ideałem mężczyzny 🙂 A Gosia przezwycięży ten koszmarny lęk i też będzie szczęśliwa gdyż obie na to zasługują po takich strasznych przeżyciach.
Dziękuję za tak fantastyczne książki, gratuluję talentu i pozdrawiam serdecznie 🙂
Prawie zgadłaś, co do c.d. Ogrodu Kamili… :))
Ależ to trudny wybór wybrać tę naj… Skoro jednak mus jest wytypować tylko JEDNĄ JEDYNĄ, to dla mnie z pewnością jest to "Poczekajka". Do tej książki mam wyjątkowy sentyment. To od tej książki wszystko się zaczęło. To właśnie Patrycja i jej perypetie sprawiły, że sięgnęłam po kolejną książkę autorki (wtedy mi zupełnie nieznanej) i kolejną… i kolejną… I tak właśnie zrodziła się moja miłość do Twojej twórczości Kasiu, a "Poczekajka" zajmuje honorowe miejsce na półce.
:)) Bardzo się cieszę, kochana Al, i mam nadzieję, że chłopaki rosną zdrowo (nie mówiąc o mojej przyszłej synowej. :)))
Nie wiem czy będę oryginalna, ale dla mnie najważniejszą był pierwsza Pani książka jaką czytałam, a mianowicie "Rok w Poziomce". Lektura ta dała mi tyle nadziei i wiary w to, że nawet w najgorszym momencie życia, kiedy wydaje się, że wszystko jest przeciwko nam, marzenia mogą się spełniać, potrzeba tylko nadziei i determinacji. Została mi ona przywrócona i wraca za każdym razem w chwilach niepewności, gdy zaglądam do swoich ulubionych fragmentów pozycji. Poza tym pozwoliła uwierzyć w to, co dotąd wydawało mi się najbardziej nierealną rzeczą w życiu , a mianowicie w to, że kiedyś skończę pisać historię, która siedzi mi w głowie i znajdę swoje maleńkie wydawnictwo, które przyjmie mnie tak ciepło jak Ewa "Lato w Jagódce" 😀
A ja będę za Twoją opowieść trzymała kciuki. :))
Nie da się.
Po prostu się nie da z pośród tylu pięknych wypowiedzi wybrać tej jednej. Znów będzie kilka zwyciężczyń, już ja to czuję!
W imię miłości
Wycisnęła mega dużo łez, ale to moje credo wszystko w imię miłości
Nie mogę jednak nie wspomnieć o Sekretniku , który jak pisałam już pomógł odpowiedzieć jak żyć, gdy byłam na zakręcie.
Stanowczo to i moje motto życiowe.
Najbardziej pozytywnie kojarzy mi się książka pt. „Rok w poziomce”. Nie była to co prawda pierwsza książka Pani Kasi Michalak, jaką czytałam, ale mam wyjątkowe wspomnienia związane z okresem kiedy tą książkę czytałam. Za każdym razem kiedy widzę okładkę tej książki to przypomina mi się jak dopiero co wprowadziłam się do nowego mieszkania i odpoczywając po pracowitym dniu siedziałam sobie na moim malutkim tarasiku, z książką w jednej ręce, a z kawą w drugiej. Zarówno treść książki, jak i otoczenie sprawiało, że całkowicie „odlatywałam” od rzeczywistości. To był naprawdę cudowny czas.
Pierwsze dni we własnym domu… :))) Do dziś pamiętam, jak się bałam nocy w lesie, a Tosia po mnie łaziła miaucząc przeraźliwie. 🙂
Pani Kasiu pisze Pani tak, że wszystkie książki dosłownie połykam w jeden dzień. Najbardziej jednak przypadły mi do gustu i wywołały we mnie wspomnienia, a nawet czasami zakręciła się łezka w oku od "Nadziei", także nie pogardziłam super "Mistrzem". Nie chcę cukrzyć więcej, ale oby takich książek więcej, które pozwalają zrozumieć wiele rzeczy i w końcu się zatrzymać i zastanowić się nad swoim życiem. Po przeczytaniu "Nadziei" czułam się jakby czas się cofną o dobrych parę lat, jak również dopiero zauważyłam jak się mogła czuć ta druga osoba. Jestem pod wrażeniem i czekam na więcej takich książek:)
Och, bardzo się cieszę, że spojrzałaś, kochana Czytelniczko, na sytuację z dwóch stron. To czasem naprawdę wiele wyjaśnia…
Ha, nie mogę się wypowiedzieć, bo jako jedna z nielicznych na tej planecie nie przeczytałam jeszcze wszystkiego. Przede mną "Bezdomna" i "Powrót". Dlatego nie mogę napisać, że moim numerem 1 czytanym coś z kilka razy jest "Zmyślona" (bo mnie zaskoczyła, bo przeczytałam ją jako pierwszą, nie wiedząc, kim są Patrycja, Łukasz i Gabriel, bo łączy wątki humorystyczne z trudnymi tematami, bo jest o przyjaźni i wybaczaniu, Kasiu, przecież ja to piszę za każdym razem, więc nic nowego tu nie będzie). No więc nie mogę napisać tego wszystkiego, bo kiedy się okaże, że większe wrażenie robią te dwie pozostałe, wyjdę na niezłą kłamczuchę. Zatem nie biorę udziału w konkursie… Szkoda… Ale cóż poradzić, że zamiast mnie te książki aktualnie czytają moje koleżanki, a ja biedna w kolejce… Pozdrawiam przed tłustym czwartkiem, życząc wrażeń smakowych przy książkach i pączkach. Anna
O nie, nie, zapisuję: Anna – "Zmyślona". :))
Ciężko Kasiu wybrać tylko jedną z Twoich książek spośród tych, które dane mi było przeczytać. Jeśli jednak już muszę to wybiorę "Nadzieję". Ta książka wzbudziła we mnie ogromną burzę emocji. Poturbowała mnie z każdej strony, a na sam koniec zostawiła z rozdziawionymi ustami oraz szklistymi oczami. To tego typu książka, która już na zawsze zapada w pamięci i sercu. Dlatego jeśli mam wybrać jeden tytuł, niech to będzie właśnie "Nadzieja".
Cenię sobie Twoje zdanie tym bardziej, Kochana, że jesteś wymagającą Czytelniczką.
Bardzo się cieszę, że właśnie "Nadzieja". :*
Uważam, że wszystkie książki Pani Kasi są cudowne. Aczkolwiek ,,W imię miłości '' jest książką uroczą, przepiękną i poruszającą. Bardzo się wzruszyłam. Postać Ani jest najlepszą ze wszystkich. Ta historia była cudowna. Pokazała jak miłość i choroba potrafią zmienić człowieka. Polecam wszystkim ;*
Bardzo dziękuję. Choć nie zawsze kończy się to tak, jak w książce, niestety………
Rzadko zdarza mi się płakać przy czytanych książkach. Pani Kasi, dzięki rewelacyjnie napisanej książce "W imię miłości" udało się wywołać u mnie łzy wzruszenia. Historia małej Ani poruszyła mnie do głębi. Przez cały czas czytania (a połknęłam tę książkę w rekordowym tempie ;)), a także po zakończeniu lektury nie mogłam zapomnieć o losach dziewczynki. Byłam pod wrażeniem tego, że Ania pomimo swojego bardzo młodego wieku potrafiła dorosnąć i radzić sobie w wielu trudnych sytuacjach.
Pani Kasiu, dziękuję za te wszystkie piękne książki, które wywołują u mnie wiele emocji i do których często wracam z wielkim sentymentem 🙂 Pozdrawiam 🙂
A ja dziękuję za tak ciepłe słowa… Życzę wiele szczęścia i radości w życiu…
A jednak mam jeszcze szansę! Ostatnio odwiedzając to miejsce byłam pewna, że konkurs trwa do 24.02 i pomyślałam ehhh…. ominęło mnie, a tu taka niespodzianka :).Tylko jak tu wybrać jak uwielbiam wszystkie z nich?! Cóż mam straszny dylemat……. Jednocześnie napisałabym "Poczekajka" i "Gra o Ferrin", jednak muszę wybrać jedną z nich i tu się zaczynają schody, ponieważ obie są bliskie mojemu sercu…. Obie z nich są pełne magii, lecz z uwagi, że muszę się zdecydować na jedną wybiorę "Grę o Ferrin",mimo że to "Poczekajka" pojawiła się pierwsza w moim życiu i wiele w nim zmieniła. Standardowo utożsamiałam się z bohaterkami obu powieści i to właśnie Karolina bardziej od Patrycji jest podobna do mnie. Z pracy wraca wypalona i niedoceniona…i to tyle jeśli chodzi o podobieństwo 😀 , tyle że ona trafia do magicznego miejsca, które mimo iż nie jest do końca bezpieczne pochłania ją bez reszty. Ja czekam na znalezienie swojego małego światka:) Być może mam zbyt wybujałą wyobraźnię ale ta książka sprawiła, że mogę do niej wracać w nieskończoność (podobnie jak do Poczekajki). Dlatego strasznie nie mogę się doczekać kiedy przeczytam kolejny tom Ferrinu. Dość chaotycznie to opisałam i pewnie wielu rzeczy nie uwzględniłam, ale czas goni a decyzję trzeba podjąć 🙂
Nie wiem dlaczego, ale dopiero niedawno zaczęłam czytać Pani książki. Tą pierwszą od której się zaczęły moje nieprzespane noce i "zaczytane" dni był "Ogród Kamilii". Kupiłam tę książkę, aby sobie "coś" poczytać w minione święta i jakież było moje zdziwienie (gdy skończyłam w wigilijny poranek), że ta książka się nie kończy, jest pierwszą z serii… Byłam na siebie zła, że nie doczytałam tej informacji w internecie i od tamtej pory wręcz pochłaniam Pani książki. Czytam wszędzie, w pracy, w domu i nikt nie jest w stanie mnie od nich oderwać, nawet dzieci kręcące się po domu i wołające co chwilę mamo. Od świąt do chwili obecnej przeczytałam 11 z Pani książek (zmuszałam się przy tym do "wolnego" od czytania, aby doprowadzić dom do porządku przed kolejną serią) i zaraziłam nimi koleżanki z pracy, kupujemy różne i się nimi wymieniamy. Przeczytałam już serie z kokardką i owocową, Grę o Ferrin i Bezdomną, teraz zaczynam serię Poczekajkową, ale nadal "Ogród Kamilii" uważam za tą NAJ NAJ. Ta opowieść jest tak pełna emocji i nieprzewidywalna jak mało innych. Już nie mogę się doczekać Gosi, ale jedno jest pewne jak tylko Kamila do mnie wróci jeszcze raz ją przeczytam i pewnie nie będzie to ten jedyny… Czy Gosia też mi się tak spodoba i jak ja wytrzymam to czekanie na trzecią część? Dziękuję za Pani książki i czekam na więcej, bo pewnie niedługo będę miała przeczytaną całą 20 🙂
Kochana Kasieńko, długo zastanawiałam się, którą z Twoich książek wybrać, kurcze, to naprawdę trudny wybór, bo w każdej którą czytam zakochuję się i oddaję 😀 Ha jak to zabrzmiało! Wybrałam jednak Poczekajkę, nawet już nie z sentymentu, do niej i (starej) okładki, którą uwielbiam. Ale dlatego, że kojarzy mi się z Tobą, a Ty kojarzysz mi się ze szczęściem, nadzieją, marzeniami, ciepłym czerwcowym słońcem, uśmiechem, radością, cudownym kojącym głosem słodkim jak poziomki 🙂 z lodami waniliowymi, najpyszniejszymi jakie kiedykolwiek jadłam 😀 W każdej z Twoich książek odnajduję nadzieję i wiarę we własne marzenia, każda czegoś mnie uczy, czymś wzrusza i zmusza do działania. Ale to właśnie Poczekajka to zapoczątkowała – dziękuję Ci za to… Twoja Klotilda :*
Najdroższa matko Raula de Luca,
„Mistrz” był moim pierwszym spotkaniem z Twoją twórczością i muszę przyznać, że to doświadczenie było jak objawienie, grom z jasnego nieba. Byłaś dla mnie wtedy nieznanym przewodnikiem, ale zakochałam się od pierwszego akapitu. I mimo, że jestem pod wrażeniem innych Twoich powieści, nie potrafię zapomnieć o tych uczuciach, które poczułam po raz pierwszy zagłębiając się w Twoją twórczość. To trochę tak jak z pierwszą miłością, choć po niej przychodzą inne zauroczenia, ta pozostaje w sercu na zawsze. „Mistrz” wystawił moja wrażliwość na ciężką próbę, zalał falami emocji i na koniec pozostawił mnie z kacem i wyrazem niedowierzania na twarzy. Niewielu autorów umie ze zwykłego pocałunku zrobić sceny, która ma w sobie więcej erotyzmu niż cała trylogia „Greya”. Uwielbiam te ciarki na plecach, suchość w gardle, łzy i tachykardię, które są wynikiem naturalnych reakcji organizmu na Twoje słowa. Mam nadzieję, że kiedyś doświadczę wybiórczej amnezji i znów „pierwszy raz” spotkam się z „Mistrzem”
Pozdrawiam,
Aga
Ja zaczęłam przygodę z Pani książkami podczas ostatnich wakacji. Ach! Ile się naszukałam w okolicznych księgarniach i bibliotekach "Roku w Poziomce", ale nie. Nie udało się. Trafiłam na "Poczekajkę" i przeżyłam wspaniałe chwile razem z Patrycją, robiąc sobie tylko przerwy na posiłki, tak bardzo zbędne podczas czytania, bo "Mamo! Wiatrak się pali, a ty mnie wołasz na obiad?". Jednak moją ulubioną napisaną przez Panią powieścią jest "Lato w Jagódce". Myślę tak, ponieważ w niej nawet smutek był SZCZĘŚLIWY! I Gabrysia była Szczęśliwa, Paweł był szczęśliwy i ja byłam szczęśliwa! Jej, jeszcze nigdy nie uśmiechałam się tak bardzo do książki. W tej powieści nie ma takiej strony, która nie zostałaby obdarzona przeze mnie uśmiechem, bo nawet kiedy były momenty wzruszające, ja już z niekrytą radością czekałam na to, aż wreszcie nastąpi wesoła chwila. Lubię tę powieść także za to, że jest tak bardzo inna niż wszystkie i to w jak najbardziej pozytywnym sensie! ; )
Pozdrawiam i dziękuję, że napisała Pani tę SZCZĘŚLIWĄ książkę,
Karolina
Najbliższa memu sercu jest chyba "Nadzieja", a czemuż to? Cóż.. tak zaczęła się moja przygoda z KejtM, ale to nie jest powód. Powodem jest główna bohaterka, którą z początku znienawidziłam, lecz później pokochałam całym sercem, aż do utraty tchu… Tak bardzo do tej pory nie mogę znieść jej bólu… Całe dzieciństwo miała zrypane, ale dzięki Aleksowi uwierzyła, że ten lepszy świat jednak istnieje. To on był jej lepszym światem, jej nadzieją, a nadzieja umiera ostatnia… Dlatego nie dziwię się jej gierkom, Liliana chciała być kochana i próbowała zatrzymać swoja miłość za wszelką cenę, a kiedy już ona jej uciekała, szukała jej gdzie indziej. I cóż można zrobić w takiej sytuacji? Walczyć, czy się poddać? Mogę powiedzieć, że utożsamiam się z tą bohaterką, bo sama nie mam łatwego życia, ale poszukuję mej nadziei, którą wiem, że na pewno kiedyś spotkam i to mi daje siłę każdego dnia. 🙂
Może to i nie do końca będzie odpowiedź na to pytanie, ale przynajmniej będę szczery. Nie miałem jeszcze okazji przeczytać żadnej z Pani książek – natrafiłem na tego bloga przypadkiem, kiedy po napisaniu swojej książki, chciałem dowiedzieć się jak wygląda proces wydawniczy z perspektywy prawdziwego pisarza. Trafiłem tu i zostałem. Z wielką nadzieją poszukiwałem w mojej bibliotece książek Pani autorstwa, ale bezskutecznie, ostatecznie niedawno zamówiłem "Grę o Ferrin" i spodziewam się jej po weekendzie. Może nie jestem w stanie odpowiedzieć, którą z Pani książek uważam za najlepszą, niemniej jako ktoś, kto jeszcze nie miał okazji zakochać się w Pani twórczości, mogę powiedzieć, która najbardziej mnie urzeka. Jest to "Ogród Kamili". Ilekroć spoglądam na jego okładkę, za każdym razem czuję rodzące się w sercu pragnienie, by chwycić tę książkę w swoje dłonie i przeczytać. Ta okładka mnie oczarowała i bezsprzecznie zachęciła do lektury. Czy mogę określić tę książkę najlepszą? Na razie nie mogę mieć w tym temacie zdania – niemniej, może kiedy w końcu uda mi się dostać tę publikację, będzie ona początkiem mojej przygody z twórczością Katarzyny Michalak i któregoś dnia napiszę tu komentarz już nie jako fan "blogerki" lecz pisarki? 😉
Droga Pani Kasiu,
Moją ulubioną z Pani książek zdecydowanie była „Gra o Ferrin”. Odmieniła moje spojrzenie na polską fantastykę. Dotąd myślałam, że polska fantastyka to jedynie nudni, nieutalentowani autorzy, tacy jak Sapkowski; takoż sądziłam, że fantastyka ogólnie to jedynie nudziarze pokryci zatęchłym pyłem dziejów, jak Tolkien. Może się wydawać dziwne, iż z taką łatwością odrzucam w kąt cały dorobek klasyki współczesnego fantasy – ale może to właśnie jest jej największą wadą? Ta "klasyka", która więzi, dławi i uwiera nieprzyjemnym językiem, powolnością akcji i schematycznością postaci, na tle których Pani powieść zdaje się być cudownym zaskoczeniem. Uważam, iż to właśnie wyróżnia Panią wśród innych – Pani zdaje się doskonale znać swoich czytelników – i pisać w sposób, którym im wyda się zrozumiały. Głęboko Panią podziwiam za tę empatię (a nie wątpię, iż mogłaby Pani zabłysnąć kunsztem miary Sapkowskiego!). Dopóki nie poznałam Pani, w ogóle nie przepadałam za książkami, ale jak można przebrnąć przez takich autorów jak Sienkiewicz czy Dickens, Pani Kasiu? Jednak na urodziny dostałam „Grę o Ferrin” od dobrej przyjaciółki i zmieniło to moje postrzeganie literatury, a przynajmniej przekonało, że istnieje literatura na wysokim poziomie i nie na wszystkie książki patrzeć należy z tym samym nieprzekonaniem. Dickens i Sienkiewicz się nie zmienią, ale och, teraz mam Panią, Pani jest taka cudowna!
Główna bohaterka Gry, Anaela, od razu mnie urzekła. Jej inteligencja była niezwykła i godna podziwu, a choć zachowanie bywało dziecinne, jednak dopełniał go niewątpliwy talent i dobre serce. Była idealnie skonstruowaną, rzeczywistą postacią i wprost nie wierzę, że można stworzyć tak żywą, sympatyczną, dającą się lubić bohaterkę. Także otaczające ją postacie wydawały mi się wyjątkowe, miałam ochotę ich poznać, polubić. Nienawidziłam, o dziwo, tych, których nienawidzić należało: markizy de Sade i innych złych, seksistowskich zwyrodnialców. Wiedziałam, że Anaela da sobie z nimi radę!
Świat przedstawiony także mnie urzekł. Nie dostrzegłam żadnego błędu, nie to co u Rowling (bez przekonania przeczytałam dwa pierwsze tomy jej cyklu o Harry’m Potterze czy jak mu było, nie rozumiem, o co ten cały szum, patrząc z tej perspektywy, Pani powinna być autorką znaną na skalę kosmiczną ; )). Zaskakuje mnie, jak zgrabnie można połączyć dwa światy, jednocześnie dysponując tak ogromnym zapasem niesamowicie rozwiniętej wyobraźni i pomysłów. Widać, że wszystko Pani dogłębnie przemyślała. Pani zdumiewająca znajomość realiów i mechanizmów wielkiej polityki stawia pod znakiem zapytania przyczyny popularności A. A. Martina.
Podziwiam również Pani niesamowite poczucie humoru! Ileż to razy w trakcie lektury wtulałam głowę w poduszkę, starając się, by śpiący w pokoju obok rodzice (tak! Pani Książki tak mnie wciągnęły, iż nie mogłam zasnąć z niecierpliwości, co stanie się w kolejnym rozdziale) nie usłyszeli mojego śmiechu. To niesamowite, jak można dysponować jednocześnie tak niezmiernym talentem, humorem, szczerym zrozumieniem i empatią, którą można wyczuć w Pani książkach i być przy tym tak otwartym na innych! Mam nadzieję, że wybaczy mi Pani tę drobną prywatę, jednak oprócz Pani wspaniałych książek podziwiam Panią także jako osobę.
Głęboko również podziwiam dopracowanie, ilość szczegółów, jakie można znaleźć na kartach Pani powieści. Jest to wprost niebywałe – ile musiała się Pani napracować! A mimo to, nie widać w tym robocizny (prawdę mówiąc, uważam, że wielką wadą współczesnych pisarzy jest pisanie "na zamówienie"), ale szczerą pasję.
Być może moje insynuacje mogą wydać się Pani przesadą – kimże jestem, by oceniać światowy rynek literatury? Jednak chciałabym, by wiedziała Pani, iż słowa te płyną ze szczerego serca. Serca szczerego, przepełnionego miłością do Ferrinu i Anaeli, miłością do tej wspaniałej historii, która na zawsze pozostanie gdzieś we mnie, pomagając mi w trudnych chwilach i skłaniając, bym sięgnęła po „Grę o Ferrin” po raz kolejny.
Czekam na dzień, w którym książka ta stanie się inspiracją dla przyszłych pokoleń; oraz, rzecz jasna, na ekranizację. Trailer, choć znakomity, nie daje nam wszystkiego, co daje nam powieść. Jest po prostu zbyt krótki (ale i tak proszę ode mnie pogratulować aktorom i narratorowi, wszyscy spisali się znakomicie!). Została Pani już nominowana do Zajdla? Nie życzę Pani Nobla, ponieważ otrzymują go autorzy, którzy są po prostu popularni (tak jak ten Brown, on to dopiero jedzie sławą po popularności), jednak nagroda im. Zajdla akurat idealnie pasuje do „Ferrinu”!
Tonem pół-dygresji, byłam ogromnie zdziwiona, gdy dowiedziałam się, iż przed „Grą o Ferrin” pisywała pani głównie powieści obyczajowe (choć również z odrobiną magii, która świetnie tam pasuje)! Jak dla mnie była Pani stworzona do tworzenia powieści fantastycznych – cudownych i magicznych, zaskakujących i pełnych cudownych stworzeń, które tyle razy widujemy w snach. Byłam pewna, iż powieści bez tej otoczki nie będą w stanie oddać pełni Pani kunsztu. Jakże się myliłam! Okazało się, iż jest Pani autorem wielu gatunków – o czymkolwiek by Pani nie pisała, jest to tak samo interesujące i dopracowane, co z chęcią przyznaję. Muszę też nadmienić, że przez mnogość Pani pomysłów, jak zauważyłam, wszystkie książki cudownie różnią się od siebie i są równie nieprzewidywalne, a Gra nieprzewidywalna była chyba najbardziej.
Pragnąc jeszcze dodać drobną uwagę dotyczącą filmu, chciałabym zapytać – jak Pani to robi? Jak daje radę Pani pogodzić te wszystkie role, te wszystkie książki, które zdobywają już (najzupełniej prawidłowo!) rynek zagraniczny? Jak dodatkowo jest Pani w stanie kręcić filmy, które uzewnętrzniają niemalże wszystkie uczucia, które są w książce? Jest Pani nie tylko świetną pisarką, ale również wspaniałym reżyserem!
Nie ukrywam, że po przeczytaniu tej książki świat nie jest już taki sam. Stał się jakby bogatszy, uszlachetnił mnie w świadomości, iż istnieją powieści nie tylko dobre, ale nawet świetne; że mam własny gust literacki. Odsłoniła Pani przede mną świat pełen snów, spełniających się marzeń oraz skrytych na dnie serca mrzonek, które dzięki Pani literaturze odważyłam się wyciągnąć na zewnątrz i zacząć dążyć w stronę ich spełnienia. Dzięki Pani rodzice nie krzyczą już na mnie, że za dużo chodzę na moje ulubione zajęcia siatkarskie, a za mało czytam. Są dumni za każdym razem, gdy widzą mnie z książką. Niedługo także zamierzają sięgnąć po Pani powieści, więc chyba udało mi się zrobić małą reklamę? ; )
Brak mi słów, by opisać wspaniałość „Gry o Ferrin”. Umiem powiedzieć tylko: dziękuję, Pani Kasiu! Dziękuję!
Ja z Pani twórczością zetknęłam się niedawno, właściwie z ciekawości sięgnęłam po pierwszy tom Ferrinu. Słyszałam na jego temat bardzo skrajne opinie od tych rewelacyjnych, po bardzo złe, więc postanowiłam ocenić sama. Wypożyczyłam książkę z biblioteki i stwierdziłam 'no zobaczymy'. I…. przepadłam. Wsiąkłam, mąż mnie gonił spać, bo jestem mamą 3 miesięcznego synka, więc poranne pobudki to norma, ale nie mogłam przestać czytać. Skończyłam o 2 nad ranem z wypiekami na twarzy. Czytałam w napięciu przewracając dalsze strony, ten cały świat pochłoną mnie jakbym stała tam obok w długiej pięknej sukni, pośród krainy magii i miecza 🙂 Super! Jak to dobrze, że będą kolejne tomy, bo bym chyba się zapłakała jakby to był ostatni 😉 czekam aż dane mi będzie nabyć Powrót do Ferrinu 🙂 No i myślę, że z innymi Pani książkami też się zapoznam.
Wszystko zaczęło się od okładki. Pierwszy raz w życiu kupiłam książkę bo.. spodobała mi się okładka, środek nie tylko nie zawiódł moich oczekiwań ale do historii Ewy wracałam wielokrotnie szczególnie w najtrudniejszym momencie mojego życia. Rok w Poziomce to mój wybór choć nie łatwy bo nie ma Kasiu książki ktora by mi się nie spodobała, wszystkich twoich bohaterów polubiłam ale Rok w Poziomce jest mi szczególnie bliski, bo od niego wszystko się zaczęło i dzięki niemu miałam mozliwość poznać wspaniały świat jaki przedstawiasz w swoich książkach i cudownych bohaterów takich jak Bogusia, Patrycja czy Gabrysia. Dziekuję za nich wszystkich i już nie mogę się doczekać na kolejne spotkanie…
Uwielbiam wszystkie, ale wygrywa Nadzieja 🙂
Spoglądała na mnie codziennie z wystawy w księgarni, kiedy szłam i wracałam z pracy. Wołała mnie. Któregoś razu nie wytrzymałam, złamałam swoje postanowienie (najwyżej jedna książka w miesiącu) i kupiłam to arcydzieło. Nawet się Pani nie domyśla, jak ja ją przeżywałam! Jak ja się zryczałam, wściekałam, cieszyłam, jak ja się nie mogłam od niej oderwać. Przeczytałam ją od tamtej pory już kilkunastokrotnie, niektóre fragmenty znam na pamięć, nigdy mi się nie znudzi. Dziękuję za Nadzieję Pani Kasiu!
Matko, ale dylemat… No bo jak już sobie pomyślę, że wiem, że ta i żadna inna to zaraz przypominam sobie o kolejnej i głupieję. I tak od kilku dni zmobilizować się nie mogę, żeby wreszcie się zdecydować. Zawsze byłam kiepska w podejmowaniu decyzji..
'Sekretnik' zmienił moje życie (właściwie wywrócił do góry nogami) i nie rozstaję się z nim, 'W imię miłości' to pierwsza książka przy której ryczałam jak bóbr w autobusie miejskim ( bo zwykle to się śmieję..), 'Poczekajka' była tą najpierwsiejszą, a 'Sklepik- Bogusię, który kupiłam na wyjazd wciągnął tak, że przeczytałam go w noc przed wyjazdem…
Ale chyba wygrywa 'Wiśniowy Dworek'. Z bardzo głupiego powodu. Rany! Jak ja zazdrościłam Danusi tej jej maleńkiej szkoły, ogrodu… To taki mój wymarzony świat. Wyobraźnia szalała a ja razem z nią. Wiśniowy sad, wiosna… Zaszywałam się pod kocem i odfruwałam pod litewską granicę albo odwiedzałam Warszawę. Nie byłam w stanie oderwać się do książki. Pamiętam, że ostatnie strony czytałam na schodach w akademiku, bo przecież dojście do pokoju zajęłoby zbyt dużo czasu….
Dziękuję za każdą książkę, dzięki której możemy przenieść się w zupełnie inny świat. Każda coś przekazuje. Dzięki 'Sekretnikowi' walczę o marzenia a dzięki 'W imię miłości' naprawdę doceniam to co mam… Dziękuję 🙂