Bo ja sobie, moje drogie, uwiłam na tym regale zaciszne gniazdko. Ot co. Skaczę sobie czasem z półki na półkę, żeby nie skostnieć – raz szósteczka, raz dziesiąteczka, raz siedemnasteczka, ale po prostu na tym Top20 zamieszkałam. 🙂 Dziękuję! To przecież dzięki Wam, moim kochanym wiernym Czytelniczkom, tak sobie pomieszkuję!
Napisałabym coś więcej, ale lecę z nóg po pełnym wrażeń dniu. Powiem tylko, że już jutro rozwiązanie Konkursu Półeczkowego (oraz ponad 20 Waszych/Naszych półeczek), a także: DOBRE WIEŚCI (!) i pewien przemiły list, który mnie uskrzydlił.
Do przeczytania!
PS. Bardzo dziwnie jest kupować w Empiku własną książkę, ale wszystkie egzemplarze „W imię miłości” rozdałam, a chciałam podarować mojej kochanej Przyjaciółce jeszcze jeden. Czy ja nie powinnam mieć jakiejś złotej empikowej karty? :))
12 komentarzy
Gratulacje! Ja mam w planach kupić Przepis na szczęście w ten weekend 😀
Zdecydowanie mieć Pani takową powinna 🙂 Ale musiało być to dziwne uczucie kupując własną książkę?
Pnie się ku górze 🙂
A są w ogóle takie?:))))Ty powinnaś przyjść do empiku i brać jak swoje:))haha:)))Nie mogłam wziąć udziału w półeczkowym konkursie,bo moje książki wędrują po ludziach :)))i w domu mam raptem "Przepis"bo jego nie pożyczę:))))pozdrawiam cieplutko:)))
to faktycznie musi być niesamowite uczucie…. własną książkę kupować… bez dwóch zdań powinno mieć się specjalne względy 😀
nie mogę się doczekać dobrych wieści, listu i wyników konkursu! 🙂
no ja niestety , albo wlasciwie stety 🙂 tez odpadlam z konkursu poleczkowego bo ksiazkami ktore lubie , pozyczam moim bliskim do przeczytania 🙂
Byłam, widziałam 17-steczkę. Za tydzień idę po Cobena, taka przypadłość, muszę coś czytać w oczekiwaniu na Ogród Kamili, na pewno znajdę Przepis w pierwszej trójce :-).
Dzisiaj przyszła przesyłka z Gandalfa, m.in. "Przepis na szczęście". Na razie zdążyłam rozszarpać zaraz po pracy paczkę, rzucić dziecku podręczniki, wydłubać to, co dla mnie, przeczytać pierwszy rozdział, spłakać się jak bóbr po paru kartkach i zastanowić się dlaczego ja suszyłam zakwas, a tam był w butelkach… reszta komentarzy po przeczytaniu całości i tego, co leży jeszcze nie ruszone.
Pani Kasiu, czy "Przepis na szczęście" będzie również dostępny w wersji mobi?
Nie mam pojęcia. Autorka dowiaduje się ostatnia. 😉 Trzeba pytać wydawcy.
Pięknie! 🙂 17, to też zacne miejsce, ale czuje, że i tak będzie wyżej 🙂 Przesyłam uściski :*
Kurcze, kupić własna książkę w Empiku, to byłoby coś 🙂
Lubie dostawać wiadomości a szczególnie takie, które uskrzydlają i takich Ci Kasiu życzę.
A przepisowi życzę miejsca na podium 🙂
Pozdrawiam.Ewa.