Oto pierwsza, zupełnie najpierwsza recenzja „Przepisu na szczęście”, który już za kilka dni pojawi się w księgarniach, a następnie – mam taką nadzieję – w Waszych domach.
Jak znaleźć „Przepis na szczęście”? Recenzja przedpremierowa
Z czym Wam się kojarzy zdawałoby się tak zwyczajne pomieszczenie jak kuchnia? Dla mnie to właśnie tam bije serce domu.
To w kuchni pierwsze skrzypce grają niepowtarzalne zapachy i smaki, często kojarzące się ze szczęśliwym dzieciństwem.
Również Katarzynie Michalak szczęście kojarzy się ze smakami oraz zapachami. Na pytanie jak zatrzymać je w sobie na dłużej Autorka próbuje odpowiedzieć, oddając do rąk Czytelników swoją najnowszą książkę „Przepis na szczęście”.
Miałam niewątpliwą przyjemność przeczytać tę książkę jako pierwsza, a jej lektura dała mi możliwość powrotu do ukochanych miejsc i równie ukochanych bohaterów.
Liliana. Bogusia. Danusia. Ewa. Każda z tych czterech kobiet pokazuje, że prawdziwa definicja szczęścia tkwi w, zdawałoby się, nic nieznaczących, niepozornych drobiazgach, takich chociażby jak gwiazdki śniegu spadające z zimowego bezkresu nieba. Każda jest czarodziejką w kuchni, która z miłością potrafi przygotować zarówno dania prostsze, jak i te bardziej wymyślne. Bo to właśnie miłość jest najważniejsza i w przygotowywaniu potraw, i w dzieleniu się nimi z tymi, którzy są bliscy naszemu sercu.
Książka podzielona jest na cztery pory roku. Bohaterką każdej z nich jest jedna ze znanych już Czytelnikom bohaterek powieści Katarzyny Michalak.
Bardzo dobrym pomysłem jest według mnie podział zamieszczonych w książce przepisów na śniadania, obiady i kolacje. Uroku dodają im zamieszczone przez Autorkę komentarze.
„Przepis na szczęście” to książka pisana sercem. Sercem i miłością do nawet najmniejszego daru, jakim z ludźmi podzieliła się Matka Natura..
Za piękną recenzję dziękuję Karolince Laube.
Jeszcze jedno. Można już wygrać pierwsze egzemplarze „Przepisu na szczęście”, szczegóły TUTAJ.
9 komentarzy
Czytając recenzję miałam uśmiech od ucha do ucha. Chcę się poddać temu urokowi 🙂
Dziękuję za cynk o konkursie. Zawalczę.
Co tu dużo pisać.Zapowiada się nie lada uczta.Recenzentce tylko pogratulować wyróżnienia i pozazdrościć,że książka już przeczytana hihihi.Dla mnie na razie to marzenie.
UWIELBIAM twórczość Katarznki. No i w konkursie,żeby marzenie spełnić udział wezmę.
Pozdrawiam.Ewa.
Przeczytałam recenzję, oblizałam się i czym prędzej wzięłam udział w konkursie. A nuż się uda 🙂
No i ja wzięłam udział w konkursie:)))a nuż się uda:)))
W konkursie nie biorę udziału, gdyż mój egzemplarz ,,Przepisu…'' już do mnie leci, więc życzę powodzenia innym uczestnikom zabaw.
Moja babcia zawsze powtarzała, że sercem każdego domu jest kuchnia. Coś w tym jest. Każda impreza, którą organizujemy, skupia większość gości w kuchni, chociaż w salonie stół ugina się pod wszelkimi dobrami. Jak przeganiamy gości do salonu, to zawsze słyszę "Ale tu jest tak przytulnieeee".. Widać, nie tylko my jesteśmy na tym punkcie pozytywnie 'stuknięci' ;o) Zresztą, ja też lubię te miejsce najbardziej. Moim marzeniem, które zawsze wywołuje chichot osób, którym się zwierzę jest wielka kuchnia z ogromnym oknem… Ot, marzenia posiadaczki (dzięki Ci Boziu i za to) mieszkania na warszawskim ursynowie :o) Gdy dodaje, że ta kuchnia mogłaby być w małym białym domku z czerwonym dachu gdzieś nad wodą pośród lasów, najlepiej mazurskich, większość wspomnianych puka się palcem w czoło… Nie wiem dlaczego.. :o)
Nie mogę się doczekać premiery 'Przepisu', normalnie dni liczę! Czy można gdzieś zamówić te dzieło w przedsprzedaży?
Pozdrawiam!
To brzmi jak marzenie… do spełnienia 🙂 warto walczyć, warto szukać i wierzyć. Zretszą – wystarczy spojrzeć na Kasię 🙂 była tak uparta w dążeniu do spełnienia swoich marzeń. I co? I właśnie to… ma swoją Poziomkę, Patisia, ma swoje róże i swoich Czytelników (bo przecież nie tylko kobiety czytają Twoje książki, prawda, Kasiu?!:)). Warto wierzyć w swoje marzenia 🙂
Zamówiłam baaardzo czekam 🙂