Czy jest Wam kwietniowo?

Przez Administrator
93 komentarze

Oczywiście nie jest ani Wam, ani mnie kwietniowo, bo w ogrodzie pół metra śniegu, łamią się konary, padają ogromne drzewa. Ptaki zamiast wysiadywać jajeczka, garną się do karmników. Słońca brak, ciepło tylko z pieca c.o. Prąd w dwóch gniazdkach i dwóch pokojach (w łazience już nie). Co ja Wam zresztą będę marudziła – wystarczy spojrzeć za okno.
Plusy: koń ze śniegu, ulepiony przez moje starsze dziecko (będzie teraz topił się do czerwca…)
Plusy: może wymarzną robale.
Plusy: hmm… hmm… już wiem: zmieniłam wystrój strony, bo chłodnych niebieskości miałam dość.

Witam więc ponownie na słonecznej stronie. Postaram się dostosować treść do wystroju kurczakowo-poziomkowego.

Zerkam teraz na poprzedni wpis i komentarze do niego (dziękuję za wszystkie!!), by wybrać trzy, które najbardziej mi się podobały i oto „Lidzia” wędruje do:
Marty (kroplówkowej 🙂
M. (krótko i na temat)
oraz
Joanny, która napisała: Nie ma nic piękniejszego od słów mojej mamy, gdy przeczytała książkę,
podeszła do mnie i do brata z wyznaniem „Jak dobrze, że Was mam”.
Joasiu, dla pisarki nie ma nic piękniejszego niż takie słowa od Czytelniczek. Naprawdę się wzruszyłam… Dziękuję!

Proszę zwyciężczynie o wysłanie swego adresu na mail podany w zakładce Kontakt.

Teraz zaś następny konkursik, którego wyników jestem bardzo ciekawa. Tak ciekawa, że dołączam ankietę. Pytanie brzmi: Od której powieści TO się zaczęło ;D? Często czytam w recenzjach takie zdanie „przygodę z Kasią Michalak zaczęłam od…” i tego właśnie pragnę się dowiedzieć, od której książki zaczęłyście przygodę ze mną i moją twórczością.
Przewiduję trzy nagrody, którymi będą trzy książki. Jakie? Te, od których zaczęłyście! Choćbym miała „zieloną ” Poczekajkę spod ziemi wydobyć, zdobędę, zadedykuję i wyślę. Na odpowiedzi czekam do przyszłej niedzieli.
Moja przygoda z Katarzyną Michalak zaczęła się od „Gry o Ferrin”. Pierwsze zdanie, pierwszy akapit, pierwszy rozdział i przepadłam w świecie wojny, miłości i magii z Anaelą, Sellinarisem i czarnym wygadanym jednorożcem. Skończyłam pisać tę powieść gdzieś w 2003 roku, ale że nadal ciągnęło mnie do Ferrinu, jakoś tak… naturalnie powstały następne tomy. Długo wahałam się z wypuszczeniem „Gry” w świat i w końcu debiutowałam „Poczekajką”, ale to „Gra” jest moim Number One i coś czuję, że jeszcze z Kronikami Ferrinu nie skończyłam. Marzy mi się powrót do Ferrinu… Może tym razem z „Amre Shanonem”? Może „Krew dell’Idarei”? A może „Zaklinaczka Cieni”? Z chęcią zapadłabym się ponownie w tamten świat…

Na koniec informacja taka sobie: nie będę ekranizowała I odcinka „Roku w Poziomce”. Ludzie, z którymi miałam to robić są zajęci, ja sama nie dam rady pociągnąć projektu, sponsor się waha… Doszłam do wniosku, że moją rolą jest pisanie książek i scenariuszy. Produkcją filmową, czy serialową niech zajmą się producenci. Poza tym… i tak wolicie „Sklepik z Niespodzianką” albo „Poczekajkę” (przynajmniej tak wynika z ankiety! 🙂

Mam nadzieję, że jutro wieści będą lepsze (choć podjęcie powyższej decyzji nie jest złe, trochę mi ulżyło, bo ponownie organizując takie przedsięwzięcie chyba bym osiwiała) i że kiedyś wyjdzie wreszcie słońce zza chmur (i zrobi się ciepło!). Tego sobie i Wam w ten pierwszy kwietniowy wieczór życzę.

PS. Jeśli chcecie wiedzieć, co ja czytam, TUTAJ jest odpowiedź. 🙂

Może Ci się spodobać...

93 komentarze

atkabe 2 kwietnia 2013 - 06:02

Ja zaczęłam od Roku w poziomce, potem dwie następne owocowe, potem przyszła pora na serie z kokardką i tak poleciało:)) Obecnie kończę Nadzieję.
Pozdrawiam serdecznie
Beata

Odpowiedz
AiraArt 2 kwietnia 2013 - 06:27

Moją pierwszą była właśnie zielona "Poczekajka". Choć tak na prawdę do Pani książek przyciągnęła mnie okładka "Roku w poziomce", którą zobaczyłam na zdjęciu w katalogu wysyłkowym, wtedy jeszcze Świata książki chyba, albo już Weltbilda, może 🙂 Pomyślałam – to o miejscu w którym kwitną poziomki, małej cudownej chatce w lesie otoczonej słodkim zapachem poziomek, ułożyłam całą historię na podstawie zobaczonej na zdjęciu okładki, z mocnym postanowieniem zakupu. 🙂 A potem przez przypadek, właściwie nie szukając, w bibliotece znalazłam "Poczekajkę" i "Zachcianek". Pomyślałam "o! to Autorka od poziomkowej chatki", ale "Poczekajka"? Czyżby o przystanku autobusowym? 🙂 "Zachcianek"? O zachciankach zaścianka? 🙂 Muszę przeczytać!
Po powrocie do domu przeczytałam obie od deski do deski i przepadłam. Tłumaczyłam sobie nawet, że trzydziestoparoletnia wtedy kobieta nie może przepadać przy "takich" książkach, ale nie pomogło. 🙂 Wciąż uważam "Poczekajkę" za powieść raczej młodzieżową, ale jednocześnie nie mogę przestać wracać do niej co jakiś czas. Za każdym razem znajduję w niej coś, co dla mojej coraz bardziej dorosłej bądź co bądź osoby, jest nie tylko interesujące, ale głębokie i takie "na duszy grające". "Poczekajka" kojarzy mi się z pewnym wspomnieniem z dzieciństwa, kiedy ze słodyczy w sklepach były głównie landrynki. Sąsiad, jako jeden z niewielu, pracujący za granicą przywiózł synowi "zachodnie" słodycze m.in. strzelające cukierki. Pół 10-cio piętrowego wieżowca zaległo na trawniku i podjadając wybuchowe słodycze rozmawiało i chichotało, albo wybuchało salwami śmiechu przy głośniejszych eksplozjach. 🙂 Skąd to skojarzenie? Pani książki są jak te wybuchowe cukierki. Łączą ludzi, dają radość, pozwalają cieszyć się z drobiazgów, z których już w codziennym, zabieganym świecie nikt nie potrafi się cieszyć. Dają w prezencie magiczną chwilę w której nie ma kłótni, pozerstwa, gonitwy za czymś tam, tak na prawdę mało ważnym. Dają tę ulotna chwilę szczęścia bez trosk, chwilę tylko dla siebie, w której niczego nie trzeba udawać.
Ulubiony cytat z mojej pierwszej: „Magia to nic innego, jak siła albo słabość ludzkiego umysłu. Moc, której używasz, wiara w nią i odwaga, by wierzyć — to jest właśnie magia!”

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:09

Wybuchowe słodycze :))) Boskie! :)))

Odpowiedz
Vilene 2 kwietnia 2013 - 06:38

Ojej, ale daaawno mnie tutaj nie było. Mam nadzieję, że mnie pani pamięta? Teraz strasznie żałuję, bo widzę, że wiele dobrego mnie ominęło. Postaram się w miarę możliwości czytać regularnie słoneczną stronkę.

Po pierwsze, bardzo, bardzo się cieszę, że WRESZCIE pojawią się następne tomy Ferrinu dostępne w normalnej sprzedaży. Mam tylko nadzieję, że to już są potwierdzone daty premier i nie będzie tak, jak rok temu.

Po drugie, nie mogę się doczekać Bezdomnej i chcę więcej TAKICH książek.

Po trzecie i ostatnie, Mistrz jest świetny.

A co do pogody, to donoszę, że u mnie śniegu już nie ma 🙂 . Leżą tylko w zacienionych miejscach takie brudne płaty. Ale prosiłabym o zdjęcie śnieżnego konia.

Pozdrawiam, Vilene (Ania X.)

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:10

Z Ferrinu nie cieszmy się, dopóki nie będzie go na półkach. Nie ma szczęścia ta seria…

Odpowiedz
Mademoiselle Ophelia 2 kwietnia 2013 - 06:51

Moja przygoda z Kasią Michalak zaczęłam w wieku 13 lat :)Moją pierwszą była (a jakże!) "Poczekajka". Jeszcze w starej okładce…

Spędzałam sobie czas na koloniach, gdy nagle telefon od mamy: "Znalazłam świetną książkę! Na pewno ci się spodoba!"

I faktycznie mi się spodobała! I to jak! Czułam, że to książka stworzona idealnie dla mnie. Magia była czymś, co intrygowało mnie właściwie od zawsze. Na dodatek wtedy chciałam zostać weterynarzem. Niepoprawny romantyzm również przeze mnie przemawiał dość często, więc czy da się dobrać dla mnie lepszą książkę niż "Poczekajka"?

Jest to jedna z tych książek, po które zdarza mi się sięgać do dziś i jeszcze nigdy mi się nie znudziła 🙂

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:11

Dziewczyno, 13 lat?! Przecież tam były momenty!! ;D

Odpowiedz
Ica 2 kwietnia 2013 - 07:06

Nie dość, że zima za oknem, to jeszcze smutna wiadomość o Poziomce… no szkoda.
Jednak nadzieję mam! 🙂
Pozdrawiam cieplutko,
Ilona

Odpowiedz
Antyśka 2 kwietnia 2013 - 07:45

Moje gratulacje! 🙂
I tak, nam tez brakuje tego słoneczka, naturalnego ciepełka… A teraz lecę wziąć udział w ankiecie, już wspomnienia z pierwszej przygody z Panią książką do mnie wracają 🙂
Pozdrawiam!

Odpowiedz
cieplaczek 2 kwietnia 2013 - 08:24

Swoją przygodę z Katarzyną Michalak zaczęłam od książki "Rok w Poziomce". To był 2010 rok. Moja mama zaczytywała się w "Poczekajce", "Zachcianku". Ja uciekałam raczej do zagranicznych pisarzy, romansideł Federico Mocci lub słynnej wampirzej sagi. Mama podsunęła mi wtedy "Rok w Poziomce".
– Super książka, koniecznie przeczytaj.- powiedziała.
Od razu spojrzałam na autora. "Polka!? Po trzydziestce?! To nie może być dobra książka…" (prosze wybaczyć, ale naprawdę czternastolatka tak pomyślała). Od niechcenia zabrałam się za czytanie i…przepadłam na dobre. Był akurat weekend, a że uwielbiamy z mamą włóczyć się po świecie – to i w ten dzień chciała mnie wyciągnąć z domu. Namawiała i namawiała, ale musiałam wiedzieć jak potoczą się losy Ewy, czy odzyska Andrzeja i czy Karolina umrze (naprawdę chciałam ją uśmiercić 😉 ). Aż w końcu skończyłam czytać i zabrałam się za kolejne Pani powieści. Gdyby na maturze obowiązywały książki Michalak – z pewnością napisałabym na 100%, bo nie da się zapomnieć takich historii.
Ludzie odliczają dni do wakacji, ślubu, świąt – ja odliczam dni do premiery kolejnych książek Michalak, bo moja przygoda z Pani książkami się nie skończyła 😉

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:12

Ja też coraz częściej chcę uśmiercać moich bohaterów, ale Czytelniczki i Wydawcy protestują. 😉

Odpowiedz
Izuś 2 kwietnia 2013 - 08:45

Ja zaczęłam właśnie od zielonej Poczekajki. Koleżanka ze studiów czytała na przerwach no i ciągle tylko powtarzała, ze książka jest super, że wzruszająca, że fajna. No i poszłam do biblioteki, wypożyczyłam i tak się zaczęło.
Później była seria owocowa przeplatana z niespodziankową albo na odwrót już nie pamiętam:D, aż doszło do Mistrza;))
Teraz z niecierpliwością wypatruję kolejnych;D

Odpowiedz
M. 2 kwietnia 2013 - 09:07

Dziękuję 🙂 Wspaniała, wiosenna (choć pogoda raczej zimowa) niespodzianka 🙂

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 09:07

Fajne są te Wasze opowieści. Będę je sobie podczytywać. 🙂

Odpowiedz
Justilla 2 kwietnia 2013 - 09:36

Jako pierwszą ujrzałam "Grę o Ferrin" nad którą długo chodziłam, czytałam okładkę i kartkowałam, ale ostatecznie nie kupiłam. Także jako pierwszą typowo przeczytaną książką jest "Bogusia". Zobaczyłam, że dołączyła jako Włóczykijka, więc uznałam to za dobrą szansę, by z Pani książkami się zapoznać. Tak mi się podobała, że jeszcze szybko wcisnęłam ją mamie, nim musiałam ją odesłać i tak wspólnie po dziś dzień czytamy kolejne Pani książki, jakie akurat uda nam się zdobyć 🙂

A tak apropo Gry o Ferrin. W kwietniu miała wyjść w nowej szatce i ja tak czekam na wieści, kiedy będzie, bo zamierzam ją dołączyć do kwietniowych zakupów. A tu cisza o tym…

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:14

Wydawca przesunął termin na maj. Oby… Jak powtarzam: z Ferrinu będę się cieszyła, trzymając książki w rękach.

Odpowiedz
Justilla 2 kwietnia 2013 - 20:25

Och… Cóż, kwietniowy budżet się cieszy. Majowy dopiero będę zbierać xD

Odpowiedz
Katarzyna K 2 kwietnia 2013 - 10:27

Dzisiaj rano zawitał u mnie listonosz i przyniósł mi dwie Pani książki 🙂
jedna z nich to "Sklepik z niespodzianką. Bogusia", a druga "Rok w Poziomce". Za chwilę nastawiam wodę, robię herbatkę i zaczynam czytać. Tylko od której książki zacząć? 🙂
Pozdrawiam.

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:14

Od "Mistrza" ;D

Odpowiedz
ejotek 2 kwietnia 2013 - 10:29

no proszę… nie spodziewałam się, że Kejt eM czyta takie książki 🙂

Moja przygoda z Kasią Michalak zaczęła się od "Roku w Poziomce", Jak na nią trafiłam nie pamiętam… czy z polecenia czy z przypadkowego znalezienia jej na półce księgarni. Ale urzekła mnie okładka, potem opis. Zapragnęłam zapomnieć o swoich problemach i uciec w inny, lepszy świat, by emocjonować się rozwiązywaniem problemów bohaterów. Potem było "Lato w Jagódce" i "Powrót do Poziomki" oraz Sklepiki. Wraz z kwietniem przeczytałam też "Wiśniowy Dworek" 🙂
Kilka książek jeszcze czeka na półce, ale wiem że będzie mi z nimi dobrze 🙂

P.S. Zapraszam serdecznie do przeczytania podsumowania mojego autorskiego wyzwania za miesiąc marzec – jakaż to książka królowała 🙂
W statystykach: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2013/04/podsumowanie-marca-i-haso-na-kwiecien.html

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:15

Ej, normalne książki! Żadnych dewiacji! ;D

Z podsumowania najbardziej mi się podobał "Sklepik z Niespodzianką. Cieślakowie" :)))

Odpowiedz
ejotek 3 kwietnia 2013 - 10:33

ależ ja o dewiacjach nic nie pisałam 😛 tyle że ulubione nie pokrywają się z moimi ulubionymi, ale po to właśnie istnieje różnorodność na rynku wydawniczym 🙂

To jak mam rozumieć obietnica dalszego ciągu Sklepików…? przy współpracy z Pani Małgosią jakoś połączymy losy bohaterów 😀

Odpowiedz
Jola 2 kwietnia 2013 - 11:02

Wszystko zaczęło się-a jakże od "Poczekajki"Do szpitala przyniosła mi siostra tę właśnie książkę ze słowami-masz,jak nie możesz chodzić,to może odfruniesz,albo na koniu odjedziesz jak ja przeczytasz!Przeczytałam.Magia,czary ujęły mnie wyjątkowo.napisałam do Kasi list-dziękuję.Bardzo mi ta książka pomogła i bardzo mi się podobała-muszę stworzyć książkę z pani książkami-napisałam.Kasia odpisała mi szybko/nie spodziewałam się,że pisarka odpowie na mój list,a jednak,stało się!!/
Od tej pory jestem wierną czytelniczką,a Poczekajka,jaką niedawno mam znowu na swojej półeczce to moja ukochana książka!

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:16

Rzeczywiście, Joluś, chyba przeczytałaś wszystko, co wydałam. :*

Odpowiedz
Kruszynka 2 kwietnia 2013 - 11:10

Przygodę z Kasią Michalak zaczęłam od ,,Mistrza". Zachęcona niekiedy skrajnymi opiniami na temat tej mistrzowskiej pozycji, korzystając z promocji w Matrasie sama ją zakupiłam i pochłonęłam w jeden dzień, co nie często mi się zdarza. Oczywiście nie bez znaczenia był fakt, że ostatnio zaczytuję się w erotykach.
I od tego zaczęła się moja przygoda 😉 Aktualnie mam ambitny plan skompletowania wszystkich Pani dzieł, brakuje mi Ferrin i seria Poczekajkowa tylko 😉

Nowy wygląd bloga bardzo ładny, taki wiosenny, słoneczko nie ma wyboru, żeby nie przyjść !

Odpowiedz
Misiobyk 2 kwietnia 2013 - 11:22

Moja przygoda zaczęła się od zielonej "Poczekajki", poleciła mi ją pani w bibliotece. Później kolejne książki z tej serii i jeszcze seria z kokardką. Miesiąc temu wpadła mi w raczki "Gra o Ferrin" i to było prawdziwe trzęsienie ziemi. Wspaniała książka, która na zawsze zagości w moim serduchu i na mojej półce. Już nie mogę doczekać się kolejnych tomów z tej serii. Tylko tym razem zanim zasiądę w fotelu z książka w reku. Musze zapewnić opiekę mojej pięcioletniej córeczce, która ostatnio przyszła z pretensjami że ona jest głodna, obiadu nie ma a mama tylko czyta i czyta 😉

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:18

Jak ja lubię takie komentarze… :_)

Odpowiedz
sorbeta 2 kwietnia 2013 - 11:24

Zaczęłam od "Roku w Poziomce " w 2010 r, którą nabyłam w "Biedronce". Urzekła mnie okładka, następnie odwróciłam na tylną okładkę i poczytałam sobie o autorce, której roześmiana buzia przypominała mi moją ulubioną bohaterkę lat młodzieńczych "Anię z Zielonego Wzgórza ". Książkę połknęłam, kilka dni temu przeczytałam ponownie, ponieważ czytam obecnie "Powrót do Poziomki", który nabyłam niedawno razem z serią kokardkową.Za mną dopiero 6 przeczytanych książek pani autorstwa. Jeszcze tyle frajdy mam przed sobą. Mieszkam na wsi, takiej z krowami, psami, kurami, kotami i urzekają mnie klimaty , które pani opisuje. Dziękuję , że pani jest :-))))))

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:19

Kurczę, więc nie tylko ja, mieszkając na wsi, kocham polską wieś! Cudnie!

Odpowiedz
Recenzje Kiti 2 kwietnia 2013 - 11:32

Ja swoją przygodę rozpoczęłam od ,,Roku w Poziomce", który tak mnie wciągnął, że szybko pochłonęłam całą serię owocową, a zaraz potem zaczęłam ,,Poczekajkę" 🙂 Jak na razie muszę przyznać, że seria owocowa należy do moich ulubionych, choć nie wiem, czy byłabym w stanie wybrać tą jedną, konkretną pozycję:)

Odpowiedz
Tr i 2 kwietnia 2013 - 12:08

Przygodę z Pani twórczością zaczęłam od "Gry o Ferrin". Wciągneła mnie odrazu, gdyż jest połączeniem moich dwóch ulubionych gatunków literackich. Za każdym razem, gdy ją czytałam, pochłaniałam ją na jednym wdechu. Jestem wdzięczna mojej babci za kupienie mi jej, oraz Pani za jej napisanie.

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 13:57

"Za każdym razem"? To ile razy Ty ją, moja droga, czytałaś?! 🙂

Odpowiedz
Tr i 2 kwietnia 2013 - 17:43

Około czterech. Wszystkie książki do których mam sentyment czytam po kilka razy. 😉

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:20

No, no, ładny wynik. Muszę zrobić kolejny quiz: ile razy czytałaś moje książki. Bardzo jestem ciekawa wyników… 🙂

Odpowiedz
Dorota 2 kwietnia 2013 - 12:12

Moją pierwszą była oczywiście "Poczekajka", którą wypatrzyłam na półce w księgarni i zakochałam się w tej cudownej, zielonej okładce, niestety był to u mnie finansowo bardzo ciężki czas i długo książka pozostawała dla mnie w sferze marzeń, bo nie było stać mnie na jej zakup, a w bibliotece, szkoda gadać, moja biblioteka jest chyba najgorsza na świecie! Polowałam na nią dość długo na Allegro i w końcu nadeszła ta piękna chwila, kiedy miałam ją w swoich rękach i wreszcie mogłam się przekonać, czy zawartość jest równie piękna jak okładka. Rzecz jasna nie rozczarowałam się i następne książki mogłam już nabywać wkrótce po premierze, na półce mam właściwie wszystkie, oprócz "Wiśniowego Dworku", który jest na półce wirtualnej tylko, przeczytany rzecz jasna z przyjemnością i "Mistrza" do którego się przymierzam z lekką obawą. Lubię je wszystkie i nawet do nich wracam, chociaż półki z książkami do czytania mam pełne i czasem obawiam się, czy starczy mi życia na przeczytanie wszystkich! Dodam jeszcze, że seria "Poczekajkowa" w nowej szacie chyba raczej by mnie nie przyciągnęła, te okładki są takie … mdłe, nieciekawe, nie przyciągające wzroku? Cieszę się, że mam je wszystkie w cudnej, zielonej okładce.
Super że wróciła strona poziomkowa, bardzo ją lubię, przenosi mnie do świata słońca i lata!

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:21

Spokojnie, spokojnie, za parę lat znów będę mogła wymyślać okładki do serii poczekajkowej i zieloności powrócą. 🙂

Odpowiedz
Karolina/Resko 2 kwietnia 2013 - 12:25

Ja przygodę z Kasią Michalak zaczęłam od "Roku w Poziomce", którą pokochałam od pierwszej strony i co jakis czas do niej wracam…Ale od początku… Siedzę kiedyś na wykładzie (III rok studiów) i patrzę a koleżanka wyciąga "Poczekajkę". Zaśmiałąm się, bo tytuł wydał mi się jakiś taki banalny. Kilka dni pózniej na kolejnych wykładach gości nudził jak nie wiem co i zaczęły mi dziewczyny przynosić książki… jedna…dryga…trzecia… i wreszcie dzięki Ewelinie- mojej przyjaciółce trafił w moje ręce "Rok w Poziomce" myślę sobie: no dobra to jedziemy z ksiażką…Pierwsza strona, druga, rozdział pierwszy, trzeci… i koniec wykładu. Biegłam do domu, żeby w spokoju czytać o "Strusiu":) śmiałąm się, płakałam, znowu śmiałam:) Skończyłam. Książka odmieniła mnie, moje życie. Dzięki niej zaczęłam znowu marzyć i nie bać się mieć marzenia. Zmieniła moje życie o 180 stopni.Wcześniej czegoś mi w życiu brakowało, po lekturze wiedziałam,że tą pustką był brak marzeń, brak wiary w siebie. I to wszystko zostało mi zwrócone. Tak jak Ewcia marzę o domku (gdzieś na wsi)… znalazłam go nawet,ale teraz muszę zdobyć pracę i pieniądze,żeby go kupić.Ale uda mi się to!Bo wierzę w siebie i swoje możliwości!!! Mogę wszystko!

Po "Roku w Poziomce" była "Jagódka", "Powrót do Poziomki" no i "Poczekajka". Z której tytułu się śmiałam, a również podbiła moje serce i zaczarowała mnie tą nazwą. I reszta:)

Pozdrawiam

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:22

Bardzo ładny wpisik. Dziękuję. :*

Odpowiedz
Pręgusek 2 kwietnia 2013 - 12:56

A moja przygoda z Pani książkami zaczęła się od Nadziei! Dostałam ją przez pomyłkę i dość sceptycznie do niej na początku podchodziłam, ale później akcja się rozkręciła i po porostu się zakochałam. Aktualnie jestem w fazie gdzie czytam tylko Pani książki i nie mogę bez nich żyć. Na razie nie przeczytałam ich zbyt dużo, ale już wiem, że moją ulubioną pozostanie Poczekajka. Ah.. jestem nią zachwycona i mogłabym ją czytać na okrągło. 😉

Odpowiedz
Marta 2 kwietnia 2013 - 13:46

Kroplówkowa Marta to chyba będę ja :o) Bardzo dziękuję za książeczkę i cieszę się, że mój komentarz przypadł do gustu, chociaż gdy go później czytałam, to się zastanawiałam, czy ktokolwiek zrozumie, co autorka miała na myśli (które z kolei mocno rozbiegane były heh)

Moja pierwsza? „Rok w Poziomce”. Pamiętam, że cała seria owocowa leżała jakiś czas na mojej półeczce ‘kupione, w kolejce do czytania’, i doczekała się, gdy mnie zmogło jakieś przeziębienie. Jak tylko otworzyłam Poziomkę – przepadłam, dobrze, że miałam od razu wszystkie, bo mogłam się nie odrywać. A potem zakupiłam Bogusię, bo już wiedziałam, że czego by Michalak nie napisała, to ja to w ciemno kupuję. No i znowu mnie nie było przez kilka godzin dla świata (świat pewnie by się beze mnie obył, ale moje Szczęście tupało nogą i domagało się uwagi i obiadu.. pewnie bardziej obiadu heh). Pamiętam, że miałam niezły kłopot z zakupem całej serii poczekajkowej, bo którejś książki nie można było dostać. Na szczęście, od czego jest internet? Udało się, i znowu mnie przez weekend nie było, tylko potem dostałam burę, że w środku nocy hihałam się ‘jak przygłup’ i spać nie dałam (no nie mogłam się powtrzymać, jak czytałam o ‘przejażdżce’ na koniu (Boziu, nie pamiętam jak się zwał) i krowie, która zjadła telefon). A w ogóle od czego to wszystko się zaczęło? Kiedyś stałam na peronie w metrze i bezmyślnie wgapiałam się w zieloną reklamę jakiejś książki. Pamiętałam tylko, że tytuł był jakiś dziwaczny. Po jakimś czasie widziałam reklamę kolejnej jej części. Tytuł również budził zainteresowanie. Któregoś dnia, szukając jakiejś książki w księgarni internetowej, zapragnęłam kupić coś dla siebie, tak do poczytania, żeby poprawić sobie humor (no wiem, niektórzy wydają na ciuchy, a są i tacy, którzy humor poprawiają nowymi książkami – po chwili zastanowienia: należę do obu kategorii heh, w zależności od funduszu). Szukałam po polskich autorach i tak znalazłam Poziomkę. Najwyraźniej humor miałam naprawdę kiepski, a wolnej gotówki wystarczająco, żeby zakupić od razu całą serię ;o)

Szalenie się cieszę, że wróciła poziomkowa strona :o) Mimo zmian graficznych, mój Księciunio Bez Konia zawsze się śmieje i pyta: „Co tam nowego na poziomkowej?”

Pozdrawiam cieplutko, mimo zimowej aury za oknami.

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:24

Taaak, Wiedźma i Zołza, czyli krówka Zosia i konik Sheridana… Pamiętam taką przejażdżkę jakby to było wczoraj. A i różne dziwne rzeczy, wyjmowane z krowich żołądków również… 😀

Odpowiedz
Ewa V Maćkowiak. 2 kwietnia 2013 - 14:23

I znów na stronce poziomki wesoło nastrajają.
Bo za oknem,kwietniowo ni jak nie jest,niestety.Ale chociaż widniej,jaśniej,a to już pociecha i nadzieja jakaś na powrót ciepła jest…
I ja słońca,słońca,słońca wszystkim życzę.
W związku z zapowiedzią autorki: Teraz zaś następny konkursik…
i pierwszy wpis konkursowy…
…Katarzyna Michalak swoją przygodę z Katarzyną Michalak zaczęła od "Gry o Ferrin"..Z chęcią zapadłaby się ponownie w tamten świat…
nooo,taka wypowiedź,może i będzie nagroda 😀 😀 😀

Pytanie brzmi: Od której powieści TO się zaczęło.
A było to tak…
Pewnego pięknego dnia(dlaczego był taki piękny?To,za chwilkę),będąc w bibliotece miejskiej do której chodzę odkąd tylko pamięcią sięgnę,poprosiłam panią bibliotekarkę o książkę rodzimego autora/ki.I tak oto dostałam do rąk książkę„Poczekajka”Katarzyny Michalak.Intrygujący tytuł,pomyślałam i okładka supernowa.Zerknęłam na koniec książki(zawsze to robię),przeczytałam losowy fragment(zawsze to robię)i uśmiechnęłam się pod nosem(musiał mnie ten fragment zauroczyć).Zdecydowałam(Biorę ją!)mówiąc do pani – to ja poproszę…
Książkę zjadłam na śniadanie.Zaczarowana jej smakiem,biegłam po drugą część.
I spotkał mnie zawód,wielki zawód.Słowa pani bibliotekarki,które raniły wygłodniały umysł…niestety nie ma,”jest w czytaniu”.Mam tylko część trzecią… Tylko?!O,nadziejo!A jednak!Była,była część trzecia,tak trzecia „Zmyślona”. Biorę ją!Złapałam łapczywie książkę,jakbym się bała,że za chwilkę zniknie.
Na drugą musiałabym poczekać,ale weź tu człowieku czekaj!Niecierpliwość(poznania dalszych losów Patrycji i jej przygód),jaką we mnie rozbudziła część pierwsza,no nie dało rady!Co z tego,że nie ma drugiej, Przeczytam jak będzie,teraz mam tę,dam radę.Drapnęłam książkę,zmierzając czem prędzej do wyjścia,(tem prędzej do czytania)i słyszę za sobą słowa(pani bibliotekarka,chyba widząc moją desperację)powiedziała:Pani Ewo.To ja zostawię dla pani „Zachcianek”jak wróci z czytania.
O radości iskro bogów!!!
I tak oto zaczęła się moja fascynacja autorką i jej pisaniem.
Zaczęła się i trwa i trwa i trwa…
A było to tak…Pewnego pięknego dnia…
Bo było to piękny dzień, poznałam twórczość Katarzyny Michalak,która słowem swym mnie zaczarowała i od tej pory zmieniło się wiele…
– Od tej pory stałam się jak „epidemia” i zarażam kogo tylko mogę jej twórczością,czyli lekkim piórem,finezją słowa,żartem,czarami,tak czarami,bo Katarzyna Michalak,czarodziejką słowa jest!
– Założyłam swój blog,choć tematycznie nie jest książkowo-recenzjowy [jak na nim piszę… 04 Cze 2012.Początki bywają trudne.Witam.Postanowiłam założyć ten blog,ze względu na to,że po internecie"grasują trole"i nie mogę robić "anonimowych"wpisów,na blogu mojej ukochanej Pisarki Katarzyny Michalak].
– Odważyłam się i zaczęłam pisać „recenzje”,sercem,bo nie jestem krytykiem literackim,tylko miłośniczką książek-Katarzyny Michalak w szczególności, a później nawet nimi wygrywać konkursy.Dzięki autorce,blog ma swoja zakładkę Na bezludną wyspę-Recenzje).
I może najważniejsze…
– Odzyskałam pamięć.Autorka,dzięki książce„Sekretnik”,przypomniała mi,że jestem drimerką.///a do spełniania marzeń-czego potrzeba, by spełniać swe marzenia? Pieniędzy?Szczęścia?
-Odwagi, moja kochana. Przede wszystkim odwagi///…
– Zaczęłam wprowadzać w życie słowa,które ukochana autorka osobiście napisała w książkowej dedykacji „Bądź wierna. Idź".
I teraz,już za każdym razem dziękuje panu boziu,za to,
że daje nam poznawać takie cuda.Bo Katarzyna Michalak takim cudem jest.
Po prostu-Dziękuję Kasi i za Kasię.
Pozdrawiam Ewa Maćkowiak.

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:25

Ewa, no weź, bo mię zawstydzasz tymi komplementami. :_)

Odpowiedz
panna - cotta20 2 kwietnia 2013 - 14:24

Pierwszy raz zetknelam sie z nazwiskiem Katarzyna michalak w empiku . Zobaczyłam książkę rok w poziomce ale jej nie kupiłam baa totalnie ja zignorowalam (bije sie w pierś :)) wszystko zmieniło sie pare miesięcy pozniej gdy na wakacjach poszłam do biblioteki i tam znalazłam lato w jagodce 🙂 bez przekonania wzięłam i zakochalam sie w tej książce czegoś takiego jeszcze wcześniej nie czytałam i tak moja przygoda z ksiazkami p.michalak trwa dalej i trwać będzie na pewno ! Sorry za mało prywate ale każda kolejna ksiazka jest coraz lepsza !!!!

Odpowiedz
Elly 2 kwietnia 2013 - 15:02

Na początku była "Poczekajka". Zielona :). Kilka lat temu, w czerwcu przed Bożym Ciałem weszłam do księgarni, żeby kupić "coś do czytania". Obejrzałam kilka książek – już nie pamiętam jakich – i wybrałam "Poczekajkę". Litościwa pani księgarka powiedziała od razu, że dalszy ciąg też mają to może… Ale – głupia ja – że nie, że może później, jak mi się spodoba, itd. Skutek był taki, że w piątek po Bożym Ciele o godzinie 9.50 stałam pod zamkniętą księgarnią modląc się, żeby jej pracownicy nie zrobili sobie przedłużonego weekendu. O godz.10.01 "Zachcianek" był już mój i wtedy okazało się, że umiem czytać w marszu :). Od tej pory kupuję i czytam wszystko, co Droga Autorka napisze. Od początku też zaczęłam szukać informacji w necie i trafiłam na poczekajkowy teledysk- jedną z moich ukochanych piosenek.

pozdrawiam cieplutko

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:26

Się uśmiałam. :)))

W marszu też umiem czytać, choć to dosyć niebezpieczny sport. :)))

Odpowiedz
palomka89 2 kwietnia 2013 - 17:05

Ja swoja przygodę zaczęłam od „Poczekajki” .Koleżanki sprezentowały mi ją na urodziny. Wręczając powiedziały: Nie wiedziałyśmy co Ci kupić, więc wchodząc do empiku zobaczyłyśmy cały stosik „Poczekajek” i jak przeczytałyśmy opis to wydawałaś się taka podobna do tej bohaterki (tu zapewne im chodziło o świat marzeń i wróżb 🙂 ),więc ją wzięłyśmy…
Ja w pierwszej chwili pogłaskałam okładkę (bo jest bardzo ładna) i poczułam jakieś pozytywne fluidy.
I tak przygoda z Pani książkami trwa po dzień dzisiejszy, ponieważ zostałam oczarowana „Poczekajką”, a następnie kolejnymi powieściami.

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:48

Fajne koleżanki. :))

Odpowiedz
Ewa M 2 kwietnia 2013 - 17:14

Witam.
Moją przygodę z Pani twórczością zaczęłam od "zielonej" pełnej nadziei "Poczekajki", która opisując przygody postrzelonej Patrycji od razu mnie "pochłonęła".
Na książkę trafiłam zupełnie przypadkowo. Swego czasu przeglądałam internet w poszukiwaniu piosenek, teledysków o miłości, której mi samej tak bardzo brakowało i tak oto trafiłam na teledysk do książki "Poczekajka". Spodobał mi się on ogromnie gdyż w pewnym sensie kojarzył mi się z jakąś bajkową miłością o której marzyłam. I tak zaczęłam jej słuchać nałogowo aż odkryłam że przecież główna bohaterka trzyma książkę w dłoniach i coś takiego musi być gdzieś w księgarni. Od razu wyruszyłam na poszukiwania do Krakowskich sklepów z książkami. Od tej pory w swej kolekcji posiadam serię poczekajkową w przepięknym zielonym wydaniu-niestety bez sekretnika;( jeszcze bez;P, całą serię owocową, "Sklepik z niespodzianką Bogusia, "Kroniki Ferrinu" oraz "Nadzieję".
Niestety chwilowo musiałam zaprzestać zakupu następnych Pani dzieł bo jestem na etapie poszukiwań pracy i z pieniążkami troszkę krucho ale na pewno w miarę możliwości będą dalej uzupełniać swą biblioteczkę. Serdecznie Pozdrawiam 🙂

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:09

Z takim przypadkiem: najpierw teledysk potem książki się chyba nie spotkałam, aż do teraz. :))

Odpowiedz
Klaudia 2 kwietnia 2013 - 18:01

Książki uwielbiam od dziecka, pochłaniałam je kilogramami, zagłębiając się w cudowny świat pisany. Ale nigdy nie miałam ulubionego autora książek. do którego wracałabym, a już o polskich pisarzach nie wspomnę… Ale to było do czasu, jak w dużej znanej księgarni, błądziłam pomiędzy półkami… To właśnie tam spośród wielu nijakich, smutnych, niekolorowych okładek, wyłoniła się Poczekajka – zielona jak żabki (które uwielbiam) z cudowną Wiedźmą na schodach 😀 I przepadłam, bo treść była taka jak okładka – niesamowita! Po pierwszym akapicie już nie stałam w księgarni, ale w malutkiej wsi, gdzieś na końcu świata, słyszałam szum drzew z pobliskiego lasu i pszczoły leniwie brzęczące w czerwcowe popołudnie… Właśnie wtedy odnalazłam autorkę, której książki mogę kupować z zamkniętymi oczami i jeszcze ani razu się nie rozczarowałam, bo każda książka jest cudowna! I tak tylko chciałoby się więceej i więceeej… 🙂

P.S: Wiosna przyszła! przynajmniej na Podkarpaciu 🙂 Przebiśniegi i krokusy wychodzą spod topniejącego od słonka śniegu. Ptaszki coraz weselej śpiewają i nawet pierwsze tegoroczne bociany już nie wyglądają tak smutno w promykach słońca. Z nadzieją brodzą w już coraz mniejszym śniegu na polanach i szukają pożywienia 🙂 Także witaj Wiosno! Żegnaj Zimo (i śpij jak najdłużej) 😉

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:07

Klotildo, weź mnie nie załamuj. U mnie jutro znów zapowiadają śnieżyce, a po poprzedniej nadal zalega parędziesiąt centymetrów śniegu. Może podeślij mi zaprzyjaźnionego krokusika, czy cóś? (PS. Dziękuję za kartkę z roztrzepanym zajączkiem! :D).

Odpowiedz
Klaudia 3 kwietnia 2013 - 10:52

Hahah kochana przynajmniej nie było kwadratowych jajek w tym roku ;P Ale, że roztrzepany zajączek, a myślałam że taki śliczny wyszedł haha ;D

A ja się załamałam, jak dziś rano wstałam, wróciła zima… Bez komentarza to pozostawie, i już chyba tylko na tapecie będę mogła sobie oglądać wczorajsze bazie i przebiśniegi, bo one dziś znów zalegają bod bałdami śniegu, jakaś porażka :-/

Może musimy jakieś czary odprawić, żeby wiosna sobie o nas przypomniała…? 🙂

Odpowiedz
Bursztynka 2 kwietnia 2013 - 18:12

Zielona "Poczekajka". Zachęciła mnie piękna okładka, z niezwykle uroczą i tajemniczo się uśmiechającą kobietą w pięknej zielonej sukni na okładce.
No i chatka w tle. Przepadam za klimatami sielsko – wiejskimi, więc kupiłam.
Czytam szybko, więc nie minęły dwa dni i już po lekturze.
Potem poszukiwania po necie. Co więcej można poczytać tej autorki. I dalej poszło.
Dobrze wiem kiedy są premiery kolejnych książek i czekam na każdą jak dziecko na prezent pod choinką. Pan w mojej ulubionej zgierskiej księgarni już się nauczył, że jak jest premiera, to musi być książka (nawet nie trzeba mówić po co się jest:)
Mój mąż też dobrze wie, kiedy premiery są (coś mi się wydaje, że podgląda bloga skubaniec jeden) i w sumie prawie wszystkie książki kupił mi on. No wie facet jak swoją kobietę uradować. (najbardziej się ucieszyłam z "Powrotu do Ferrinu" który wylicytował dla mnie na prezent na Boże Narodzenie).
Kocham wszystkie powieści naszej drogiej Kejt, choć szybko przeczytane, zostają w sercu na długo. Moja mama i siostra zaraz po tym jak przeczytam stoją już w kolejce.

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:07

Pamiętam tę licytację i mój podziw dla Twojego Księcia, że z taką determinacją licytował dla Ciebie książkę.
Szczęściara… 😉

Odpowiedz
ania 2 kwietnia 2013 - 18:47

Witam!
Całkiem niedawno, może z pół roku temu, wypożyczyłam całą serię Poczekajki i Grę o Ferrin. Długo na półce zalegały. Kocham książki, ale jeszcze bardziej moją dwójeczkę w domu, która nie bardzo pozwala czytać. Ale na moje szczęście, a właściwie nieszczęście, jestem uczulona na jad pszczoły. Raz na 6 tygodni spieszę do Wrocławia. I tego dnia chwyciłam Poczekajkę i Zachcianek do ręki. Proszę mi uwierzyć, współtowarzysze podróży w pociągu patrzyli na mnie, jak na nienormalną. Bo śmiałam się w głos, i płakałam.
Pani Katarzyno, powolutku odkrywam całą resztę – seria z kokardką przeczytana. Teraz dwie części owocowe przede mną.
I przepraszam, za to, co napiszę, ale nie przebrnęłam przez Ferrin… Może kiedyś?
Tymczasem pozdrawiam!
Dziękuję za tę stronę – dziś ją odkryłam!

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 19:08

Oj bo na Ferrin trzeba mieć fazę. 😉

Odpowiedz
AGRI1 2 kwietnia 2013 - 20:18

Moja przygoda z książkami Katarzyny Michalak zaczęła się w tym roku.
Może to kogoś zdziwi,ale jakoś niezbyt często sięgałam do rodzimych autorów.
Wybór padł na Mistrza,którego zamówiłam w empiku ponieważ zaintrygował mnie opis książki.Przeczytałam go w jeden dzień,zupełnie mnie pochłonął,akcja,miłość i w ostateczności walka dobra ze złem.Uch wciągająca lektura.
Potem przyszło zaciekawienia autorką i zaczęłam szukać,wybór padł na Poczekajkę.
Wyszukałam w empiku i zamówiłam,co prawda nie dostałam w pierwszej okładce,która urzekła mnie bardzo,ale jakoś to przeżyłam i zagłębiłam się w piękną opowieść o miłości,zrozumieniu,przyjaźni i marzeniach.Przeczytałam i poczułam niedosyt.Odkryłam, że są dalsze losy bohaterów i ochoczo przystąpiłam do kontynuacji zatrzymałam się na Sekretniku.
To nie koniec mojej przygody z Twoją Kasiu książką,zamierzam przeczytać je wszystkie,zawzięta ze mnie kobieta.
Serdecznie pozdrawiam,pożądliwie zerkając na maliny obok:)

Odpowiedz
Anonimowy 3 kwietnia 2013 - 02:10

Poziomki! To są poziomki. Jedna nawet sfotografowana tutaj, u mnie.
Ciekawa jestem, którą książkę po przeczytaniu wszystkich, będziesz ceniła najwyżej… 🙂

Odpowiedz
Anonimowy 2 kwietnia 2013 - 20:23

W moim przypadku TO (czyli totalny bzik na punkcie Pani książek, zauroczenie nimi, poświęcanie każdej wolnej chwilki, byle przeczytać choćby kilka następnych stronic) zaczęło się od „Poczekajki” i dlatego moją króciutką historie chciałabym opisać właśnie słowami tej książki:
„Zaczęło się zupełnie niewinnie…
(…)
– Cześć, moja kochana, sorry, ze tak późno, ale ostatni autobus mi uciekł i stopem jechałam. (…)Zostanę kilka dni, bo wzięłam wolne. Cieszysz się? – ten słowotok mógł się wylać tylko z jednych ust. (…)
– Jak się ma moja kochana wariatka?(…) – roześmiała się, ale (…) był to śmiech tak sympatyczny, że (…) dziewczyna uniosła głowę i (…) na ustach pojawił się wniebowzięty uśmiech, (…) nie potrafiła opanować podekscytowania.(…)- Cieszę się, że dotarłaś.
(…)
– Chcę ci dać… (…) – bez słowa wyciągnęła z torebki (…) i wcisnęła w dłoń (…) pudełeczko przewiązane wstążką.
– Jajka kobry, żebym miała co wysiadywać?
– Prawie trafiłaś. -(…) Otworzyła. (…) Sięgnęła po jedną z książek (…) i ruszyła na spotkanie z przygodą.
(…)
Skostniała z zimna siedziała na ławce w parku, (…) odmroziła sobie wszystkie (no, prawie wszystkie) członki, (…) siedziała przy sekretarzyku w swej sypialnio-jadalnio-bawialni, (…) długo w noc otulona kocem (…) siedziała na progu chatki (…) do świtu ze wzrokiem utkwionym w (…) Księgę (…).
Jeszcze przed śniadaniem (…) doczytała do końca. (…) Rany boskie, (…) chciało jej się wyyy…ć. (…) Z westchnieniem ulgi opadła z powrotem na krzesło.”
Tak właśnie wyglądało moje pierwsze spotkanie z pani książkami. Pochłonięcie jej bardzo szybko, wszędzie gdzie się dało. Chciałabym zacytować jeszcze jedno zdanie, o „Poczekajce”, ale chyba już dość cytatów, więc powiem, co czułam swoimi słowami: książki Pani Kasi są niezwykle emocjonujące, dają nam nadzieje na marzenia, na lepszą przyszłość, na to, ze mimo przeciwności los kiedyś się do nas uśmiechnie. Tą książkę będę wspominać zawsze… i wracać do niej nie raz.
Chciałabym jeszcze na koniec dodać, dlaczego tych nawiasików tak dużo tu. Otóż, jak mówiłam wcześniej moja historia to słowa Pani Kasi, czyli cytaty z „Poczekajki” więc, byłam zmuszona tymi właśnie nawiasami posklejać różne zdania:). Mam nadzieje, ze to nie jest żadne pogwałcenie praw autorskich, prawda? Pozdrawiam 🙂

Odpowiedz
Anonimowy 3 kwietnia 2013 - 02:11

Fajnie swoją wypowiedź ubrałaś w moje słowa. :))

Odpowiedz
Aga 2 kwietnia 2013 - 22:45

Moja przygoda z Katarzyną Michalak zaczęła się od Piotra Adamczyka i książki „Pożądanie mieszka w szafie. Tak, choć teraz mi się to w głowie nie mieści, dopiero w zeszłym roku zaczęłam czytać polskich autorów. Wcześniej wybierałam towar z importu nie wiedząc,jakie rarytasy mogę znaleźć na własnym podwórku. Potem był bestsellerowy Grey- reklama i szum wokół książki wywoła u mnie pożądanie niczym u szczerbatego widok sucharów. Napaliłam się, a w środku, co znalazłam większość z Was pewnie wie, a jak nie wiecie to nie tracicie na tę wiedzę czasu. Liczyłam na akcje, momenty.,ciarki na na plecach a dostałam emocje i wrażenia, które mogę przyrównać do tych, które odczuwam podczas czytania instrukcji obsługi prali. Grey pozostawił we mnie niedosyt i potrzebę zagłębienia się w dobra literaturę erotyczną. Nauczona przykrymi doświadczeniami przestałam ufać reklamom i opisom okładkowym, zaczęłam przeszukiwać blogi i natknęłam się na niejakiego „Mistrza”. Byłam sceptyczna., ale z każdą przeczytaną recenzja moja babska ciekawość się pobudzała. Wreszcie dotarłam na ten blog i przeczytała, że Katarzyna Michalak, ma ciemną stronę duszy i uchyliła do niej drzwi. To mi wystarczyło,a kiedy zagłębiłam się w lekturę dosłownie „popłynęłam” na falach książki. Zakochałam się w Katarzynie Michalaki i proszę opatrznie tego nie rozumieć, ze od książki erotycznej do miłości jeden krok, ale to co zrobiła, ze mną autorka sprawiło, że kupuję każde słowo, które wyjdzie spod jej pióra

Odpowiedz
Anonimowy 3 kwietnia 2013 - 13:09

Spokojnie, sporo razy na tej stronie Czytelniczki wyznawały mi miłość ;D

Odpowiedz
Aga 3 kwietnia 2013 - 19:27

Dobrze wiedzieć, że człowiek ma normalne odruchy…

Odpowiedz
Anonimowy 3 kwietnia 2013 - 02:13

Po wstępnych, jednodniowych wynikach ankiety wnioskuję, że połowa z Was to moje wierne Czytelniczki od pierwszej książki. Od "Poczekajki". Fajnie!!

Odpowiedz
agnieszka ziętek 3 kwietnia 2013 - 08:03

zauroczyła mnie ta książka niezmiernie…
przy okazji odwiedzin zapraszam do losowania książki… szczegóły na http://www.kreatywneteksty.blogspot.com

Odpowiedz
sorbeta 3 kwietnia 2013 - 08:33

Obejrzałam przed chwilką teledysk do "Poczekajki".Piękny, a pani z tą kulą wygląda jak dobra wróżka. Facet z brodą grzechu warty , piszę to ja, żona swego męza od 16 lat, ale lubę takich chłopskich facetów, nie zniewieściałych.Przepadłam z kretesem. W naszej gminnej bibliotece nie ma pani książek, prócz jedynej "Bogusi". Wniosek taki, iż mocno się spieniężę , ale mam ostre parcie na wszystkie "Poczekajki", "Nadzieję" i "Mistrza" i nie ma zmiłuj się, muszę je mieć jak najszybciej.

Odpowiedz
Anonimowy 3 kwietnia 2013 - 13:09

Ech, ja też lubię ten wymierający gatunek niezniewieściałych facetów…

Odpowiedz
Martyna 3 kwietnia 2013 - 11:31

Ja zaczelam od "Roku w Poziomce" … Zainteresowala mnie okladka, kolorystyka..Kolejno polykalam reszte. W "Poczekajce " przepadlam bez granic, nie wspominajac o "pogodnej" serii sklepikowej, a na "Mistrzu " skonczywszy. 🙂

Odpowiedz
Bogumiła Żurawska 3 kwietnia 2013 - 12:22

Moja przygoda z Panią Pani Kasiu zaczęła się… hmmm, ze "Sklepikiem z Niespodzianką. Bogusia" Tak mnie w bibliotece zaintrygował tytuł, bo Bogusia jest moją imienniczką, że postanowiłam przeczytać. Lekka treść, radości i smutki, miłość i rozterki, z wplecionymi smakowitymi przepisami domowych ciast i napojów z czekolady, pełne magii zakątki, pomysły na życie i barwne opowieści (fragment mojej opinii z Lubimy czytać), a przede wszystkim przyjaźń i marzenia, które naprawdę się spełniają. Tak bardzo mnie wciągnęło, że postanowiłam przeczytać następne. Udało mi się "połknąć", w okresie przedświątecznym, serię owocową, czyli "Rok w Poziomce", "Lato w Jagódce", Powrót do Poziomki" i "Wiśniowy Dworek". "Połknęłam" dosłownie, bo zaczynałam czytać po południu, a kończyłam nad ranem, nie mogąc się oderwać od przeżyć bohaterów. Dużo wzruszeń i łez, wypieków na policzkach a i głośnego zaśmiewania się z treści 🙂 teraz czekam na kolejne w bibliotece, już zamówione do czytania – "Poczekajka" Zachcianek" i "Zmyślona".
Pani Kasiu, dziękuje za te książki, bo rozświetlają moje życie promykami radości. Pozdrawiam serdecznie i słonecznie.
Ps. Ptaki cały czas odwiedzają moją balkonową stołówkę, a wczoraj zawitał szpak.

Odpowiedz
Anonimowy 3 kwietnia 2013 - 13:10

Owocowy maraton sobie urządziłaś jednym słowem. 🙂
Za dokarmianie pticów bardzo Ci dziękuję – leży mi na sercu dobro tych bidoków.

Odpowiedz
Anonimowy 3 kwietnia 2013 - 14:12

Witam moja przygoda rozpoczęła się od Poczekajki. Pamietam, że szłam na urlop i potrzebowałam dobrej książki na wyjazd. Koleżanka w pracy przyniosła mi w piątek tę książkę i powiedziała że czyta się na luzie. Wróciłam do domu i zaczęłam czytać i tak pochłonęłam ją jednego wieczoru. To naprawdę była przednia zabawa. Mąż pytał co mnie tak bawi, a ja czytałam mu te urywki. REWELACja. Ale co z urlopem, w poniedziałek miałam wyjechać a ja chciałam więcej . W pobliskim węgrowie nie było Zachcianka. został empik w warszawie. No więc w te pędy do stolicy. MIchalak na urlop musi być koniec i kropka. Oczywiście kupiłam książkę. Obiecałam, że zacznę czytać nad morzem ale skończyłam kolejną część w drodze nad Morze. Kolejna rewalacja. od tej pory kupuję każdą książkę, czytam sumiennie blog i czekam z utęsknieniem na nowe. pani to może pisać ciągle. Lekkość pani pióra jest zadziwiająca. w pracy czytamy panią wszystkie. PROSIMY O WIĘCEJ

Odpowiedz
Anonimowy 3 kwietnia 2013 - 22:32

O ja Cię, kobieto, zarywać urlop dla książki…?!

Będzie więcej, będzie. Dwie są gotowe do wydania. Trzecia się pisze, czwarta czeka na redakcję. Będzie co czytać w najbliższych miesiącach, gwarantuję.

Odpowiedz
Dorota Bojeczko 3 kwietnia 2013 - 14:36

Moje przygody z Kasią Michalak rozpoczęłam od "Poczekajki". Jak większość piszących tu pań:). Mam prawie 28 lat, od 5 pracuję w bibliotece. I czytam oczywiście… Bo jak mi to powiedział jeden z czytelników "Jak to nie wie Pani o czym jest ta książka! To tak jakby piekarz nie znał smaku swoich wyrobów". Balsamem na moje strapienie po tych słowach była myśl kierowniczki "Ciekawe czy pan pracujący w monopolowym zna wszystkie smaki alkoholi". Czytam (to element mojej pracy, a od dziecka marzyłam o pracy w bibliotece) co prawda nie tyle ile bym chciała. Poza książkami istnieje życie realne, trzeba coś ugotować, przygotować, załatwić etc.
Książką, która pozwoliła mi zapomnieć o owej realności była właśnie "Poczekajka". Zaintrygowana okładką książki która do nas trafiła (tak tak wiem, nie powinno się oceniać książki po okładce, a mnie to już w ogóle nie przystoi – hańba Ci Doroto!) na której stała bosa dziewczyna z parasolką w ręku, nota bene jak dla mnie w słoneczny dzień. Zabrałam ją do domu. I tak oto powróciło to uczucie, które ostatni raz towarzyszyło mi jakieś dwa lata temu, przy "Katedrze w Barcelonie".
Nie mogłam oderwać się od lektury. W ciągu dnia myślałam taktycznie, mianowicie co i jak zrobić, byle by jak najszybciej wrócić do mojej "Poczekajki". Robiąc wszystkie inne czynności byłam w akcji powieści, ale co tam w ciągu dnia, ja śniłam nawet że uczestniczę w niej:).
Zabawne dialogi, powiedzenia, historie powodowały że nie raz śmiałam się do rozpuku. Mąż tylko pytał co Ci się dzieję? Czytałam mu fragment, a on odpowiadał dobre, dobre!
Rany ale miało być rzeczowo i konkretnie. Podsumujmy zatem, coby nie zniechęcić Pani do czytania:)
1) Dzięki "Poczekajce" i jej dalszym częścią odważyłam się marzyć o naszej małej chatce t,. o małym drewnianym domku pod Sanokiem, między pagórkami, z widokiem na San…
2) Odzyskałam sporo życiowej radości
3) Znalazłam w końcu swojego (długo poszukiwanego) ulubionego autora książek:) i po kolei delektuję się Pani książkami:)

P.S. U mnie w bibliotece są na Panią zapisy:)

Odpowiedz
Anonimowy 3 kwietnia 2013 - 22:30

Dobrze, że na zapisy, a nie na kartki!! 😀 (PS. Te zapisy są na mnie, czy na moje książki, bo zaczęłam się bać… ;D)

Odpowiedz
Dorota Bojeczko 4 kwietnia 2013 - 05:46

Oj, już prostuję – oczywiście, że na książki:))) A rozpiętość wiekowa zapisanych pań jest zdumiewająca… najstarsza z nich ma 77 lat:)
Pozdrawiam:)

Odpowiedz
Ewka 3 kwietnia 2013 - 16:02

Przygoda z Kasią Michalak w moim przypadku zaczęła się, jak w wielu innych, od "Poczekajki". Pmiętam, że przyjaciółka dostała ją na urodziny i po prostu pewnego dnia przyniosła mi ją ze słowami: "Musisz to przeczytać". Cóż było robić? Siadłam więc i… przepadłam. Może nie jestem specjalnie wybredna co do książek, ale byle chłamu nie czytam. "Poczekajka" okazała się dla mnie objawieniem roku. Dla niej po raz pierwszy zarwałam noc. Później, oczywiście, były kolejne tomy zielonej serii, następnie pozostałe Pani powieści i do dziś jestem wierną czytwlniczką. Teraz kupuję i czytam na bieżąco 🙂 Znajomość z Pani twórczością (i poniekąd z Panią samą) uważam za jedną z najlepszych rzeczy, jakie mnie w życiu spotkały! Nieskromnie dodam, że zapoczątkowałam w rodzinie "Michalakomanię" 😉
P.S. Z niecierpliwością czekam na "Powrót do Ferrinu". Stęskniłam się za Sellinarisem. A zakończenie "Gry" było mistrzowskie!

Odpowiedz
Anonimowy 3 kwietnia 2013 - 22:34

Ja po zakończeniu Gry też się za nim stęskniłam i natychmiast siadłam, by pisać c.d. I tak napisałam jeszcze cztery tomy, aż uznałam, że nie tyle ja mam Sellinarisa i Anaeli dosyć, co oni mają dosyć mnie. ;D

Odpowiedz
mama 3 kwietnia 2013 - 17:50

Witam świątecznie.
No cóż, nie będę oryginalna – mój pierwszy raz z Kasią Michalak to "Zmyślona" (do dziś na mojej liście jest nr 1). Mimo że nie czytam z zasady drugich i kolejnych tomów danej powieści przed przeczytaniem pierwszego, to tym razem jednak Ania, moja książkowa koleżanka zza biurka namówiła mnie na tę książkę właśnie, twierdząc, że mi się spodoba. Już nieraz mówiłam, że ta powieść przede wszystkim mnie zadziwiła – no bo jak to – z jednej strony mamy ubieranie świnek, ozdabianie krówek, humor, komizm, a z drugiej – no właśnie – problemy, dramaty, emocje,łzy, tajemnice. I to mnie najbardziej uderzyło – łączenie komedii z nie-komedią. Spłakałam się przy tek książce, kiedy przeczytałam ją po raz drugi.
Na drugim miejscu postawiłam "Lato…" , dalej – pierwszą "Poziomkę" – za wątek szpikowy i za TĘ Michalak.
Co może wydać się dziwne w kontekście dotychczasowych blogowych wpisów od Czytelniczek, nie urzekła mnie ani "Nadzieja" ani "Mistrz", za to jakoś bardzo niepokojąco wpłynęła na mnie "Gra o Ferrin" – długo się zastanawiałam nad swoimi po niej uczuciami i jest to właśnie jakiś wewnętrzny niepokój. A zdanie, że A. pokochała go jak mroczną połowę swojej duszy (nie mam oryginału przed sobą, więc piszę z pamięci), jest najpiękniejsze w całej powieści. Czekam na dalszy ciąg książki.
Pozdrawiam. Anna

Odpowiedz
Anonimowy 3 kwietnia 2013 - 22:36

Oj, ja też się spłakałam nad "Zmyśloną" (rozmowa Łukasza z Patrykiem… no normalnie…).

Dziękuję za przypomnienie tego zdania z Gry! :*

Odpowiedz
Ewa 3 kwietnia 2013 - 20:16

Ja też zaczęłam od "Poczekajki" . Zielonej, z 2008 r. Zafascynowała mnie okładką, tekstem na wewnętrznym skrzydełku, przypomnieniem jednej z ulubionych książek ("Wszystkie stworzenia małe i duże"), obecnością magii połączonej z weterynarią… dziwne trochę? Potem okazało się, że jestem rówieśnicą autorki, do tego równie kopniętą na punkcie zwierząt wiedźmą, może trochę bardziej złośliwą. No i wsiąkłam.
Kupowałam po kolei wszystkie książki z serii poczekajkowej, "Grę o Ferrin" (uwielbiam fantastykę) i dalej po kolei, jak leciało. Na żadnej z tych książek się nie zawiodłam, każda dawała mi pozytywny impuls, masę energii, pocieszenie i dużo dobrej rozrywki. Najwięcej wiary w to, że będzie lepiej dał mi "Sekretnik", przyszedł w odpowiedniej chwili, gdy życie przygniotło mnie ze wszystkich stron.
A tak swoją drogą coś magicznego odczułam w sytuacji, gdy zamówiłam w księgarni internetowej komplet książek, między innymi chyba "Zachcianek" i coś jeszcze z serii poziomkowej, a tu okazało się, że to tylko moja fanaberia, jestem złą matką i żoną i mogę się obejść smakiem, bo są ważniejsze (wątpliwe) potrzeby pana i władcy trzymającego kasę. Wtedy z rozpaczy i wściekłości zagrałam, a rzadko to robię, w Lotto i trafiłam czwórkę. Starczyło akurat na zamówione książki!
Nie tylko mnie te książki pomagają, tworzę jednoosobową wypożyczalnię dla rodziny, znajomych i znajomych znajomych. Właśnie dzisiaj wróciła do mnie "Poczekajka" w komplecie z całą serią, "Mistrz" przebył wędrówkę przez długi rząd kobiet, właśnie wrócił od sąsiadki, która połknęła go jednym tchem. Ma 85 lat…
I tym optymistycznym akcentem zakończmy przydługi wywód.
Serdecznie pozdrawiam Autorkę.

Odpowiedz
Anonimowy 3 kwietnia 2013 - 22:24

No i znów się wzruszyłam! Dziękuję! :*

Odpowiedz
agawa 4 kwietnia 2013 - 10:33

Pytanie brzmi: Od której powieści TO się zaczęło ;D?
Lepiej byłoby zapytać jak to się zaczęło …. a zaczęło się niewinnie na szkoleniu dla … lekarzy weterynarii we Wrocławiu. Tak tak jestem weterynarzem co prawda tylko tym, który pragnie ze wszystkich swoich sił zapewnić ze to co jemy jest dobre, ale w świetle ostatnich wydarzeń … nic dodać nic ująć i jak to ktoś powiedział nie jesteś psem stróżującym. Ale wracając do meritum nie pamiętam dokładnie kiedy to było, ale już dawno, szkolenie jak szkolenie, na dodatek w języku włoskim z tłumaczem co to krowy od konia nie odróżnia. Kilka opcji do wyboru urwać się – no tak już pół grupy to zrobiło, gdzie ja byłam jak oni wychodzili; można spać – jak usnę to na pewno spadnę z krzesła, narobię rumoru – opcja z założenia odpada. OK… rozglądam się dookoła , trzy rzędy przede mną siedzi dziewczyna , chyba słucha, bo coś notuje, ale nie to jest ważne z torby pod krzesłem wystaje książka, o to coś dla mnie … nie ważne harlequin czy coś zgoła innego ważne, że to ciąg liter, a ja go mogę pochłonąć . Sięgam do przodu, na migi daję znać, że chcę to "zielone" coś wystające z torby pożyczyć na chwilę, do końca wykładu. Z ociąganiem ona się zgadza… mam … najpierw okładka…potem autor…o lekarz weterynarii pewnie znów coś o leczeniu zwierzątek i takie tam…zaczynam czytać …. odpływam…. POCZEKAJKA… O kurcze koniec wykładu żądają zwrotu książki…ale ja nie skończyłam…trudno… " pożyczę ci za 2-3 tygodnie jak przeczytam" mówi właścicielka, ok chętnie…. wychodzę przed budynek "jak daleko do najbliższej galerii handlowej"… a jest tam może empik… JEST… MAM… twarda oprawa, w środku płyta ……… 4.50 następnego dnia rano…. uff skończyłam obok mnie piętrzy się stos chusteczek higienicznych… jak tylko dotrę do domu muszę sprawdzić czy ta kobieta napisała coś jeszcze… tak zaczęła się moja przygoda z TOBĄ Pani Katarzyno seria poczekajkowa zaliczona, blog na bieżąco, a potem zawirowania życiowe jeden wieczór jedna decyzja i zmiana życia …ale to już inna historia.
Do Twojego bloga wróciłam tydzień temu , właśnie kończę Grę o Ferrin, szkoda ze dopiero teraz, a i jeszcze muszę ją oddać bo nie moja, ale to nic przecież istnieją galerie handlowe. Mój mąż puka się w głowę po co mi te książki, przeczytałaś oddaj komuś…jak można przecież mogę mieć gorszy dzień albo noc a wtedy co mnie uratuje jak nie zielona mocno zużyta książka
Pozdrawiam agawa

Odpowiedz
Anonimowy 4 kwietnia 2013 - 16:28

Moja przygoda z Kasią Michalak zaczęła się od Poczekajki ale był to audiobook. Tak sobie spacerowałam po audiotece w mojej ulubionej bibliotece ( w Olkuszu ) i rzuciła mi się w oczy płyta. Przeczytałam Katarzyna Michalak "Poczekajka"… Nie miałam pojęcia kim jest p. Michalak. Tytuł wydawał mi się dziwny. Ale pomyślałam sobie, że w razie czego, jak to będzie nie do przejścia, oddam płytę i już. Przy okazji wypożyczyłam kilka innych audiobooków i książek. Lubię audiobooki, bo mogę dzięki nim "czytać" np. podczas sprzątania. I tak właśnie pewnego dnia ( było to na wiosnę ) postanowiłam pomyć okna w domu. I wtedy włączyłam tą dziwną "Poczekajkę". I wtedy przepadłam. Płytę przesłuchałam w dwa dni. Potem w bibliotece wypożyczyłam "papierową" "Poczekajkę". Pokochałam Patrycję jak siostrę. Poszperałam w internecie i wyczytałam, że są kolejne części. Książki "zaliczyłam" w kilka dni i zaraz zaczęłam tego żałować, bo musiałam się rozstać z Patrycją na zawsze. Na szczęście niedługo potem poznałam Bogusię…
A jak już poznałam Kasię Michalak ( dzięki blogowi ) to już mi nic nie trzeba, poza większą ilością optymistycznych książek o kobietach takich jak my.
Dziękuję Kejt 🙂

Odpowiedz
Joanna 4 kwietnia 2013 - 17:07

O raju… "Lidka"?! Dla mnie?! Od Pani?! I się popłakałam nawet ze wzruszenia, a co tam!

Zaczęło się?
Zaczęło się od "Poczekajki". I naprawdę, proszę mnie nie pytać jakim cudem wpadła w moje ręce. Nie wiem. Nie pamiętam. To było przeznaczenie i już. Zagościła na wiele godzin, a po przeczytaniu (prze-ryczeniu, prze-śmianiu się i wyzywaniu Łukasza (którego w dalszych częściach to i pokochałam(ale proszę nie mówić tego mojemu narzeczonemu;)) ) pobiegłam po "Zachcianek". I wpadłam – nie, że ciąża. Wpadłam w coś, co nazywa się chyba miłością do stron pachnących świeżością, do tych obrazów, które, gdy zamykałam oczy – pojawiały się i znikały. Do tych uniesień serca, gdy płakałam podczas czytania "Zmyślonej". A potem do jęków rozpaczy, gdy trzy książki leżały przeczytane na mojej półce… Zaczęło się naprawdę przez przypadek i dziś dziękuję opatrzności, że tak się stało, bo gdyby nie Pani książki, Pani Kasiu, myślę – BA! Jestem pewna, że coś umknęłoby mi z życia; piękne momenty, z książką w dłoni, na tarasiku, leżąc wygodnie na bujanej ławeczce i patrząc jak nad cienką linią horyzontu promienie słoneczne zostawiają pastelowe smugi na obłokach… Ach.
I mówię to też w imieniu mojej mamy – ona właściwie ma tylko mnie i mojego brata (cóż, tatuś się mój nie popisał, oj nie popisał) – ona jest Pani naprawdę bardzo wdzięczna za chwile zapomnienia!

Milion uścisków!

Odpowiedz
Michalina 4 kwietnia 2013 - 17:11

Pierwszą przeczytaną książką była oczywiście "Poczekajka". Polecona i pożyczona przez sąsiadkę mojej mamie, również w moje ręce trafiła. I tak usiadłam sobie (kilka lat temu – jakoś tak na początku liceum) w jeden wiosenny poranek i… przepadałam. Na śniadanie zeszłam pod przymusem i zaraz wróciłam do książki. Przy "Jaga nie umieraj" śmiałam się tak, że aż tata wstąpił do mnie z pytaniem czy wszystko w porządku.
Jakiś czas później czytałam "Zachcianek" wraz z mamą oczywiście. Książki, tak pokochałyśmy, że zostały kupione i trafiły na półkę, która od tamtej pory zapełniona została już wszystkimi książkami Pani Kasi. "Poczekajka" był pierwszą książkę, po której tak pokochałam polską autorkę 🙂 Wcześniej czytałam mnóstwo zagranicznych książek głównie fantastyczno- przygodowych, które dostawałam na każdą okazję. "Poczekajka" była też pierwszą (nie lekturą itp.) przeczytaną książką o jakże innej, życiowej tematyce… no może oprócz tych wiedź i sabatów 😀 Chyba był to jeden z głównych z powodów, dla których tak bardzo zakochałam się w „Poczekajce”. Innym była wielka miłość do zwierząt.
Ale muszę się przyznać, że tytuł mnie zmylił. Nie widząc okładki, nie widząc nic na temat książki usłyszałam jak sąsiadka poleca mojej mamie "Poczekajkę" – moja pierwsza myśl – "Jaką poczekajkę? Akcja w poczekalni się toczy czy co?" Dopiero, gdy książka trafiła w moje ręce, w ślicznej zielonej okładce i przeczytałam opis zrozumiałam, co jest tytułową „Poczekajką”. Od tej pory to poczekalnie kojarzą mi się z "Poczekajką" a nie odwrotnie.
P.s. Właśnie przed chwilą skończyłam czytać "Lidkę". Książka została schowana przede mną do świąt, bo to właśnie ona była prezentem 🙂 Cóż na razie mogę jedynie napisać, że jest to kolejna wspaniała książka, rzeczywiście najlepsza z całej serii Sklepiku, do której będę powracać, ale gdyby nie te ostatnie dwie strony to bym pod koniec ryczała, tak też się popłakałam, ale ze szczęścia.
P.s. 2 Ptaszki są dokarmiane, jak również dzik, sarenki i zające, które również szukają pożywienia zwłaszcza, że las w dalszym ciągu pokryty jest grubą warstwą śniegu. Gdzie ta wiosna? Gdzie to słońce? Zimy oficjalnie mam dość.

Odpowiedz
KaRo 4 kwietnia 2013 - 17:40

NIGDY NIE MÓW NIGDY… – to moje życiowe motto, które jak ulał pasuje do moich "początków" z twórczością Kasi Michalak. Zwykle bywało w moim życiu tak, że jeśli bardzo stanowczo mówiłam "Nie, nigdy!", to los – jeszcze bardziej stanowczo mówił: "Ależ właśnie tak! Koniecznie!"
Tak się też stało pewnego lipcowego (chyba) popołudnia, gdy wkroczyłam do biblioteki i poprosiłam zaprzyjaźnioną bibliotekarkę o coś do czytania, bo właśnie zaczęłam leniwą część urlopu i usychałam z braku lektury na letnie wieczory. Otrzymałam "Zmyśloną". Bardzo spodobał mi się i tytuł i okładka – były takie… intrygujące, obiecujące jakieś trudne do określenia przeżycia. Po prostu – uczta duchowa! Ale kiedy usłyszałam, że "to taka literatura kobieca" niemal rzuciłam książkę z przerażeniem – "bo przecież ja TAKICH książek nie czytam NIGDY! Bibliotekarka była jednak twarda (za co dziś jestem jej ogromnie wdzięczna) i zmusiła mnie do "spróbowania"…
Właściwie od pierwszych stron zakochałam się i w Zmyślonej, i w Patryku, i dwójce uroczych dzieciaków, a nawet (metaforycznie!) w ich opiekunce;).
Żal mi było Patrycji i Łukasza – nie znałam jeszcze ich historii, ale mocno mnie intrygowała i postanowiłam poszukać innych części serii. Co najciekawsze i najdziwniejsze – najbardziej hmm męski i dla mnie "uroczy" – choć nie jest absolutnie odpowiednie słowo – był… Gabriel. Czytając ostatnią część serii, w której Gabriel pokazuje pazury, rogi i inne diabelskie akcesoria:) poczułam do niego głęboki pociąg. Cóż, zawsze miałam dziwny gust, jeśli chodzi o mężczyzn…:( Nie wiem czemu, ale współczułam mu, jakbym uważała, że jest krzywdzony przez otoczenie. Oczywiście, gdy dopadłam "Poczekajkę" tylko utwierdziłam się w swoim przekonaniu… i nie szkodzi, że Autorka miała na hrabiego Gabriela Romockiego inny pomysł w "Zachcianku". Dla mnie to on pozostał księciem na… czarnym koniu (bo zdecydowanie wolę kolor czarny od białego:)Jest taki bardziej "męski". )
Jak wynika – przynajmniej na chwilę obecną – z ankiety na blogu jestem jedyną osobą, która zaczęła serię "Poczekajkową" od końca. 🙂 Niezależnie jednak od tego, która z książek Kasi Michalak byłaby Tą Pierwszą, zakochałabym się w Jej twórczości z pewnością. I polecałabym jak szalona jej książki każdemu – zupełnie jak to robię teraz:) I każdemu, kto powiedziałby o tych książkach z lekceważeniem "to taka literatura kobieca" gotowa jestem… oczy wydrapać. Serio! Już dawno nie czytałam tak pięknie napisanych powieści. Bo to są, moi drodzy, POWIEŚCI przez DUŻE P.
Mam je wszystkie, niektóre podwójne, bo i wersji podróżnej (ebook) i nie wyobrażam sobie, żebym nie popędziła kupić kolejnej, kiedy tylko się ukaże!
Pozdrawiam Autorkę
Kasia
PS Dziękuję za piękną wiosenną stronę. Dodaje sił i otuchy tej śnieżnej wiosny.:)

Odpowiedz
katarzyna nadarzewska 6 kwietnia 2013 - 14:08

Wszystko zaczęło się od POCZEKAJKI. Trafiła ona w moje ręce zupełnie przypadkiem, tzn. wypożyczyła mi ją z biblioteki moja córka. Przeczytałam ją w jeden dzień i zaraz odniosłam do biblioteki, żeby zapytać dalsze części oraz inne książki tej autorki. Kiedy przeczytałam ZACHCIANEK, ZMYŚLONĄ i SEKRETNIK zakochałam się, tak właśnie zakochałam się w twórczości Katarzyny Michalak. Wyszukałam w necie tytuły wszystkich jej książek i przeczytałam prawie wszystkie, nie trafiła do mnie "Gra o Ferrin". Całą serię "Sklepik z niespodzianką" (wszystkie trzy) kupiłam, żeby mieć je na wyłączność, ale ciągle ktoś je ode mnie pożycza.Chyba właśnie z bohaterkami tej serii najbardziej się zżyłam. Każdy komu mówię o Katarzynie Michalak rozpływa się z zachwytu i "połyka" jej książki, te które sobie kupiłam ciągle są poza domem, zawsze znajduje się ktoś nowy kto che je czytać.
Dziś właśnie kupiłam sobie "Mistrza", a mój kochany synek wypożyczył dla mnie "Nadzieję". Już z niecierpliwością czekam na to kiedy ukaże się "Bezdomna" i wszystkie inne zapowiedzi, śledzę strony księgarni internetowych.Koleżanka powiedziała, że zachowuję się jak ktoś uzależniony, tylko że jest to cudowne uzależnienie.
Zawsze uwielbiałam czytać, a dzięki takim osobom jak Katarzyna Michalak wiem, że nigdy nie przestanę.
Pozdrawiam
Kasia

Odpowiedz
Al 7 kwietnia 2013 - 11:00

Moja wielka miłość do Twojej twórczości Kasiu, zrodziła się po przeczytaniu "Poczekajki".
Książkę dostałam na urodziny od swojej przyjaciółki ze słowami "zapewniam Cię, że w dniu, w którym skończysz czytać książkę, popędzisz do sklepu po kolejne części". Okładka piękna, zielona, miła dla oka, tytuł interesujący, a autorka zupełnie mi nieznana. Tak się jednak jakoś złożyło, że książka leżała na półce pół roku zanim sobie o niej przypomniałam i po nią sięgnęłam. Przeczytałam ją jednym tchem. Kiedy skończyłam czytać ostatnie zdanie był już wieczór. Wszystkie sklepy i księgarnie nieczynne. Cóż… poczekać musiałam do rana. W księgarni zjawiłam się minutę po otwarciu. Niestety- drugiej części nie mogłam dostać nigdzie. Sprowadzano mi ją z drugiego końca Polski. Tym razem jednak przezornie zamówiłam również trzecią część. Długie to były dni oczekiwania, oj długie. Warto było :))

"Poczekajką" skradłaś moje serce Kasiu oraz uzależniłaś od swoich książek. Uwielbiam je wszystkie i z niecierpliwością czekam na każdą kolejną tak jak dziecko czeka na pierwszą Bożonarodzeniową gwiazdkę.
Lilka zapoznała mnie z Twoją twórczością, a teraz ja "zarażam" nią wszystkich dookoła 🙂

Odpowiedz
berezka 7 kwietnia 2013 - 16:22

Ja książki Kasi Michalak mam z łapanki ;), tzn. biorę to na co akurat trafię w bibliotece.
Pierwszą jaka się u mnie pojawiła w ubiegłym roku był ZACHCIANEK, ale przyznam, że przeczytał ją mój Ukochany, ja nie. Nie znałam jeszcze wtedy twórczości Kasi i zniechęcił mnie fakt,że to o czarownicach. Nawet nie zaczęłam jej czytać. Od zawsze unikam czarów, wróżek i innych ciemnych mocy. Ale przyznam, że dziś mam już za sobą ZMYŚLONĄ, wczoraj znalazłam w bibliotece POCZEKAJKĘ (z cudną zieloną okładką) i ZACHCIANEK i czytam.:)Trochę nie po kolei, ale jak już wspomniałam książki są z łapanki.;) A czarownice traktuję z przymrużeniem oka.;)

Potem trafił się POWRÓT DO POZIOMKI, ale tu jednak stwierdziłam,że najpierw muszę przeczytać ROK W POZIOMCE.I znów książkę przeczytał mój Ukochany.Dowiedziałam się wtedy, że rzecz się dzieje w moich stronach(mieszkam niedaleko Urli). Na czytanie książek z tej serii musiałam poczekać jeszcze kilka miesięcy,ale za to ROK W POZIOMCE mam na własność.(Mam też Mistrza, którego tu wygrałam, za co przy okazji jeszcze raz dziękuję:) )

Kolejną była NADZIEJA.I znów spojrzałam na nią z niechęcią – książka o przyjaźni dwójki dzieci-to książka dla dzieci, młodzieży, nie dla dojrzałej kobiety.Jednak tym razem zaczęłam czytać…Już po kilku kartkach okazało się,że książka jest REWELACYJNA!!! I nie sposób się od niej oderwać 🙂

To była właśnie ta PIERWSZA, od której się zaczęło.
Mówi się-do trzech razy sztuka:). Po NADZIEI zaczęłam POŁYKAĆ!! wszystkie książki Kasi Michalak. Niestety jakoś nie mogę się przekonać do GRY O FERRIN, ale to też pewnie kwestia czasu.;)

Mam tylko mały problem.
Najczęściej czytam w pociągu dojeżdżając codziennie do pracy do Warszawy.
A ponieważ przy książkach Kasi nie da się uniknąć wzruszeń muszę albo udawać katar ;), co na szczęście przy obecnej pogodzie nie jest trudne, a i wiosną można symulować alergię (o ile ta wiosna w końcu przyjdzie), albo trzepotać rzęsami żeby łzy wysychały, co grozić może zaczepkami ze strony panów lubiących trzepot rzęs :). I kiedy zaczynam czytać okazuje się,że zdążę wsiąść do pociągu, a już jest Warszawa i gdyby nie to,że godzinną jazdę pociągiem odczuwam w kościach, to pomyślałabym, że jeżdżę najszybszą koleją świata :).

Proszę więc pisać Pani Kasiu, pisać i pisać i pisać…i nie martwić się, że nie ekranizują, bo ekranizacja czasami może zniszczyć to COŚ, co tkwi w książce, a czytelniczki i tak wolą widzieć bohaterów oczami swojej własnej, nieograniczonej wyobraźni… 🙂

Odpowiedz
Agnieszka Dargiel 9 kwietnia 2013 - 18:14

U mnie też "Poczekajka" wyszperana na bibliotecznej półce 🙂 Teraz w bibliotece pierwsze kroki kierują do półki autorów na "M" 😉
I jak się trafi, to jestem super szczęśliwa, a mając książkę w ręku czekam na… czas, taki, że wiem ,że nie będę zajęta, bo nie da sie tych książek tak po prostu odłożyć, muszę mieć kilka godzin wolnego, by przeczytać od razu 🙂
Pozdrawiam

Odpowiedz
Naila 26 kwietnia 2013 - 12:24

Konkurs się skończył, ale ja chcę informacyjnie napisać, że przygodę z Tobą Kasiu zaczynałam właśnie od Ferrinu. I tym pierwszym tomem mocno mnie zaintrygowałaś.

Odpowiedz
Agnieszka 29 lipca 2013 - 10:10

a ja bardzo chciałabym wiedzieć, co śpiewa Patrycja "ląly aj mister ląly……."

Odpowiedz

Zostaw komentarz