Jak ważna jest okładka?

Przez Administrator
33 komentarze

Dla mnie bardzo ważna. Bardzo, bardzo, bardzo ważna. Aha: to odpowiedź na pytanie w tytule artykuliku. Kiedyś, dawno temu, będąc młodą pisarką walczyłam jak lwica o moje pomysły okładkowe. Teraz z poszczególnymi wydawcami wypracowaliśmy styl dla kolejnych serii i mogę odetchnąć. Wiem, czego oczekują wydawcy, oni wiedzą, czego spodziewać się po mnie. Starcie o okładkę do nowej powieści jest więc krótkie, ale efektywne. A czasem w ogóle go nie ma (patrz „Wiśniowy Dworek”). Powiem Wam, dlaczego tak o te okładki walczę: bo one powstają na samym początku, razem w pierwszym zdaniem, pierwszą bohaterką i tytułem. Widzę książkę taką, jaka ma być i strasznie się denerwuję, gdy wydawca (nie będąc przecież jasnowidzem) proponuje mi coś zupełnie innego. Uważam, że okładka powinna być… po prostu ładna. Zachęcająca do wzięcia książki w rękę, przeczytania choć paru pierwszych zdań. Powiedzcie, Moje Miłe (i Moi Mili rzecz jasna), co o tym sądzicie? Czy dobra treść wybroni się sama, mając kiepską okładkę? Czy ładna okładka „podciągnie” z kolei marną zawartość? Najlepsza byłaby równowaga: piękna okładka – zajmująca powieść. I do tego dążę… do tego dążę…
A na koniec okładkowa ankieta: w zakładkach dla poszczególnych serii są miniokładeczki następnych tomów (i tych wydanych, i tych jeszcze nie wydanych). Obejrzyjcie je – wszystkie! – bo też wszystkie biorą udział w głosowaniu. Tym razem możecie oddać po kilka głosów. Jestem bardzo ciekawa wyników. Myślę, że pomogą mi w dalszej pracy pisarsko-okładkowej. Tak więc Narodzie do urn! Komentarze mile widziane!
PS. Jak można się było spodziewać w ankiecie na czarny charakter Gabriel zdystansował Sellinarisa (48/30), ale to tylko dlatego, że Ferrin ma mniej Czytelniczek niż Poczekajka (na razie mniej!)

Może Ci się spodobać...

33 komentarze

magdalenardo 27 października 2011 - 21:25

Dla mnie okładka jest bardzo ważna i z całą pewnością w staosie książek w pierwszej kolejności wzięłabym do ręki tę ładną i dopiero potem przeczytała opis książki z tyłu.
Lubię gdy okładka "oddaje" klimat książki.
Choć Twoich książek nie czytałam, to seria owocowa i poczekajkowa od dawna jest na mojej liście "do przeczytania" i wcale nie wiem czy to właśnie nie z powodu okładek…
Lubię swojskie, sielskie klimaty, tajemnice rodzinne, "ciepłe" miejsca – okładka "Roku w Poziomce" tak właśnie mi się kojarzy i choć wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce to… niemożliwe żeby książka z tak śliczną okładką była zła 🙂

Strasznie zagmatwałam :p

Odpowiedz
Bujaczek 28 października 2011 - 06:24

Też uważam, że okładka jest ważna. To na nią pierw zwraca się uwagę. No przynajmniej ja tak mam 😉

Odpowiedz
Anonimowy 28 października 2011 - 06:31

Ja też uważam że okładka jest ważna.Zawsze patrzę na okładki.To one przyciągają mój wzrok i dzięki nim dopiero czytam recenzję i podejmuję decyzję czy ją kupić.Pozdrawiam!

Odpowiedz
Asia i Wojtek 28 października 2011 - 06:54

Dla mnie ważniejsza jest rzecz jasna treść. Ale…no właśnie – to okładka zachęca do zerknięcia na strony książki…

Odpowiedz
Anonimowy 28 października 2011 - 07:49

Dla mnie osobiście okładka jest bardzo ważna.Często najpierw oglądam okładkę,potem czytam notkę i książce i wtedy decyduję się kupić,nie kupić.Kasiu masz racj.Twoje serie to chyba najfajniej wydane książki w naszym kraju,Melancholijne i czarodziejskie okładki serii owocowej swoim pięknem aż krzyczą z półki-weż mnie!Seria poczekajkowa utrzymana w zielonościach .Czytelnik od razu wie,ze to magia!Ostatnia seria z kokardką,jest po prostu kobieca.Ja swoją przygodę zaczęłam od Poczekajki.Zafascynowana jej okładką,wczytałam się w treść.Pamiętam jak chichrałam się czytając Poczekajkę,a małżonek z politowaniem patrzył w moją stronę.Pewnie myślał.że jego połówka fiksum-dyrdum dostała.Po niej były następne,po które goniłam doo księgarni i szukałam okładek z piękną dziewczyną w zieleni.Zawsze trafiałam bezbłędnie na odpowiednią półkę.Teraz od kilku miesięcy czytam "włoszczyznę"Powieści,których akcja osadzona jest we Włoszech.Wydawnictwo Literacki wydaje te książki z okładkami w podobnym do siebie stylu graficznym.W ten sposób czytelnik wie,ze to są właśnie "włoskie książki"Ja zaś wiem,że chętnie po nie sięgnę i na pewni się nie zawiodę.To przecież dla czytelnika jest bardzo ważne,prawda?
jolunia559@wp.pl

Odpowiedz
Aneta 28 października 2011 - 09:32

Zawsze zwracam uwagę na okładkę, przecież to konstytutywna częśc książki. DObra okładka to już polowa sukcesu. Myślę, że od tej kwestii wizualnej zalezy sprzedaż książek. Bo jeśli ktoś książki ni kojarzy, to pierwszym sygnałem jest tu wzrok, a można dyskutować długo, ale pierwsze wrażenei jest bardzo ważne. Od tego pierwszego wrażenia często zalezy czy ktoś zainteresuje się danym tytułem czy przejdzie dalej obojetnie. O dobre okładki warto walczyć. Pozdrawiam 🙂

Odpowiedz
Devis 28 października 2011 - 10:58

Ok, powiedzmy sobie szczerze, kto nie patrzy NAJPIERW na okładkę, a potem na jakąś recenzję czy opis z tyłu? Brzydka okładka powoduje, że nawet nie chce mi się brać książki do ręki. Chyba, że ktoś mi powie, że jest naprawdę dobra. No ale to już nie jest pierwsze wrażenie 🙂

Odpowiedz
Asia i Wojtek 28 października 2011 - 18:55

Zagłosowałam na " Rok w Poziomce"> Podobają mi się wszystkie, ale ta jest jak…marzenie o małym, przytulnym domku:-)))

Odpowiedz
Małgosia 28 października 2011 - 21:38

Zgadzam się z przedmówczyniami:)Wprawdzie stare porzekadło mówi: "Nie oceniaj książki po okładce", jednak zanim zerknie się co dana książka ma w środku, zawiesza się wzrok na jej powierzchowności.
Ja mam wiele książek, które, jak nie zobaczę okładki,to nie pamiętam o czym są po tytule:) I czasami ,gdy są wydane w innej szacie, to wydaje mi się,że ich nie czytałam:)
Wprawdzie z Kasinymi książkami tak nie jest( i nie jest to bynajmniej wazelina), bo książki te są BARDZO charakterystyczne,ale i ich okładki są przyciągające…
Ja głosowałam na Lato w Jagódce, Powrót do Poziomki, Poczekajkę i SzN-Lidka:) Lato..i Powrót…urzekają mnie kolorami, uwielbiam te okładki, bo kojarzą mi się z klimatem Śródziemnomorskim, ciepłem i słońcem,a tego w Polsce mamy tak mało….:) I bardzo się cieszę,że Kasia, tak walczy o te okładki i tak je dopieszcza…

Odpowiedz
Anonimowy 28 października 2011 - 21:48

Nie mam męża, to dopieszczam okładki. 😀

Bardzo uważnie czytam Wasze wypowiedzi i przyglądam się wynikom głosowania. I już widzę, że trzeba będzie parę rzeczy w paru miejscach zmienić…

Odpowiedz
Sylwik 29 października 2011 - 00:03

No to i ja coś skrobnę. W gruncie rzeczy gdy wybieram książkę to rzeczywiście robię to patrząc przede wszystkim na tytuł i okładkę, jeśli wszystko gra i książka mnie tym przyciągnie to wezmę ją do ręki, choć oczywiście w starciu wygra treść 😉 Co do wyglądu lubię co najmniej dwie lub trzy wersje: sielską, w ciepłych kolorach – tu zazwyczaj wygrywa literatura kobieca, co do fantasy itp. to lubię gdy okładka jest mroczna i ciemna, a już najlepiej gdy jest tajemnicza, i tu mam problem z Twoją ankietą Kasiu, a wszystko dlatego, że najbardziej podobała mi się i wciąż podoba okładka w której "Gra o Ferrin" nie została wydana, nad czym ubolewam niezmiernie! Sądzę, że to dlatego iż nie zdobiło jej zdjęcie, to dzięki temu wydała się tajemnicza, i zdawała się przyciągać mnie szeptając do ucha: weź mnie a nie pożałujesz… I nie żałuje, za to chcę więcej ;p Jeśli zaś chodzi o okładki oddane do wglądu publicznego wybrałabym okładkę "Poczekajki", "Zachcianka", lub "Sekretnika" – nie dość że są w ciepłych kolorach, to jeszcze zdjęcia na nich przyciągają i sprawiają że człowiek jest zaciekawiony i trochę zafascynowany cóż też jest w tej książce skoro np. kobieta na zdjęciu jest taka zamyślona. Najgorsza okładka z tu obecnych? Wydanie "Gry o Ferrin"…bez komentarza, wiem jednak ze to nie Twoja wina. 😉 P.S Czy jak zagłosuję na "Grę…" to będzie się liczył do nowej czy "mojej" okładki? ;p

Odpowiedz
_MONIQUE 29 października 2011 - 09:25

Głosy swe oddaję dzisiaj na Poczekajkę i Zachcianek:) wielki mam do nich sentyment, gdyż to właśnie od nich rozpoczęła się moja przygoda z twórczością pani Kasi. Zauważyłam je po raz pierwszy w katalogu księgarni internetowej i bardzo mnie to zaciekawiło że autorka występuje osobiście na okładkach!!! Mam jednak uczulenie na piękne okładki, które nie kryją nic pięknego w swej zawartości, więc poczytałam opinie tych które już poznał historię Patrycji,wszystkie pozytywne;) a jak już kupiłam te dwie to nie obyło się i od trzeciej i kolejnych(i mam teraz wszystkie);)Faktycznie najbardziej zastanawiałam się nad kupnem "Gry..", a po przeczytaniu pamiętnika z sesji zdjęciowej wiem już że okładka miała wyglądać inaczej. Na szczęście zaufałam Autorce i wkroczyłam do Ferinu pełna nadzieji… a teraz czekam z niecierpliwością na dalsze losy tej krainy:)

Pani Kasiu, dziękuję że walczy Pani o okładki, są piękną ozdobą mojej biblioteczki:) czekam na następne, dopieszczone, dopracowane, piękne!

Odpowiedz
Anonimowy 29 października 2011 - 17:37

Słuchajcie, Kochane, czy ktoś może mi wyjaśnić, dlaczego tak małą popularnością w rankingu cieszy się seria z kokardką? Wydawała mi się okej, ale widzę, że tylko mi…

Odpowiedz
Naila 29 października 2011 - 19:50

I bardzo dobrze, że walczysz o okładki (lub walczyłaś i wywalczyłaś :)) Jakoś tak jest, że treść i okładka stanowią jedność, składają się na książkę i jeśli jedna tych części nie jest dobrana, to jakoś tak smutno się robi, bo cała książka na tym traci. U Ciebie żadna nic nie traci, uwielbiam Twoje okładki, więc jeśli ktoś będzie marudził, to wydrukuj mu te wszystkie komentarze, niech sobie poczyta. O!

Odpowiedz
Naila 29 października 2011 - 20:00

Seria z kokardką pewnie dlatego nie ma za dużo głosów, bo znamy tylko jedną – pierwszą książkę tej serii, a przecież ogólne wrażenie to nie tylko okładka, ale i treść. Albo ludzie głosują na jedną pozycję, nie kilka? Ja np. zagłosowałam na najładniejsze wg mnie w danej serii (żeby zróżnicować i nie wybrać wszystkich…) W kokardce najbardziej podoba mi się Sklepik – Adela z kotkiem i kobietą przytulającą. A i tak wszystkie są pełne ciepła i miłości. Tak, tak – to widać!

Odpowiedz
Martynella 30 października 2011 - 08:20

Okładka jest istotna, ale ja nie zwracam na nią większej uwagi, chyba, że jest wyjątkowo brzydka albo wyjątkowo piękna. Pozdrawiam.

Odpowiedz
Marzena 30 października 2011 - 11:28

Moja przygoda z serią poczekajkową zaczęła się kiedy moja Ciocia pożyczyła nam pierwszą książkę. Kiedy spytałam Mamę, skąd znała autorkę i co skłoniło ją do kupna tej książki, usłyszłam: spodobała jej się okładka. I to chyba odpowiada na Twoje pytanie, Kasiu. Walcz, walcz, bo okładka to połowa sukcesu moim zdaniem. Pozdrawiam. Marzena

Odpowiedz
panna - cotta20 30 października 2011 - 12:16

Zawsze zaczynam "czytać książkę" właśnie od okładki. Jeśli okładka jest zachęcająca to nie mam wątpliwości , że książka mi się spodoba!

Odpowiedz
Rosie Dunne 30 października 2011 - 20:15

Mówią "Nie szata zdobi człowieka ", ale okładka książkę już tak.
Na okładki spoglądam zupełnie inaczej niż większość czytelników. Moim zamiłowaniem jest grafika komputerowa, więc wyłapuję na okładkach wszystkie niedociągnięcia, a im więcej ich jest tym mniejsze szanse, że się okładką zainteresuję. Pisząc recenzje książek poświęcam kilka zdań okładce, bo według mnie prócz dobrego wykonania powinna odzwierciedlać wnętrze książki. Przy wybieraniu książek do swojej kolekcji kieruję się opiniami innych, ponieważ przywiązuję się do każdej książki i ciężko mi ją oddać, a te mało ciekawe zajmują miejsce na półce, którego zapewne nigdy nie zwolnią. Kilka razy zdarzyło mi się wziąć książkę "na okładkę", ale w tym wypadku szukałam okładki perfekcyjnie wykonanej, której treść zgadzała się z opisem książki. Na 4 próby 3 razy poniosłam klęskę. Jednakże twierdzę, że trzeba czytać "głupie książki", by wiedzieć jak wygląda mądra.

Odpowiedz
Anetka 30 października 2011 - 22:40

A ja właśnie dzięki okładce "Sklepiku z niespodzianką" zapoznałam się z twórczością pani Michalak. 🙂 Szukałam książki – prezentu urodzinowego dla przyjaciółki. Obie studiujemy weterynarię, więc kiedy po godzinie przeglądania książek w empiku trafiłam na okładkę z psem i kokardką, już wiedziałam, że to idealna książka na prezent. A opis, w którym pojawiła się postać lekarki weterynarii, tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu 🙂

Teraz jestem już po lekturze serii poczekajkowej, szczególnie mi bliskiej, bo przywołującej wspomnienia z zeszłorocznych praktyk w śląskim ogrodzie zoologiczym 🙂

Czy w serii owocowej też występują jakieś wątki związane z weterynarią?

Odpowiedz
Anonimowy 30 października 2011 - 22:45

Czy w serii owocowej występują wątki weterynaryjne? Hmm… Biorąc pod uwagę, iż autorka jest lekarzem wet, a książka jest o jej ukochanym domu i (między innymi) ukochanych zwierzakach – tak, można powiedzieć, że tak. 😀

Odpowiedz
anek7 31 października 2011 - 08:53

Ja zagłosowałam na "Poczekajkę" (wiadomo) i na "Rok w Poziomce" bo najbardziej mnie urzekły, chociaż wszystkie mi się podobają:)

Dlaczego "Seria z kokardką" ma mniej głosów?
Moim zdaniem te okładki są inne – broń Boże, nie brzydkie, ale inne. Wyraźnie odcinają się od poczekajkowych i owocowych, gdzie bardzo dużo się dzieje, kolory są nasycone a roślinność wręcz kipi poza okładkę a w kokardce mamy harmonię, spokój, jest taka, ja wiem…, dystyngowana, klasyczna?
Ale tego się nie da porównać tak naprawdę – są inne stylistycznie. To tak jakby ktoś chciał stopniować, co ładniejsze – barok czy klasycyzm…

Z innej beczki – odliczam dni do soboty…
Autorko, pamiętaj cobyś nie zaginęła gdzieś w akcji jak Ewci samochodzik:)

Odpowiedz
Kasiek 31 października 2011 - 11:44

Jasne, że nalepsza jest równowaga, czyli świetna okładka i doskonała treść, ja ciągle się niestety łapię na to, że ulegam magii okładki i jestem później zawiedziona książką. Tak niestety było przy Poziomce, dlatego gdy mam wybierać, wolę paskudną okładkę ale genialną książkę. O moim zdaniem muza świetnie wydaje książki Zafona. Tam jest klimat okładki i bardzo, bardzo dobra treść.

Odpowiedz
Julia6 31 października 2011 - 15:33

Zdecydowanie seria owocowa uroczy bez, piękny kolor jesiennych liści…ah

Odpowiedz
panna - cotta20 31 października 2011 - 23:24

Z innej beczki… pani Kasiu czy planuje pani napisać dalsze losy Gabrysi z "Lata w Jagódce "? 🙂
Pochłonęłam tą powieść w jeden dzień i na kilka chwil zapomniałam o całym "bożym świecie" 🙂

Odpowiedz
_MONIQUE 1 listopada 2011 - 10:19

O właśnie, też chętnie dowiedziałabym się jak się żyje Bogusi:)

Tak to jest z Pani książkami, Pani Kasiu, że nigdy nie ma się dosyć;) średni czas na przeczytanie pani Dzieł to jakieś 1,5-2 dni oczywiści z przerwami na pracę;) więc aby zaspokoić potrzeby wiernych czytelniczek musiałaby Pani wydawać co najmniej dwie książki tygodniowo:)

Pozdrawiam

Odpowiedz
Anonimowy 1 listopada 2011 - 11:37

Panno Cotto (nota bene: to mój ulubiony deser, z konfiturą z wiśni… pycha!) nie planuję. Choć ze mną nigdy nic nie wiadomo. Nie planowałam pisać dalszych losów Patrycji, jak również Ewy i proszę – są. Ja w ogóle, w zamierzchłych początkach mej pisarskiej kariery, myślałam, że Poczekajka i Ferrin to wszystko, na co mnie stać, bo pisałam je ładnych parę lat i proszę – rozbujałam się.

Monique, moja ulubiona Czytelniczko, chyba Gabrysi, a nie Bogusi (lecz głowy nie dam, bo mi się moje bohaterki też czasem mylą). 🙂 Dwie książki tygodniowo? W formie komiksów (krótkich!), z tym że moich rysunków nie chciałybyście oglądać.

Aneku, pamiętam, pamiętam! Supełek sobie zawiązałam na trąbie! (Hmm… tylko o czym to miałam pamiętać? :/).

Odpowiedz
czytadła magdaleny 1 listopada 2011 - 13:55

Zachwycam się okładkami Twoich książek i choć jeszcze nie miałam okazji przeczytać to trafiają na moją listę czytelniczą 🙂

Odpowiedz
_MONIQUE 1 listopada 2011 - 18:01

Hah, oczywiście Gabrysi;), akurat przerabiałam przepisy ze Sklepiku i stąd ta Bogusia:)

Komiksy?! świetna alternatywa;) jeśli byłyby o Sajgonkach i/lub konikach to mogę rysunki dostarczyć;)

Odpowiedz
panna - cotta20 1 listopada 2011 - 22:52

W takim razie czekam na nowe książki i nowe bohaterki! Ostatnio nie ma dla mnie lepszych "czasoumilaczy" niż pani książki 🙂

Odpowiedz
Klaudia 3 listopada 2011 - 10:56

Jeżeli nie znamy treści książki lub danego autora, idziemy do księgarni na tzw. łowy 😉 Wtedy to okładka jest tu kluczowa, pełni rolę wabika, zachęca, kusi do tego abyśmy na nią zwrócili uwagę i wzięli w łapki 🙂 Ale jest to też cieszący oko dodatek do treści (taka wisienka na torcie), która niewątpliwie jest najważniejsza. Bo choćby najpiękniejsza okładka nie zrekompensuje nieudolnej treści…
Ja wybrałam dwie okładki Poczekajkową i Sekretnika – z senstymentu dla Poczekajki, bo to od niej zaczęła się moja przygoda z Twoją twórczością i to właśnie dzięki okładce Poczekajki do niej doszło 🙂 A Sekretnik, bo przywołuje ciepłe uczucia, zapach sierpniowego słońca, rozleniwionego lata, które lada chwila się zakończy i ta twarz, uśmiecha kryjący wszystkie marzenia i sekrety… 🙂
Uwielbiam wszystkie okładki Seria Owocowa jest pełna wyrazistych, ciepłych kolorów – energetyzujących, Seria Poczekajka zielona – optymistyczna, Kokardkowa – ciepła 🙂 Ferrin jest rewelacyjny!!! Z Twoimi okładkami, które było mi dane zobaczyć 🙂

Odpowiedz
Made of Nothing 28 listopada 2011 - 18:58

Okładka okładką, zdjęcia są różne, jedne lepsze, inne gorsze – o pomstę woła kupowanie przez wydawców zdjęć za parę groszy w różnych serwisach, a potem widać to zdjęcie na okładkach różnych książek – raz powieści, raz poradnika… Mnie najbardziej na okładkach razi najbardziej kompletny brak wyczucia liternictwa i typografii wśród grafików. Czasami aż zęby bolą od tytułów z rozjechaną, brzydką czcionką…

Odpowiedz
Anonimowy 13 lutego 2012 - 12:45

Ja nie przepadam za zdjęciami na okładce. Wolę jakąś grafikę komputerową, obrazy i tym podobne. Okładki są ważne, bo świadczą o autorze.

Odpowiedz

Zostaw komentarz